Rok 2020. Nie da się ukryć, że siadając do tego podsumowania czuję się jakoś inaczej. Ten rok naprawdę dał nam w kość i każdy przekonał się, jak wiele w naszym życiu może się zmienić. Na początku lockdownu myślałam, że to będzie trwało chwilę, posiedzimy w domu miesiąc i wrócimy do normalnego życia. Ba! Nawet mówiłam sobie, że będę miała więcej czasu i może w końcu nadrobię zaległości czytelnicze, bo wszystkie interesujące mnie rozrywki są zamknięte, więc nic nie będzie mnie rozpraszało. Niestety, szybko przyszło gorsze samopoczucie, nie wspominając już o stresach związanych z przesuwaniem daty ślubu i próbami zakończenia remontu mieszkania. Odcięcie od bliskich i od ulubionych rozrywek zostawiło ślad na moim nastroju i jakoś nie mogłam się skupić na czytaniu. Zatonęłam za to w serialach.
Przyznam, że brakuje mi wyjść do kina, do restauracji, spontanicznych spotkań ze znajomymi. Najbardziej jednak tęsknię za teatrem. Nie ma co się oszukiwać, teatr przeniesiony do sieci czy telewizji nie wywołuje już takich samych emocji. Miałam tyle szczęścia, że na początku roku udało mi się dwa razy odwiedzić wrocławski Capitol, a we wrześniu zobaczyłam jeszcze Jutro przypłynie królowa Wrocławskiego Teatru Współczesnego. To są jednak duże teatry, które pewnie dadzą sobie radę w tej sytuacji, a co z wszystkimi mniejszymi, inicjatywami, co z artystami, którzy z dnia na dzień stracili pracę? Pozostaje mieć nadzieję, że 2021 przyniesie w tej kwestii więcej optymizmu.
W zeszłym roku wyznaczyłam sobie cel, żeby nie pędzić z czytaniem, ale chłonąć powoli. I to mi się w zupełności udało. Ten rok to przede wszystkim poznawanie polskiej literatury, czyli świetne premiery Gorzko, gorzko i Cudze słowa oraz moje pierwsze spotkanie z prozą Kańtoch i Tokarczuk. Nareszcie udało mi się także sięgnąć po Kapuścińskiego i to była jedna z najlepszych lektur tego roku. Oprócz tego nadal starałam się nie tracić kontaktu z klasyką. Udało mi się przeczytać Do latarni morskiej Woolf, Panią Bovary Flauberta, Niebezpieczne związki Laclosa, Targowisko próżności Thackeraya i zbiór opowiadań Dostojewskiego. Fantastyki może nie było w tym roku wśród moich lektur tak dużo jak w latach poprzednich i brakowało mi też w tym gatunku efektu wow. Co prawda jedna książka znalazła się w topce (jak co roku dla Sandersona zawsze jest miejsce), ale było też w fantastyce sporo rozczarowań, szczególnie w tej młodzieżowej. Do mojego rankingu powędrowały tytuły autorstwa Kapuścińskiego, Sandersona, klasyka od du Maurier, najnowsza książka Szostaka oraz ostatnia lektura roku, Dziewczyny znikąd, o której napiszę więcej wkrótce. Są też trzy bonusy, chociaż dobrych lektur było w tym roku znacznie więcej.
Najsmutniej chyba potoczyła się moja przygoda z filmem. Zaczęło się dobrze, bo pierwsze w tym roku wizyty w kinie były bardzo udane (Małe kobietki, Emma, Kłamstewko). Później kina zamknęli, a ja straciłam zapał do oglądania filmów w domu. W związku z tym, był to chyba dla mnie najsłabszy rok, jeżeli chodzi o liczbę obejrzanych filmów. Kilka tytułów wartych oglądnięcia oczywiście znalazłam, ale ich wybór przyszedł mi o wiele łatwiej niż w poprzednich latach. Na liście jest wspominany przeze mnie kilkakrotnie dokument Kraina miodu, są cudowne Małe kobietki, które udało się zobaczyć jeszcze w kinie, są Złodziejaszki (do zobaczenia na Netfliksie), a także oryginalna ekranizacja Emmy (z cudowną Anyą Taylor-Joy w roli tytułowej, którą wszyscy pokochali za Gambit królowej) i jedna klasyka w reżyserii Felliniego. W bonusie zmieściłam niemal wszystkie filmy, które mi się podobały, łącznie z animacją, tak, że sporego wyboru nie miałam. Sytuacja zupełnie odwrotna czekała mnie w przypadku seriali. Widziałam ich naprawdę dużo. Nadrabiałam zaległości w oglądaniu starszych produkcji (w końcu zobaczyłam Breaking Bad), a także zapoznawałam się z nowościami (najświeższy tytuł to chyba Bridgertonowie). Jak spojrzałam na listę tytułów, to się złapałam za głowę, bo naprawdę nie wiedziałam, jak to wszystko zmieścić w moim zestawieniu. Musiałam znaleźć miejsce dla Breaking Bad, nie mogłam zapomnieć o wspaniałej Euforii i Jak nas widzą, które obejrzałam jeszcze w styczniu, do tego Normalni ludzie, którzy mnie zupełnie rozczulili i oryginalny Mogę cię zniszczyć. Przez to nie zmieścił mi się w topce kolejny cudowny serial tego roku – Gambit królowej (ale zapewne pojawi się w tak wielu innych rankingach z najlepszymi serialami tego roku, że jakoś to przeżyję). Do bonusowych tytułów wciskałam jak mogłam, ale i tak zabrakło miejsca dla przezabawnej komedii Co robimy w ukryciu czy milutkiej animacji Smoczy książę.
Co do moich rankingów, to chciałam dodać, że: nie zwracałam uwagi na kolejność wpisów, to raczej piątka najlepszych i wszystkie tytuły traktowane są na równi. Każdy najlepszy z innego powodu. Dla rozwinięcia opinii odsyłam do poszczególnych recenzji. Książkowe są wszystkie oprócz Dziewczyn znikąd (wkrótce), filmowe w większości, a serialowe albo są, albo będą (planuję w najbliższym czasie napisać w skrócie o Normalnych ludziach, Mogę cię zniszczyć i Gambicie królowej).
Tak to wygląda u mnie. Bardzo jestem ciekawa Waszych tegorocznych typów.
I życzę wszystkim, żeby przyszły rok był lepszy niż ten mijający! Trzymajmy za to kciuki.