niedziela, 12 listopada 2023

Magia czy realizm, czyli o dwóch klasykach [„Sto lat samotności” Gabriel García Márquez, „Olivier Twist” Charles Dickens]

 


Sto lat samotności
Gabriel García Márquez

Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 1967
Liczba stron: 399
Wydawnictwo: Muza

Życie nie jest tym, co człowiek przeżył, ale tym, co i jak zapamiętał.
 

Opis wydawcy

Miała to być pierwsza powieść Gabriela Garcíi Marqueza. Dzięki swym dziadkom znał od dziecka historię Macondo i dzieje rodziny Buendía, prześladowanej fatum kazirodztwa. Świat, w którym rzeczy nadzwyczajne miały wymiar szarej codzienności, zwyczajność zaś przyjmowana była jak zjawisko nadprzyrodzone; świat bez czasu, gdzie wiele rzeczy nie miało jeszcze nazw, był też jego światem. Potrzebował aż dwudziestu lat, by wreszcie spisać te rodzinne opowieści z całym dobrodziejstwem i przekleństwem odniesień biblijnych, baśniowych, literackich, politycznych; uświadomił nam, że „plemiona skazane na sto lat samotności nie mają już drugiej szansy na ziemi”.


Moja recenzja

Z jednej strony, dla wielu osób Sto lat samotności to jedna z najlepszych książek życia. Z drugiej  sporo czytelników porzuciło ją w trakcie lektury. Trochę strach było do takiej powieści podchodzić. Po przeczytaniu łatwo mi zrozumieć obie grupy. Trudno jest się wkręcić, ale jak się uda to można się rozkochać w prozie Marqueza.

Jeżeli zamierzacie zmierzyć się z historią rodziny Buendia, to polecam wyposażyć się w drzewo genealogiczne bohaterów. Moje wydanie posiada rysunek takiego drzewa i ułatwiło mi to lekturę, szczególnie w początkowej fazie. Sto lat samotności jest powieścią o powtarzalności, o tym, że jako społeczeństwo wciąż kręcimy się w kółko. Żeby tę kwestię podkreślić wszyscy w rodzinie Buendia nazywają swoich potomków tymi samymi imionami. To jest jeden z głównych powodów tego całego zamieszania. Po jakimś czasie już zaczyna się łapać który Aureliano jest synem którego Jose Arcadia. 

Rozumiem osoby, które próbowały i nie przebrnęły. Rozumiem też takie, które przeczytały i nie rozumieją fenomenu. U mnie zajęło to około sto stron, zanim nagle coś zaskoczyło. Jak już zaskoczyło, to fascynacja pozostała do samego końca. W pewnym momencie czytelnik przestaje główkować o czym czyta, a bardziej zatapia się w tej narracji. Przestaje analizować każdą sytuację wprowadzającą element magiczny, a raczej zachwyca się pomysłem i umiejętnością jego przedstawienia. 

Sto lat samotności to będzie tego typu klasyka, której nie zamierzam bronić przed przeciwnikami, ale sama jestem kompletnie zachwycona. Niesamowitą przygodą było zanurzenie się w świecie tej rodziny z niepomyślnym przeznaczeniem, czyhającym nad ich głowami. Momenty, w których bohaterom wiodło się dobrze wprawiały mnie w poczucie oczekiwania na najgorsze. Finalnie, historia kołem się toczy i każdy z nas rodzi się i umiera samotnie. 


Oliver Twist
Charles Dickens

Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 1839
Liczba stron: 475
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy

Niestety, czasami życie obchodzi się z nami okrutnie, a my nie możemy nic na to poradzić.
 

Opis wydawcy

Niezwykłe przygody Olivera Twista, sympatycznego i dobrego chłopca, urodzonego w schronisku dla bezdomnych, ciekawią, wzruszają i bawią od ponad stu pięćdziesięciu lat zarówno młodzież, jak i dorosłych. W Londynie, do którego ucieka z sierocińca, Oliver trafia do gangu miejscowych złodziejaszków, którym rządzi Fagin. Wyciągnięty z marginesu przez pana Brownslowa, zostaje porwany ...


Moja recenzja

Charles Dickens uważany jest za ojca literatury brytyjskiej. Aż sześć z jego powieści znalazło się na liście stu książek, które każdy powinien przeczytać według BBC. Powoli staram się wykreślać tytuły z tej listy. Dickensa znałam do tej pory tylko z Opowieści wigilijnej. Postanowiłam pozostać przy powieściach skierowanych do młodszych czytelników i mój wybór padł na historię słynnego chłopca, Olivera Twista.

Bardzo dobrze wspominam Opowieść wigilijną, do tej pory potrafię przywołać pewne szczegóły fabuły, które utknęły mi w pamięci. Oliver Twist niestety nie zostanie przeze mnie zapamiętany na długo. Uważam, że najmocniejszą stroną tej powieści jest nakreślenie tła społecznego, w którym dzieje się akcja. Dickensowi udało się przenieść mnie w czasie na ulice pełne osób, które w trudnych okolicznościach próbują poradzić sobie w życiu. Ta teleportacja nie pomogła mi jednak w śledzeniu fabuły. Akcja nabiera rumieńców dopiero bliżej rozwiązania. Rozwój wydarzeń przez większość książki raczej mnie męczył niż ekscytował. Brakowało mi tutaj interesującego głównego bohatera. Oliverowi przytrafiają się okrutne rzeczy, ale jest mało sprawczy. Wiele sytuacji opisanych jest z perspektywy innych postaci. Często taki zabieg mi nie przeszkadza. Mam nawet wrażenie, że Dickensowi właśnie o to przedstawienie pewnych grup społecznych chodziło. Jednak w tym przypadku rezultowało to tym, że nie przejęłam się losem niemal żadnego z bohaterów. No, może poza Nancy. Ten wątek wypada najciekawiej. Ta bohaterka jako jedna z nielicznych przechodzi jakąś zmianę i nie jest jednowymiarowa. Jej historia to jednak bardziej światełko w tunelu niż coś wywołującego większe emocje. Dodatkowo, w przedstawieniu postaci brakuje szarości  w większości przypadków są albo do szpiku kości źli albo anielsko dobrzy.

Dickens potrafił opisywać i to w zarysie historycznym tkwi moc tej powieści. Jego styl pomaga w wyobrażeniu sobie wszystkich opisanych sytuacji. Niestety, fabuła Olivera Twista zupełnie mnie nie porwała. Może z innymi jego powieściami będzie lepiej? Zobaczymy. 



W tym starciu dwóch klasyków, zdecydowanie bliżej mi do magicznego Sto lat samotności. A Wam?

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka