niedziela, 6 października 2024

Trzy książki Marie Aubert – dylematy moralne i kontrowersyjni bohaterowie

 

Dorośli, Zabierz mnie do domu, Wcale nie jestem taka
Marie Aubert

Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 2020, 2021, 2023
Liczba stron: 144, 128, 208
Wydawnictwo: Pauza

Miałabym kłaść się spać sama z moimi wspaniałymi zasadami, sama obejmować się ramionami w łóżku i intensywnie myśleć, ile mam do siebie szacunku? A przecież nie ma żadnych korzyści z bycia porządną czy przyzwoitą.
 

Opis wydawcy - Dorośli

Ida jest bezdzietną architektką, wciąż czuje się młodo, ale jednak dostrzega już pierwsze oznaki nadchodzącego wieku średniego. Macierzyństwo to ważny dla niej temat: rozważa je, chociaż nie ma stałego partnera. Tymczasem są wakacje, upalna pogoda, a przed nią wyjazd do domu nad fiordem, w którym wraz z rodzicami, młodszą siostrą i innymi bliskimi będą świętować sześćdziesiąte piąte urodziny mamy. Piękna sceneria, w której można odpocząć i zastanowić się nad swoim życiem i przyszłością – a może nie?

Opis wydawcy - Zabierz mnie do domu

Tęsknota za młodością i ówczesnymi marzeniami, nieporozumienia małżeńskie, błędy życiowe… w swoim literackim debiucie, dziewięciu krótkich, ale treściwych opowiadaniach, Marie Aubert tworzy małe światy, w których możemy przeglądać się jak w lustrze. 

Opis wydawcy - Wcale nie jestem taka

Hanne przyjeżdża do rodzinnego miasta w towarzystwie swojej nowej partnerki, Julii. Wie, że spotka się z całą rodziną z okazji imprezy konfirmacyjnej swojej bratanicy. Nie odwiedzała bliskich krewnych od wielu lat, a kiedy widzieli się ostatnio, była jeszcze „tą grubą dziewczyną”. Od tego czasu dużo się zmieniło – w szczególności to, jak jest traktowana przez otoczenie teraz, kiedy już nie ma nadwagi. Wściekłość Hanne narasta jednak z każdą chwilą i kolejną napotkaną, zadziwiająco „miłą” osobą...


Moja recenzja

Marie Aubert to norweska autorka, którą w Polsce czytamy dzięki wydawnictwu Pauza. Na rodzimym rynku znalazły się jej wszystkie książki, debiutancka powieść Dorośli, zbiór opowiadań Zabierz mnie do domu, oraz najnowsza pozycja Wcale nie jestem taka. Po przesłuchaniu Dorosłych szybko dołączyłam do grona fanów autorki i od razu sięgnęłam po kolejne książki.

Punktem wyjścia w jej powieściach jest zazwyczaj sytuacja, która zmusza rodzinę do spotkania – często to uroczystość, ważny dzień, który wymaga obecności wszystkich bliskich. W książkach Dorośli oraz Wcale nie jestem taka ten motyw się pojawia: rodziny przyjeżdżają, aby wspólnie świętować. Jednak zamiast radosnych chwil, bohaterowie stają przed koniecznością konfrontacji z trudnymi emocjami i wzajemnymi napięciami. Nie mogą uciec od swojego towarzystwa ani od nieuchronnych rozmów, a co gorsza, muszą zmierzyć się z własnymi myślami, które często podsycają najgorsze scenariusze.   

Znacie to uczucie, kiedy powiecie coś nieodpowiedniego albo zrobicie coś złego? Później leżąc w łóżku macie ochotę zapaść się pod ziemię? Mam wrażenie, że po tym co bohaterowie książek Aubert wyprawiają, to powinni być z tym uczuciem mocno zaznajomieni. W tym właśnie tkwi siła tych opowieści, czytelnik ma ochotę krzyczeć do bohaterów, żeby uchronić ich przed popełnieniem błędu. Przez to wiele z wyborów postaci irytuje, a zarazem jest tak prawdziwych.  

Marie Aubert swoje zainteresowanie kieruje w stronę relacji, tych rodzinnych, romantycznych, jak również przyjacielskich. Każdy z bohaterów tłamsi w sobie skrywane emocje, oglądamy ich codzienność i powoli odkrywamy bolączki poszczególnych osób. Męczą ich problemy w związkach, niekończąca się rywalizacja z rodzeństwem, ciągłe oczekiwanie na coś dobrego w życiu. Wszystkich ich łączy odczuwanie samotności. Wydaje im się, że jedynie oni przeżywają katusze, że wszyscy wokół mają lepiej. Postaci szukają szczęścia, szukają osoby, która da im poczucie bezpieczeństwa i pokocha ich bezwarunkowo. Często jednak ich oczekiwania zostają zrujnowane, a zbyt wygórowane wyobrażenia roztrzaskują się o bezwzględną rzeczywistość.

Autorka nie sili się na moralizatorstwo i nie ocenia postaci. W dość chłodny sposób przedstawia sytuacje i pozostawia czytelnikowi możliwość zrozumienia bohaterów. Nikt w tych powieściach nie jest typowym złoczyńcą. Chociaż bohaterowie popełniają okropne rzeczy, obgadują siebie nawzajem, a ich myśli zaprzątnięte są nieprzyjemnymi odczuciami wobec innych, to jest to w jakiś sposób ludzkie. Kiedy człowiek pogrąża się w beznadziei i katuje myślą, że ma w życiu pod górkę, a innym wszystko się udaje, to staje się to motorem wydarzeń, popycha do czynienia zła.

Czasami oczekuję od książki, żebym mogła sympatyzować z jakimś bohaterem. Są takie powieści, w których chcę być w stanie kibicować postaci w drodze po zwycięstwo. W przypadku twórczości Aubert trudno mówić o sympatii do któregoś z bohaterów. Jest to jednak dokładnie to, czego te książki potrzebują. Samo odkrywanie motywacji postaci sprawia, że nie chce się ich odkładać.  


sobota, 31 sierpnia 2024

Dwie cegiełki na koniec wakacji – „Demon Copperhead” Barbara Kingsolver i „Opętanie” A. S. Byatt

 

Demon Copperhead
Barbara Kingsolver

Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 2023
Liczba stron: 608
Wydawnictwo: Filia

Zadziwiające jest to, że można zacząć życie z niczym, skończyć z niczym, a pomiędzy jednym a drugim tak wiele stracić.
 

Opis wydawcy

Rozgrywająca się w górach południowej Appalachii powieść „Demon Copperhead”, to historia chłopca urodzonego przez nastoletnią samotną matkę w przyczepie mieszkalnej, który nie ma nic poza odziedziczonymi po zmarłym ojcu rudymi włosami i urodą, zjadliwym dowcipem i nieposkromionym darem przetrwania. Demon opisuje własnym, bezlitośnie szczerym głosem problemy współczesnego świata, doświadczenia opieki zastępczej, pracę dzieci, zaniedbane szkoły, sukcesy sportowe, uzależnienia, zgubne miłości i druzgocące straty. Jednocześnie musi zmierzyć się z tym, że sam pozostaje niewidzialny w kulturze popularnej, bo nawet superbohaterowie opuścili prowincję i wolą wielkie miasta.


Moja recenzja

W podsumowaniach z najlepszymi książkami zeszłego roku wielokrotnie pojawiał się na liście Demon Copperhead. Tytuł to nawiązanie do Davida Copperfielda, książki Karola Dickensa. Nie czytałam tej klasycznej powieści, ale już po opisie możemy dostrzec punkty wspólne  tytułowego bohatera wychowuje matka, która ponownie wychodzi za mąż; ojczym okazuje się nieprzyjemnym typem; życie rzuca kłody pod nogi, a bohater próbuje sobie radzić z przeciwnościami, po drodze rozwijając swoją artystyczną pasję. Uważam, że to przeniesienie wiktoriańskiej powieści na współczesny język wyszło nad wyraz zgrabnie. Często zbyt wiele pochlebnych opinii skutkuje przesadzonymi oczekiwaniami wobec książki. W przypadku Demona Copperheada dołączam do grona zadowolonych czytelników.

Swoją przygodę z Demonem zaczęłam w formie audiobooka i trzeba przyznać, że książka została świetnie przeczytana. Na tyle się w powieść wciągnęłam, że kupiłam również wersję papierową. Autorka porusza wiele ważnych tematów, ale wydaje mi się, że największą siłą jest prosty język, ta bezczelna bezpośredniość Demona, dzięki czemu mamy wrażenie, że historię opowiada zwykły chłopak. Świetną robotę wykonała również tłumaczka, to dzięki niej ta książka jest tak przystępna. Lektury tej książki po prostu nie chce się odkładać. Językowa lekkość radzi sobie z balansowaniem ciężaru historii i licznych tragicznych wydarzeń w życiu chłopaka. I to co u Dickensa mogło być zbyt ponure, tutaj nie przeszkadza.

Tematycznie Demon Copperhead bliższy jest zapewne Amerykanom. Trudno jest mi określić na ile realistycznie zostały przedstawione wątki problemów z narkotykami, sytuacji domów dziecka, przebiegu epidemii opioidowej czy wpływu wielkich korporacji na życie zwykłych obywateli. Autorka przedstawia jak wygląda codzienne życie mieszkańców pasa rdzy* w ciemnych barwach. Skupia się na najbiedniejszych, na pokrzywdzonych, tak jak przed latami robił to Dickens. Na szczęście tych bohaterów da się lubić. Mimo wiszącego nam nim fatum, walczą o każdy kolejny dzień. Wspierają się nawzajem. Potrafią dostrzec dobro w drugiej osobie. Kingsolver wykreowała grupę postaci, którym chce się kibicować. I chociaż Demon Copperhead nie będzie w gronie moich ulubionych książek, to na pewno była to lektura warta poświęconego czasu.


* Pas rdzy - zwyczajowe określenie terenów w północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych, obejmujących stany Michigan, Indiana, Ohio i Pensylwania


Opętanie
A.S. Byatt

Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 1990
Liczba stron: 536
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Człowiek jest historią swoich oddechów i myśli, aktów, atomów i ran, miłości, obojętności i niechęci; jak również swej rasy i narodu, ziemi, która wykarmiła jego przodków, kamieni i pisaków miejsc dobrze znanych, dawno ucichłych bitew i zmagań sumienia, uśmiechów dziewcząt i powolnej mowy starych kobiet, przypadków i nierychliwego, nieubłaganego prawa, tego wszystkiego i jeszcze czegoś; to samotny płomień, we wszystkim posłuszny regułom, rządzącym istotą Ognia, rozpalony i gaszony tylko na chwilę, który w całym bezmiernym oceanie nadchodzącego czasu nigdy się już nie rozjarzy.
 

Opis wydawcy

Roland Mitchell, niedoceniany i ledwo wiążący koniec z końcem literaturoznawca, zajmuje się naukowo twórczością XIX-wiecznego poety, Randolpha Asha. Między stronicami jednego z zakurzonych i pożółkłych woluminów, należących niegdyś do autora, badacz znajduje rękopisy listów miłosnych, których adresatką bynajmniej nie była żona poety… 


Moja recenzja

Opętanie to kolejna pozycja z listy setki najlepszych powieści według BBC. W tym roku wylosowałam ten tytuł do przeczytania i miałam w stosunku do Opętania spore oczekiwania.

Autorka od pierwszych stron wrzuca nas w świat pracowników akademickich. Głównego bohatera, Rolanda, poznajemy w bibliotece, gdzie zajmuje się twórczością XIX-wiecznego poety, Randolpha Asha. Kiedy pomiędzy zapiskami autora znajduje tajemniczy list do wiktoriańskiej poetki, Christabel LaMotte, postanawia skontaktować się z inną pracowniczką akademicką, Maud. Razem zgłębiają relację zmarłych poetów. Ci twórcy nigdy nie istnieli, co nie jest takie oczywiste podczas czytania Opętania. Byatt misternie i z dbałością o szczegóły tworzy iluzję, w której Randolph Ash i Christabel LaMotte wydają się realni. Jednym z ciekawych zabiegów było wplatanie fikcyjnych postaci między te historyczne, przez co nazwisko Asha wypowiadane było w jednym zdaniu z Williamem Wordsworthem czy Emilie Dickinson. Dodatkowo autorka wykonała ogrom pracy przy przygotowaniu tła wydarzeń. Na treść Opętania składają się: fragmenty poezji, zapiski z dziennika, notatki z różnych książek, korespondencja wielu osób  wszystko to fikcyjne, ale budujące satysfakcjonujący i niesamowicie rzeczywisty obraz bohaterów. Chociaż z drugiej strony: ta ilość informacji była również moją największą przeszkodą w rozkoszowaniu się książką. Czasami przypomina ona naukowy referat o historycznej postaci, a czasami rymowany poemat. Jednak uwierzcie, jak wsiąkniecie w tę historię, to będzie ona niezapomniana.

Opętanie to w pewnym stopniu książka o miłości  główni bohaterowie, akademicy Roland i Maud, poszukują prawdy o romansie wiktoriańskich poetów, a podczas śledztwa mają okazję bliżej się poznać. Jest w tych relacjach dystans, pewna sztywność, brakuje szalonej namiętności. Zgadza się to z charakterami przedstawionych bohaterów, wydaje się pasować do tego, że to angielscy uczeni.

Byatt postarała się o zbudowanie klimatu tajemnicy, fabuła trzyma czytelnika w napięciu. Tej prozie na pewno nie można zarzucić przewidywalności. Chociażby to, jak nawarstwiają się narracje  na początku czytelnik ma wrażenie, że to tylko historia Rolanda i Maud poszukujących prawdy o Randolphie i Christabel. Później poznajemy historię zakochanych autorów. Następnie rozszerzamy świat przedstawiony i poznajemy tło innych pracowników akademickich. Każdy z tych bohaterów zostaje potraktowany z troską o szczegóły. Przedstawiając postacie akademickie wręcz wyczuwamy unoszący się w powietrzu kurz, widzimy zgarbione postacie pochylone nad pożółkłymi kartkami. Autorka nie pozwala sobie na pobieżne przedstrawienie bohaterów.

Książka Byatt to prawdziwy miszmasz gatunkowy. Możemy się dopatrzyć powieści z dreszczykiem, w której główni bohaterowie prowadzą śledztwo albo historii wielkiej, owianej tajemnicą miłości dwójki wiktoriańskich poetów. Część jest powieścią epistolarną, inna część to fragmenty wierszy oraz materiałów naukowych. Opętanie może okazać się przytłaczające, przede wszystkim na początku. Jednak gdy zaangażujemy się w życie bohaterów, to nie możemy doczekać się aż poznamy całą historię.



niedziela, 11 sierpnia 2024

Podsumowanie festiwalu Nowe Horyzonty 2024

Wrocławski festiwal Nowe Horyzonty jest z roku na rok coraz bardziej oblegany. Już po dwóch minutach od otwarcia sprzedaży biletów, nie było miejsc na niektóre seanse. Organizatorzy festiwalu robią wszystko, żeby zachęcić widzów i ściągają do repertuaru wiele świetnie zapowiadających się tytułów. W zeszłym roku byłam w kinie na około piętnastu filmach, w tym na ponad dwudziestu. Do tego dochodzi edycja online, na której wpadają dodatkowe seanse. Opiszę krótko moje ulubione filmy festiwalu  wypatrujcie ich w kinach!


Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata

Radu Jude to nazwisko, które ekscytuje widownię festiwalu. Ja poznałam jego twórczość niedawno, przy okazji filmu Niefortunny numerek lub szalone porno. Bardzo mi się spodobał, mimo oglądania go na małym ekranie laptopa. Przy okazji Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata dziękowałam sobie, że wybrałam się na ten seans w trakcie festiwalu Nowe Horyzonty. Widownia stała się na chwilę jednością, wszyscy przenieśli się do samochodu głównej bohaterki i śledzili jej podróż ulicami Bukaresztu. Radu Jude prezentuje nam kino niemal dokumentalne. To dzień z życia młodej kobiety, która pracuje po 16 godzin dziennie, zbierając materiały do filmów na zlecenie dużej korporacji. Jej jedyną rozrywką jest nagrywanie wulgarnych tik toków o otaczającym świecie. Trudno we współczesnym kinie szukać tyle brutalnej prawdy, co u Jude. Chociaż opowiada o Rumunii, to równie dobrze akcję można przenieść do Polski. Reżyser rozlicza się z podziałem na bogatych i biednych, rysuje ciekawy obraz współczesnego feminizmu, pokazuje zakłamanie mediów, wyzysk pracowników. Wszystko to przedstawione z humorem, w sposób nieoczywisty i czasami wymagający. Zdecydowanie najlepszy seans festiwalu.

A Different Man

Temat wyglądu zewnętrznego kilkukrotnie się pojawił podczas tegorocznych Horyzontów. Chociaż w tej kwestii więcej szumu zrobiła szalona Substancja, mnie bardziej zaintrygował A Different Man. Sebastian Stan gra Edwarda, aktora ze zdeformowaną twarzą. Pewnego dnia po sąsiedzku wprowadza się kobieta, która pisze scenariusz do sztuki teatralnej. Oboje zaczynają spędzać ze sobą sporo czasu. W międzyczasie Edwardowi trafia się okazja nie do odrzucenia, w postaci eksperymentalnej kuracji. 

Największą siłą filmu jest to, że nie kroczy wytartą ścieżką, bo reżyser ciągle nas zaskakuje. Sebastian Stan daje popis aktorstwa, którego po nim się nie spodziewałam. Ukryty za charakteryzacją tworzy bohatera kompletnego, nawet kiedy film przechyla się w stronę absurdu, idealnie radzi sobie z utrzymaniem postaci. Towarzysząca mu Renate Reinsve jest cudownie odpychającą, narcystyczną bohaterką i świetnie się w tej roli odnalazła. Pierwszy plan uzupełnia Adam Pearson, którego postać emanuje pozytywną energią. Patrząc jak wszystko mu się udaje, nie dziwi to, że Edward pogrąża się w mroku. A Different Man pokazuje, że zmiana zewnętrzna nie pomoże, jeżeli w środku czujemy, że jesteśmy pokrzywdzeni i odrzuceni przez społeczeństwo. Część filmu, której miejsce akcji ma za kulisami sztuki teatralnej, zdecydowanie pomogła w tym, żeby A Different Man znalazł się wśród moich ulubieńców.


Emilia Perez

Film, na który czekałam odkąd usłyszałam pochwały z tegorocznego Cannes. Właściwie wystarczyła mi informacja, że to dość niekonwencjonalny musical. Polecam iść na niego bez czytania opisu fabuły. Uczucie zaskoczenia historią podczas oglądania jest jego największą siłą.

Emilia Perez jest musicalem bardzo oryginalnym, który wręcz wykorzystuje to, co się zazwyczaj temu gatunkowi zarzuca. To prztyczek w nos dla wszystkich, którzy nie rozumieją dlaczego bohaterowie nagle zaczynają śpiewać. W filmie Audiarda nawet poważna rozmowa z lekarzem przekształca się w piosenkę.

Emilia Perez to gangsterskie kino akcji, ale w wersji kobiecej. Nie dziwi zatem, że nagroda w Cannes dla najlepszej aktorki powędrowała do czterech aktorek z tego musicalu. Na to wyróżnienie zapracowały przede wszystkim Zoe Saldana i Karla Sofia Gascon, które tworzą ekscytujący duet. Moim zdaniem na tym samym poziomie nie jest Selena Gomez (chyba po prostu jej postać wypada sztucznie) i Adriana Paz (ta rola była mocno drugoplanowa).

Trzeba też pamiętać, że to gratka przede wszystkim dla fanów musicali. Na Waszym miejscu obniżyłabym trochę oczekiwania i nastawiła się na coś świeżego w tym gatunku. Ja aktualnie czekam aż pojawi się soundtrack, bo w Emilii Perez jest kilka świetnych utworów.


Crossing

Crossing to opowieść o emerytowanej gruzińskiej nauczycielce, która wyrusza na poszukiwanie siostrzenicy, transkobiety Tekli. Zabiera się z nią młody chłopak, który marzy o wyrwaniu się do dużego miasta. Ta dwójka zawiera umowę. On pomoże jej w poszukiwaniach, służąc językiem angielskim. Ona opłaci mu podróż do Turcji.

Reżyser z czułością podchodzi do tematu  pokazuje, że możemy żałować swoich decyzji, przy których tak bardzo lubimy się upierać. Poszukiwanie krewnej staje się świetnym celem dla podręcznikowego kina drogi. Dwójka różnych bohaterów, którzy są skazani na swoje towarzystwo to utarty schemat, ale w rękach Akina wypada bardzo realistycznie. Ich relacja to siła napędowa filmu, powoli poznajemy ich lęki i nadzieje, widzimy czego żałują i do czego dążą. W pewnym momencie pojawia się w filmie równoległa narracja, pokazująca życie osób trans w Turcji. Ta wypada równie interesująco, znowu dzięki świetnie zbudowanej głównej postaci.

Crossing to bardzo czułe, prawdziwe, poruszające kino drogi. Dostarczy wzruszenia, a jednocześnie będzie trzymać w napięciu. Z jakim skutkiem zakończy się to poszukiwanie  musicie dowiedzieć się sami.


Królowe dram

Chciałabym ustalić jedną rzecz  Królowe dram to nie jest film dla każdego. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że to film dla garstki osób. Jednak ta garstka będzie zachwycona.

To na maksa kampowe kino. Reżysera, Alexisa Langlois, można określić Johnem Watersem pokolenia milenialsów.  Królowe dram to historia zwyciężczyni programu telewizyjnego, przyjmijmy, że odpowiednika Idola. Mia szybko staje się gwiazdą popu, a jej piosenki, sposób ubierania, nawet konkretne wydarzenia przypominają inną znaną piosenkarkę  Britney Spears. Historie dwóch gwiazd popu jednak się różnią. Zamiast Timberlake'a, jest Billie, liderka punkowego zespołu, w której zakochuje się Mia.

Cieszy oglądanie kina tak autorskiego z dużą ilością absurdu i zabawą schematami. Reżyser celowo wybiera bardzo intensywne podejście do tematu. Masa brokatu, różowych kolorów, słodkiego szczebiotania. Wszystko jest w filmie przesadzone. Pozostaje kwestia tego, czy się to kupi czy nie. Jeśli nie, to można nie wytrwać do końca seansu. Jednak w moim przypadku była to czysta frajda z oglądania. Piosenki po seansie nie chciały wyjsć z głowy, a jedną z nich nucę do dzisiaj. 


Klasyki

Na festiwalu zawsze można złapać świetne seanse klasyki kina. W tym roku szczególnie przypadł mi do gustu Playtime Tatiego. Trafił w mój humor i zachwycił pomysłowością, bo to film bez fabuły, pokazujący dzień z życia miasta. Miłość po południu udowodniła, ze Rohmer potrafił tworzyć powolne kino, oparte na dialogu, którego ciągle chce się więcej. To był świetny obserwator relacji damsko-męskich. Obejrzałam też jeden film z retrospektywy Ôshima, czyli Śmierć przez powieszenie. Ten seans przypominał oglądanie teatru absurdu, już sam punkt wyjścia jest niespodziewany  mężczyzna skazany na powieszenie przeżywa. Z retrospektywy Tannera obejrzałam Jonasz skończy 25 lat w 2000 roku i to był strzał w dziesiątkę. Świetnie sportretowane życie kilkorga bohaterów, którzy dążą do ideałów, porzucają ślepe podążanie za społeczeństwem. Z klasyków wpadła jeszcze Cheerleaderka  czysta przyjemność z oglądania!

Filmowe nowości

Zaskoczeniem okazały się Koty z Gokogu. Wspaniały dokument, w którym reżyser umiejętnie sportretował życie kotów w małej świątyni. Przy okazji przyglądał się mieszkańcom, nie oceniając, po prostu oddając im głos. Podobał mi się również The Outrun o problemie alkoholowym młodej kobiety. Saoirse Ronan dała popis aktorstwa, ten portret bohaterki z jej problemami i próbą walki wypadł wiarygodnie. Jest w tym filmie trochę dłużyzn i może ta narracja z offu zaczyna przeszkadzać, ale uważam, że to był bardzo dobry seans. Nowy film w Sang-soo Honga, Potrzeba podróży, to zabawne, zaskakujące kino. Świetna Huppert w roli trochę odklejonej, ale bardzo intrygującej „nauczycielki” francuskiego. Moje ulubione ciasto to film ciepły, rozczulający serducho, ale ma okrutną końcówkę, która rozwala na kawałeczki ten piękny obraz. Wrócicie do siebie to ciekawa wariacja na temat komedii romantycznej, w której bohaterowie postanawiają świętować to, że się rozstają. Armand to przede wszystkim pokaz umiejętności aktorskich Renate Reinsve. Na koniec chyba najgłośniejszy film festiwalu, Substancja. Podobała mi się, chociaż ja horrory staram się omijać. Świetna, odważna kolorystyka, bardzo popowy klimat. Scenariusz też popisowy, w odważny sposób pokazuje pogoń za młodością, jak również ciężkie przeżycie przy pogodzeniu się z utratą sławy. Dość często zamykałam oczy, jak na body horror przystało, ma ten film sporo obrzydliwych scen. Jednak bawiłam się nad wyraz dobrze.

Rozczarowały mnie: Minghun (pomysł na fabułę ciekawy, ale scenariusz nie daje rady) i I saw the TV glow (momentami piękne zdjęcia, fajny klimat nostalgii, ale zbyt wydumane te dialogi, jakoś mnie znudził). Natomiast żałuję, że nie zdecydowałam się na Kneecap, ale będę polować w kinie. 

Pozostaje czekanie na przyszłoroczną edycję!


sobota, 13 lipca 2024

Krótkie podsumowanie – „Christopher i chłopcy w jego typie”, „I góry odpowiedziały echem” i „Przeminęło z wiedźmą”


Christopher i chłopcy w jego typie
Christopher Isherwood

Gatunek: autobiografia
Rok pierwszego wydania: 1976
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Znak Literanova

Dziś po południu jest cudowne, smutne jesienne słońce; to takie popołudnie, w jakie moglibyśmy się wybrać na spacer po Grunewaldzie, takie popołudnie, w jakie Virginia Woolf wygląda przez okno i nagle postanawia napisać powieść o beznadziejnej miłości pekińczyka od bardzo pięknej paproci.
 

Opis wydawcy

W 1929 roku młody pisarz Christopher Isherwood opuścił Anglię z plecakiem, dwiema walizkami i biletem w jedną stronę do Berlina. Zachłysnął się miastem, które mimo nadciągającego widma faszyzmu było pijane nocnym życiem, dekadencją i obyczajową wolnością. Ale „Christopher i chłopcy w jego typie” to nie tylko barwna, szczera i błyskotliwa opowieść o Berlinie znanym z opartego na prozie Isherwooda „Kabaretu”. To w tej książce zdecydował się opowiedzieć o swoim seksualnym wyzwoleniu i dumie z bycia częścią plemienia, które dziś nazywamy queerem. 


Moja recenzja

Christopher Isherwood to autor bestsellerowych powieści i ikona literatury queer. Wiele z jego dzieł przeniesiono na ekrany. Na podstawie Samotnego mężczyzny powstał głośny film w reżyserii Toma Forda z Colinem Firthem w roli głównej, a zbiór opowiadań Pożegnanie z Berlinem zainspirował twórców musicalu Cabaret. Jego autobiograficzna powieść, czyli Christopher i chłopcy w jego typie, została również zekranizowana w 2011 roku z Mattem Smithem w roli pisarza.

Znając rangę Isherwooda, podekscytowałam się lekturą tej powieści autobiograficznej. Niestety, mój zapał dość szybko ostygł. Przestrzegam wszystkich, że bez znajomości twórczości autora, lektura może być niesatysfakcjonująca. Isherwood często wspomina postaci z przeszłości, które były pierwowzorem bohaterów jego historii. Dla osób zaznajomionych z poprzednimi książkami autora, jest to intrygująca podróż w kulisy powstawania opowiadań. Dla reszty, nieco chaotyczne doświadczenie.

Pomimo powyższych problemów, lektura Christophera i chłopców w jego typie ma też sporo do zaoferowania. To autobiografia pisana w trzeciej osobie, przez co wydaje się, że autor tworzy przeszłego siebie jako fikcyjnego bohatera. W książce pojawia się dużo fragmentów, pochodzących z korespondencji słynnych znajomych pisarza. Już z samych listów można złożyć dobrą książkę, świetnie się je czyta. 

Isherwood składając elementy z przeszłości, zabiera nas do Berlina lat 30. i jest to wciągająca przygoda. Choć wymagająca dla osób, które nie miały wcześniej styczności z jego twórczością.


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Znak Literanova.



I góry odpowiedziały echem
Khaled Hosseini

Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 2013
Liczba stron: 447
Wydawnictwo: Albatros

Opowieść jest jak jadący pociąg: niezależnie od tego, kiedy do niego wskoczysz, prędzej czy później dotrzesz do celu.
 

Opis wydawcy

Afganistan, rok 1952. Abdullah i jego siostra Pari mieszkają wraz z ojcem i macochą w ubogiej wiosce. Ledwie wiążą koniec z końcem – znalezienie pracy graniczy z cudem. Szczególnie ciężkie dla rodziny są zimy. Dziesięcioletni Abdullah darzy trzyletnią, niezwykle pogodną Pari wielką, bezwarunkową miłością; stara się zastąpić jej nieżyjącą matkę i ojca, który nie poczuwa się do przejęcia jej obowiązków. Aby zdobyć dla siostry skarb – piękne pawie piórko – Abdullah odda jedyną parę butów. Pewnego dnia wszystko się zmienia. Podróż z ojcem do Kabulu stanie się dla Pari i Abdullaha początkiem rozstania, które odciśnie piętno na ich przyszłym życiu.


Moja recenzja

Jedna z powieści Khaleda Hosseini, Chłopiec z latawcem, znalazła się na liście stu książek, które każdy powinien przeczytać według dziennikarzy BBC. To właśnie z tej listy kojarzyłam nazwisko Hosseini. Moje pierwsze spotkanie z jego twórczością to I góry odpowiedziały echem, ten egzemplarz znalazłam podczas wizyty w antykwariacie.

Potrafię zrozumieć dlaczego Hosseini odniósł taki sukces. Przeczytawszy tylko jedną książkę mogę powiedzieć, że jest to prawdziwy gawędziarz, umiejętnie przeprowadzający czytelnika przez meandry życia bohaterów. W I góry odpowiedziały echem odmalowuje epicką, wielopokoleniową historię pewnej rodziny. Każda część książki napisana jest z perspektywy innego bohatera, przez co tworzą się niemal osobne minipowieści. W miarę rozwoju akcji fragmenty puzzli wskakiwały jednak na swoje miejsce, tworząc powiązania między różnymi wątkami. 

W tej obyczajowej książce autor poruszył takie tematy, jak więzy rodzinne, przynależność, odnalezienie swojego miejsca w życiu. Jednak przede wszystkim jest to pochwała opowieści i ukazanie, że każdy człowiek niesie w sobie historię. Autor przeskakuje między perspektywami różnych postaci. Dzięki temu nie możemy jednoznaczenie oceniać bohaterów  każdy kryje w sobie przeszłość, która miała znaczący wpływ na rozwój charakteru. Ciekawym przykładem może być wujek Nabi, który przy pierwszym spotkaniu wydaje się namawiać do złego, ale po poznaniu jego wersji historii potrafimy zrozumieć jego motywacje i możemy czuć do niego jedynie sympatię. 

Czytałam opinie, że inne książki autora są lepsze, więc na pewno chętnie po nie sięgnę. I góry odpowiedziały echem nie jest powieścią, która zmieni moje życie, ale warto było ją przeczytać. Autorowi udało się mnie wzruszyć, nawet jeżeli czułam, że to wywołanie łez było precyzyjnie wykalkulowane. Dobrze spędzony czas przy lekturze. 




Przeminęło z wiedźmą
Magdalena Kubasiewicz

Gatunek: fantastyka
Rok pierwszego wydania: 2024
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: SQN Imaginatio

Zdrada nigdy nie przychodziła ze strony wrogów, więc by jej się doświadczyć, najlepiej mieć tych wrogów właśnie. Żadnych przyjaciół.
 

Opis wydawcy

Czarownica Sara i latawiec Boreasz przemierzają razem świat: on w poszukiwaniu rodziny, ona dla samej radości podróży. Gdy trafiają do Krakowa, zostają wciągnięci w sprawę morderstw alchemików i przyciągają uwagę Kaliny Sapiehy: najpotężniejszej czarodziejki w Polanii. Kraków to miasto pełne magii i legend, ale nie każda magia jest dobra, a w niemal wszystkich legendach roi się od potworów. Czy wplątani w magiczną intrygę zdołają zachować życie, wolność oraz duszę?  


Moja recenzja

Proza Magdaleny Kubasiewicz zrobiła na mnie pozytywne wrażenie w serii o Wilczej Jagodzie. Postanowiłam sięgnąć po najnowszą książkę autorki, Przeminęło z wiedźmą, jako że nadeszło lato i przyszła mi ochota na coś lekkiego do poczytania na balkonie.

Autorka po raz kolejny umiejętnie łączy znane czytelnikowi miejsca z magicznymi elementami. Tym razem akcja ma miejsce w Krakowie w równoległym świecie. Na Wawelu mieszka król, którego strzeże najlepsza czarownica w kraju. W Vistuli, czyli alternatywnej wersji Wisły, pływają topielice. Podobnie jak w serii o Wilczej Jagodzie autorka nie poświęca zbyt wiele czasu na opisywanie świata przedstawionego. Wrzuca czytelnika w środek wydarzeń i pozwala poznawać otoczenie wraz z rozwijającą się fabułą. Wypada to bardzo dobrze.

W Przeminęło z wiedźmą pierwsze skrzypce gra Sara, nastoletnia czarownica, która pamięta swoje poprzednie wcielenia. Ma zatem umiejętności dużo starszej wiedźmy. Wiąże się to z wysokim mniemaniem o sobie  dziewczyna uważa, że ze wszystkim sobie poradzi, a jej siła przewyższa każdego przeciwnika. Wypada na postać mocno zadzierającą nosa. Ze strzępków informacji z przeszłości dowiadujemy się o jej ciężkich przejściach. Jednak było to dla mnie zbyt mało na wywołanie sympatii do tej bohaterki. To jeden z powodów, dla których ta książka wypada w moich oczach słabiej niż seria o Jagodzie.

Przeminęło z wiedźmą czyta się szybko i przyjemnie. Największe wrażenie robi w momentach, w których zgrabnie łączy współczesny świat z baśniami. Widać, że Kubasiewicz starała się pokazać, że można napisać fantastykę bez męskiego bohatera na czele. W głównych rolach występują Sara i Kalina. Najważniejszym „męskim” bohaterem jest Boreasz, który nawet nie jest człowiekiem. Nie pojawia się wątek romantyczny, co również uznaję za pozytywny aspekt książki. Główna intryga, czyli poszukiwanie mordercy alchemików, nie jest szczególnie wciągająca, nie chce się dla tej fabuły zarwać nocy. Jeżeli chcecie poznać twórczość autorki, to polecam jednak zacząć od serii o Wilczej Jagodzie.


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu SQN Imaginatio.



niedziela, 9 czerwca 2024

„Mag” John Fowles – świat jest teatrem, aktorami ludzie

Mag
John Fowles

Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 1966
Liczba stron: 701
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

W życiu każdego człowieka istnieje punkt zwrotny. Jest to chwila, kiedy człowiek musi sam siebie zaakceptować. Już nie chodzi o to, jakim się ma stać. Chodzi o to, jaki jest i jakim pozostanie. Jest pan zbyt młody, by znać to z własnego doświadczenia. Pan znajduje się jeszcze w stadium stawania się, nie bycia.  
 

Opis wydawcy

Bohater książki, młody Anglik Nicholas Urfe, przyjmuje stanowisko nauczyciela na pewnej greckiej wyspie. Tam zaprzyjaźnia się z właścicielem wspaniałej posiadłości. Przyjaźń z milionerem wpędza młodzieńca w koszmar. Z każdym dniem rzeczywistość i fantazje coraz bardziej się mieszają, a Urfe staje się nieświadomym aktorem prywatnego teatru bogacza – styka się ze śmiercią, seksem i przemocą. Desperacko zaczyna walczyć o zachowanie życia. Akcji, stanowiącej prawdziwy labirynt zdarzeń, towarzyszą kulturowe szarady, a sama opowieść prowokuje do zastanowienia się nad iluzorycznością otaczającego nas świata i funkcjonujących w nim zasad moralnych.


Moja recenzja

John Fowles zaczął pisać Maga w latach pięćdziesiątych jako swoją pierwszą powieść. Pojawiła się na rynku w 1965, ale autor wrócił do niej w 1977 roku, kiedy to opublikował drugie, poprawione wydanie. Do tej pory nie słyszałam zbyt wiele o Magu, więc nie nastawiałam się na konkretne doznania. Wiedziałam, że książka zaliczana jest do kanonu literatury brytyjskiej i choć tytuł nasuwał skojarzenie z fantastyką, to jest ono w tym przypadku błędne. 

Głównym bohaterem jest absolwent Oksfordu, Nicholas Urfe. To młody człowiek, który poszukuje swojego miejsca i wciąż liczy, że czeka na niego coś więcej. Kto wie, może okaże się wybrańcem, może przeznaczone są mu wyjątkowe zadania? Tego typu poszukiwanie wydaje się być nierozerwalnym elementem wchodzenia w dorosłość. Wielu czytelnikom przypomną się chwile, w których snuli nadzwyczajne marzenia o tym, że w przyszłości okażą się kimś ważnym. Różnica jest taka, że Nicholas dostaje potwierdzenie swojej wyjątkowości. Kiedy zatrudnia się na greckiej wyspie jako nauczyciel, dostrzega go tajemniczy bogacz-artysta, Maurice Conchis. 

źródło

Pierwotny tytuł Maga to The Godgame, bo Fowles przedstawia w książce efekty zabawy w boga. Bogaty, starszy mężczyzna wodzi za nos naszego bohatera, wplatując go w psychologiczną grę. Sprawia, że ten czuje się wybrańcem, ale jakim kosztem? Psychologiczna manipulacja działa również na czytelnika. Czytamy całość z perspektywy Nicholasa, ale dostajemy sprzeczne informacje  jedno wmawia nam Conchis, drugie poznani po drodze bohaterowie, a jeszcze trzecie okazuje się być prawdą. Kiedy do akcji dołącza tajemnicza, eteryczna kobieta, w której Nicholas szybko się zakochuje, sprawa jeszcze bardziej się komplikuje. Rozpoczynamy nową grę w zgadywanie: czy to duch z przeszłości Conchisa, osoba chora na schizofrenię, a może po prostu bardzo zdolna aktorka? Ta postać to wstęp do sensualnej gry. Przez ten zmysłowy, mistyczny związek nasuwa się skojarzenie z filmem Oczy szeroko zamknięte Kubricka. Jednak temperatura w tym wątku nigdy nie sięga zenitu, autor znowu tylko zwodzi czytelnika. Fowles bardzo powoli odkrywa karty. Przez większość książki dokłada kolejne zagadki, zamiast rozwiązywać te istniejące. Trudno się połapać co jest prawdą, a co fikcją i dzięki temu zainteresowanie czytelnika nie gaśnie ani na chwilę.

Akcja powieści ma w większości miejsce na greckiej wyspie, a autor postanawia wykorzystać to otoczenie. Kilkukrotnie pojawiają się mitologiczne postaci, które nadają fabule bardziej mrocznego klimatu. Oczywiście jest to kolejna okazja do wprowadzenia czytelnika w uczucie konfuzji, a przy okazji działa na wyobraźnię. Symboli jest tak wiele, że przez długi czas można szukać znaczenia poszczególnych motywów. Ja nawet nie próbowałam analizować tych mitologicznych masek, ale może to być dodatkowa zabawa.

Manipulacja wybija się na jeden z głównych tematów Maga. Oprócz tej umysłowej, w której Nicholas próbuje zrozumieć co się wokół niego dzieje, bohater staje się również ofiarą manipulacji emocjonalnej. Jego relacja z kobietami jest burzliwa i przypomina rollercoaster. Podczas lektury tłucze się po głowie myśl jak ważne są: wolność i miłość. Życie na swoich warunkach i kierowanie swoją ścieżką. Oddawanie się drugiej osobie z pełnym zaufaniem. Jednak to tylko chwilowe myśli, bo zaraz przychodzi wniosek, że to wszystko może nie jest ważne. Może po prostu każdy z nas jest marionetką i bierze udział w tej dziwnej maskaradzie, która nazywa się życiem.


niedziela, 5 maja 2024

Krótkie podsumowanie – „Swobodne wpadanie”, „Złodziej dusz” i „Christopher Nolan. Reżyser wyobraźni”

 

Swobodne wpadanie
Katarzyna Pochmara-Balcer

Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 2024
Liczba stron: 160
Wydawnictwo: Cyranka

Nie­świa­do­mość jest mą­drzej­sza od świa­do­mo­ści, nie bawi się w żadne nie­po­trzeb­ne tabu, wali pro­sto z mostu. Do­pie­ro świa­do­mość ob­ra­bia ro­dzi­ców w fil­trach po­la­ry­za­cyj­nych, to je­dy­ny spo­sób, by dało się z nimi wy­trzy­mać. Fil­tro­wa­nie ro­dzi­ców jest stra­te­gią prze­trwa­nia nie­za­leż­nie od tego, czy mamy do czy­nie­nia z ich wspo­mnie­niem, czy z żywą obecnością, na­rzu­ca­ją­cą się co­dzien­no­ści jak mój roz­po­star­ty na ka­na­pie oj­ciec.
 

Opis wydawcy

Barwny, nietuzinkowy mężczyzna składa nieoczekiwaną wizytę w domu córki, wprowadzając w jej poukładane życie chaos i trudną do uniesienia tajemnicę. Choć dawniej nie poświęcał rodzinie czasu, wymaga zaangażowania i pomocy, a jednocześnie nie chce powiedzieć, co mu się przydarzyło. Jest niespokojny, znika na całe dnie, a gdy wraca, nerwowo spogląda na ekran telefonu. Córka zaczyna podejrzewać najgorsze. 


Moja recenzja

W polskiej literaturze współczesnej często spotykam się ostatnio z tematyką relacji dorosłego dziecka z rodzicem. Pamiętam, że lektura Mireczka Aleksandry Zbroi pozostawiła po sobie mocne wrażenie, podobnie jak Weź z nią zatańcz Filipa Zawady. Wszystkie te portrety rodziców są w jakiś sposób bliskie. Jak gdyby opowiadały o sąsiadach z piętra wyżej.

W Swobodnym wpadaniu autorka przedstawia historię relacji dorosłej kobiety z ojcem, którego w dzieciństwie nigdy nie było. Jeżeli przez całe życie tęskniło się za tatą, za jego obecnością, to co można zrobić kiedy on nareszcie się pojawia? Czterdziestoletnia córka szybko przyjmuje go do swojego domu, a wewnątrz tli się nadzieja, że może nadszedł czas na odbudowę relacji. Ojciec zachowuje się jednak podejrzanie, a nadzieja na poprawę zostaje stłumiona. O zgrozo, wygląda na to, że rodzic może skrywać jeszcze gorsze tajemnice.

Swobodne wpadanie to króciutka opowieść, warta każdej spędzonej z nią minuty. Styl autorki jest barwny, ale równocześnie bezpośredni i sprawia, że nie chce się tej książki odłożyć. Łatwo przenosi nas w czasie do wspomnień z lat 90-tych i opowiada historię, która mogłaby mieć miejsce tuż za rogiem.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Cyranka.



Złodziej dusz
Aneta Jadowska

Gatunek: fantastyka
Rok pierwszego wydania: 2012
Liczba stron: 464
Wydawnictwo: SQN

Och, wiem, mogło być gorzej, mogliście dać mi jakiś pierścień i wskazując na wschód, powiedzieć, że trzy tysiące kilometrów dalej jest Mordor, ale i tak łatwo nie było.
 

Opis wydawcy

Oficjalnie policjantka. Trudny charakter, ale świetne statystyki rozwiązanych spraw. Nieoficjalnie – wiedźma, która dzieli swój czas między toruński komisariat a Thorn – alternatywne miasto, gdzie mieszkają magiczni. Do perfekcji opanowała utrzymywanie tych światów w równowadze i kompletnej izolacji. Do czasu. W Thornie giną istoty nadprzyrodzone i to Dora ma znaleźć sprawcę. W Toruniu dyskretne korzystanie z magii w trakcie śledztwa odbija jej się solidną czkawką. Na szczęście nie jest z tym wszystkim sama – wspiera ją Miron, wnuk Lucyfera. 


Moja recenzja

W nawiązaniu do mojej świeżej sympatii do serii Kubasiewicz, którą skończyłam w styczniu, postanowiłam dać szansę innej polskiej autorce fantastyki. Aneta Jadowska to jedna z najsłynniejszych autorek, tworzących powieści urban fantasy. Biorąc pod uwagę, że dopiero pożegnałam się ze świetną Wilczą Jagodą, liczyłam na to, że Dora idealnie ją zastąpi. Niestety, ten plan nie wypalił.

Między książką Jadowskiej a serią Kubasiewicz jest sporo podobieństw. Główne bohaterki pomagają w ściganiu przestępców, chociaż w różny sposób. Obie zostają wplątane w poważną sprawę, w której stawką są życia ich bliskich. Obie żyją w alternatywnej wersji Polski, która ma drugie, magiczne oblicze. I nareszcie wokół obu kobiet kręci się sporo mężczyzn.

Tym, co różni te serie i zapewne przyciąga młodszych czytelników do książki Jadowskiej jest wątek romantyczny. To element historii, który najmocniej mi przeszkadzał. Z jednej strony potomek Lucyfera, z drugiej anielski wysłannik  to brzmi jak jeden z fanfików, które czytało się w latach nastoletnich. Tego typu romantyczne rozterki nie są dla mnie. Biorąc pod uwagę, że poświęcono temu wątkowi mnóstwo czasu, nie planuję kontynuować przygody z Dorą Wilk. 


Christopher Nolan. Reżyser wyobraźni
Tom Shone

Gatunek: biografia
Rok pierwszego wydania: 2024
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Znak Koncept

(...) nie tylko dlatego, że chcemy, by świat był bardziej skomplikowany niż jest. Nie chcemy znać jego granic,  nie chcemy czuć, że nie ma w nim niczego więcej. Kręcę filmy, które to właśnie mówią.
 

Opis wydawcy

Tom Shone próbuje odnaleźć się w labiryntach, skutecznie budowanych przez tego piekielnie inteligentnego Anglika odnoszącego największe kasowe sukcesy w Hollywood od czasów Hitchcocka. Dociera do nigdy dotąd niepublikowanych informacji, anegdot, zdjęć i dokumentów.


Moja recenzja

Podczas lektury cofnęłam się w czasie o kilkanaście lat – do moich pierwszych seansów filmów Christophera Nolana. Pamiętam, że zachwycał mnie rozmach i pomysłowość w Incepcji, którą oglądało się jak najlepszy szpiegowski film. Pamiętam też, że zaskoczyło mnie podejście do kina superbohaterskiego w Batmanie, który okazał się bardzo mroczny ze wspaniałą gęstą atmosferą. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że te filmy zostały wyreżyserowane przez tę samą osobę. Teraz wszyscy znają nazwisko Nolana. Szczególnie, że w tym roku jest już reżyserem z Oscarem na koncie.

Autor, Tom Shone, poświęcił sporo serca opowieści o człowieku, którego ewidentnie bardzo ceni. Możemy wywnioskować, że przyjemność sprawiały mu kolejne rozmowy z twórcą i rozwikływanie zagadek ukrytych w filmach i tych poruszanych w wywiadach. Shone dedykuje poszczególne rozdziały tematom, które kręcą Nolana. Rozwija każdy tytuł rozdziału przez pryzmat pełnometrażowych filmów reżysera. W rozdziale o tytule „czas” główne skrzypce zagra Interstellar. Jednocześnie ten nagłówek może pasować do wielu innych filmów, bo Nolan wydaje się zagorzałym przeciwnikiem chronologii i linearnej opowieści, uwielbia bawić się pojęciem czasu. Świetnym dowodem na to jest jeden z jego pierwszych filmów, czyli Memento. To w nim brak chronologii staje się niemal jednym z bohaterów. Czas nie jest jednak jego jedynym znakiem rozpoznawczym. Dzięki lekturze książki możemy wraz z autorem poszukiwać tych punktów wspólnych w jego filmach, intrygujących go tematów, jak również poznawać sposób w jaki Nolan podchodzi do kinematografii

Książka jest przepięknie wydana, to prawdziwa gratka dla fanów reżysera. Treść jest tutaj opakowana zdjęciami zza kulis, plakatami filmów, notatkami z planowania chronologii, storyboardami i ujęciami dzieł sztuki, które inspirowały Nolana. Tworzy to spójną całość, której odkrywanie jest czystą przyjemnością. Dla fanów kina pozycja obowiązkowa!


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Znak Koncept.



sobota, 30 marca 2024

Podsumowanie lutego – „Wąska droga między pragnieniami”, „Krótko i szczęśliwie” i „Z dala od zgiełku”

 

Wąska droga między pragnieniami
Patrick Rothfuss

Gatunek: fantastyka
Rok pierwszego wydania: 2024
Liczba stron: 200
Wydawnictwo: Rebis

Niekiedy świat był tak idealnie odsłonięty jak żart, obraz i zagadka w jednym. Śmiech był prawdziwym aplauzem, który oferowałeś światu za to, że jest piękny.
 

Opis wydawcy

Towarzyszymy Bastowi przez jeden dzień, od świtu do północy, przyglądając się jego sprawdzonym sposobom działania. Przemyślne plany i ukradkowe podchody zawsze są wirtuozerskim balansowaniem na granicy kłopotów, z których jednak zwykle udaje mu się wyślizgnąć z niespotykaną gracją.


Moja recenzja

W zeszłym roku przeczytałam powieść Imię wiatru, głośno chwaloną przez fanów fantastyki. To gatunek bliski memu sercu, dlatego bardzo sobie cenię takie powroty. Imię wiatru to dopiero pierwszy tom opowieści o Kvothe – potężnym magu i zdolnym muzyku. Autor, Patrick Rothfuss, nadal nie skończył swojej trylogii. Zamiast ostatniego tomu wydana została Wąska droga między pragnieniami, krótka nowelka o dniu z życia Basta, jednego z bohaterów serii.

Opowiadanie reklamowane jest jako historia, która spodoba się nie tylko fanom, ale również nowym czytelnikom. Chociaż moim zdaniem znajomość głównych bohaterów i świata przedstawionego sprawiają, że bardziej cieszymy się tą nowelką. Fabularnie przypomina ona baśń dla młodszych czytelników. Główny bohater spędza całe dnie na magicznym wzgórzu, czekając na swoich gości. Przychodzą do niego dzieci, które dzielą się podsłuchanymi tajemnicami, informacjami, które mogą się przydać. Bast wygląda na lekkoducha, ale jest przy tym inteligentny i potrafi wywnioskować z kim rozmawia, po czym dopasować do tej osoby sposób targowania. W końcu cena za pozyskanie informacji musi być adekwatna do jej pożyteczności. Wąska droga między pragnieniami to lektura na jeden wieczór, która podsyci ciekawość i przypomni czytelnikom, że Rothfuss nie porzucił świata Kronik królobójcy. Nie jest to nic wybitnego, ale jako uzupełnienie do serii sprawdza się dobrze. Nate Taylor, ilustrator nowelki, pomógł w stymulowaniu wyobraźni czytelnika. Jego rysunki idealnie podkreślają bajkowy klimat całości. Trzymam kciuki, żeby Rothfuss skończył tę serię.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu REBIS.



Krótko i szczęśliwie. Historie późnych miłości
Agata Romaniuk

Gatunek: reportaż
Rok pierwszego wydania: 2022
Liczba stron: 200
Wydawnictwo: Poznańskie

Jak ktoś ci umrze, to na początku masz wiele spraw do załatwienia, a potem już żadnych. To jest najgorsze.
 

Opis wydawcy

O pierwszych miłościach powiedziano prawie wszystko – powstało już wiele filmów, piosenek i wierszy. O miłościach ostatnich nie mówi się dużo, a jeśli już, to ze wstydem, półszeptem, jakby ich miejsce było w cieniu. A przecież to właśnie uczucia, które zdarzają się późno, kiedy już się ich wcale nie spodziewamy, zostają z nami na zawsze. Oto zbiór prawdziwych historii dojrzałych miłości, które nie miały prawa się zdarzyć, a jednak się wydarzyły na ostatniej prostej życia. 


Moja recenzja

Reportaż Agaty Romaniuk przypomniał mi o seansie wspaniałego filmu Miłość w reżyserii Michaela Hanekego. Łączy je temat późnej miłości, związku starszych osób. Jednak Krótko i szczęśliwie jest o wiele bardziej podnoszące na duchu niż film Hanekego. Chociaż i tak czytanie każdej z jedenastu opisanych w książce historii kończyłam ze łzami w oczach.

Po lekturze nasuwa się spostrzeżenie, że związek dojrzałych osób niesie ze sobą inne emocje niż młodzieńcza miłość. Uczucie nie jest tak intensywne, gorące i temperamentne. Za to znajdziemy w nim szacunek, czułość, poświęcenie, chęć dzielenia z kimś codzienności i spędzania wspólnie czasu. Bohaterowie książki nie poznają się przez internet, nie decydują w trakcie sekundy czy ktoś im się podoba czy nie. Podążają tradycyjną ścieżką – w poszukiwaniu partnera mogą się ewentualnie posunąć do umieszczenia ogłoszenia w gazecie. Autorka opisuje ich spotkania, rozmowy przy kawie, wysyłane do siebie latami listy. 

Piękny jest ten zbiór historii. Pokazuje blaski i cienie życia, ale każdorazowo przynosi ukojenie. Autorka opisując miłosne perypetie prawdziwych ludzi, pokazuje, że nigdy nie jest za późno. Kończymy lekturę tego reportażu z uczuciem nadziei, że wszystko może się jeszcze zdarzyć.


Z dala od zgiełku
Thomas Hardy

Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 1874
Liczba stron: 476
Wydawnictwo: Penguin

Najczęściej jednak postanawiamy unikać złego dopiero wtedy, gdy zło poczyniło już takie postępy, że niemożliwością jest go uniknąć.
 

Opis wydawcy

Główną bohaterką jest Betsaba Everdene, niezależna kobieta, której losy splatają się z trzema różnymi mężczyznami. Hardy mistrzowsko ukazuje subtelności ludzkich relacji, borykając się z tematami miłości, dumy i tęsknoty za spokojem.


Moja recenzja

Kilka lat temu obejrzałam ekranizację powieści Z dala od zgiełku z Carey Mulligan w roli głównej. Zapamiętałam z niej, że to historia miłosna między Betsabą i trzema mężczyznami. Książka Hardy'ego oferuje więcej niż ten płomienny romans.

W centrum wydarzeń znajduje się Betsaba, która odziedziczyła gospodarstwo i postanawia sama nim zarządzać. To silna, niezależna kobieta, która lubi dać prztyczek w nos wszystkim, którzy powątpiewają w jej sukces. Wokół niej kręcą się trzej mężczyźni. Gabriel Oak, pierwszy kandydat, to człowiek prosty i skromny, który do wszystkiego dąży ciężką pracą i nie ma sporych nadziei na szczęśliwe zakończenie. Drugim jest bogaty Boldwood, dla którego uczucie do Betsaby jest zupełną nowością, bo w okolicy wierzono, że będzie kawalerem do śmierci. To bohater, który fiksuje się na celu i nie potrafi spuścić z niego wzroku. Ostanim pretendentem do ręki jest przystojny wojskowy, który czerpie korzyści z powiedzenia „za mundurem panny sznurem”. Ta trójka postaci pokazuje jak różne oblicza może mieć miłość – ta, w której chcemy przede wszystkim szczęścia partnera; ta, która potrafi nas opętać, a my się w niej zatracamy; ta budząca cielesne pragnienie bliskości. Betsaba kroczy ścieżką, którą wszystkowiedzący czytelnik by jej odradził. Autor przedstawia bohaterkę jako trochę próżną, która nie zawsze myśli o tym, czy kogoś zrani swoim postępowaniem. Buduje ciekawy portret a dzięki wnikliwym opisom, potrafimy zrozumieć wybory głównej postaci, nawet jeżeli wydają się nam błędne. 

Potrzebowałam trochę czasu, żeby w pełni wejść w świat wykreowany przez autora i się nim rozkoszować. Hardy poświęcił sporo pracy nad opisami tła wydarzeń. Zaskoczyło mnie, że czytanie o bohaterach na dalszym planie było interesujące, czasami nawet zabawne. Dzięki opisom zadań na farmie i wyzwań stojących przed gospodarzami, czytelnik może przenieść się w miejscu i w czasie. Pod koniec fabuły stawki rosną, a napięcie sięga zenitu i trudno już tę książkę odłożyć. Głośny klasyk autorstwa Thomasa Hardy'ego zostawił mnie z myślą, że miłość potrafi doprowadzić ludzi do szaleństwa, a czyny mają swoje konsekwencje, za które będziemy musieli wziąć odpowiedzialność.  




Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka