Fabuły 'New Girl' nie trzeba długo przedstawiać. Opiera się ona na banalnym pomyśle - Jess (Zooey Deschanel) szuka mieszkania po zdradzie jej chłopaka. Przez ogłoszenie ląduje na kanapie w olbrzymim lofcie, w którym mieszka trzech zabawnych gości - Schmidt (Max Greenfield), Nick (Jake Johnson) i Coach (Damon Wayans Jr.). Początkowy opór w mieszkaniu z dziewczyną zostaje przełamany kiedy Jess wspomina, że jej najlepsza przyjaciółka jest modelką - Cece (Hannah Simone). I dalej serial pokazuje codzienne życie tej pokręconej paczki.
Zacznę od tego, że serial przydał mi się wielokrotnie w życiu studenckim. Może sami kiedyś to przeżyliście - zrobiliście sobie ogromny obiad, zabieracie go do pokoju i dopada Was jedno - mam teraz jeść i gapić się w ściany? Pewnie, że nie! Lepiej coś obejrzeć. Problem polega na tym, że nie przepadam za dzieleniem filmu, więc wolę nie oglądać fragmentu i później przypominać sobie co mimochodem obejrzałam. Seriale też zazwyczaj są za długie. Ale "New Girl" jest wyjściem idealnym. Każdy odcinek trwa tylko 20 minut, nie trzeba się zanadto skupiać, rozrywka jest przednia. Trzeba tylko uważać, żeby nie zakrztusić się jedzeniem podczas niektórych żartów.
Bo właśnie to jest siła tego serialu. Scenariusz, który nie prowadzi akcji do przodu, ale pokazuje nam życie codzienne tych niecodziennych ludzi. I trzeba przyznać, że liczba takich wariatów zazwyczaj nie przypada na tak niewiele metrów sześciennych.
No dobrze, ale kogo my tu mamy? Tytułową bohaterką jest Jess. Podobno początkowo rolę jej miała grać Amanda Bynes, całe szczęście, że się to nie udało. Wiem, że co do grającej ją Zooey zdania są podzielone, ale ja nie potrafiłam nie polubić tej zdziecinniałej, infantylnej, pokazującej masę emocji dziewczyny. Czasami gdy oglądam jej sceny myślę, że były one po prostu improwizowane tak bardzo pasują do aktorki.
Rzadko się raczej zdarza, że wszystkie postaci darzę sympatią, ale tutaj właśnie tak jest. Schmidt (szczególnie w pierwszych dwóch sezonach) jest irytująco zabawny, to pierwsze serialowe źródło humoru. Przesadnie dba o wygląd, ma porządną posadę, wyrywa dziewczyny, ale dziwnym trafem pasuje do tego loftu. Dołączamy do tego Nicka, czyli życiowego nieudacznika - rzucił studia prawnicze, zabrał się za pracę w barze i pisze książkę o zombie. A w uczuciach jest równie nieporadny jak w życiu zawodowym. Trzecim współlokatorem w pierwszym odcinku jest Trener. Jednak aktorowi niespodziewanie przedłużyli serial, w którym grał wcześniej. Jego rolę przejął Winston (Lamorne Morris), który pojawił się jako kumpel Nicka z dzieciństwa, powracający z Ukrainy, gdzie grał w koszykówkę. W pierwszych sezonach było widać, że jest to taka postać 'na dostawkę', tak jakby twórcy nie mieli za bardzo pomysłu jak rozpisać jego historię. Jednak im dalej tym bardziej go polubiłam. Teraz tylko czekam aż Winston rzuci jakimś idiotycznym tekstem, a także na wszystkie jego sceny z kotem!
Zastanawiam się jak to jest z tym serialem, że nawet po dłuższych przerwach w oglądaniu wciąż mam ochotę do niego wracać. Ta długość odcinków na pewno ma jakiś wpływ, ale przecież zdarza mi się oglądać kilka pod rząd. Wydaje mi się, że po prostu miło jest popatrzeć na ludzi, wszystkich w okolicy trzydziestki na karku, którzy borykają się z podobnymi problemami co my. Tylko że z wszystkiego wychodzą z uśmiechem na twarzy i workiem optymizmu. Do tego każda z postaci jest przerysowana - aktorzy przeginają, ale każdy w inną stronę. Wydaje mi się, że dla nich to też musi być kupa zabawy, kiedy koledzy wyczyniają takie rzeczy na planie! Śpiewy, tańce, dziwnie wypowiadane kwestie - tego w serialu jest naprawdę dużo i mi w ogóle nie przeszkadza. Pozwala mi nawet uwierzyć, że na świecie jest dużo więcej pozytywnych freaków, niż myślałam! I najpiękniejsze jest to, że mimo różnic między bohaterami przyjaźń trwa w najlepsze. Wszyscy się wspierają, na swój sposób starają się pomóc reszcie (co nie zawsze, a raczej rzadko dobrze się kończy ;p). Oglądając ten serial miałam ochotę szukać nowych mieszkań tylko po to, żeby poznać taką paczkę i stać się jej częścią. A później grać z nimi w 'drunking game'. Po czterech sezonach wciąż nie wiem o co w niej chodzi !
Matko jedyna, jest tak wiele świetnych gifów z tego serialu, że nie wyrabiam z wybieraniem. Pewnie przez to dłużej będzie się ładował post, ale chyba warto ;)
Już na koniec wspomnę o zabawnej ciekawostce. W pierwszym sezonie twórcy musieli zwracać uwagę Zooey i Jake'owi, żeby ograniczyli kontakt fizyczny na planie - podobno wytwarzali za dużo chemii na ekranie!
Serial polecam wszelkim fanom komedii. Naprawdę wątpię, żebyście się na nim wynudzili. A jeżeli nastąpi chwila zwątpienia po którymś odcinku - odłóżcie go. Później może przyjść moment, że zapragniecie do niego wrócić. Tak było ze mną. I mimo kilku słabszych momentów wciąż będę go oglądać, bo zżyłam się z tą paczką przyjaciół!
I Winston przekazuje Wam siłę do dalszego blogowania !
Oglądacie 'New Girl'? Jak wrażenia?
A może Was przekonałam, żebyście dali mu szansę?
Na koniec zarzucam zwiastunem (warto zobaczyć do końca - śpiew chłopaków rozbraja!):
Widziałam parę odcinków. Nigdy jakoś nie zabrałam się by obejrzeć wszystkie po kolei, ale często leciał na jednym kanale zaraz po How I Met Your Mother i czasami oglądałam, bo to bardzo przyjemny serial :)
OdpowiedzUsuń|BLOG|
Ja też czasami oglądam na Foxie po raz kolejny ;) Zawsze poprawia mi humor!
UsuńPierwszy raz słyszę o tym serialu!!
OdpowiedzUsuńPrzyznam że mnie zaintrygowałas i z pewnością dam mu szansę ;) ;)
Słyszałam o tym serialu, ale jakoś nigdy nie miałam w planach, żeby go obejrzeć. Może kiedyś się za niego zabiorę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://alejaczytelnika.blogspot.com/
Miałam podobnie z "The Vampire Diaries" - stanęłam w którymś miejscu i już nie wróciłam do dalszego oglądania... Natomiast "Pretty little liars" śledzę ciągle, chociaż coraz bardziej chce mi się śmiać z tego, jak naciągają ten serial byle tylko tworzyć kolejne sezony. :D Jednak powyższy - kurcze, zachęcił mnie, szczególnie dlatego, że jak napisałaś - odcinek trwa 20 minut, więc w tym życiu studenckim to dobre urozmaicenie sobie czasu pomiędzy nauką... :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Może jeszcze go "Pretty Little Liars" kiedyś wrócę - teraz jakoś szkoda mi na niego czasu :p
UsuńOglądałam kila odcinków ,,Jess i chłopaków" na Fox Comedy, ale bardziej przypadli mi do gustu ,,Hoży doktorzy" na tym samym kanale.
OdpowiedzUsuńNie oglądam seriali. Wolę czytać. ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com
Widzę, że szykuję się naprawdę fajny serial ^^. Zdecydowanie moje klimaty
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Również wolę czytać :D
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://czytanienaszymzyciem.blogspot.com/
Nie znałam do tej pory i nie oglądałam. Myślę, że może mi się spodobać :) Bardzo lubię komedie :)
OdpowiedzUsuńOglądanie seriali to jedno z moich uzależnień - jestem na bieżąco z kilkunastoma, a w planie tyle innych tytułów, że chyba nie mogę już zliczyć. "New Girl" też jest wśród nich, kiedyś polecała mi go przyjaciółka :) Chociaż nie mam problemu z obejrzeniem odcinka, który trwa plus minus 40 minut, czasem te krótsze są bardzo wygodne, podobna sprawa ma się z "Faking It". Tak czy siak przedstawiłaś "New Girl" w bardzo fajnym świetle; widać, że jest to serial z ogromnym humorem i dystansem do całego świata, a jednocześnie dotyczy bardzo przyziemnych problemów, a chociaż od fantastyki nie stronię, lubię obejrzeć coś, co w jakimś stopniu przypomina życie codzienne. Na pewno kiedyś się za to zabiorę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Zachęciłaś mnie do sprawdzenia tego serialu, bo jak na razie to jedynie czyham na finał Pretty Little liars :D
OdpowiedzUsuńPolecam Ci też Seks w wielkim mieście, jeśli szukasz czegoś nowego, bo jest naprawdę świetny.
Koniecznie muszę obejrzeć ten "Seks w wielkim mieście", bo już wiele osób mi go polecało ;)
UsuńJa też, ja też polecam! "Seks w wielkim mieście" to jeden z moich ulubionych seriali - obejrzałam rok albo dwa temu jednym tchem! Boski jest. <3
UsuńNie oglądałam jeszcze tego serialu, jak skończą mi się odcinki Teen wolf to sobie go włączę :)
OdpowiedzUsuńhttp://uwielbiamlitery.blogspot.com/
Ciekawy blog, zapraszam do siebie. Miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie mnie przekonałaś do tego serialu :) u siebie odpowiedziałam na Twoje pytanie dotyczące "The 100" :)
OdpowiedzUsuńOglądałam i muszę przyznać, że naprawdę mnie bawił :D Chyba wiem, co będę dzisiaj nadrabiać.. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
www.ja-ksiazkoholik.blogspot.com
O nie znam tego serialu. Jakie to dziwne :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się w żaden serial tak porządnie wciągnąć - teraz w miarę regularnie oglądam tylko Kości :) Ten o którym piszesz wydaje się całkiem ciekawy, więc może przyjrzę mu się bliżej :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten serial, ale trochę się pogubiłam w odcinkach i przestałam oglądać. Po Twojej notce uważam, że czas się odnaleźć i powrócić!
OdpowiedzUsuńUwielbiam postać Jess i ogólnie uważam serial za przezabawny. Ale niektóre zachowania bohaterów porażają mnie głupotą - zwłaszcza, jeśli chodzi o Schmidta. Napisałaś, że jest irytująco zabawny - ja uważam, że śmieszny, ale w zupełnie niechwalebnym tego słowa znaczeniu. Trudno mi go przeżyć. To chyba jedyny minus tej produkcji. :D
Uwielbiałam ten serial. Uwielbiam aktorkę wcielającą się z Jess. Ale niestety po pewny czasie jakoś mi się "przejadł"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pierwsze słyszę! Ale skutecznie mnie zachęciłaś! :D Ale świetny zwiastun, od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech :D Zabieram się do oglądania! ;>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
NiczymSzeherezada.blogspot.com
Kocham ten serial, ta mieszanka wybuchowa! Przerwałam jakiś czas temu oglądanie w sumie nie wiem czemu. Ale wrócę chyba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
rozenksiazek.blogspot.com