czwartek, 14 lipca 2016

Realizm w słowiańskiej fantastyce, czyli 'Krew i stal' Jacek Łukawski

  Ja dziś wybieram się na Woodstock, więc z życia wyjęta jestem do niedzieli. Ale zostawiam Was ze świeżutką recenzją :)



*Krew i stal*
Jacek Łukawski

*Język oryginalny:* polski
*Gatunek:* fantasy
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 2016
*Liczba stron:* 376
*Wydawnictwo:* SQN Imaginatio
"- Nie każdy stary miecz musi być czarodziejski, tak jak nie w każdej pieczarze smok ma przykutą księżniczkę, która czeka tylko, byście ją uwolnili.
- A po cóż uwalniać? Smoka ubić i cieszyć się tym, że dziewka nie ucieka!"

*Krótko o fabule:*
Rycerz Arthorn zostaje wysłany przez doradcę króla krainy Wondettel na tajemniczą misję. W tym celu zbiera niewielki oddział pod dowództwem oficera Dartora i wyrusza w stronę Martwicy - połaci wymarłej ziemi, która zabija wszystko co żywe. Wąskim przesmykiem udaje im się dotrzeć do miejsca, w którym mogą znaleźć pamiątkę starożytnej magii.

*Moja ocena:*
 Od jakiegoś czasu o debiucie Jacka Łukawskiego zrobiło się głośno w Internecie. Czytając kolejne opinie mój apetyt na przeczytanie tej książki ciągle rósł, a wczoraj nareszcie go zaspokoiłam.
 Autor pochodzi z Kielc, ma doświadczenie w walce mieczem, ćwiczył m.in. karate, próbował jazdy konnej. Jest fanem książek fantastycznych i historycznych. Tako rzecze nam blurb, ale po przeczytaniu treści książki sama domyślałam się jakie pan Łukawski ma zainteresowania. Dlaczego? 
Książka napisana jest staropolskim, dość ciężkim językiem. Dużo w niej fachowego słownictwa, od razu widać że metody walki na miecze czy elementy zbroi nie są autorowi obce. Pozostaje pytanie czy język działa na plus powieści. Po przeczytaniu całości muszę odpowiedzieć: jak najbardziej tak. To dzięki niemu książka emanuje dodatkową magią, tą staropolską, słowiańską. I przede wszystkim wybija się z całego grona reszty powieści fantastycznych. Nie przeczę jednak, że niektórych to może odstraszać. 
Dodatkowo początek trochę powoli się rozkręcał. Nie dostawaliśmy wiele akcji, a przedstawienie głównych postaci oraz świata przedstawionego wydawało się przeciągać. Jednak po jakimś czasie historia rusza z kopyta i wtedy trudno oderwać się od czytania!
Świat przedstawiony jest brutalny, ale zarazem bardzo realny. Autor nie obawia się uśmiercania postaci, walki opisuje barwnie, tak samo jak wszelkie rany wojenne. Trzeba też wspomnieć o języku, którym posługują się bohaterowie, który czasami jest wulgarny, ale zawsze idealnie dopasowany do charakteru. Byłam zadowolona jak autor zmieniał sposób wypowiedzi kiedy do głosu dochodził prosty chłop czy osoba, która nie potrafi dobrze posługiwać się danym językiem. Wychodziło to realistycznie i zawsze dopełniało kreacji postaci.
źródło
W ogóle sposób przedstawiania bohaterów bardzo mi się podobał - bez zbędnych opisów, charaktery większości z nich poznawaliśmy po czynach bądź podczas rozmów przy fajce czy napitku. Najbliższy staje się nam główny bohater, czyli Arthorn. Jest to zdecydowanie intrygująca postać rycerza, który jest dzielny i honorowy, a zarazem kryje przed towarzyszami smutną przeszłość i stratę. Muszę przyznać, że kilku bohaterów, których polubiłam autor uśmiercił, nad czym ubolewam, ale co jak najbardziej rozumiem - chodzi przecież o fabułę, a nie o poszczególne sympatie. 
Na pewno brawa należą się za wprowadzenie elementów fantastycznych. W tej kwestii czuć inspirację słowiańską mitologią, naszymi potworami i naszą magią. Znajdziemy tu wile, powrotniki, czarty - naprawdę całą gamę ciekawych stworzeń, które wychylają się najczęściej nocą i których ciężko się pozbyć. Dodatkowo bohaterowie spotkają na swojej drodze żądne krwi smoki, baby mieszkające na uboczu i znające się na uzdrawiającej mocy ziół i tajemniczego Fardora, który ma już na karku kilka wieków (swoją drogą nie mogę się doczekać jak potoczy się jego historia). Trzeba przyznać, że wyobraźnia autora spełniła moja oczekiwania. 
Trudno też nie wspomnieć o elementach humorystycznych, których źródłem najczęściej są ciekawe postaci drugoplanowe i ich żarty słowne. Mocy dodają tutaj słowa staropolskie, w których często niektóre wypowiedzi brzmią zabawniej. A już moją miłość autor zdobył historią chłopca, który najadł się ziela i zaczął opowiadać o pierścieniu (wyciągniętym z nozdrzy byka), który trzeba zniszczyć w górach, bo inaczej świat ulegnie zagładzie. Tak piękne odniesienie do mistrza Tolkiena !
Zdecydowanie czuć, że pierwsza część to tylko wprowadzenie do tego co ma nadejść. Co chwilę mówią o tym postacie, wyczuwamy to w zmianach w świecie (cofająca się Martwica). Dlatego tak też traktuję ten tom - ciekawa, polska fantasy z przeważającym wątkiem drogi, która ma nam pokazać otoczenie i przedstawić bohaterów. I teraz, w kolejnym tomie dopiero nadejdzie prawdziwa akcja. 
Ja mam nadzieję, że autor poświęci więcej czasu postaciom kobiecym, których tutaj niewiele, a jak już się pojawiają to zazwyczaj przedstawiane są dość schematycznie. Najciekawiej wypada córka króla i o niej chciałabym poczytać trochę więcej - może w kolejnym tomie?
Podsumowując, Krew i stal to powieść dla fanów mocnego, męskiego wręcz fantasy z korzeniami w staropolskich wierzeniach i języku. Przygody głównego bohatera wciągają, świat się rozrasta, a czytelnik oczekuje na kolejny tom. I okładka jest cudowna !

Moja ocena: 7/10


  Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu SQN.

Wyzwania:
http://bohater-fikcyjny.blogspot.com/2015/12/31-wyzwanie-czytelnicze-2016-konkurs.html






Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka