Przypominam sobie zeszły rok i czuję jak puchnę z dumy. Tym razem moja liczba obejrzanych filmów nominowanych do Oscarów jest naprawdę zadowalająca. Do kina wybierałam się często i mogę Wam powiedzieć jedno - było warto! Ten rok jest moim zdaniem o wiele lepszy od zeszłego i jeszcze poprzedniego. Ba! Nie pamiętam kiedy ostatnio były tak dobre, różnorodne produkcje wśród nominowanych. Dlatego z czystą przyjemnością przedstawiam Wam moje przemyślenia na temat tegorocznego rozdania nagród.
Najlepszy film
Kojarzycie te filmy, które kręcone są niemal specjalnie pod Oscary? Dramaty, często historyczne, przepełnione patosem, schematami i bohaterami walczącymi o wyższy cel, często związane z tematem władzy w państwie, a najlepiej to biograficzne, za które aktor niemal z automatu dostaje Oscara za rolę? Otóż, w tym roku pojawiły się tylko dwa tego typu tytuły. Jeden to
Czas mroku (5/10), moim zdaniem kompletny niewypał. Scenariusz po prostu schematyczny i nudny, czasami skręcający na takie tory, które były nieprawdopodobnie żenujące (jak scena w metrze). Tak, Gary Oldman jest w nim nie do poznania i wspaniale odzwierciedla postać Churchilla, a charakteryzacja robi spore wrażenie. To wciąż jednak film, który powinien ustąpić miejsca chociażby takiej perełce jak
Florida Project. Drugi to
Czwarta władza (7/10), czyli film po prostu do bólu poprawny. Przyznam, że oglądałam go z większym zaciekawieniem niż
Czas mroku, Streep i Hanks stanowią dobrą parę na ekranie, a całość chce nam powiedzieć coś ważnego, ale finalnie to jakoś nie wybrzmiewa i otrzymujemy kolejny film, jakich mnóstwo. Natomiast filmem, który mógłby również być wrzucony do tego worka, ze względu na historyczno-wojenną tematykę, ale
wybija się na ich tle oryginalnością jest Dunkierka (8/10). Seans wspominam jako mocno niepokojący, a Nolan wykonał świetną robotę, pokazując nam znane wydarzenia z ciekawej perspektywy. Czymś całkiem odmiennym jest na pewno
horror Uciekaj! (7/10). Gatunek przeze mnie znienawidzony, w tym przypadku okazał się powiewem świeżości i intrygującego podejścia do tematu rasizmu. Może nie zupełnie moje kino, ale cieszy jego obecność wśród nominowanych. Później mamy przepiękny wizualnie
Kształt wody (8/10). Baśniowy klimat, tematyka odmienności i tolerancji, genialna Sally Hawkins, cudowna muzyka, klasyki kina Hollywood pobrzmiewające w tle - to naprawdę film, który robi wrażenie i zostaje z nami na dłużej. Pewna schematyczność przeszkodziła mi w zakochaniu się w nim jak niegdyś w
Labiryncie fauna tego reżysera, ale to na pewno świetne, oryginalne kino. Jest możliwość, że to
Kształt wody zgarnie tegoroczną statuetkę i nie miałabym wobec tego obiekcji, ale preferowałabym inne tytuły. Na przykład
subtelne, pełne emocji Tamte dni, tamte noce (9/10). Cudowne stadium pożądania, pięknie opowiedziana historia o pierwszej miłości, gdzie wszystko się zgadza - aktorstwo, scenariusz, muzyka, zdjęcia. Ostatnia wizyta w kinie przyniosła znowu pełną satysfakcję, tym razem za sprawą cudownego
Lady Bird (9/10). Film o wchodzeniu w dorosłość, przedstawiający prawdziwie więzy rodzinne (piękna relacja matki z córką). Historia działająca szczególnie mocno, jeżeli samemu przeżyło się takie wyrwanie z gniazdka rodzinnego i teraz patrzy się wstecz z rozrzewnieniem i nutką tęsknoty. Na dodatek idealnie wyważony bilans komedii i dramatu, zagrany bez zarzutu. Spore szanse na statuetkę ma oczywiście fantastyczny
Trzy billboardy za Ebbing, Missouri (9/10). Genialny scenariusz, zagrany w punkt, wciągający i trzymający w napięciu od początku do końca, łamiący schematy tego typu kina i zadowalający niemal każdego widza. Teraz, może trochę zaskakująco, ale mój tegoroczny faworyt, czyli
Nić widmo (10/10). Kino P. T. Andersona uwielbiam nie od dziś, ale oglądanie tego filmu w kinie okazało się niesamowitym doświadczeniem. Całość niektórym wydaje się nudna, dla mnie jest jakoś
chorobliwie fascynująca, relacje między postaciami sprawiają, że gdzieś w środku czujesz ciągły niepokój i pragniesz więcej. Scena kłótni po „kolacji-niespodziance” to filmowy majstersztyk, dawno nic nie wzbudziło we mnie takich emocji. Oczywiście, szans na statuetkę
Nić widmo raczej nie ma, nie przeszkadza to mi w kochaniu tej produkcji całym serduchem.
Miało być krótko. Aha.
Oscar dla najlepszego filmu najpewniej powędruje do
Trzy billboardy za Ebbing, Missouri, ewentualnie do filmu
Kształt wody.
Najlepszy aktor pierwszoplanowy
To kategoria, w której raczej nie mamy co się spodziewać fajerwerków, a szkoda.
Statuetka powędruje najpewniej do Gary'ego Oldmana, który wiele razy pokazał, że na nią zasłużył, ale niekoniecznie właśnie za rolę Churchilla. Nie przepadam za tym aktorstwem, które chowa się za masą charakteryzacji. Oldman szarżował i nie wstrzymywał się przed niczym - podźwignął słaby film wyżej, ale wciąż nie jestem przekonana co do jego wygranej. W tym roku
najbardziej zasłużył na wyróżnienie David Day-Lewis, który dał nieprawdopodobny pokaz umiejętności w
Nici widmo. Trzymajmy kciuki, żeby zapewnienia, że to jego ostatnia rola się nie sprawdziły.
Cieszyłaby również statuetka dla Timothee'ego Chalameta, który w
Tamte dni, tamte noce miał bardzo trudne zadanie, z którego wybrnął obronną ręką, zadziwiając charyzmą. Daniel Kaluuya poradził sobie z rolą w
Uciekaj! bardzo dobrze, jednak mnie nie zachwycił. Z nominowanych nie widziałam Denzela Washingtona.
Oscar dla najlepszego aktora pierwszoplanowego najpewniej powędruje do Gary'ego Oldmana za rolę Winstona Churchilla w
Czasie mroku.
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa
Mamy rok naprawdę wspaniałych kobiecych ról w kinie. Nie udało mi się nadrobić
I, Tonya, więc na temat Margot Robbie się nie wypowiem (chociaż słyszałam mnóstwo superlatyw).
Oscar znajdzie się zapewne na półce Frances McDormand, która w
Trzech billboardach za Ebbing, Missouri zagrała niesamowicie. Moim zdaniem będzie to
nagroda jak najbardziej zasłużona. Chociaż trochę szkoda
Sally Hawkins, która niemą rolą w Kształcie wody potrafiła przekazać taką masę emocji. To w sporej mierze jej zasługa, że film zdobył tak dobre recenzje.
Świetna również okazała się Saoirse Ronan, która z roku na rok pokazuje, że nie chce iść po najłatwiejszej linii oporu i wybiera role, które wymagają od niej ciągłych zmian. W
Lady Bird jest po prostu prawdziwa i obdarza swoją postać całą masą uroku osobistego. Meryl Streep bardzo dobrze, jak to Streep, ale bez fajerwerków.
Oscar dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej najpewniej powędruje do Frances McDormand za rolę Mildred Hayes w
Trzy billboardy za Ebbing, Missouri.
Najlepszy reżyser
Każdy z nominowanych w tej kategorii pokazał, że ma coś do powiedzenia i trzyma się swojego poczucia estetyki. Bardzo
cieszy obecność Grety Gerwig, która po latach pisania i współpracy scenopisarskiej z Noah Baumbachem (który początkowo miał wyreżyserować
Lady Bird, ale kobieta zdecydowała, że sama się tego podejmie), bierze sprawy w swoje ręce. Już po wcześniejszych scenariuszach, mogliśmy się spodziewać, w którą stronę będzie zmierzała reżysersko, a jeżeli będzie to robić tak precyzyjnie jak przy
Lady Bird, to pozostaje nam czekać na kolejne jej tytuły.
Nolan nie przestaje nas zadziwiać, wciąż eksplorując nowe gatunki i zostawiając na nich swój ślad.
Dunkierka to kawał dobrego, oryginalnego kina wojennego, trzymający w napięciu do ostatnich chwil.
Paul Thomas Anderson, czyli perfekcjonista w każdym calu. Podobno w szkole filmowej spędził dwa dni, po których stwierdził, że o wiele więcej się nauczy działając. To jeden z moich ulubionych reżyserów, którego filmy za każdym razem mnie fascynują.
Jordan Peele swoim debiutem reżyserskim wkroczył z rozmachem w świat kina (wczoraj zebrał nagrody Independent Spirit za film i reżyserię). Będzie trzeba śledzić jego karierę. Oscar najpewniej powędruje do
Guillermo del Toro i dobrze. To reżyser, który już nam pokazał jaki rodzaj kina go interesuje i konsekwentnie podąża wybraną przez siebie ścieżką (czasem z większym, czasem z mniejszym sukcesem).
Oscar dla najlepszego reżysera najpewniej powędruje do Guillermo del Toro za film
Kształt wody.
Najlepszy aktor drugoplanowy
Znowu bardzo mocna kategoria w tym roku. Richard Jenkins daje świetny występ w
Kształcie wody, to złożony charakter, który scena po scenie odrywa przed nami kolejną warstwę swojej postaci. Bardzo dobry jest też Christopher Plummer, który wskoczył na miejsce Kevina Spacey (który po aferze, został zwolniony przez reżysera, Ridleya Scotta) w filmie
Wszystkie pieniądze świata, gdzie pokazuje się jako człowiek pozbawiony skrupułów i skupiający się tylko na zysku.
I Woody Harrelson, i Sam Rockwell są genialni w
Trzech billboardach za Ebbing, Missouri. To w ogóle scenariusz, który dał możliwość popisu wielu aktorom. Co do statuetki, pewnie powędruje do Rockwella, miał trochę większą rolę i więcej różnorodnych emocji do zagrania. A moje zdanie? Oczywiście,
Oscara podarowałabym panu Willemowi Dafoe. To, co on robi w
The Florida Project to po prostu jakaś magia. Pokazuje jak za sprawą niewielkich środków, można oddać całą masę ukrytego przekazu.
Oscar dla najlepszego aktora drugoplanowego najpewniej powędruje do Sama Rockwella za rolę Jasona Dixona w
Trzech billboardach za Ebbing, Missouri.
Najlepsza aktorka drugoplanowa
W przypadku tej kategorii mam trochę problem. Otóż, Oscara zapewne zgarnie
Allison Janney, a ja I, Tonya akurat nie widziałam. Chociaż wiem, że aktorką jest świetną i wierzę, że poradziła sobie tak dobrze, jak wszyscy mówią.
Octavia Spencer wnosi dawkę energii i humoru do
Kształtu wody, ale to wciąż za mało na statuetkę.
Lesley Manville jest genialna, w ogóle w
Nici widmo był idealny casting. To taka rola, która pod płaszczem zimna i surowości, skrywa kotłujące się gdzieś emocje. Mary J. Blige była bardzo dobra w
Mudbound, ale to raczej film, który nikomu nie dał specjalnie zabłysnąć - cała obsada dała równie dobre występy, a dzięki temu ten tytuł okazał się taki wspaniały. Z tych, które widziałam największe wrażenie zrobiła Laurie Metcalf w
Lady Bird i to ją najchętniej widziałabym z Oscarem.
Oscar dla najlepszej aktorki drugoplanowej najpewniej powędruje do Allison Janney za rolę LaVony Golden w
Jestem najlepsza. Ja, Tonya.
Najlepszy scenariusz oryginalny
Jak to miło było zobaczyć tutaj
The Big Sick, czyli wspaniale napisaną komedię romantyczną! Na wygraną raczej nie ma co liczyć, ale już nominacja to duży zaszczyt. Jeżeli chodzi o resztę nominowanych, to moim zdaniem każdy zasłużył na to miejsce, ale zwycięzca może być jeden i moim zdaniem powinien to być scenariusz do
Trzy billboardy za Ebbing, Missouri. A to dlatego, że to historia dała temu tytułowi kopa, możliwości na pokazanie talentów aktorskich i wciągnęła tak wiele osób.
Oscar dla najlepszego scenariusza oryginalnego najpewniej powędruje do
Trzy billboardy za Ebbing, Missouri.
Najlepszy scenariusz adaptowany
Tutaj nie widziałam dwóch filmów (
The Disaster Artist i Gra o wszystko). Pozytywnie zaskakuje nominacja dla
Logana, który był taką miłą odskocznią od masy typowych filmów superbohaterskich. Jednak statuetka powinna powędrować do
Tamte dni, tamte noce. Szczególnie, że książkę udało mi się przeczytać i chociaż bardzo mi się podobała, to film moim zdaniem wyciągnął z niej to, co najlepsze i dodał jeszcze więcej uroku i emocji.
Oscar dla najlepszego scenariusza adaptowanego najpewniej powędruje do
Tamte dni, tamte noce.
Szybka przebieżka przez resztę kategorii:
Najlepsza charakteryzacja:
Czas mroku
Najlepsza muzyka oryginalna: Alexandre Desplat za
Kształt wody
Najlepsza piosenka: „Mystery of love” Sufjan Stevens,
Tamte dni, tamte noce (chociaż obawiam się, że może wygrać coś innego - dla mnie każdy inny wybór będzie złym wyborem)
Najlepsza scenografia:
Kształt wody
Najlepsze efekty specjalne:
Blade runner 2049
Najlepsze kostiumy:
Nić widmo
Najlepsze zdjęcia: Blade Runner 2049
Najlepszy dźwięk/Najlepszy montaż dźwięku:
Baby driver / Dunkierka
Najlepszy długometrażowy film animowany: Wygra
Coco, wolałabym oczywiście, żeby wygrał
Twój Vincent
Zgadzacie się z moimi typami? Oglądacie w ogóle filmy nominowane do Oscarów?
Koniecznie podzielcie się swoimi przewidywaniami ;)