Marzec minął mi zadziwiająco szybko, szczególnie pod względem filmowym. Wszelkie finanse przeznaczone na kino wydałam w lutym, kiedy biegałam na wszystkie oscarowe seanse. Dlatego w marcu odpuściłam sobie wizyty w kinie i obejrzałam jedynie kilka pozycji z nagranych przeze mnie wcześniej na dekoderze. Poziom większości filmów utrzymywał się na dobrym poziomie, bez szału, ale też bez tragedii. Niemniej - zapraszam do zapoznania się z moimi opiniami.
Pingwiny z Madagaskaru (2014)
Kto z nas nie lubi grupki pingwinów, znanej z poprzednich części tych bajek oraz z serialu? No, przecież to zgraja świetnych charakterów, którzy zarazem są bardzo zabawni dla starszych i młodszych widzów. Dlatego chciałam zobaczyć co też twórcy wymyślili w najnowszej wersji animacji. Niestety, trochę się rozczarowałam.
Fabuła stara jak świat - grupa pingwinów musi stawić czoła złoczyńcy. Wszyscy to znamy i bajkom takie sprawy wybaczamy. Okazało się jednak, że animacja częściej wywoływała u mnie znudzone "meh" niż reakcje zachwytu. Potrafię docenić świetnie wykonaną pracę techników od animacji - te wszystkie sceny pościgów robiły wrażenie. Jednak scenariusz w tym przypadku nie zainteresował, a całość ratowało kilka dobrych gagów (jak jedzenie chrupek podczas rozmowy). Ogólnie to chyba najsłabsza część z uniwersum Madagaskarów. Już lepiej obejrzeć sobie odcinek serialu - tam dorzucają nam przecież króla Juliana!
Moja ocena: 5/10
Kochanice króla (2008)
Na ten film polowałam od dłuższego czasu. Sam fakt, że to film kostiumowy mnie kusił, a dodając od tego czasy Tudorów i całą plejadę gwiazd Hollywood - musiałam to zobaczyć. I okazało się, że obraz wzbudzał większe emocje przed obejrzeniem.
Poznajemy dwie siostry Boleyn - Annę (Natalie Portman) i Marię (Scarlett Johanson), mieszkające spokojnie w niewielkim domostwie z rodzicami i bratem. Kiedy żona króla Henryka VIII (Eric Bana) nie daje mu upragnionego syna, podwładni zaczynają pleść intrygę związaną z siostrami Boleyn.
Może miałam za duże oczekiwania wobec filmu, ale niestety całość mnie nie porwała. O wiele przyjemniej wspominam serial Dynastia Tudorów, nawet mimo niezgodności historycznych. Wiele spraw raziło, zaczynając od aktorów, którzy niespecjalnie kupili mnie w tej wersji. Najgorzej wypadł chyba Eric Bana, ale zaraz za nim deptały dwie główne (utalentowane swoją drogą) aktorki. Całość została spłycona do jakiegoś romansidła, z niewciągającą fabułą, bardzo różniącą się od faktów historycznych. Oczywiście były mocniejsze momenty, a film na pewno był stworzony "z pompą", ale nie wystarczyło to na nadrobienie niedogodności. Za to kostiumy - miazga <3
Moja ocena: 6/10
Zapewne w normalnych okolicznościach Foxcatcher by mnie nie zainteresował. Film sportowy, na dodatek o zapasach, to raczej nie moje tereny. Jednak przekonały mnie liczne nagrody i nominacje, które zebrał w zeszłym roku. No i oczywiście wychwalanie ról aktorskich.
Mark Schultz (Channing Tatum) całe życie poświęcił zapasom, tak jak jego brat - David (Mark Ruffalo). Teraz ma szansę na przebycie treningu w ekskluzywnych warunkach, zaproponowanych mu przez multimilionera Johna du Ponta (Steve Carell).
Początek bardzo mnie znudził, tak samo jak moich towarzyszy i wyszło na to, że do końca wytrzymałam tylko ja. Okazało się jednak, że było warto, bo film powoli się rozkręca, ale warto go obejrzeć. Faktycznie aktorsko to jest taka perełka, bo mamy tutaj Carella, który gra postać całkowicie różniącą się od jego wcześniejszych ról. Widać, że włożył mnóstwo pracy, żeby całym sobą oddać du Ponta. Tatuum w tej roli nie razi, chociaż wypada jako trochę głupawy osiłek (a może taki miał po prostu być?). Za to Ruffalo jak zawsze świetny! Oprócz tego ciekawa muzyka i zaskakujące zakończenie. Warto zobaczyć.
Moja ocena: 7/10
Pudłaki (2014)
Co do animacji to już tak mam, że oglądam prawie wszystko co wpadnie mi w łapki. Takim już jestem dużym dzieckiem i zazwyczaj tego typu filmy sprawiają mi najwięcej frajdy. A Pudłaki wynalazłam na Canal+ i musiałam je obejrzeć!
W podziemiach miasta mieszka zgraja pudełkowych trolów. Wśród ludzi krąży plotka, że to krwiożercze stwory, które lata temu porwały biednego, małego chłopczyka. Snatcher obiecuje pozbyć się wszystkich szkodników w zamian za pozycję wśród najznamienitszych mieszkańców miasta.
Od razu mogę powiedzieć, że nie była to jedna z bajek, która mnie wciągnęła i zachwyciła. Jednak na pewno seans wspominam przyjemnie. Klimat przypominał mi trochę filmy Burtona, zdecydowanie nie jest to pozycja dla małych brzdąców, bo niektóre sceny przerażają. Za to trudno nie polubić zgrai pudłaków, którzy są takimi milutkimi stworzeniami. I czapki z głów za stworzenie tak dopracowanych postaci, w animacji poklatkowej! Oglądałam zdjęcia z prac nad tworzeniem bajki i jestem pod ogromnym wrażeniem (naprawdę zobaczcie to, bo warto - link).
Moja ocena: 7/10
Słodka Charity (1969)
Musicale to zazwyczaj łykam w każdej możliwej postaci. To taki kolejny gatunek obok którego nie przejdę obojętnie. Dlatego cieszy mnie, że coraz częściej znane, kultowe filmy możemy zobaczyć w telewizji (naprawdę polecam program TVP Kultura).
Charity (Shirley MacLaine) jest tancerką w nocnym klubie, która wierzy w prawdziwą miłość i nieustannie szuka idealnego wybranka swojego serca.
Zacznijmy od tego, że jeżeli ktoś jest fanem musicali bądź w ogóle tańca/choreografii to musi znać twórczość Boba Fosse. Oczywiście większość osób skupia się na jego najlepszym filmie - Cabaret (który uwielbiam). Równie świetny jest Cały ten zgiełk, ale Słodka Charity, czyli jego debiut, również jest wart zobaczenia. Oczywiście porównywanie go do dzieła Felliniego (powstał na podstawie Nocy Cabirii) jest głupotą, bo od razu widać, że to lekka adaptacja po prostu. I niby film niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale TE SCENY TAŃCA. Trzeba przyznać, że Bob Fosse był mistrzem tworzenia oryginalnych choreografii, które ani chwilę nie nudziły. Do tego szalona Shirley radzi sobie z rolą bardzo dobrze. Wiadomo, że to nie jest film dla każdego, dużo tutaj takiej "tandety", ale to już typowa konwencja Fosse'a. A jak chcecie przedsmak, to polecam zobaczyć tę piosenkę, na pewno wszyscy ją znacie - LINK.
Moja ocena: 7/10
Testament młodości (2014)
Ten film pewnie nie zrobiłby na mnie takiego wrażenia, gdyby nie kilka niuansów. A szczególnie, że obejrzałam go też dość niechcący.
Poznajemy historię Very Brittain (Alicia Vikander), która marzyła o tym, żeby rodzice pozwolili jej studiować w Oksfordzie. Niestety plany pokrzyżował jej wybuch I wojny światowej.
Normalnie nie przepadam za takimi melodramatami, bo trochę wiadomo czego się po nich spodziewać. Ten jednak wyjątkowo trafił w moje gusta. Po pierwsze jest to prawdziwa historia, bo film powstał na podstawie dziennika pani Brittain. W głównych rolach zobaczymy Alicię Vikander, która ostatnio szturmem podbiła moje serce i zajęła w nim dogodne miejsce oraz Kita Harrington, czyli znanego większości Jona Snowa. Muzyka jest dobrana idealnie, a zdjęcia to po prostu mały cud świata! A na deser to historia kobiety, która nie stoi w kącie, tylko walczy. O siebie, o swoich bliskich, a w końcu o cały świat. Pięknie pokazane skąd w ludziach pojawia się uczucie pacyfizmu. Film składa się z momentów lepszych i gorszych, ale mi podobał się bardzo, więc polecam.
Moja ocena: 8/10
Dzika droga (2014)
Kolejny film, który obejrzałam ze względu na rozdania nagród i wiele nominacji. Na szczęście.
Cheryl Strayed (Reese Witherspoon) postanawia przejść trasę Pacific Crest Trial, liczącą prawie dwa tysiące kilometrów. Po drodze zamierza zmierzyć się z demonami przeszłości.
Spodziewałam się porządnego kina drogi, takiego najwyżej na siódemeczkę, ale zostałam mile zaskoczona. Może to miało coś wspólnego z faktem, że jestem fanką Into the wild, bo rozemocjonowana oglądałam kolejne przygody Cheryl. A najpiękniejsze było to, że ogólnie nic wielkiego się nie działo, ale przedstawienie całości w danej formie dodawało tyle uroku! Idealna ścieżka dźwiękowa z cudownymi krajobrazami i świetną rolą Reese zbudowały film kompletny. I może nie powalił mnie na łopatki, ale wspominam go z samymi pozytywnymi wrażeniami i polecam wszystkim. Do tego fani literatury mogą być zadowoleni z czytanych przez bohaterkę książek i wspominanych cytatów. Nie mówiąc już o świetnych rolach drugoplanowych! I ta piosenka już zawsze będzie mi się z Dziką drogą kojarzyć - link.
Moja ocena: 8/10Oprócz tego obejrzałam:
- Jeziorak (2014) - jak na polskie kino to był naprawdę porządnie zrobiony kryminał. Co prawda rozwiązanie zagadki nie było jakieś zaskakujące, ale sam klimat, ta surowość idealnie współgrała z historią. I bardzo dobrze zagrany. (6/10)
- Pan Turner (2014) - pamiętam, że będąc w Londynie zachwycałam się obrazami Williama Turnera, jego krajobrazy naprawdę zapierają dech w piersiach. I ucieszyłam się, że w filmie nie brakuje równie cudownych zdjęć. Na dodatek kompletna rola Spalla i świetna ścieżka dźwiękowa. (7/10)
- Turysta (2014) - typowe kino skandynawskie. Mało akcji, ale człowiek ogląda z zaciekawieniem (oczywiście jeżeli takie klimaty lubi). Ciekawie przedstawiony kryzys w związku i zachowanie w sytuacji zagrożenia. No i ta muzyka! (7/10)
- Sędzia (2014) - mamo, Robert Duvall jest geniuszem! Naprawdę cudownie zagrana rola. Robert Downey Jr. też oczywiście dał radę. Całość dobra, ogląda się z zaciekawieniem, były chwile wzruszenia, a także uśmiechów. (7/10)
Po napisaniu tej notki nasuwają mi się dwa wnioski. Obejrzałam bardzo dużo filmów z 2014 roku i w wielu z nich zachwycałam się muzyką. Chyba to znaczy, że muszę w końcu wyczarować muzyczną notkę!
Aktualizacja mojego wyzwania (możecie dołączyć do wydarzenia na Facebooku TUTAJ):
A jak u Was z filmami?