Nadszedł dla mnie czas długo wyczekiwanego urlopu. Towarzyszy mi nadzwyczajnie pozytywny nastrój, którym postanowiłam się w jakiś sposób podzielić. Wybór padł na zrobienie krótkiej listy seriali podnoszących na duchu, które luźno pogrupowałam w poniższe kategorie.
Ogólnie: co oglądać i gdzie oglądać, żeby poprawić sobie humor.
1) O przyjaźni
- Jess i chłopaki [Disney Plus]
- Przyjaciele [HBO Max]
- Grace i Frankie [Netflix]
Pierwsza grupa, to tytuły, do których można wracać w nieskończoność – wystarczy wybrać jakikolwiek odcinek i cieszyć się ponownym spotkaniem z bohaterami. To historie, w których sercu znajduje się opowieść o relacjach przyjaciół. Może to być większa grupka, jak w Przyjaciołach czy w Jess i chłopaki, a może być dwójka bohaterek, jak w przypadku Grace i Frankie. W serialach tych humorystyczne sytuacje oparte są często na zderzeniu postaci z mocno różniącymi się charakterami. Odnosi się to do wszystkich wymienionych tytułów, ale dla przykładu: w Jess i chłopaki Schmidt to pewny siebie, ambitny facet z bezwstydnym poczuciem humoru, a jego najlepszym przyjacielem jest leniwy, sarkastyczny, a do tego supermiły Nick. Ich współlokatorką w pierwszym odcinku zostaje ekscentryczna, słodka, pozytywnie nastawiona do życia Jess. Jesteśmy świadkami rozwoju ich przyjaźni, a w tle jest całe mnóstwo zabawnych sytuacji. Zarazem rozgrywają się wydarzenia, które testują relacje między bohaterami, utwierdzając ich w przekonaniu, że na prawdziwych przyjaciół zawsze można liczyć.
2) O rodzinie
- One day at a time [Netflix]
- Współczesna rodzina [Disney Plus]
Kiedy zatęsknimy za domem rodzinnym to warto sięgnąć po seriale, w których śledzimy historię członków jednej familii. Mam wrażenie, że jak byłam nastolatką, to pełno było takich seriali w ramówce: nie tylko zagraniczne, jak Różowe lata 70, ale też rodzime, chociażby Rodzina zastępcza. Przeglądając listę tytułów, które niedawno oglądałam, znalazłam dwa tego typu seriale. Pierwszy to One Day at a Time, o którym niewiele się niestety słyszało w mediach, aż w końcu został anulowany. Ogromna szkoda, bo to jedna z tych ciepłych, rozgrzewających serducho opowieści, a szczególna w tym zasługa sprawnie nakreślonych relacji między członkami rodziny. Oglądanie poczynań samotnej matki, która wychowuje dwójkę nastoletnich dzieci, mając na głowie ich ekscentryczną babcię (cudowna Rita Moreno) to czysta przyjemność. Pustkę po tym serialu zapełniła mi na dłuższy czas Współczesna rodzina, bo to aż jedenaście sezonów do nadrobienia. Oryginalna rodzinka, która rozrasta się wraz z kolejnymi sezonami to źródło niekończących się żartów. Natomiast Phil Dunphy to jedna z najlepszych komediowych postaci w historii, a powracające co sezon odcinki walentynkowe zawsze potrafiły dostarczyć niezapomnianych wrażeń.
3) Abstrakcyjne
- Co robimy w ukryciu [HBO Max]
- Dobre miejsce [Netflix]
W przypadku takich seriali można powiedzieć, że są dwie szkoły – albo twórcom się uda albo poniosą sromotną klęskę. Zdecydowanie się na dziwaczny pomysł wyjściowy to już odważny krok, dlatego trzeba dopilnować, żeby kwestie scenariusza, obsady i technicznego wykonania były na odpowiednim poziomie. W przypadku dwóch zaproponowanych przeze mnie tytułów, twórcom się udało. Co robimy w ukryciu powtórzył sukces filmu o tym samym tytule, rozwija pomysł mockumentu, w którym śledzimy poczynania wampirów mieszkających na Staten Island w Nowym Jorku. Trójka krwiopijców, jeden sługa i jeden wampir energetyczny to grupa, która nie zawodzi i od czterech sezonów dostarcza frajdy, a twórcy nie boją się decydować na odważne kroki fabularne (uśmiercenie bohatera, który wraca jako błyskawicznie rosnące dziecko – nie ma problemu!). Innym przykładem jest Dobre miejsce, o którym dłużej pisałam już kiedyś, ale niezmiennie polecam. Rozwinięcie pomysłu życia pośmiertnego w idyllicznym miejscu dostarcza (oprócz przyjemności z oglądania) kilka przykładów ciekawych rozważań na tematy społeczne. Warto obejrzeć!
4) W miejscu pracy
- Ted Lasso [Apple TV]
- Biuro [HBO Max/Amazon Prime/ Netflix]
- Parks and recreation [HBO Max]
- Brooklyn 9-9 [Netflix]
Któż by się spodziewał, że miejsce pracy może być tak dobrym materiałem do komedii. W tej grupie znajdują się seriale, które najbardziej potrafią mnie rozśmieszyć. Na czele z królem sitcomów, czyli Biurem. Pisałam o nim więcej tutaj, mogę tylko potwierdzić, że to najlepszy serial komediowy, jaki oglądałam. Brooklyn 9-9, którego akcja ma miejsce na posterunku policji potrzebuje trochę czasu na rozkręcenie, ale po obejrzeniu jednego sezonu człowiek zaczyna przepadać za tymi bohaterami. Szczególnie, że znowu starcie różnych charakterów postaci pozwala na masę zabawnych sytuacji. I te cold openingi są strzałem w dziesiątkę. Ted Lasso nadrobiłam dość niedawno, ze względu na ilość otrzymanych przez niego nagród, a także poleceń ze strony znajomych. Dużo żartów opiera się na pomyśle zatrudnienia amerykańskiego trenera futbolu jako trenera drużyny piłkarskiej w Anglii. Tutaj jest może mniej przaśnych żartów, to bardziej ciepły kawał telewizyjnego tasiemca. Drugi sezon trochę słabszy, ale przyjemność z oglądania gwarantowana. Na koniec, Parks and recreation, który chciałam zostawić po kilku odcinkach, ale się przemogłam. W tym przypadku im dalej, tym lepiej, nie da się nie pokochać niektórych bohaterów (Ron!), a całość pokazuje, że miejsce pracy może być źródłem znalezienia przyjaciół na całe życie.
5) W połączeniu z kryminałem
- Zbrodnie po sąsiedzku [Disney Plus]
- Gotowe na wszystko [Disney Plus]
Jeżeli jesteście fanami kryminałów to też dla Was znajdzie się coś lekkiego i zabawnego. Między innymi Zbrodnie po sąsiedzku, w którym trójka bohaterów próbuje rozwikłać zagadkę morderstwa popełnionego w ich budynku. Postanawiają założyć na ten temat podcast, a w każdym odcinku przybliżają się do rozwiązania. To stylowy serial, w którym czas spędzamy w otoczeniu śmietanki Nowego Jorku (nie ma co oszukiwać – nie każdego stać na apartament w takim budynku). Szczególnie polecam fanom gatunku true crime. Sama do nich nie należę, ale ogląda się przyjemnie, chociaż przede mną wciąż połowa drugiego sezonu. Ze staroci warto przywołać tutaj Gotowe na wszystko, jeden z tytułów, od którego miłość do seriali dla wielu starszych widzów się zaczęła. Będąc w liceum oglądałam z wypiekami na twarzy. Cudowna czwórka w rolach głównych, morderstwa na przedmieściach, romanse, problemy rodzinne, całe mnóstwo zagadek. Jedyny problem, to że nie wiem jak się zestarzał, bo sama oglądałam dziesięć lat temu, zatem lekko przestrzegam.
6) Młodzieżowe
- Sex Education [Netflix]
- Derry Girls [Netflix]
- Jeszcze nigdy... [Netflix]
- Glee [Disney Plus]
W dziale seriali młodzieżowych jest kilka komediowych perełek. Jeszcze nigdy..., którego trzeci sezon udowadnia, że twórcy nadal potrafią sklecić intrygującą historię. Chociaż sam wątek młodzieżowych rozterek Devi, gdzie problem polega na tym, którego chłopaka wybrać, mniej mnie interesuje, to trudno oderwać się od oglądania. Przede wszystkim ze względu na jej relację z matką i wzmianki o zmarłym ojcu, które za każdym razem wzruszają. Trochę się przy nim człowiek popłacze, ale całość nadal jest bardziej komediowa. Inny tytuł wart uwagi to Derry Girls o grupce dziewczyn z Irlandii lat 90tych. Chyba najbardziej śmieszny ze wszystkich wymienionych, czekam na kolejny sezon i pewnie wciągnę przy jednym posiedzeniu. Oprócz tego warto wspomnieć Sex Education, który nie dość, że zabawny i lekki, to jeszcze może choć trochę wypełnić lukę w naszym programie szkolnej edukacji seksualnej. I jeden ze staroci, czyli Glee, który lata temu był moim ulubieńcem, oglądałam te same odcinki po kilka razy. Niestety, z czasem poziom spadł i ostatniego sezonu nie skończyłam oglądać. Za to początkowe są cudowne, obsada świetnie dobrana, a znane utwory w wykonaniu chóru nie mogły mi się znudzić (szczególnie ich mashupy!).
7) Z mocnym charakterem w roli głównej
- Fleabag [Amazon Prime]
- Wspaniała pani Maisel [Amazon Prime]
- Barry [HBO Max]
Wiele z wymienionych wyżej seriali jest tak świetnych ze względu na zderzenie różnych bohaterów. Czasami jednak wystarczy jedna postać, która potrafi całość wynieść na wyższy poziom. Zaczynając od Fleabag, do którego miałam dwa podejścia, bo za pierwszym jakoś nie załapałam klimatu. Za drugim się zachwyciłam. Phoebe Waller-Bridge gra tutaj główną rolę, napisała scenariusz i w ogóle stworzyła serial zupełnie inny niż wszystkie. Jest to obraz raczej słodko-gorzki, czarna komedia. To przykład jak z wyczuciem korzystać z efektu burzenia czwartej ściany, wychodzi to naprawdę genialnie. Barry, którego powstały już trzy sezony, nadal nie zawodzi. Z jednej strony jest to komedia, ale traktuje o byłym żołnierzu, który walczy z demonami przeszłości. Próbuje szukać ukojenia w teatrze, ale ciemna strona go wabi, więc szybko ląduje w środku potyczek między Czeczenami i Boliwijczykami. Pięknie się ten serial rozwija, jest zabawnie, ale też mrocznie, a twórcy dobrze między tymi dwoma stronami balansują. Ostatni tytuł na liście to Wspaniała pani Maisel, który tak dobrze się ogląda właśnie ze względu na tytułową bohaterkę, której standupowe występy nie chcą się znudzić. To najbardziej lekki z wymienionych w tej kategorii, ma też rozwinięty wątek rodziny bohaterki, ale to jednak ona jest tutaj główną gwiazdą. Na leniwy wieczór jest to wybór idealny.
Zostaje mi wciąż cała masa komediowych seriali do nadrobienia. Ciągle chcę zobaczyć BoJack Horsman, Dziewczyny, Teorię wielkiego podrywu czy Jak poznałem Waszą matkę. To dobrze, że wciąż zostały mi tytuły, które mogą poznać. Z drugiej strony, w razie napadu gorszego humoru zawsze mogę wrócić do któregoś z seriali opisanych wyżej.
Jakie są Wasze typy komediowych seriali?