Pokazywanie postów oznaczonych etykietą królowie wyldu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą królowie wyldu. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 sierpnia 2019

Rodzina z wyboru - „Krwawa Róża” Nicholas Eames


*Krwawa Róża*
Nicholas Eames

*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Bloody Rose
*Gatunek:* fantastyka
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 2019
*Liczba stron:* 552
*Wydawnictwo:* Rebis

"Każdy, kto walczy sam, dba tylko o siebie. W chwili zagrożenia robi to, czego wymaga ocalenie. Każdy, kto walczy w barwach jakiegoś wielmoży, czeka chwili, by zbiec z pola bitwy za swoim panem, gdy sprawy przybiorą zły obrót. Tymczasem więź pomiędzy członkami grupy była czymś innym. [...] Gdy walczy się obok osób, których życie jest człowiekowi droższe od własnego, poddanie się strachowi najzwyczajniej w świecie nie wchodzi w grę. Dlatego że nic nie jest tak straszne jak perspektywa utracenia grupy."
*Krótko o fabule:*
Pam Hashford ma już dość pracy w podrzędnej spelunce, w której jej głównym zadaniem jest nalewanie piwa sławnym na cały świat najemnikom i wysłuchiwanie pieśni chwalących ich czyny, wyśpiewywanych przez podchmielonych bardów. Gdy w mieście pojawia się najsłynniejsza grupa, prowadzona przez niesławną Krwawą Różę, Tam wykorzystuje pierwszą nadarzającą się okazję, by dołączyć do znanych awanturników jako ich bard. Oto przygoda, której tak desperacko pragnęła – problem w tym, że może się ona zakończyć dwojako: zdobyciem ogromnej sławy albo śmiercią.
- opis wydawcy


*Moja ocena:*
Krwawa Róża to kontynuacja zeszłorocznej premiery, Królów Wyldu (LINK do recenzji). Pierwszy tom przede wszystkim zaskakuje sporą dawką humoru i charakternymi bohaterami w postaci podstarzałych najemników. Druga część dorównuje poprzedniczce i udowadnia, że Nicholas Eames to dla fanów fantastyki nazwisko, które warto zapamiętać.

Na początku spotkał mnie niemały zawód - w centrum wydarzeń znajdzie się Róża i jej grupa o nazwie Baśń, więc nie będzie nam dane przebywać ze znanymi i lubianymi członkami Sagi. Nie znaczy to, że emerytowani najemnicy w ogóle nie występują w drugiej części, ale jest ich niestety dość mało. Eames po prostu zdecydował, że dalsza historia Grandualu lepiej zostanie przedstawiona z perspktywy Baśni i miał oczywiście rację. Kiedy członkowie Sagi spokojnie ogrzewali się przy kominku, grupa Róży zmieniała losy świata.

Naszą narratorką jest Pam, siedemnastoletnia córka dwóch legend świata najemników. Jej ojciec stara się uchronić ją przed pójściem w ślady rodziców i, jak się domyślacie, odnosi porażkę. Pam rzuca pracę w tawernie i rusza w świat jako nowy bard Baśni i to z jej punktu widzenia będziemy obserwowali kolejne wydarzenia. Na szczęście jako bard jest obecna przy najważniejszych i najciekawszych przygodach, więc wszystko poznamy z pierwszej ręki. Nie ma sensu porównywać jej sposobu narracji do tego z Królów Wyldy. Clay Cooper miał całkiem inne motywacje i bolączki, z którymi musiał się zmierzyć. Historia Pam to raczej przykład typowej młodzieżowej coming-of-age story. Dziewczyna będzie przechodzić przemianę w podróży, przeżyje kilka wzlotów i upadków, wychodząc z nich jako dojrzała kobieta.

źródło
Nicholas Eames udowodnił, że ma talent do kreowania charakterów i w Krwawej Róży to potwierdza. Przede wszystkim wie ile znaczy przeszłość każdego z nich i jak wpływa ona na ich zachowanie. Brune, szukający swojej tożsamości, pozbawiony korzeni, Cora, wciąż walcząca z prześladującymi wspomieniami przeżytych traum czy Róża, która niestrudzenie stara się udowodnić, że nie jest tylko córką słynnego Gabriela - każda z postaci jest charyzmatyczna, a poznawanie ich przeszłości było niesamowicie absorbujące. Na dodatek Eames potrafi rzecz niesłychaną - otóż zbiera tę kupę postaci, z których każda jest na swój sposób złamana i boryka się z naprawdę mrocznymi utrapieniami, a później dodaje do nich dawkę humoru. Dlatego podczas czytania nie czujemy się przytłoczeni, a całość wypada raczej lekko i zabawnie, niż może na to wskazywać mrok, kryjący się w postaciach. Nie mogę ominąć tutaj również faktu, że główna bohaterka należy do społeczności LGBT. Nie pamiętam takiego innego przypadku w fantastyce, żeby autor zdecydował się postawić w centrum swojej historii osobę homoseksualną. Dla mnie pomysł na duży plus.

Krwawa Róża, tak jak i Królowie Wyldu, to wciąż dość typowe i schematyczne fantasy. Znowu mamy grupkę bohaterów, którzy muszą uchronić świat przed zemstą głównego antagonisty, w tym przypadku Królowej Zimy. W paczce znajdzie się miejsce dla śmieszkowania, przekomarzania, ale też dzielenia się historiami z przeszłości, lekcji fechtunku i picia na umór. Baśń będzie przemierzać Grandual, a podczas wędrówki znajdziemy sporo czasu na poznanie każdego z nich. Na końcu zaś nastąpi epickie starcie. Oryginalność Eamesa leży jednak w tym, jak kreuje swoje postaci oraz, że mając te wszystkie dość oklepane motywy potrafi (przede wszystkim dzięki poczuciu humoru) wnieść do nich iskrę nowego życia. Na dłużej w pamięci zapadnie pomysł na postać tuszowiedźmy, która potrafi przywołać wytatuowane na ciele, prześladujące ją potwory, ale niezapomniana będzie też historia rodziny zmiennokształtnego. Także konceptów autorowi nie brakuje.

Druga książka Nicholasa Eamesa wypada tak dobrze, jak poprzedniczka. Trochę długo się rozkręca, ma sporo cech typowych dla gatunku, ale niesie ze sobą równie piękne przesłanie, co Królowie Wyldu. Otóż, w kupie siła. Może zapamiętamy imiona tylko poszczególnych bohaterów, ale to umiejętność pracy w grupie, wzajemne zaufanie i wsparcie pozwala wygrywać kolejne wojny. A bohaterowie, którzy zostali porzuceni bądź zranieni przez członków swojej biologicznej familii? Zawsze mogą wybrać sobie nową rodzinę i stworzyć z nią nierozerwalne więzy, co potwierdza historia najemników z Krwawej Róży.

Moja ocena: 8-/10


niedziela, 11 listopada 2018

Renomowani najemnicy wracają do akcji - „Królowie Wyldu” Nicholas Eames


*Królowie Wyldu*
Nicholas Eames

*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Kings of the Wild
*Gatunek:* fantastyka
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 2018
*Liczba stron:* 528
*Wydawnictwo:* Rebis

"Historia jest jak toczące się koło. Taka właśnie jest, pomyślał z goryczą Clay. Obraca się i obraca, mieląc nas na proch."
*Krótko o fabule:*
Clay Cooper i członkowie jego grupy niegdyś zasłynęli jako najokrutniejsi najemnicy, najlepsi z najlepszych w tej części Wyldu. Dni ich chwały dawno przeminęły, a oni sami oddalili się od siebie, rozpili się, przytyli i zestarzeli. Pewnego dnia na progu Claya pojawia się jego dawny kompan, Gabriel. Prośba, z którą przybywa, dotyczy misji, jakiej może się podjąć tylko ktoś bardzo odważny bądź bardzo głupi.
- opis wydawcy


*Moja ocena:*
Któż nie lubi słuchać historii o nieustraszonych bohaterach - pięknych, młodych, pełnych wigoru i energii, do których dziewczyny nocą wzdychają, a chłopcy zazdroszczą i pragną być tacy jak oni? W fantastyce możemy znaleźć całe mnóstwo takich postaci pierwszoplanowych, jesteśmy do nich już przyzwyczajeni i rzadko zdajemy sobie sprawę z tego jak wyświechtany jest to pomysł na protagonistów. Dopiero po przeczytaniu debiutu literackiego Nicholasa Eamesa uderzyło mnie jak dobrze czasami towarzyszyć w fantastycznych przygodach trochę innym bohaterom.

Królowie Wyldu podbili zagraniczny rynek książkowy. Nicholas Eames zdobył za swoją powieść garść nagród i wygrał kilka plebiscytów, a na zagranicznych portalach literackich pozycja ta ma naprawdę dobre oceny. W Polsce jakoś o niej ciszej, ale mam nadzieję, że to się zmieni i więcej osób dołączy do fanów Sagi. Tak jak dołączyłam i ja.

Kiedy wymuskanych młodzianów zastępują emerytowani najemnicy można spodziewać się różnych scenariuszy, a autor wybiera najlepszy z możliwych. Ci starzy wyjadacze dają radę lepiej niż niejeden nastolatek! Prawda, że czasami im w plecach coś chrupnie albo brzuszek piwny przeszkodzi we wspinaniu się na wzgórza, ale z ich wnętrza bucha prawdziwy ogień. I temperatura nie spada w tej powieści ani na chwilę - akcja jest wartka, a każdy rozdział przynosi nowych bohaterów i emocjonujące przygody. W tej kwestii to taka typowa fantastyczna powieść drogi, w której postacie podczas podróży do celu natykają się na różne przeszkody do pokonania. A ja tęskniłam za tego typu rozrywkową lekturą.

Świat przedstawiony jest może dość sztampowy - mamy tajemniczy, budzący trwogę las, w którym roi się od potworów, kilka grodów, rządzonych przez majętnych władców i naglący problem - oblężoną przez hordę Castię. Głowy rodów zastanawiają się czy wysyłać posiłki na ratunek czy pozwolić miastu upaść. Naszym bohaterom bliższa jest inna sprawa - na czele ostatniej linii obrony Castii stoi Rose, córka Gabriela z niegdyś najlepszej grupy najemników, czyli Sagi. A żeby było jeszcze ciekawiej, to aby dostać się do miasta trzeba oczywiście przejść przez najeżony potworami las. Stwory natomiast przypominają postaci z gier RPG. Co prawda w najbardziej znaną, Dungeons&Dragons nie miałam okazji grać, ale kobolty i wywerny okupowały także świat Warcrafta.
sporo jest fan artów z książki, ale ten bawi mnie najbardziej, autorstwa Aurry Tan, źródło

Siła powieści Nicholasa Eamesa tkwi niezaprzeczalnie w kreacji bohaterów, a szczególnie pierwszoplanowego, Claya Coopera. Kiedy go poznajemy pracuje jako strażnik na murach miasta, stara się uciułać z żoną na otwarcie gospody, a wieczorami słucha opowieści swojej dziewięcioletniej córki o złapanych nad rzeką żabach. Wydawać by się mogło, że trudno o nudniejszego jegomościa. Tym bardziej zadziwiają odkrywane powoli historie z jego przeszłości, a kiedy zbliża się koniec powieści z czystym sercem przyznałam, że to jeden z najlepszych bohaterów we współczesnej fantastyce. Cichy, na większość pytań odpowiadający wzruszeniem ramion, ale zarazem na wskroś dobry, pomocny i kochany. Oczywiście nie moglibyśmy poznać bliżej jego charakteru, gdyby nie zestawienie go z resztą członków Sagi. Autor postarał się, żeby każdy był barwny na swój sposób. Złoty Gabriel, który niegdyś był niejako liderem grupy, teraz wydaje się szarą myszką, która musi się ukorzyć i poprosić o pomoc w ratowaniu córki. Korg, ekscentryczny mag, któremu zdarzają się liczne pomyłki podczas rzucania czarów, ale zarazem jest genialnym wynalazcą. Matrick, zaglądający za często do butelki, który za sprawą dobrego mariażu został królem jednego z grodów. I Ganelon, o którym lepiej za wiele nie pisać, żeby nie zdradzić niespodzianki. A każdy z nich ma zdolności, które połączone tworzą element, dzięki któremu okrzyknięto ich najlepszą grupą najemników wszech czasów.

Mając na podorędziu takich bohaterów nie możemy się nudzić. Korg i Matrick dokładają porcję humoru, ale przede wszystkim wśród Sagi wyczuwalna jest prawdziwa więź rodzinna. Mimo tego, że lata świetności dawno mają już za sobą decydują się na podróż wgłąb przerażającego, pełnego potworów Wyldu w szczytnym celu. Zostawiają swoje życie codzienne, zbierają manatki i idą, bo kiedy rodzina potrzebuje pomocy to trzeba stawić się na wezwanie. Piękny jest moment podczas bitwy, w którym wyznają sobie braterską miłość. Naprawdę ciężko nie polubić tej zgrai podstarzałych łobuzów.

Jeżeli zajrzycie na oryginalną okładkę książki to zobaczycie, że czcionka, jaką wypisany jest tytuł, przywodzi na myśl te, którymi wypisywane są nazwy dużych zespołów rockowych. W treści ukryte są bowiem odniesienia do tego typu muzyki lat 80tych. W polskim przekładzie sprawa ma się trochę inaczej, ale podejrzewam, że budzi podobne emocje. Robert J. Szmidt poradził sobie z przeniesieniem świata Eamesa na nasze rodzime poletko i dzięki temu możemy spotkać na kartach powieści takie postaci jak Gerald Biały Wilkor i grupy najemników o nazwach: Ich Stroje, Czerwone Topory, Poparzeni Magmą Trzy.

Jest w Królach Wyldu taka scena: bohaterowie wychodzą na arenę walczyć z chimerą, następuje ładna ekspozycja każdego z nich, opis noszonej broni, pancerzu, no - high fantasy pełną gębą. Opis jednak kończy się tym, że otwierają się wrota do legowiska chimery, a Clay Cooper nie wytrzymuje i zwraca swoje śniadanie przed milionami gapiów, bo dzień wcześniej z chłopakami za dużo wypili. I taka jest właśnie ta książka - łączy to, co kochamy w typowym fantasy z humorem i odmiennymi bohaterami. Po przebrnięciu przez pierwsze sto stron możemy już rozkoszować się w pełni światem, wykreowanym przez Eamesa. Ja na pewno do niego wrócę na drugą część.

Moja ocena: 8/10


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu REBIS.

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka