Good Girls (2018-)
źródło |
Na początku poznajemy trzy główne bohaterki - siostry Beth (Christina Hendricks) i Annie (Mae Whitman) oraz ich przyjaciółkę Ruby (Retta). Beth właśnie się dowiedziała, że jej mąż to zawodowy kłamca i zapomniał jej wspomnieć, że toną w długach, Ruby próbuje zorganizować pieniądze na kurację dla swojej ciężko chorej córki, a Annie stara się wiązać koniec z końcem, pracując w supermarkecie i wychowując nastoletnią córkę. Każda z kobiet potrzebuje zastrzyku gotówki i potrzebuje go szybko. Postanawiają więc napaść na supermarket. Ale to tylko pierwszy krok w kierunku przestępczego życia - okazuje się, że nie jest tak łatwo czysto z tego wyjść, za to każda próba wydostania się pogrąża je głębiej w interesy półświatka.
Pierwszy sezon to była przyjemna rozrywka, którą przyjmowałam w określonych dawkach. Za to kiedy włączyłam drugi to oglądałam już odcinek po odcinku. Zżyłam się w dziewczynami i nie mogłam się doczekać jak skończą się ich problemy. Bo z jednej strony mamy taki trochę kryminał, serial akcji - porachunki z mafią, pranie pieniędzy, nawet sprawy morderstwa, ale z drugiej - to przede wszystkim historia o kobietach. O tym ile potrafią poświęcić, żeby pomóc bliskim, jak znajdują siłę w ciężkich chwilach. I wreszcie o pięknej przyjaźni, w której jeden wieczór spędzamy na obrabowaniu sklepu, a następnego będziemy leżeć razem w łóżku, popijać alkohol i rozmawiać o trudnościach życia rodzicielskiego. Podane w formie jak najbardziej lekkostrawnej dla widza, bez przesadnej egzaltacji - tak z puszczeniem oka, że przyjmiemy zasadę że to wszystko fikcja, więc możemy spodziewać się sytuacji typu umarł, a potem uciekł.
Na dodatek warto wspomnieć o trzech odtwórczyniach głównych ról, dzięki którym te postacie wzbudzają tyle emocji. Mają między sobą świetną chemię i naprawdę łatwo jest uwierzyć, że łączy je prawdziwa przyjaźń. Ja na pewno nie mogę się doczekać ich kolejnych przygód.
Derry girls (2018-)
źródło |
Kiedy ostatnio leżałam chora w domu nie miałam ochoty na nic - czy to czytanie czy oglądanie. No najlepiej leżeć plackiem i patrzeć w sufit, bo na niczym nie dało się skupić. Na szczęście włączyłam pierwszy odcinek Derry Girls i nie wiem jakim cudem, ale połknęłam pół sezonu w jeden wieczór. Jak się zapewne domyślacie, nie zajęło mi dużo czasu, żeby nadrobić wszystkie dostępne odcinki.
W pierwszym odcinku poznajemy cztery dziewczyny - Erin (Saoirse-Monica Jackson), mieszkającą z nią kuzynkę Orlę (Louisa Harland), ich przyjaciółkę Clare (Nicola Coughlan) i Michelle (Jamie-Lee O'Donnell). Do tej ostatniej przeprowadza się kuzyn z Anglii i dołącza do paczki. Podczas dwóch sezonów będziemy świadkami wielu wpadek bohaterów i równie licznych prób wyjścia cało z opresji. Musicie jednak wiedzieć, że ta grupka przyciąga kłopoty jak magnes.
Akcja serialu ma miejsce w Irlandii Północnej lat 90tych. Świetnie utrzymany jest klimat czasów, niepokoje związane z ówczesnym konfliktem (znany jako The Troubles). O wszystkich sytuacjach związanym z tłem historycznym dowiadujemy się mimochodem, przy okazji, bo jednak Derry Girls to przede wszystkim opowieść o nastoletnich perypetiach, a kraj po prostu w tym samym czasie przechodzi przemiany.
Derry Girls to jeden z najzabawniejszych seriali, jakie ostatnio dane mi było zobaczyć. Humor czasami jest dość wulgarny, szczególnie za sprawą Michelle, ale naprawdę przynosi mnóstwo rozrywki. Postacie są mocno zróżnicowane, każda z komediowym zacięciem. Erin z literackimi ambicjami, zupełnie zakręcona Orla, przejmująca się wszystkim Clare, szalona i szukająca kłopotów Michelle i w końcu zagubiony w babskim świecie James. Szczególnie podobało mi się jak została poprowadzona historia tego ostatniego, która ma świetne zamknięcie w drugim sezonie. Paczka głównych bohaterów to mieszanka wybuchowa, z którą nie da się nudzić. Nawet jeżeli ich pobudki są słuszne, to i tak zawsze lądują z ręką w nocniku, dostając za swoje zachowanie rodzicielskie upomnienia.
Mimo komediowego wydźwięku serial porusza także sprawy kontrowersyjne, jak akceptowanie różnych preferencji seksualnych czy różnych religii, ale robi to w bardzo nienachalny i subtelny sposób. Nie będzie nas specjalnie pouczać, po prostu kiedy jedna dziewczyna wyzna, że jest lesbijką, reszta powie „ok” i przejdzie z tym do porządku dziennego.
Dynamika w paczce nastolatków jest naprawdę na medal, ale są jeszcze dwa środowiska w serialu, o których warto wspomnieć. Przede wszystkim rodzina Erin, która dostarcza kolejną porcję humoru. Ojciec wciąż rugany przez dziadka, ciotka trochę oderwana od rzeczywistości (wiadomo po kim zachowanie odziedziczyła Orla) i matka próbująca trzymać wszystko w kupie. Ach! No i jeszcze wujek, którego wszyscy wolą unikać, bo jest najnudniejszym możliwym towarzystwem (świetnie przedstawiony, dawno kogoś tak nudzącego, a zarazem ciekawego do oglądanie nie widziałam). Drugie środowisko to szkoła prowadzona przez zakonnice, które mają już trochę po dziurki w nosie uczniów.
Dawno nie widziałam takiej ilości aktorów z komediowymi zdolnościami. Na szczęście scenariusz pozwala im błyszczeć i mam nadzieję, że to nie zmieni się w przyszłych sezonach.
Znacie któryś z tych seriali?