Wróciłam i nadrabiam!
Kolejna notka z tego cyklu. Filmów oglądam sporo (a przynajmniej więcej niż przeciętny Kowalski), jednak wciąż nie czuję ochoty na robienie o każdym osobnego posta. Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu pomysł na takie krótkie podsumowanie. Bez zbędnego przedłużania, zapraszam do czytania!
Portret damy (1996)
Tytuł oryginalny: The Portrait of a Lady
Reżyseria: Jane Campion
Scenariusz: Laura Jones
W głównych rolach: Nicole Kidman, John Malkovich, Martin Donovan, Barbara Hershey, Viggo Mortensen, Valentina Cervi, Christian Bale
Produkcja: USA, Wielka Brytania
Gatunek: dramat, kostiumowy
Isabel Archer (Nicole Kidman), pełna marzeń i wigoru dziewczyna z Ameryki przyjeżdża do dziewiętnastowiecznej Anglii, gdzie okazuje się, że dostała w spadku sporą sumę pieniędzy. Na dodatek jej temperament przyciąga uwagę młodych mężczyzn, którzy szybko zostają jej adoratorami. Postanawia wyjechać do Włoch, gdzie poznaje tajemniczego Osmonda (John Malkovich)...
Jane Campion miałam już okazję poznać jako reżyserkę jednego z moich ulubionych filmów - "Jaśniejsza od gwiazd". Równie zachwycona byłam "Fortepianem". Nic więc dziwnego, że chciałam więcej. "Portret damy" oglądało mi się bardzo dobrze. Wydaje mi się, że wpływ na to miała moja niewiedza na temat fabuły. Włączyłam go znając jedynie nazwisko reżyserki, więc możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy zobaczyłam na ekranie nazwiska tych wszystkich gwiazd! Na dodatek jestem fanką filmów kostiumowych. W "Portrecie damy" zachwyciła mnie wrażliwość przedstawionego obrazu. Scena z parasolem aż elektryzowała, zapewne znaczący wpływ na to miała muzyka skomponowana przez pana Kilara. Co dziwne, znałam wcześniej te utwory, a nie wiedziałam skąd pochodzą.
Podobał mi się pomysł na ujęcie zniewolenia kobiety w ten sposób. Bardzo delikatnie i bez wysiłku reżyserka sprawiła, że widz współczuł głównej bohaterce. Szczególnie widząc tak dużą zmianę w jej zachowaniu.
Ogromne brawa należą się również aktorom. Mieli duże pole do popisu i wykorzystali je w stu procentach. Polecam film szczególnie fanom filmów kostiumowych, a także ludziom wrażliwym na nienachalne piękno.
Sok z żuka (1988)
Tytuł oryginalny: Beetle Juice
Reżyseria: Tim Burton
Scenariusz: Michael McDowell, Warren Skaaren
W głównych rolach: Alec Baldwin, Michael Keaton, Geena Davis, Winona Ryder, Catherine O'Hara, Jeffrey Jones
Produkcja: USA
Gatunek: fantasy, czarna komedia
Adam (Alec Baldwin)
i Barbara (Geena Davis)
to młode małżeństwo, które ginie w wypadku samochodowym. Zostają uwięzieni we własnym domu jako para duchów, a tymczasem wprowadzają się nowi mieszkańcy. Żeby pozbyć się natrętów postanawiają udać się po pomoc do bioegzorcysty - Bettlejuice'a (Michael Keaton)
.
Tim Burton to zdecydowanie jeden z moich ulubieńców, jeżeli chodzi o reżyserię. Jego styl (szczególnie w starszych filmach) jest łatwo dostrzegalny i trafia w mój gust kinowy - mroczne barwy, elementy fantastycznego świata, specyficzny humor. Nie można się więc dziwić, że postanowiłam obejrzeć "Sok z żuka", jeden z najbardziej znanych jego dzieł. I, o czym wcześniej nie wiedziałam, jeden z pierwszych pełnometrażowych filmów Burtona. Muszę przyznać, że zostałam zaspokojona. Na pewno musiałam przyswoić sobie fakt, że film powstał jakieś trzydzieści lat temu, więc logiczne jest, że efekty nie będą powalały. Widać jednak w nich rękę Tima :)
Aktorzy spisali się bardzo dobrze, na brawa zasługuje przede wszystkim Keaton. Jego kreacja stukniętego Beetlejuice'a przyciąga uwagę widza. Na początku go nie poznałam, charakteryzacja tej postaci była naprawdę dopracowana! Dodatkowy plus za humor!
Polecam fanom Burtona i czarnego humoru ;)
Człowiek, który wiedział za dużo (1956)
Tytuł oryginalny: The Man Who Knew Too Much
Reżyseria: Alfred Hitchcock
Scenariusz: John Michael Hayes
W głównych rolach: James Stewart, Doris Day, Brenda de Banzie, Carolyn Jones, Alan Mowbray
Produkcja: USA
Gatunek: thriller, szpiegowski
Dr Ben McKenna (James Stewart)
wraz z żoną (Doris Day)
i synem wybiera się na wakacje do Maroka. Na miejscu poznaje tajemniczego człowieka, który wplątuje lekarza w aferę szpiegowską.
Thrillerów zazwyczaj nie oglądam, chociaż moja mama jest ogromną fanką tego gatunku. Jednak obok filmu Hitchcocka nie potrafię przejść obojętnie. Mam zawsze pewność, że fabule daleko będzie do infantylności, na ekranie nie będą pojawiały się co chwilę efektywne wybuchy. Reżyser pokieruje akcją w swoim stylu, ze swoistą gracją. Tak też było w tym przypadku. Ciekawa intryga okraszona jest świetnym aktorstwem, a do tego możemy usłyszeć jak Doris Day śpiewa oscarową piosenkę - "Que Sera Sera" (wszyscy znamy, prawda?). Nie jest to najlepszy film reżysera, moim zdaniem. Ale wart obejrzenia, szczególnie jeżeli staramy się nadrobić wszystkie dzieła Hitchcocka :)
Oczy szeroko zamknięte (1999)
Tytuł oryginalny: Eyes Wide Shut
Reżyseria: Stanley Kubrick
Scenariusz: Frederic Raphael, Stanley Kubrick
W głównych rolach: Nicole Kidman, Tom Cruise, Sydney Pollack, Madison Eginton
Produkcja: USA, Wielka Brytania
Gatunek: thriller, erotyczny
Alice (Nicole Kidman
) i William (Tom Cruise)
są młodym małżeństwem. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że mają wszystko - ustabilizowane życie, piękne mieszkanie, wzajemny pociąg seksualny. Jednak pewnej nocy Alice wyznaje mężowi coś, co nim wstrząśnie i popchnie do pewnej pechowej eskapady...
Mam problem z Kubrickiem. Nie rozumiem czasami co chciał przedstawić widzowi poprzez dany film. Wiem jednak, że będę wracać do jego dzieł, żeby doszukiwać się tego, co ukrywa się za zwykłymi obrazami. "Oczy szeroko zamknięte" były jego ostatnim filmem i na razie moim ulubionym. Wydaje mi się, że największym zwycięstwem dla reżysera jest to, że każdy interpretuje jego dzieła po swojemu. Ja doszukałam się studium nad uczuciem zazdrości i do czego może ona doprowadzić. Kiedy człowiek z zamkniętymi oczami rusza przed siebie marząc tylko o skrzywdzeniu swojego partnera, ukaraniu go za wszelką cenę.
Jestem oczarowana jednym z komentarzy na filmwebie dotyczącym używaniu barw przez Kubricka. Osoba ta wytłuściła dlaczego w danych momentach widzimy obrazy w czerwieni, żeby zaraz ujrzeć odcienie zimnego niebieskiego. Po tym jeszcze bardziej doceniłam "Oczy szeroko zamknięte".
Aktorsko było bardzo dobrze. Szczególnie pochwalić warto Cruise'a, którego raczej nie lubię, ale tutaj spisał się na medal. Muzykę również odbieram pozytywnie, nie obyło się bez klasyków, jak to u Kubricka.
Polecam osobom zainteresowanym kinem. Nie każdemu film przypadnie go gustu, jednak jeżeli jesteś gotów poszukać ukrytych znaczeń - obejrzyj. Aha! Film oczywiście przeznaczony jest dla widzów dorosłych :)
Smak curry (2013)
Tytuł oryginalny: The Lunchbox
Reżyseria: Ritesh Batra
Scenariusz: Ritesh Batra, Rutvik Oza
W głównych rolach: Irffan Khan, Nimrat Kaur, Lillete Dubey
Produkcja: Francja, Indie, Niemcy, USA
Gatunek: dramat
Ila (Nimrat Kaur)
, młoda mężatka, wysyła obiad swojemu partnerowi. Trafia on jednak omyłkowo do samotnego wdowca - Saajana (Irrfan Khan)
. Dwójka zaczyna ze sobą korespondować.
Trochę wstyd się przyznać, ale kilka lat temu byłam fanką indyjskiego kina. Tak - tego kiczowatego i banalnego, ale przynoszącego mi wtedy wiele frajdy i pocieszenia. Wiem już dlaczego ludzie w Indiach tak cenią wizyty w kinie. Ich filmy pozwalają im wyrwać się na chwilę i zapomnieć o otaczających ich problemach.
Ale ja nie o tym. Bo "Smak curry" to nie jest bollywoodzka produkcja. Film ten był wyświetlany we Wrocławiu w ramach jednego z festiwali i od tej pory bardzo chciałam go zobaczyć. W końcu mi się udało i byłam oczarowana. Historia jest po prostu urocza. Dwójka nieszczęśliwych osób znajduje ukojenie w pięknej formie pisania do siebie listów. Poruszają w nich kwestie opisujące otaczający ich świat, powoli otwierają się wzajemnie i pocieszają. Do tego Ila codziennie przygotowuje nowe indyjskie danie, a mi ślina automatycznie wypełnia usta! Pyszności. I uwielbiam zakończenie, uważam że jest idealne. A aktorzy cudowni, bez niepotrzebnego zagrywania się, spokojnie prowadzą swoich bohaterów, a widz im kibicuje.
Film polecam zdecydowanie wszystkim. Piękny jest!
Kopciuszek (2015)
Tytuł oryginalny: Cinderella
Reżyseria: Kenneth Branagh
Scenariusz: Chris Weitz
W głównych rolach: Lily James, Cate Blanchett, Richard Madden, Helena Bonham Carter, Stellan Skarsgard
Produkcja: USA
Gatunek: familijny, fantasy, romans
Wszyscy znamy historię Kopciuszka, prawda? :)
Na swoje usprawiedliwienie mam, że oglądam wiele poważnych filmów, więc co jakiś czas muszę się odprężyć. A cóż może być wtedy lepszego niż bajkowa historia? Fabuła raczej wszystkim znana, w tym przypadku nie różni się od oryginału. Oglądało się jednak bardzo przyjemnie. Wpływało na to wiele czynników - poczynając od oryginalnie urodziwej (według mnie, choć wiem że zdania są podzielone) Lily, przez genialnie zagraną ciotkę dzięki Cate Blanchett, cudowne kostiumy, bajkowe zdjęcia i humor wprowadzony przez Helenę. Nie jest to film wybitny, raczej po prostu dobry, ale miło spędza się przy nim czas!
Wilcze dzieci (2012)
Tytuł oryginalny: Okami Kodomo no Ame to Yuki
Reżyseria: Mamoru Hosoda
Scenariusz: Mamoru Hosoda, Satoko Okudera
W głównych rolach: Aoi Miyazaki, Takao Osawa, Haru Kuroki, Yukito Nishii
Produkcja: Japonia
Gatunek: fantasy, anime
Hana, dziewiętnastoletnia studentka, spotyka na jednym z wykładów tajemniczego chłopaka. Po jakimś czasie okazuje się, że jest on wilkołakiem. Dla Hany jest jednak za późno, ponieważ zdążyła już go pokochać i jest gotowa na wszystko. Nie wiedziała jednak, że zmuszona będzie wychowywać dwójkę wilczych dzieci samotnie.
Film miałam na liście "do obejrzenia" i kiedy filmweb podpowiedział, że ukaże się w telewizji musiałam go zobaczyć. Na początku byłam dość sceptycznie nastawiona przez opis fabuły. Jednak to anime zaskoczyło mnie pozytywnie. Płakałam, śmiałam się i przeżywałam każdą sytuację wraz z bohaterami. Historia samotnej matki, która wydaje się tak krucha, a musi stać się silna dla swoich dzieci. Coś wspaniałego, nie wiedziałam, że animacje mogą nieść tyle emocji!
Może też oglądacie anime? Macie mi do polecenia jakieś tytuły? Zaznaczam, że Miyazakiego znam i widziałam wiele, ale reszty mogę nie kojarzyć :)
W lepszym świecie (2011)
Tytuł oryginalny: Hævnen
Reżyseria: Susanne Bier
Scenariusz: Anders Thomas Jensen
W głównych rolach: William Johnk Nielsen, Markus Rygaard, Mikael Persbrandt, Trine Dyrholm
Produkcja: Dania, Szwecja
Gatunek: dramat, thriller
Christian (William Johnk Nielsen) po przeprowadzce do nowego miasta zaprzyjaźnia się z wyśmiewanym Eliasem (Markus Rygaard). Obaj borykają się z problemami w domu i starają się zrozumieć zachowania otaczających ich ludzi.
Ten film zdecydowanie mnie zaskoczył. Laureat Oscara z 2011 roku wstrząsa widza przedstawioną historią. Zaczyna się dość niewinnie, reżyserka pokazuje nam tło, bardzo sprawnie zarysowuje sytuacje w rodzinach głównych bohaterów. A później scena po scenie czujemy jak zbliża się coś złego, ale również nieuniknionego. Byłam pod wrażeniem tego jak zostało zbudowane napięcie - cichymi obrazami, spojrzeniami, prostymi zachowaniami. Naprawdę polecam ten film!
Obejrzałam kilka innych jeszcze, ale nie chcę Was zanudzić tą notką. Odradzę Wam jedynie "Dwoje do poprawki" - to najgorszy film jaki widziałam w ostatnim czasie. A polecę jeszcze "Lewiatana", "Życie jest piękne", "Czym sobie na to wszystko zasłużyłam" i "Strażników marzeń".
Widzieliście któryś z tych filmów? Zgadzacie się z moją opinią? A może polecicie mi coś ciekawego?