czwartek, 30 grudnia 2021

Podsumowanie 2021

Pamiętam, że poprzedni rok był dla mnie, a zapewne również dla wielu z Was, bardzo trudny. Życie w zamknięciu i odizolowaniu nie wpłynęło dobrze na samopoczucie. W 2021 poczułam, że trochę ruszyliśmy do przodu, udało się zaszczepić (jestem nawet już po trzeciej dawce), kultura zaczęła się nieśmiało otwierać, festiwale zmieniły sposób funkcjonowania, ale się odbyły. A ja patrząc na mijający rok myślę sobie, że wykorzystałam go w stu procentach, wyciskałam każde wydarzenie jak cytrynę. I właściwie nie wiedziałabym o tym, gdybym nie zerknęła w archiwum relacji na Instagramie, więc media społecznościowe czasami bardzo się przydają.

Instagram

Może zacznę zatem od tych wydarzeń, w których udało mi się uczestniczyć. Po rocznej przerwie wrócił Woodstock, a raczej Pol'and'Rock. Zmiana miejsca i ograniczenie liczby uczestników zupełnie nie przeszkodziło we wspaniałej zabawie i na pewno planuję wybrać się ponownie w przyszłym roku. Ogromnie mnie ucieszyło otwarcie kin i jako pierwszy seans po przerwie wybrałam się na Palm Springs (więcej: tutaj), a był to film bardzo ciepły i przyjemny  idealny na przypomnienie sobie, jak mocno kochamy siedzenie na widowni. Kinowo najbardziej mnie ucieszył jednak powrót festiwali filmowych i tym razem udało mi się obejrzeć kilka tytułów na festiwalach: Nowe Horyzonty, Pięć Smaków i American Film Festival (relacja: tutaj). Odbywały się one hybrydowo, zatem część filmów dostępnych było online, a część stacjonarnie, co tylko pomogło w obejrzeniu większej liczby tytułów. 

Teatralnie udało się dotrzeć na kilka spektakli w ramach Przeglądu Piosenki Aktorskiej, z czego zakochałam się w koncercie Ralpha Kamińskiego, śpiewającego piosenki Kory, zobaczyłam świetny występ Pusty Riot, a później zaczarował mnie spektakl Najczęściej zadawane pytania: Rewia Drag Queen. Wrocławski Teatr Capitol to w ogóle miejsce, które najczęściej odwiedzałam, bo udało mi się też dorwać bilety na Lazarusa, Wyzwolenie: królowe i Wesele. Pierwszy raz widziałam również grupę Improkracji w Mów coś, śpiewaj!, czyli improwizowanym przedstawieniu, w których biorą też udział artyści Capitolu. Dobra zabawa gwarantowana! We Wrocławiu udało mi się też zobaczyć spektakl Słowo na G., którym Układ Formalny pokazuje, że wie jak mówić do młodych odbiorców o rzeczach ważnych  cudownie, że to się dzieje! Wydarzeniem wartym wspomnienia był też spektakl W dwóch językach polskich, w ramach Teatru na faktach  potrafi otworzyć oczy na problemy ludzi głuchych, naprawdę robi wrażenie. Poza Wrocławiem udało mi się dwukrotnie odwiedzić Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu, raz na Maratonie Teatralnym (więcej: tutaj), a później na premierze Badania ściśle tajne (więcej: tutaj). Oprócz tego  otworzyliśmy również nasz amatorski teatr, po ponad rocznej przerwie, więc pod koniec roku radość sięgnęła zenitu.

Jeżeli chodzi o przeczytane książki i obejrzane filmy/seriale, to zdecydowanie więcej czasu spędziłam na gapieniu się w ekran niż w papier. Książek przeczytałam czterdzieści, co mieści się gdzieś w mojej rocznej średniej. Nigdy nie czytałam jakoś bardzo dużo i chyba nie mam ochoty tego zmieniać, czytam tyle, na ile mam ochotę. Jakościowo był to naprawdę dobry rok, ponownie udało mi się sięgnąć po kilka klasyków, jak Nowy wspaniały świat, Północ i południe, a nawet Charlie i fabryka czekolady, fantastyki również było trochę, bo wpadły najnowsze książki z Archiwum Burzowego Światła Sandersona, ale też trylogia Bardugo, na podstawie której powstał serial Cień i kość. Pod koniec roku rzuciłam się też na książki Jakuba Małeckiego i już prawie wszystkie jego powieści przeczytałam. Jednak, tak jak wcześniej pisałam, to filmy i seriale wygrały w tym roku. Tych drugich trudno mi zliczyć, bo nie śledzę ich zbyt skrupulatnie, ale filmów obejrzałam prawie sto pięćdziesiąt. Rozumiecie zatem, że ta lista pięciu najlepszych, nawet z bonusem, nie zawiera wielu wspaniałych tytułów. 

Wnioski z tego mam następujące: miło by było więcej o filmach pisać. Nawet krótkich opinii, żeby gdzieś mi te wrażenia nie zaginęły, żebym pamiętała co obejrzałam i jak mi się dany tytuł podobał. Z książkami idzie mi całkiem dobrze, w miarę na bieżąco, ale filmy, seriale i spektakle gdzieś uciekają. Dobrze byłoby je w przyszłym roku połapać. I tego sobie na przyszły rok życzę!

A Wam  mnóstwa pysznych kulturalnych wrażeń!

* o Rytmie wojny i Papudze Flauberta notki pojawią się wkrótce




niedziela, 19 grudnia 2021

„Dobre wychowanie” Amor Towles – o tym, że czasami warto wyjść ze strefy komfortu

Dobre wychowanie
Amor Towles

Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 2011
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: Znak

Większość ludzi ma więcej potrzeb niż pragnień. To dlatego wiodą takie życie, jakie wiodą. Ale światem rządzą ci, u których pragnienia górują nad potrzebami. 
 

Opis wydawcy

Nowy Jork, ostatnia noc 1937 roku. W drugorzędnym klubie jazzowym Katey Kontent przypadkowo poznaje młodego bankiera, Tinkera Greya. Ich światy dzieli wszystko. A jednak to spotkanie i jego zaskakujące konsekwencje sprawią, że tej nocy dziewczyna wyruszy w mającą trwać rok podróż w nieznane. Wśród najbogatszych i najbardziej wpływowych, w świecie wielkich nadziei i pragnień będzie musiała zaufać wyłącznie swojej inteligencji i być wierna swoim zasadom…


Moja recenzja

Amor Towles to autor, który zachwycił mnie i wielu innych czytelników w Polsce powieścią Dżentelmen w Moskwie. Wydawnictwo Znak zdecydowało się na wznowienie jego debiutanckiej książki o tytule Dobre wychowanie. Jeżeli lubicie klimat starego kina Hollywood albo powieści takie jak Wielki Gatsby czy Śniadanie u Tifanny'ego, to ta pozycja powinna przypaść Wam do gustu.

Tym razem za miejsce akcji Towles wybrał Nowy Jork pierwszej połowy XX. wieku. Główną bohaterkę poznajemy jednak później, bo w 1966 na wystawie w Museum of Modern Art, gdzie za sprawą zdjęcia wracają do niej wspomnienia z młodości. Zaczyna zatem snuć swoją opowieść o pamiętnym roku 1938, w którym jej życie obrało nowy kierunek. Katey to miła towarzyszka w tej podróży, postać pełna sprytu i charyzmy, która wie jak się odnaleźć w nowym miejscu, nie boi się spróbować wykonania kolejnego kroku. Jej wspinanie się po szczeblach kariery to przykład takiego standardowego „od zera do bohatera”. Jednak najbardziej ciekawy jest właśnie sposób w jaki Katey, osoba, która nie boi się ryzyka i ciągle bywa w towarzystwie, te kolejne awanse zdobywa.

źródło

Towles znowu piękne rysuje tło wydarzeń. Nowy Jork przeszłości pełen jest interesujących miejsc, małych, zadymionych spelunek z jazzmanami umilającymi czas i pełnych przepychu restauracji, gdzie martini leje się litrami, biur, w którym przesiaduje ekipa początkujących, aspirujących sekretarek i wieżowców, w których tworzy się kontent do najgorętszych czasopism. Śledząc historię Katey poznamy wielu bohaterów drugoplanowych z różnych sfer społeczeństwa, przyjrzymy się tym, którzy noszą maskę jako drugą twarz, bezbłędnie odgrywając przybraną rolę w towarzystwie. Magia Manhattanu polegała na tym, że każdy mógł udawać tego, kogo chciał, finalnie okazuje się jednak, że szczęście nie idzie w parze z oszukiwaniem samego siebie. Czasami dopiero skromne i uczciwe życie może przynieść spełnienie.

Autor znowu czaruje słowem, jego styl jest naprawdę magiczny i trudno się od powieści oderwać. Przez historię płynie się z czystą przyjemnością, świetnie budowana jest atmosfera, oddany klimat lat i miasta, dzięki czemu łatwo w tę fabułę wsiąknąć. W Dobrym wychowaniu wybrzmiewa dla mnie przede wszystkim zachęta do próbowania nowych rzeczy, do wchodzenia tam, gdzie niekoniecznie nas oczekują. Czasami poznana przypadkowo osoba może zmienić całe nasze życie. I tak, liczą się też podejmowane przez nas decyzje, ale jeżeli nie zaryzykujemy to nasza szansa może uciec sprzed nosa. 

Jedyne, co mogę dodać na koniec to: panie Towles, proszę pisać więcej!

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Znak.

wtorek, 14 grudnia 2021

„Badania ściśle tajne” – czy ludzie są najgorszym wirusem na Ziemi? (Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu)

Badania ściśle tajne to premiera Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu, inscenizacja tekstu Iwana Wyrypajewa – słynnego dramatopisarza, pochodzącego z Rosji. Sztuka została napisana na początku tego roku, ale jej akcja ma miejsce w 2019, na moment przed wybuchem światowej pandemii. Jej bohaterami są zasłużeni naukowcy, którzy biorą udział w tytułowym badaniu, odpowiadając na pytania o przyszłość naszego świata, o człowieczeństwo, o specyfikę wykonywanej pracy oraz zagadnień z nią związanych. Wraz z upływem czasu ankieterzy poruszają również drażniące kwestie związane z życiem osobistym przepytywanych.

Trudne zadanie stało przed reżyserem, bo w warstwie fabularnej niewiele się w spektaklu dzieje. Pełno w sztuce jest długich, naukowych monologów, opinii wygłaszanych przez światłych badaczy, a tego typu przesyt skutkować może znużeniem widza. Okazało się jednak, że kilka dobrze przemyślanych posunięć doprowadziło do wspaniałego efektu końcowego i nawet człowiek niewyspany łatwo zaangażuje się w śledzenie wydarzeń na scenie. Uwierzcie mi, sama ledwo zipałam w tę niedzielę, ale Badania ściśle tajne wystarczająco mnie pobudziły.

Jedną z najlepszych decyzji reżysera było skompletowanie takiej obsady spektaklu. Pierwszą przepytywaną osobą w badaniu jest psycholożka, profesorka Uniwersytetu Columbia, postać grana przez Katarzynę Herman. Niesamowicie było zobaczyć tę aktorkę na żywo w teatrze i muszę przyznać, że wypełniła swoją bohaterkę taką ilością charyzmy, że trudno było oderwać od niej wzrok. To ona pomogła rozpędzić się temu spektaklowi i nadać mu odpowiedni ton. Zatem już od pierwszej rozmowy widz się angażuje, czuje, że będzie mu dane wysłuchać wielu ciekawych obserwacji, podanych w przejrzysty sposób. Świetna jest także Karolina Kuklińska w roli biolożki, która ze swoją pewnością siebie i butą kreuje zupełnie odmienną postać ze świata nauki. Poznając jej historię i wygłaszane opinie można śmiało powiedzieć, że to postać zdecydowana i kompletna. Ostatnim przepytywanym bohaterem jest neurobiolog, również profesor Uniwersytetu Columbia, grany przez Bartosza Woźnego, który wypada w tej roli bardzo dobrze. Oprócz trójki głównych postaci ważną funkcję pełnią także aktorzy, których na spektaklu nie widzimy, a jedynie słyszymy. To Joanna Osyda i Karol Kossakowski, wcielający się w ankieterów. Wydawać by się mogło, że takie głosy z offu można nagrać i odtwarzać za każdym razem w ten sam sposób, jednak przy okazji opolskiej inscenizacji przekonamy się jak ważna jest ich obecność, świadomość wydarzeń na scenie i czujność na partnera. Odpowiednio zadane pytanie, odpowiednio umieszczona pauza potrafią wzbudzić w przepytywanym aktorze zupełnie inne emocje. 

Ogromnym zaskoczeniem dla mnie było to, że te naukowe teksty odbierało się tak naturalnie. Aktorzy dokładnie wiedzieli co mówią, jaki ich postać ma do danych tematów stosunek, co przeżyli oraz jak wygląda ich życie – dzięki temu w każdym ruchu, w każdym zdaniu byli zupełnie prawdziwi. Całemu zespołowi należą się zatem ogromne brawa.

Iwan Wyrypajew w dramacie Badania ściśle tajne za miejsce akcji wybrał sobie mały pokój, w którym po kolei zamknięci są ankietowani bohaterowie. Reżyser opolskiego spektaklu, Norbert Rakowski, postanowił pójść w innym kierunku i wybrał ogromną przestrzeń. Z elementów scenografii pojawiła się jedynie ławeczka, stojąca na środku sceny. Całość przestrzeni przez większość czasu trwania przedstawienia skąpana jest w białym, niemal oślepiającym, szpitalnym kolorze. Ta duża powierzchnia sceny sprawiła, że aktorzy wydają się małym elementem, który w tym sterylnym otoczeniu automatycznie przyciąga wzrok. Równocześnie podkreśla ich samotność, pokazuje, że jeden mały człowiek, który zdaje sobie sprawę z problemów i wie o co powinno się walczyć, niewiele zdziała w obliczu nadchodzącej katastrofy. Norbert Rakowski nie pozwala nam jednak zapomnieć, że wszyscy jesteśmy częścią społeczeństwa, że ciągle mamy kontakt z drugim człowiekiem. I tutaj przejdę od razu do kolejnego pomysłu, który warto docenić. W spektaklu, poza aktorami, bierze udział również grupa osób wyłoniona podczas warsztatów teatralnych, mieszkańców miasta w różnym wieku, którzy pojawiają się między scenami na krótkie ruchowe etiudy. Janusz Orlik wykonał naprawdę kawał dobrej roboty przy tworzeniu choreografii dla występujących, każde ich pojawienie się na scenie to pokaz pewności siebie, zaangażowania i świetnie wykonanej pracy. Pomysł na dodanie tego ruchowego elementu podbija wartość estetyczną spektaklu, ale również przypomina nam, że każdy z bohaterów gdzieś w tym społeczeństwie egzystuje, razem z „tancerzami” współodczuwają, doświadczają bólu i miłości bliźniego, są świadomi otaczających ich ludzi.

Badania ściśle tajne to spektakl kompletny i zupełnie nie spodziewałam się, że format składający się z naukowych wywiadów, złożonych często z długich monologów, może widza tak zaangażować. Tekst Wyrypajewa jest tutaj zdecydowanie solidnym fundamentem, a twórcy poradzili sobie z przeniesieniem go na deski opolskiej sceny. Poruszonych w nim zostało wiele palących problemów, z których najmocniej wybrzmiewa ten dotyczący kryzysu klimatycznego i nieciekawej przyszłości, która nas, a raczej nasze dzieci, czeka. Wynosimy ze spektaklu to, że przede wszystkim trzeba o tym mówić i nagłaśniać sprawę. 

Udało się w Badaniach ściśle tajnych znaleźć balans między postaciami zdystansowanych naukowców a kryjącym się pod powierzchnią zwykłym człowiekiem, którego ponoszą emocje i który ma swoje za uszami. Człowiekiem, który finalnie potrzebuje bliskości. Podczas tych rozmów wyłania się również wiele bardzo ciekawych obserwacji o tym, skąd bierze się w nas tyle okrucieństwa, o człowieczeństwie, o wierze w Boga, o tym do czego jesteśmy zdolni, czym jest wolność i gdzie się ona kończy, a także o kłamstwie, wyobrażeniach o naszych bliskich i zderzeniu ich z rzeczywistością. Bo czasami warto po prostu porozmawiać, a nie przypuszczać co ta druga osoba by sobie pomyślała czy powiedziała. I to nie wszystko, bo jest w Badaniach ściśle tajnych dużo więcej trafnych spostrzeżeń, ale żeby je wszystkie wyłapać trzeba chyba obejrzeć po raz kolejny.

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka