czwartek, 31 grudnia 2020

Podsumowanie 2020

Rok 2020. Nie da się ukryć, że siadając do tego podsumowania czuję się jakoś inaczej. Ten rok naprawdę dał nam w kość i każdy przekonał się, jak wiele w naszym życiu może się zmienić. Na początku lockdownu myślałam, że to będzie trwało chwilę, posiedzimy w domu miesiąc i wrócimy do normalnego życia. Ba! Nawet mówiłam sobie, że będę miała więcej czasu i może w końcu nadrobię zaległości czytelnicze, bo wszystkie interesujące mnie rozrywki są zamknięte, więc nic nie będzie mnie rozpraszało. Niestety, szybko przyszło gorsze samopoczucie, nie wspominając już o stresach związanych z przesuwaniem daty ślubu i próbami zakończenia remontu mieszkania. Odcięcie od bliskich i od ulubionych rozrywek zostawiło ślad na moim nastroju i jakoś nie mogłam się skupić na czytaniu. Zatonęłam za to w serialach. 

Przyznam, że brakuje mi wyjść do kina, do restauracji, spontanicznych spotkań ze znajomymi. Najbardziej jednak tęsknię za teatrem. Nie ma co się oszukiwać, teatr przeniesiony do sieci czy telewizji nie wywołuje już takich samych emocji. Miałam tyle szczęścia, że na początku roku udało mi się dwa razy odwiedzić wrocławski Capitol, a we wrześniu zobaczyłam jeszcze Jutro przypłynie królowa Wrocławskiego Teatru Współczesnego. To są jednak duże teatry, które pewnie dadzą sobie radę w tej sytuacji, a co z wszystkimi mniejszymi, inicjatywami, co z artystami, którzy z dnia na dzień stracili pracę? Pozostaje mieć nadzieję, że 2021 przyniesie w tej kwestii więcej optymizmu. 

W zeszłym roku wyznaczyłam sobie cel, żeby nie pędzić z czytaniem, ale chłonąć powoli. I to mi się w zupełności udało. Ten rok to przede wszystkim poznawanie polskiej literatury, czyli świetne premiery Gorzko, gorzko i Cudze słowa oraz moje pierwsze spotkanie z prozą Kańtoch i Tokarczuk. Nareszcie udało mi się także sięgnąć po Kapuścińskiego i to była jedna z najlepszych lektur tego roku. Oprócz tego nadal starałam się nie tracić kontaktu z klasyką. Udało mi się przeczytać Do latarni morskiej Woolf, Panią Bovary Flauberta, Niebezpieczne związki Laclosa, Targowisko próżności Thackeraya i zbiór opowiadań Dostojewskiego. Fantastyki może nie było w tym roku wśród moich lektur tak dużo jak w latach poprzednich i brakowało mi też w tym gatunku efektu wow. Co prawda jedna książka znalazła się w topce (jak co roku dla Sandersona zawsze jest miejsce), ale było też w fantastyce sporo rozczarowań, szczególnie w tej młodzieżowej. Do mojego rankingu powędrowały tytuły autorstwa Kapuścińskiego, Sandersona, klasyka od du Maurier, najnowsza książka Szostaka oraz ostatnia lektura roku, Dziewczyny znikąd, o której napiszę więcej wkrótce. Są też trzy bonusy, chociaż dobrych lektur było w tym roku znacznie więcej.

Najsmutniej chyba potoczyła się moja przygoda z filmem. Zaczęło się dobrze, bo pierwsze w tym roku wizyty w kinie były bardzo udane (Małe kobietki, Emma, Kłamstewko). Później kina zamknęli, a ja straciłam zapał do oglądania filmów w domu. W związku z tym, był to chyba dla mnie najsłabszy rok, jeżeli chodzi o liczbę obejrzanych filmów. Kilka tytułów wartych oglądnięcia oczywiście znalazłam, ale ich wybór przyszedł mi o wiele łatwiej niż w poprzednich latach. Na liście jest  wspominany przeze mnie kilkakrotnie dokument Kraina miodu, są cudowne Małe kobietki, które udało się zobaczyć jeszcze w kinie, są Złodziejaszki (do zobaczenia na Netfliksie), a także oryginalna ekranizacja Emmy (z cudowną Anyą Taylor-Joy w roli tytułowej, którą wszyscy pokochali za Gambit królowej) i jedna klasyka w reżyserii Felliniego. W bonusie zmieściłam niemal wszystkie filmy, które mi się podobały, łącznie z animacją, tak, że sporego wyboru nie miałam. Sytuacja zupełnie odwrotna czekała mnie w przypadku seriali. Widziałam ich naprawdę dużo. Nadrabiałam zaległości w oglądaniu starszych produkcji (w końcu zobaczyłam Breaking Bad), a także zapoznawałam się z nowościami (najświeższy tytuł to chyba Bridgertonowie). Jak spojrzałam na listę tytułów, to się złapałam za głowę, bo naprawdę nie wiedziałam, jak to wszystko zmieścić w moim zestawieniu. Musiałam znaleźć miejsce dla Breaking Bad, nie mogłam zapomnieć o wspaniałej Euforii i Jak nas widzą, które obejrzałam jeszcze w styczniu, do tego Normalni ludzie, którzy mnie zupełnie rozczulili i oryginalny Mogę cię zniszczyć. Przez to nie zmieścił mi się w topce kolejny cudowny serial tego roku – Gambit królowej (ale zapewne pojawi się w tak wielu innych rankingach z najlepszymi serialami tego roku, że jakoś to przeżyję). Do bonusowych tytułów wciskałam jak mogłam, ale i tak zabrakło miejsca dla przezabawnej komedii Co robimy w ukryciu czy milutkiej animacji Smoczy książę

Co do moich rankingów, to chciałam dodać, że: nie zwracałam uwagi na kolejność wpisów, to raczej piątka najlepszych i wszystkie tytuły traktowane są na równi. Każdy najlepszy z innego powodu. Dla rozwinięcia opinii odsyłam do poszczególnych recenzji. Książkowe są wszystkie oprócz Dziewczyn znikąd (wkrótce), filmowe w większości, a serialowe albo są, albo będą (planuję w najbliższym czasie napisać w skrócie o Normalnych ludziach, Mogę cię zniszczyć i Gambicie królowej). 




Tak to wygląda u mnie. Bardzo jestem ciekawa Waszych tegorocznych typów. 


I życzę wszystkim, żeby przyszły rok był lepszy niż ten mijający! Trzymajmy za to kciuki.

wtorek, 22 grudnia 2020

„Red, White & Royal Blue” Casey McQuiston i „Bez serca” Marissa Meyer – lekkie lektury na koniec ciężkiego roku

„Red, White & Royal Blue”
Casey McQuiston

Gatunek: romans
Rok pierwszego wydania: 2019
Liczba stron: 476
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Czasami po prostu skaczesz i masz nadzieję, że wylądujesz bezpiecznie.

Opis wydawcy
Podczas wesela na brytyjskim dworze królewskim wybucha kłótnia. W jej wyniku książę Henry i Alex – syn prezydentki USA – lądują w torcie weselnym, co wywołuje kryzys dyplomatyczny między państwami. Żeby go zażegnać, PR-owcy wymyślają ustawkę: Henry i Alex mają spędzić razem jeden dzień, pokazując się mediom jako najlepsi przyjaciele. Nikt się nie spodziewa, że fałszywa, instagramowa przyjaźń przerodzi się w uczucie, które młodzi mężczyźni będą zmuszeni ukrywać przed całym światem. Jak długo dadzą radę udawać?



Moja recenzja

Od dłuższego czasu odnoszę wrażenie, że zmieniło się moje podejście do wyboru kolejnych lektur. Kiedyś były to przede wszystkim tytuły, których zadaniem było umilić mi czas i wciągnąć w swój świat, czyli dużo literatury młodzieżowej i uwielbianej przeze mnie fantastyki. Ostatnio coraz częściej staram się podejmować nowe wyzwania, dając szansę literaturze bardziej wymagającej, ale kiedy niedawno miałam gorszy czas w życiu okazało się, że potrzebuję znaleźć w domowej biblioteczce książkę, która pomoże mi oderwać się od rzeczywistości i przenieść w świat przez nią wykreowany. Na szczęście, po szybkim przejrzeniu kurzących się na półce książek, okazało się, że znalazłam egzemplarz Red, White & Royal Blue, czyli queerowego romansu o związku Alexa (syna prezydentki USA) i Henry'ego (księcia Wielkiej Brytanii). Całość jest tak różowa jak okładka, a co za tym idzie – sprawdza się idealnie na cięższe czasy.

Może nie zakochałam się w tej książce, jak niektórzy , a jej lektura nie wywołała u mnie większych emocji i ekscytacji, ale trzeba przyznać, że spełniła ona swoją rolę. Wątek romansu był poprowadzony w sposób przemyślany i nawet tak banalny motyw jak przechodzenie głównych bohaterów od wrogości do miłości, bardzo nie raził. Dodatkowo podobało mi się tło tej historii – z jednej strony związane z kolejnymi wyborami w USA  – z drugiej z licznymi zakazami wiążącymi się z królewskim pochodzeniem. Casey McQuiston spojrzała na swoich bohaterów z dużą dozą empatii, dzięki czemu jest nam łatwiej im sprzyjać. Autorka wykreowała również ciekawe postacie drugoplanowe, których perypetie śledzimy z zainteresowaniem. W powieści mocno czuć młodzieżowy klimat, a całość jest dość infantylna, ale w związku z tym, że ja byłam na to przygotowana, doświadczenie z tą książką wspominam jako naprawdę mile spędzony czas.

„Bez serca
Marissa Meyer

Gatunek: młodzieżowa fantastyka
Rok pierwszego wydania: 2016
Liczba stron: 507
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc

To bardzo nierozsądne nie wierzyć w coś, tylko dlatego że się tego boimy.

Opis wydawcy
Catherine jest być może jedną z najbardziej pożądanych dziewcząt w Krainie Czarów i ulubienicą jeszcze niezamężnego Króla Kier, ale interesuje ją zgoła co innego. Ma talent do pieczenia i wraz ze swoją przyjaciółką chce otworzyć piekarnię, by zaopatrywać Królestwo Kier przepysznymi plackami i innymi słodyczami. Jednak jej matka uważa, że to niedopuszczalne dla młodej kobiety, która mogłaby zostać kolejną Królową.



Moja recenzja

Kolejnym tytułem z grupy książek lekkich i przyjemnych, które niedawno przeczytałam, jest Bez serca, czyli prequel historii znanej nam dobrze z dzieciństwa – klasyki literatury dziecięcej – Alicji w Krainie Czarów. Poprzednie książki Marissy Meyer, czterotomowa seria Saga Księżycowa, to najlepszy przykład rozrywkowej literatury młodzieżowej jaką przeczytałam w ciągu kilku ostatnich lat. Połączenie klimatu Gwiezdnych wojen z Czarodziejką z Księżyca to prawdziwy miód na moje upodobania. Po Bez serca nie oczekiwałam tak wiele, bo natknęłam się wcześniej na opinie, że nie jest to już ten sam poziom. I cóż, mogę potwierdzić – poziom jest o wiele niższy. 

Powiem wprost – książka mnie znudziła. Wszelkie nawiązania do Alicji w Krainie Czarów postrzegam jako robione mocno na siłę. Świadomość tego, jak skończy główna bohaterka odbiera całości suspens i dreszcz niepewności jak potoczą się losy jej i reszty bohaterów. Wątkowi romansu z Figlem brakuje głębi i szerszego kontekstu, miłość od pierwszego wejrzenia wypada tu bardzo słabo. Nawet mocno odjechany świat przedstawiony, niby nawiązujący do pierwowzoru, był jakiś nie na miejscu, zupełnie nie mogłam odnaleźć w nim spójności.

Można powiedzieć, że to Bez serca jest częściowo odpowiedzialne za mój zastój czytelniczy w grudniu. Mając sporo na głowie nie miałam ochoty na czytanie, a jeśli już o nim myślałam, to powrót do tej lektury nie napawał mnie optymizmem. Całość raczej przemęczyłam. Jeżeli szukacie czegoś dobrego w baśniowym klimacie odsyłam jednak do poprzedniej serii autorki, bo Saga Księżycowa naprawdę daję radę, czego nie można powiedzieć o Bez serca.

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka