„Red, White & Royal Blue”
Casey McQuiston
Gatunek: romans
Rok pierwszego wydania: 2019
Liczba stron: 476
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Czasami po prostu skaczesz i masz nadzieję, że wylądujesz bezpiecznie.
Moja recenzja
Od dłuższego czasu odnoszę wrażenie, że zmieniło się moje podejście do wyboru kolejnych lektur. Kiedyś były to przede wszystkim tytuły, których zadaniem było umilić mi czas i wciągnąć w swój świat, czyli dużo literatury młodzieżowej i uwielbianej przeze mnie fantastyki. Ostatnio coraz częściej staram się podejmować nowe wyzwania, dając szansę literaturze bardziej wymagającej, ale kiedy niedawno miałam gorszy czas w życiu okazało się, że potrzebuję znaleźć w domowej biblioteczce książkę, która pomoże mi oderwać się od rzeczywistości i przenieść w świat przez nią wykreowany. Na szczęście, po szybkim przejrzeniu kurzących się na półce książek, okazało się, że znalazłam egzemplarz Red, White & Royal Blue, czyli queerowego romansu o związku Alexa (syna prezydentki USA) i Henry'ego (księcia Wielkiej Brytanii). Całość jest tak różowa jak okładka, a co za tym idzie – sprawdza się idealnie na cięższe czasy.
Może nie zakochałam się w tej książce, jak niektórzy , a jej lektura nie wywołała u mnie większych emocji i ekscytacji, ale trzeba przyznać, że spełniła ona swoją rolę. Wątek romansu był poprowadzony w sposób przemyślany i nawet tak banalny motyw jak przechodzenie głównych bohaterów od wrogości do miłości, bardzo nie raził. Dodatkowo podobało mi się tło tej historii – z jednej strony związane z kolejnymi wyborami w USA – z drugiej z licznymi zakazami wiążącymi się z królewskim pochodzeniem. Casey McQuiston spojrzała na swoich bohaterów z dużą dozą empatii, dzięki czemu jest nam łatwiej im sprzyjać. Autorka wykreowała również ciekawe postacie drugoplanowe, których perypetie śledzimy z zainteresowaniem. W powieści mocno czuć młodzieżowy klimat, a całość jest dość infantylna, ale w związku z tym, że ja byłam na to przygotowana, doświadczenie z tą książką wspominam jako naprawdę mile spędzony czas.
„Bez serca”
Marissa Meyer
Gatunek: młodzieżowa fantastyka
Rok pierwszego wydania: 2016
Liczba stron: 507
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
To bardzo nierozsądne nie wierzyć w coś, tylko dlatego że się tego boimy.
Moja recenzja
Kolejnym tytułem z grupy książek lekkich i przyjemnych, które niedawno przeczytałam, jest Bez serca, czyli prequel historii znanej nam dobrze z dzieciństwa – klasyki literatury dziecięcej – Alicji w Krainie Czarów. Poprzednie książki Marissy Meyer, czterotomowa seria Saga Księżycowa, to najlepszy przykład rozrywkowej literatury młodzieżowej jaką przeczytałam w ciągu kilku ostatnich lat. Połączenie klimatu Gwiezdnych wojen z Czarodziejką z Księżyca to prawdziwy miód na moje upodobania. Po Bez serca nie oczekiwałam tak wiele, bo natknęłam się wcześniej na opinie, że nie jest to już ten sam poziom. I cóż, mogę potwierdzić – poziom jest o wiele niższy.
Powiem wprost – książka mnie znudziła. Wszelkie nawiązania do Alicji w Krainie Czarów postrzegam jako robione mocno na siłę. Świadomość tego, jak skończy główna bohaterka odbiera całości suspens i dreszcz niepewności jak potoczą się losy jej i reszty bohaterów. Wątkowi romansu z Figlem brakuje głębi i szerszego kontekstu, miłość od pierwszego wejrzenia wypada tu bardzo słabo. Nawet mocno odjechany świat przedstawiony, niby nawiązujący do pierwowzoru, był jakiś nie na miejscu, zupełnie nie mogłam odnaleźć w nim spójności.
Można powiedzieć, że to Bez serca jest częściowo odpowiedzialne za mój zastój czytelniczy w grudniu. Mając sporo na głowie nie miałam ochoty na czytanie, a jeśli już o nim myślałam, to powrót do tej lektury nie napawał mnie optymizmem. Całość raczej przemęczyłam. Jeżeli szukacie czegoś dobrego w baśniowym klimacie odsyłam jednak do poprzedniej serii autorki, bo Saga Księżycowa naprawdę daję radę, czego nie można powiedzieć o Bez serca.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz