Kolejny miesiąc za mną. Filmowo był trochę lepszy niż poprzedni ze względu na liczbę obejrzanych obrazów. Muszę przyznać, że tym razem nie obyło się bez niespodzianek, zapraszam do moich krótkich opinii!
Zbuntowana (2015)
Zaczynamy od najgorszego filmu w dzisiejszym zestawieniu. Ten tytuł trafia do Zbuntowanej. Przyznam, że nie czytałam książek, a po obejrzeniu Niezgodnej stwierdziłam, że ekranizacje w tym wypadku mi wystarczą i jakoś nie niecierpliwiłam się, żeby poznać dalsze losy bohaterów.
To kontynuacja Niezgodnej, w której Tris (Shailene Woodley) po ucieczce stara się poradzić z nową sytuacją. Nie warto mówić tutaj więcej. I tak jak pierwsza część była dla mnie jakoś strawna, tak druga to już niezły bubel. Bohaterowie zachowują się po prostu bezmyślnie, do fabuły napychane są coraz to nowe wątki, w celu podkolorowania historii, a tak naprawdę to wszystko ze sobą nie gra. Aktorzy też nie dali rady, nad czym bardzo ubolewam. Po prostu nie mam już ochoty na oglądanie kolejnej części, a to chyba najgorsze co może spotkać część cyklu.
Moja ocena: 3/10
Siódmy syn (2014)
Z filmami fantasy już tak jest, że albo wychodzą i królują w box-officie albo nie wychodzą i przechodzą gdzieś bokiem. I wiele rzeczy ma na to wpływ.
Siódmy syn powstał na podstawie książki autorstwa znanego w świecie młodzieżowej fantastyki Josepha Delaney'a. Żeby pokonać potężną wiedźmę - mateczkę Malkin (Julianne Moore), Mistrz Gregory (Jeff Bridges) rusza w misję znalezienia i wyszkolenia siódmego syna siódmego syna. Znajduje go w małej gospodzie w postaci Toma Warda (Ben Barnes).
Na początku filmu pojawia się na chwilę Kit, znany nam jako Jon Snow z Gry o Tron. I moim zdaniem to on mógł grać główną rolę, bo Ben wypadł niestety strasznie sztywno. Nie wiem dlaczego producenci tak często obsadzają go w roli amanta w fantastyce. Co prawda wygląd ma, ale brakuje mu jakiejś charyzmy, wypada jak słodki chłoptaś. Film niestety bardzo sztampowy i niewyróżniający się z grona innych w tym gatunku. Nawet cudowna obsada (Jeff, Julianne i Alicia Vikander!) w tym przypadku nie pomogła. Za to trzeba przyznać, że oprawa wizualna naprawdę świetna, efekty im wyszły. Taki do obejrzenia do niedzielnego obiadu z rodziną.
Moja ocena: 5/10
Agentka (2015)
Kiedy tak naprawdę nie mam ochoty na oglądanie filmów sięgam po "głupie" komedie. Oglądam je raczej rzadko i z góry zakładam, że dostaną zapewne poniżej 5 gwiazdek ode mnie. Tutaj trochę się zdziwiłam.
Susan Cooper (Mellisa McCarthy) jest agentką CIA, ale pracuje w biurze, będąc "na uchu" agenta Fine'a (Jude Law). Kiedy okazuje się, że do pracy w terenie potrzeba kogoś, kto wtopi się w tłum Susan postanawia wkroczyć do akcji.
Dlaczego dobrze bawiłam się na tym filmie? Chyba zasługa tutaj przede wszystkim genialnej Mellisy McCarthy, która w komediach sprawdza się bez zastrzeżeń. Naprawdę było wiele gagów, na które roześmiałam się w głos. Do tego casting sprawdził się w stu procentach. Główna rola oczywiście błyszczała, ale muszę wspomnieć o tym, co zrobił Jason Statham! Wypadł świetnie, szczególnie, że wszystkie kwestie, które wypowiadał przynosiły na myśl jego wcześniejsze filmy akcji! Rose Byrne i Miranda Hart również dały radę. I byłoby może nawet siedem gwiazdek, ale ja nie rozumiem scen z wymiocinami w takich komediach. Czy tylko mnie to odstrasza?
Dziewczyny z bandy (2014)
Film festiwalowy, zdobywca Czarnej Szpuli dla najlepszego filmu zagranicznego. W Polsce pokazywały go raczej tylko kina studyjne.
Marieme (Karidja Toure) szuka swojego miejsca - w domu zajmuje się młodszymi siostrami i unika starszego brata. Jej matka jest wiecznie nieobecna. Z sytuacji domowej wynika fakt, że Marieme ma słabe oceny w szkole i nie dostanie się do liceum. Wtedy poznaje paczkę dziewczyn, na których czele stoi Lady (Assa Sylla).
Trochę boli mnie to, że film Dziewczyny z bandy jest tak słabo oceniany na filmwebie. Z drugiej strony jeżeli ktoś zabiera się za niego nieświadomy że to film festiwalowy, więc kino niezależne to można sobie wytłumaczyć komentarze typu "nuda". To jest taki kolejny coming of age movie, ale z wyraźnym rysem od reżyserki. Bardzo podobały mi się prawie teledyskowe ujęcia. Do tego reżyserka porusza wiele problemów, które dotykają młode dziewczyny, np. dyskryminacja ze względu na płeć. Oprócz tego sam fakt, jak wpływa brak rodziców na zachowanie dzieci. Naprawdę miły seans.
Disco Polo (2015)
Kiedy ten film wszedł do kina była to pozycja, którą skreśliłam z miejsca. Polska komedia, do tego o takim gatunku muzycznym - stwierdziłam, że to będzie kolejna kicha. A Disco Polo okazało się największym zaskoczeniem ostatnich miesięcy!
Tomek (Dawid Ogrodnik) marzy o karierze w świecie disco polo. Namawia Rudego (Piotr Głowacki), żeby nagrali kilka kawałków i z nimi wystąpili.
Kiedy siadasz do filmu z założeniem, że będzie to mordęga, a dostajesz produkt, który jest całością, w którym widać zabawę wszystkich, którzy pomagali przy jego tworzeniu to trudno się nie uśmiechać. Widać było, że reżyser miał pomysł i go zrealizował. Mimo tego, że w Polsce takich rzeczy się nie robi, a jak już się robi to skazane są one na klapę. A tutaj widać fascynację twórczością mojego ulubieńca - Wesa Andersona! Jest kolorowo, wesoło, absurdalnie, a przede wszystkim ironicznie! Teledysk z Titaniciem pływającym po piasku mnie po prostu zabił! Do tego fakt, że kostiumy aktorów zawsze pasowały kolorystycznie do scenografii, swoją drogą cudownej. Po prostu jeżeli spodziewacie się filmu dokumentalnego o disco polo to go nie dostaniecie, ale jeżeli chcecie się bawić z przymrużeniem oka obejrzycie ten film i dajcie się ponieść zabawie!
Moja ocena: 8/10
Gosford Park (2001)
Tutaj coś z całkiem innej beczki. Miałam go na liście "do zobaczenia" i okazało się, że właśnie emitowała go polska telewizja.
Do posiadłości Gosford Park przyjeżdża sama śmietanka towarzyska, a wraz z nimi masa służby. Podczas ich pobytu dochodzi do zbrodni i każdy jest podejrzany.
Przyznam, że początek filmu był dla mnie trudny. W obrazie Altmana poznamy ogromne grono bohaterów. Już wyższa sfera jest bardzo liczna, a do tego dochodzi służba. Pomagały mi znane aktorskie twarze, bo przecież zawsze łatwiej skojarzyć kogoś znanego. A tutaj mamy śmietankę aktorską - Maggie Smith, Emily Watson, Kristin Scott Thomas, Michael Gambon, Helen Mirren, Charles Dance (czyli znienawidzony Lannister z Gry o tron). I każdy z tych aktorów idealnie pasuje do swojej roli. Sama intryga kryminalna nie jest tutaj sednem sprawy. Raczej poznawanie koneksji między bohaterami, ujrzenie tego zepsutego świata, dowiadywania się o kolejnych tajemnicach skrywanych przez arystokratów i służbę. Ogromny szacunek dla reżysera i scenarzysty za stworzenie tego świata. Zresztą zasłużony Oscar za scenariusz! Ale film na chwilę skupienia, bo można się tutaj pogubić.
Moja ocena: 8/10
Wiele hałasu o nic (1993)
W moim noworocznym wyzwaniu pojawił się punkt "ekranizacja dzieła Szekspira". Jako że jest tego mnóstwo, a ciągle powstają nowości, wiedziałam, że szybko którąś ekranizację obejrzę.
Don Pedro (Danzel Washington) wraca z wygranej wojny. Przywozi ze sobą wysławionego w walce Claudio (Robert Sean Leonard), który z miejsca zakochuje się w pięknej Hero (Kate Beckinsale). Przyjaciele wpadają na szalony pomysł wyswatania wyśmiewających się nawzajem Beatrice (Emma Thompson) i Benedicka (Kenneth Branagh).
To, że Kenneth Branagh jest największym fanem Szekspira w świecie Hollywood wie chyba każdy. Zajął się reżyserią oraz przekładem na język filmu wielu dzieł mistrza. Ale to mało. Jego ekranizacje są równocześnie najlżejszym, najłatwiej strawnym Szekspirem w kinie. Przy Wiele hałasu o nic możemy się zaśmiewać z żartów, których nie ujrzelibyśmy czytając oryginał. Branagh naprawdę rozumie Szekspira i potrafi przełożyć go na język obrazów, zarazem idealnie kierując aktorami. A jeśli już o nich mowa, to trzeba przyznać, że w tym dziele gra cała plejada gwiazd. Najlepiej wypadają oczywiście Kenneth i Emma. Po części dlatego, że ich role są najbardziej barwne, ale trzeba im oddać, że na ekranie wyglądali pięknie. W końcu w czasie kręcenia tego filmu byli małżeństwem! Jeżeli szukacie Szekspira w przyjemnej wersji sięgnijcie po ten film, bo warto.
Moja ocena: 8/10
Oprócz tego obejrzałam:
- Selma (2014) - czyli ogromne rozczarowanie. Spodziewałam się ciekawego przedstawienia ważnych wydarzeń, a dostałam typowo hollywoodzkie kino. Nudne i patetyczne do bólu. Porządnie zagrane, ale nie skupiające uwagi widza. Może miałam za duże oczekiwania, nie wiem. (5/10)
- Kumple od kufla (2013) - taki przyjemny, niezły film. Przede wszystkim zaskakuje fakt, że był w całości improwizowany, aktorzy znali jedynie schemat historii. I wypadło to dobrze, bardzo naturalnie. No, ale czego się spodziewać, przecież mieli na planie mistrza impro - Jake'a Johnsona! (6/10)
- Drugi Hotel Marigold (2015) - tutaj niestety pierwsza część wypadła lepiej. Trochę było czuć ciągnięcie historii na siłę. Co nie znaczy, że oglądało się nieprzyjemnie. Miło popatrzeć na starych mistrzów aktorstwa. (6/10)
- Hitchcock (2012) - jak pierwszy raz zobaczyłam na ekranie Hopkinsa, to serio go nie poznałam. Dobrą robotę wykonali charakteryzatorzy. Całość przyjemna, szczególnie dla fanów mistrza suspensu. Ja mam Psychozę (na której skupia się fabuła) jeszcze przed sobą, więc sobie trochę zaspoilerowałam, ale równocześnie narobiłam większej ochoty na seans! (7/10)
- Szpieg (2011) - bardzo spokojne, kameralne kino, ze specyficznym klimatem. Mi oglądało się bardzo przyjemnie (przyznam, że na chwilę zgubiłam się w intrydze). Ogromne brawa należą się aktorom, którzy ten klimat zbudowali, na czele z Garym Oldmanem. Warto zobaczyć. (7/10)
- Zawrót głowy (1958) - i znowu Hitchcock, ale tym razem stojący za kamerą. Widać, że ten film był takim przełomem, zastosowanie różnych, nowych technik (wydłużające się schody) przypomina, że reżyser był prawdziwym wizjonerem. Sama historia też frapująca, szczególnie że myślałam w połowie, że to koniec, a to był dopiero początek ;) (8/10)
- Mulholland Drive (2001) - nie bijcie, ale to moje pierwsze spotkanie z Lynchem! Bardzo ubolewam, że nie widziałam Twin Peaks, ale nie mam czasu tego nadrobić. W każdym razie film naprawdę mi się spodobał. Zakręcony, ale zmuszający człowieka do myślenia. W ogóle lubię te obrazy, które się kończą, a ja robię WTF i szukam wyjaśnienia w Internetach :D Dla dojrzałego widza - polecam! (8/10)
Aktualizacja mojego wyzwania (możecie dołączyć do wydarzenia na Facebooku TUTAJ):