Mag
John Fowles
Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 1966
Liczba stron: 701
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
W życiu każdego człowieka istnieje punkt zwrotny. Jest to chwila, kiedy człowiek musi sam siebie zaakceptować. Już nie chodzi o to, jakim się ma stać. Chodzi o to, jaki jest i jakim pozostanie. Jest pan zbyt młody, by znać to z własnego doświadczenia. Pan znajduje się jeszcze w stadium stawania się, nie bycia.
Bohater książki, młody Anglik Nicholas Urfe, przyjmuje stanowisko nauczyciela na pewnej greckiej wyspie. Tam zaprzyjaźnia się z właścicielem wspaniałej posiadłości. Przyjaźń z milionerem wpędza młodzieńca w koszmar. Z każdym dniem rzeczywistość i fantazje coraz bardziej się mieszają, a Urfe staje się nieświadomym aktorem prywatnego teatru bogacza – styka się ze śmiercią, seksem i przemocą. Desperacko zaczyna walczyć o zachowanie życia. Akcji, stanowiącej prawdziwy labirynt zdarzeń, towarzyszą kulturowe szarady, a sama opowieść prowokuje do zastanowienia się nad iluzorycznością otaczającego nas świata i funkcjonujących w nim zasad moralnych.
John Fowles zaczął pisać Maga w latach pięćdziesiątych jako swoją pierwszą powieść. Pojawiła się na rynku w 1965, ale autor wrócił do niej w 1977 roku, kiedy to opublikował drugie, poprawione wydanie. Do tej pory nie słyszałam zbyt wiele o Magu, więc nie nastawiałam się na konkretne doznania. Wiedziałam, że książka zaliczana jest do kanonu literatury brytyjskiej i choć tytuł nasuwał skojarzenie z fantastyką, to jest ono w tym przypadku błędne.
Głównym bohaterem jest absolwent Oksfordu, Nicholas Urfe. To młody człowiek, który poszukuje swojego miejsca i wciąż liczy, że czeka na niego coś więcej. Kto wie, może okaże się wybrańcem, może przeznaczone są mu wyjątkowe zadania? Tego typu poszukiwanie wydaje się być nierozerwalnym elementem wchodzenia w dorosłość. Wielu czytelnikom przypomną się chwile, w których snuli nadzwyczajne marzenia o tym, że w przyszłości okażą się kimś ważnym. Różnica jest taka, że Nicholas dostaje potwierdzenie swojej wyjątkowości. Kiedy zatrudnia się na greckiej wyspie jako nauczyciel, dostrzega go tajemniczy bogacz-artysta, Maurice Conchis.
źródło |
Pierwotny tytuł Maga to The Godgame, bo Fowles przedstawia w książce efekty zabawy w boga. Bogaty, starszy mężczyzna wodzi za nos naszego bohatera, wplatując go w psychologiczną grę. Sprawia, że ten czuje się wybrańcem, ale jakim kosztem? Psychologiczna manipulacja działa również na czytelnika. Czytamy całość z perspektywy Nicholasa, ale dostajemy sprzeczne informacje – jedno wmawia nam Conchis, drugie poznani po drodze bohaterowie, a jeszcze trzecie okazuje się być prawdą. Kiedy do akcji dołącza tajemnicza, eteryczna kobieta, w której Nicholas szybko się zakochuje, sprawa jeszcze bardziej się komplikuje. Rozpoczynamy nową grę w zgadywanie: czy to duch z przeszłości Conchisa, osoba chora na schizofrenię, a może po prostu bardzo zdolna aktorka? Ta postać to wstęp do sensualnej gry. Przez ten zmysłowy, mistyczny związek nasuwa się skojarzenie z filmem Oczy szeroko zamknięte Kubricka. Jednak temperatura w tym wątku nigdy nie sięga zenitu, autor znowu tylko zwodzi czytelnika. Fowles bardzo powoli odkrywa karty. Przez większość książki dokłada kolejne zagadki, zamiast rozwiązywać te istniejące. Trudno się połapać co jest prawdą, a co fikcją i dzięki temu zainteresowanie czytelnika nie gaśnie ani na chwilę.
Akcja powieści ma w większości miejsce na greckiej wyspie, a autor postanawia wykorzystać to otoczenie. Kilkukrotnie pojawiają się mitologiczne postaci, które nadają fabule bardziej mrocznego klimatu. Oczywiście jest to kolejna okazja do wprowadzenia czytelnika w uczucie konfuzji, a przy okazji działa na wyobraźnię. Symboli jest tak wiele, że przez długi czas można szukać znaczenia poszczególnych motywów. Ja nawet nie próbowałam analizować tych mitologicznych masek, ale może to być dodatkowa zabawa.