Główną bohaterką serialu jest Emma Swan (Jennifer Morrison), która przyjeżdża do tajemniczego miasteczka - Storybrooke. Okazuje się, że wszyscy jego mieszkańcy pochodzą ze świata baśni, jednak wydaje się, że nikt o tym nie pamięta. Odcinek po odcinku poznajemy bajkowe historie bohaterów, a jednocześnie śledzimy ich życie jako zwykłych ludzi ze Storybrooke. Królewna Śnieżka (Ginnifer Goodwin) jest nauczycielką, Czerwony Kapturek (Meghan Ory) pracuje jako barmanka w barze swojej babci, Zła Królowa (Lana Parrilla) pełni funkcję burmistrza. I wszystko wskazuje na to, że jedynie Emma może złamać klątwę, która ciąży na mieszkańcach Storybrooke.
Serialem zainteresowałam się w czasach kiedy lubiłam spędzać godziny przy kolejnych odcinkach telewizyjnych produkcji. Jestem ogromną fanką wszelkich bajek i baśni, więc po obejrzeniu zwiastuna i zapoznaniu się z fabułą wiedziałam, że dam mu szansę. Przyznam, że na początku byłam po prostu mile zaskoczona rozwojem historii i pokazywaniem poszczególnych bohaterów. Jednak wkręciłam się dopiero po pierwszym sezonie. Kiedy już znamy powiązania między postaciami twórcy wprowadzają nowe sytuacje, które stawiają obok siebie pozytywnych bohaterów i złoczyńców, którzy razem muszą stawiać czoła przeciwnościom.
Serial nie byłby tak dobry, gdyby nie cudowna obsada. Naprawdę twórcy przemyśleli każdą rolę w stu procentach. Jennifer Morrison jako Emma spisuje się na medal. Znamy ją z roli lekarki z House'a i przyznam, że już w nim podbiła moje serce. W Once Upon a Time ma większe pole do popisu i jest świetna w scenach wzruszających, jak i w tych gdzie musi komuś skopać tyłek. Jednak dla mnie ekran kradną dla siebie dwie postaci złoczyńców, czyli Lana Parrilla i Robert Carlyle, który gra potężnego Rumpelstilskina.
Przyznam, że miałam przerwę w oglądaniu serialu na początku trzeciego sezonu, kiedy akcja przeniosła się do Nibylandii. Jednak kiedy wróciłam to narzekałam, że tyle zwlekałam. Wydaje mi się, że popularność tego serialu polega właśnie na tym, że w każdym sezonie pojawia się wątek z kolejnej bajki. Tak więc poznacie po drodze złą Zelenę z krainy Oz, Piotrusia Pana, Mulan, Maleficent, a nawet bohaterów ostatniego hitu Disneya - Krainy Lodu (Frozen).
Nie nosiłam się z zamiarem napisania recenzji tego serialu. Jednak po obejrzeniu finałowego odcinka czwartego sezonu poczułam potrzebę podzielenia się ze światem moimi uczuciami względem niego. Trzeba pamiętać o tym, żeby nie zrażać się na początku albo przy odcinkach, które nie frapują nas w stu procentach. Bo każdy z nas znajdzie swoich ulubionych bajkowych bohaterów i te odcinku będą dla nas czystą rozrywką. Ja przy tym ostatnim bawiłam się bardzo przednio i uważam go za najlepszy ze wszystkich jakie w Once Upon a Time były! (Śnieżka jako Zła Królowa? Kapitan Hak jako majtek/ciapa? To po prostu trzeba zobaczyć!)
Kończąc wspomnę o największej bolączce serialu, czyli o efektach specjalnych. Często aż mi się płakać chce jak widzę ich poziom. Biorąc pod uwagę, że kostiumy i charakteryzacja są świetne, tak samo jak miejsca, w których kręcony jest serial, chciałoby się powiedzieć, że budżet na efekty został po prostu uszczuplony. Na tym naprawdę Once Upon a Time cierpi.
Jeżeli bajkowe klimaty Wam odpowiadają to polecam serial z całego serca!
Zwiastun na zachętę:
I moje hobby serialowe, czyli oglądanie wpadek z planu:
Słyszeliście w ogóle o tym serialu? A co Wy oglądacie?