Kiedyś słuchałam audiobooków sporadycznie. Odkąd zmieniłam sposób dojazdu do pracy, częściej wybieram słuchanie niż czytanie w drodze. Szczerze mówiąc, nic nie zastąpi mi fizycznej książki, ale audiobook to dobra alternatywa. Ostatnio przesłuchałam te cztery pozycje, z czego dwie to przykład lekkiej fantastyki, a dwie pozostałe to gorzkie opowieści o krzywdach wyrządzonych dzieciom. Wszystko dobre, żadna z tych książek nie zawiodła.
Gatunek: fantastyka
Rok pierwszego wydania: 2011
Liczba stron: 432
Wydawnictwo: Świat książki
Cyrk pojawia się znikąd. Nie poprzedzają go żadne zapowiedzi, na słupach i tablicach w mieście nie ma plakatów, w gazetach żadnej wzmianki ani reklamy. Cyrk po prostu jest, podczas gdy wczoraj go nie było.
Opis wydawcy
W wędrownym cyrku dzieją się rzeczy niezwykłe, bardziej niezwykłe niż popisy akrobatów i treserów. To cyrk magiczny, w którym do pojedynku stają zakochani, a ich bronią jest wyobraźnia. Londyński reżyser Chandresh Lefèvre postanawia stworzyć cyrk. Nie przypuszcza, że stanie się on areną rozgrywek między znanym prestidigitatorem a "mężczyzną w szarym garniturze", a raczej między ich wychowankami Celią i Markiem. Młodzi, nieświadomi konsekwencji walki, którą mają ze sobą stoczyć, kreują w cyrku wiele niezwykłych, magicznych przestrzeni. To stanowi sens ich zmagań i tło ich miłości. Jednak każda potyczka zbliża ich do końca, kiedy na placu boju może pozostać tylko jedno z nich...
Cyrk nocy to książka, która może podzielić czytelników. Z jednej strony to magiczna historia, która przyciąga baśniowym klimatem. Z drugiej, pełna jest niedopowiedzeń, brakuje w niej rozbudowanego świata przedstawionego i systemu magicznego. Wszystko zależy od tego, czy czytelnik wejdzie w ten świat.
Ogromne znaczenie dla przedstawionej historii ma wybór miejsca i czasu akcji. Grupa cyrkowców wędruje po świecie i występuje dla publiczności jedynie w nocy. Nie wiadomo kiedy cyrk pojawi się w okolicy. Nocne występy potęgują tajemniczość, którą owiane jest to miejsce. Czas trwania akcji rozciąga się od XIX do początku XX wieku. Cyrk przedstawiony jest jako miejsce, w którym każdy może oderwać się od rzeczywistości. Kiedy przypominam sobie moją pierwszą wizytę w cyrku, pamiętam to wrażenie, że obcujemy z jakąś formą magii. Oglądanie niesamowitych akrobacji, zabaw z ogniem, spotęgowane użyciem odpowiedniej muzyki i kostiumów. Pomysł na umiejscowienie akcji książki fantastycznej w cyrku wydaje się zatem logiczny. Autorka wykorzystuje znane nam uczucie zafascynowania tym miejscem i tworzy wokół tego swoją historię.
Główny konflikt w powieści dotyczy dwójki bohaterów, Marco i Celii. W dzieciństwie zostali wytypowani przez swoich mentorów do stoczenia pojedynku. To, jak ma wyglądać ich starcie owiane jest tajemnicą. Nie tylko czytelnik nie jest świadomy co ich czeka, ale same postaci nie mają pojęcia jak może wyglądać rozwiązanie ich potyczki. Przez długi czas nie wiedzą nawet kim jest ich przeciwnik.
Tajemniczość, oniryczny klimat i magiczne miejsce wydarzeń sprawiają, że ta powieść jest tak oryginalna. Mnogość wątków i bohaterów pobocznych może być przytłaczająca, autorka nie poświęca też uwagi temu, skąd bierze się magia bohaterów, jak działa. Nadal jednak lektura sprawiła mi przyjemność. Pozwoliła na powrót do czasów dzieciństwa. Trochę jak bajka dla starszych czytelników.
Gatunek: fantastyka
Rok pierwszego wydania: 2023
Liczba stron: 645
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Po tygodniach igłokwiatowego otępienia świat wydawał się zasypywać ją opóźnionymi doznaniami. Wszystko było zbyt głośne i zbyt twarde, światło dnia zbyt bolesne dla oczu. Czuła wstrząsy powozu w stawach. Była niczym worek mięsa i krwi.
Opis wydawcy
Osierocona służąca i uwięziona księżniczka. Różni je wszystko: pochodzenie, bogactwo, wiedza. Łączy jeszcze więcej: dojmująca samotność, całkowite odrzucenie i nowe życie, w które obie weszły uciekając z objęć śmiercionośnego ognia. Okradzione ze wszystkiego, w sobie nawzajem odnajdą całą siłę, której potrzebują by przeżyć.
Autorzy książek fantastycznych często czerpią inspiracje z różnych kultur. Tasha Suri wychowała się w Londynie, gdzie pracowała jako bibliotekarka, ale jej rodzice pochodzą z Indii. Świat przedstawiony Jaśminowego tronu inspirowany jest właśnie kulturą tego kraju. Poprzednia seria autorki również osadzona była w klimacie dalekiego wschodu. Książka Imperium piasku znalazła się nawet na liście setki najlepszych książek fantastycznych według magazynu Time. Płynące z każdej strony zachwyty nad Jaśminowym tronem skutecznie przekonały mnie do lektury. Konkretnie, do przesłuchania audiobooka.
Jak na pierwszy tom serii przystało, autorka skupia się na jak najdokładniejszym opisaniu świata przedstawionego. Udaje jej się te opisy gładko wpleść w akcję, szczególnie, że nie miała łatwego zadania, bo pomysłów w Jaśminowym tronie było bardzo dużo. Autorka przekazuje nam jak ważny jest status społeczny, przedstawia sytuację kobiet, wspomina o świątynnych dzieciach, które przekraczają Święte Wody, żeby narodzić się ponownie. W tle słyszymy wciąć o prześladującej mieszkańców chorobie, butwieniu. Pierwsze symptomy są takie, że żyły zamieniają się w gałęzie, a kończy się na całkowitej transformacji w roślinę. Te wszystkie pomysły robią wrażenie, ale przez to, że jest ich tak dużo, tempo akcji zwalnia.
Jaśminowy tron to książka, którą rządzą kobiece postaci. Główny wątek toczy się wokół Priyi i Malini. To bohaterki pochodzące z zupełnie różnych grup społecznych, które niosą ze sobą spory bagaż emocjonalny z przeszłości. Powoli odkrywamy ich historię, puzzle wskakują na swoje miejsce, układając obraz tych dziewczyn. Jest też miejsce na romans między nimi, który również toczy się powoli. Priya i Malini nie są jedynymi narratorkami powieści, sporo jest rozdziałów napisanych z perspektywy pobocznych bohaterów. Zabieg wypada na plus, dzięki temu poznajemy szerszy kontekst historii.
Dobrze napisana powieść, z klimatycznym światem przedstawionym i ciekawymi bohaterami. Chętnie przeczytam kolejną część.
Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 2021
Liczba stron: 264
Wydawnictwo: Agora
A z nieżyjącym relacje można budować bezpiecznie. Łatwiej mu współczuć, łatwiej go wysłuchać.
Opis wydawcy
Wklepuję na fejsa komunikat, że to koniec, że umarł nagle i niezapowiedzianie, że nie miałam okazji poznać własnego ojca, ponieważ on wolał wódę. I jabole, i browary, i pewnie nawet denaturat, bo był uzależnionym typu menela, który zasrywa sobie nogawkę spodni, śmierdzi w autobusie i zalega na dworcach. Potem usuwam to o denaturacie oraz dworcach. Piszę, że ojciec zmarł nagle i że mi smutno. Po chwili dodaję: „Choć już wiele lat temu mi zabrały go demony plątające się po jego trzewiach i głowie. Nie znaliśmy się — spotykałam głównie tego z trzewi i głowy, który podpowiadał mu, co robić. Że poza wódką jest tylko strach, że nic nie warto. Żeby dał sobie spokój. Tato, przykro mi, że tak się stało. Dzięki Tobie uczę się współczuć. Może to taki ostatni prezent, od Ciebie dla mnie”. Słowo „tato” kłuje w oczy, ale w całą resztę przez chwilę wierzę. Potem zostaje tylko to kłucie. „Tato”, „papo”, „papko”, językowe narzędzia tortur.
Mireczek to bardzo osobista historia, w której autorka dzieli się wspomnieniami swojego życia z ojcem, cierpiącym na chorobą alkoholową. Temat jest znany każdemu z nas. Trudno żyć w tym kraju i nie usłyszeć o tym problemie.
W Mireczku autorka wprowadziła odwróconą chronologię – akcja zaczyna się od śmierci jej ojca, a póżniej przedstawione są wydarzenia z „X lat przed”. Najtrudniejszą częścią książki było słuchanie o krzywdzie wyrządzonej dziecku. To, jak dziewczyna całe życie musiała się bronić, walczyć o normalność, chociaż tak naprawdę pragnęła miłości, bliskości z rodzicami. Finalnie, najlepszym rozwiązaniem była ucieczka, oderwanie się od nich, żeby móc skupić się na swoim życiu.
Autorce udało się przekazać swoją indywidualną historię, a jednocześnie opowiedzieć szerzej o problemie. Jej wspomnienia są poprzetykane fragmentami z książek naukowych, materiałów ze spotkań AA. Mireczek przypomina czasami pomieszanie reportażu z powieścią. Podoba mi się również styl autorki. Sposób w jaki napisana jest ta książka i lektorska robota Dereszowskiej w audiobooku sprawiają, że nie można oderwać się od słuchania. Chociaż każdy kolejny rozdział boli trochę bardziej. Bo przecież niby człowiek wie, że problem jest, ale jakoś na codzień przymyka oczy, nie chce być świadomy. Mocna rzecz.
Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 2020
Liczba stron: 184
Wydawnictwo: Stara szkoła
Nigdy nie przyznałabym przy dziewczynach, że tata mnie bije. Bo to jest dziwne. I chyba też dlatego, że ich w domu nie biją. Czy może one po prostu o tym nie mówią?
Opis wydawcy
Dwunastoletnia Basia, jej starsza siostra Kasia oraz rodzice tworzą na pozór typową i szczęśliwą rodzinę. Jednak pod powłoką tak zwanej normalności skrywają się wzajemne pretensje, problemy i brak zrozumienia. Dojrzewająca Basia odkrywa w sobie talent plastyczny, lecz im bardziej próbuje żyć w zgodzie z własną naturą, tym usilniej rodzina ściąga ją ku przeciętności i życiowej bierności.
Po skończeniu Mireczka od razu sięgnęłam po Wrony. Nie byłam do końca świadoma, że ponownie będę mieć do czynienia z opisem dziecięcej krzywdy. W książce jest podział na dwie narracje, jedną prowadzi Basia, a drugą jej matka. Wrony to bardzo krótka lektura. Przedstawienie sytuacji rodzinnej nie zajmuje autorce dużo czasu. Szybko zatem dowiadujemy się, że Basia traktowana jest jako ta gorsza córka, wychowuje się w cieniu Kasieńki, która jest oczkiem w głowie mamy.
Relacje między członkami rodziny stanowiły najbardziej intrygujący element książki. Matka nie odczuwa miłości męża, kumulowany gniew kieruje w stronę młodszej córki. Natomiast ze starszą układa jej się świetnie, wciąż opowiada jaka to Kasieńka jest idealna. Każda z tych poszczególnych relacji mogłaby już wpłynąć negatywnie na funkcjonowanie rodziny. Na dodatek z nich wynikają kolejne – skoro Kasia w oczach matki wypada jako ta lepsza córka, to dziewczyna czuje się swobodnie z traktowaniem Basi gorzej. Relacja matki z córkami wpływa na wywołanie negatywnych emocji między rodzeństwem. Mamy zatem efekt lawinowy.
W tej niewielkiej książce autorka zmieściła całą masę smutku. Trudno nie poczuć współczucia dla Basi, która znajduje się w sytuacji, w której żadne dziecko nie powinno się znaleźć. To, co uwiera we Wronach, to fakt, że narracja matki bardzo rzadko zmienia ton. Przez większość książki to ciągła złość w kierunku córki, rozczarowanie życiem, frustracja każdą małą rzeczą. Aż trudno uwierzyć, że są tacy ludzie. Wolałabym jednak zobaczyć więcej niepewności w jej narracji. Ta postać wyszła na nieludzką. Może taki był zamiar, ale to tylko moje odczucie. Nie zmienia to faktu, że ta książka jest ważna i mocna, zdecydowanie warto ją przeczytać.