Pod ostatnim postem, w komentarzu pojawił się pomysł napisania krótkiej relacji z Przystanku Woodstock. Ta strona to w końcu opinie na tematy kulturalne, więc przykro byłoby nie wspomnieć o tych kilku cudownych dniach w roku kiedy odbywa się Najpiękniejszy Festiwal Świata. Wielu z Was pewnie nigdy tam nie było, a może część chciałaby pojechać? Dzisiaj krótko napiszę dlaczego wracam tam już trzeci rok z rzędu.
Mój pierwszy Woodstock odbył się w 2014 roku. Zawsze obserwowałam z ciekawością fascynację niektórych znajomych tym festiwalem, ciekawiło mnie jak to wygląda i czy ja bym się tam odnalazła. Oglądając zdjęcia myślałam sobie, że ludzie tam są tak oryginalni, że taka zwykła dziewczyna może nie ma czego tam szukać. Okazało się, że Woodstock zaskakuje. Czym?
1) Klimat
Za pierwszym razem już po wyjściu z samochodu poczułam ten klimat. Akurat podjechaliśmy dość daleko od miasta, więc kawałek szliśmy koło zakorkowanej drogi. Ludzie w samochodach uśmiechnięci, machali nam po drodze, zresztą sami całą prześpiewaliśmy! Później pierwsze rozmowy podczas czekania na bus i okazuje się, że każdy chętnie pomoże, wskaże drogę. Wjeżdżasz na teren Woodstocku, a tam kolejne zaskoczenie - ludzi multum! Normalnie w takim tłumie boisz się, że Cię ktoś potrąci, starasz się przepchać szybko do miejsca celu. A tutaj? Idziesz, przybijasz ludziom piątki, ktoś Cię przytula, dolewa piwa do kufla!
2) Muzyka
Moim zastrzeżeniem muzycznym zawsze była obawa, że wszystko na Woodstocku ma bardzo mocne brzmienie. Oczywiście sama nigdy nie sprawdzałam line-upu, tylko wnioskowałam tak po ulubionych stylach muzycznych moich znajomych, którzy tam jeździli. I co się okazało? Że zespoły są zróżnicowane. Zgadzam się, że przeważa styl rockowy, ale coraz częściej jest to przełamywane innymi stylami. W zeszłym roku zachwycałam się Domowymi Melodiami (piękny koncert!). W tym roku zaskoczył mnie zespół Vintage Trouble, połączenie mocniejszego brzmienia z soulem i bluesem wyszedł cudownie, a wokalista dał mnóstwo energii. Do tego często można spotkać zespoły reggae, przy których tak miło się tańczy!
3) Pokojowe podejście
Bawi mnie wytykanie, że na Przystanku Woodstock doszło do 169 przestępstw (większość to posiadanie narkotyków - 118, kradzieże - 33 itp.). Tam przyjeżdżają setki tysięcy ludzi! Nie wiem ile było w tym roku, ale ostatnio jakieś 700 tysięcy. I jeżeli wśród tylu ludzi znajdzie się ta trzydziestka, która kradnie to ja powiem, że to jest nic. Szczególnie, że nigdy, podczas tych trzech lat nie byłam świadkiem JAKIEJKOLWIEK agresji. Nawet jeżeli ktoś kogoś popchnie (co jest normalne przy takich tłumach) od razu przeprasza, pomaga wstać i wszystko kończy się uśmiechem na twarzach. Tolerancja przy tak różnych osobowościach naprawdę zadziwia - nieważne czy masz dredy i szerokie spodnie czy rurki, irokeza i pomalowane oczy - wszyscy się akceptują.
4) Różne sposoby spędzania czasu
Jak wyjeżdżasz na festiwal to wydaje Ci się, że typowy dzień wygląda jakoś tak: wstajesz, idziesz po piwo, koncertujesz do późnych godzin wieczornych i idziesz spać. A jednak Przystanek Woodstock oferuje całą gamę różnych rozrywek, które zadowolą wielu. Ja najczęściej przychodzę na spotkania w namiocie ASP, gdzie w tym roku można było zobaczyć obu panów Stuhrów. Mi się udało być tylko na Maćku, bo przyjechałam w czwartek wieczorem dopiero, ale to spotkanie było tak cudowne, że niczego nie żałuję. Do tego zawsze jednej nocy można obejrzeć za darmo spektakl warszawskiego teatru (ja akurat nigdy nie dotrzymuję do tej godziny, 2 w nocy to dla mnie za późno jednak). Można też nauczyć się grać na gitarze, porobić bransoletki, wspomóc różne organizacje (np. pomocy dla zwierząt), posłuchać wykładów w SWPS, poćwiczyć jogę. Naprawdę - do wyboru do koloru!
5) Koncerty gwiazd za darmo
Od trzech lat bywam bardzo podekscytowana line-upem festiwalu. Znalazłam w nim wiele zespołów, które chciałam zobaczyć. I to jakie to były gwiazdy! T.Love, Budka Suflera, Lao Che, Kapela ze Wsi Warszawa, Jelonek, Coma, Within Temptation, Modestep, Shaggy, Domowe melodie, Mela Koteluk, Hey, Apocalyptica... I to wszystko kompletnie za darmo. W tym roku najlepsze było to, że na niewiele koncertów nastawiłam się wcześniej (tylko na Hey i Farben Lehre), więc wiele innych po prostu odkryłam. Oprócz wcześniej wspomnianego Vintage Trouble, zaskoczyli mnie pozytywnie: Mademoiselle Carmel, Nine Treasures, Poparzeni Kawą Trzy (Jagielski na perkusji!). Piękne jest też to, jak ludzie bawią się na koncertach. Niewiele jest tego, co przeszkadzało mi chociażby na majówce we Wrocławiu - nie siedzą na telefonach, tylko faktycznie słuchają, tańczą, pogują.
6) Odcięcie od rzeczywistości
To sobie cenię tak bardzo, BARDZO. Od czasu wyjazdu odcinam się od świata, który zostawiam i po prostu cieszę się tym, że jestem w Kostrzynie. Myślę tylko o tym, żeby zdążyć na dany koncert, nie zapomnieć o jedzeniu i nie wydać wszystkich pieniędzy ;) Czasami siedzę na trawie i z daleka słucham zespołów, czasami podchodzę pod samą scenę poskakać z ludźmi. Niczego nie muszę i robię tylko to, na co mam ochotę. I to naprawdę jest mi potrzebne!
7) Kreatywność na polu namiotowym
Namiotów jest mnóstwo. Można rozbić się na tzw. patelni, czyli zaraz przed Dużą Sceną, w lasku za ASP, na Polach Malinowskiego i w wielu innych miejscach. Niektórzy przyjeżdżają kilka tygodni wcześniej i rozkładają całe obozowiska. Zawsze podziwiam kreatywność tych ludzi - świetne flagi, plandeki, pod którymi urządzają sobie miejsca, gdzie można się zrelaksować. W tym roku przyjechał bus, na którego dachu grał zespół - obrazek naprawdę robił wrażenie. I wszyscy są bardzo pomocni, wskażą w którą stronę iść, a jak Ty im pomożesz to może nawet dostaniesz podziękowanie w postaci piwka. Ludzie mają też przeróżne przebrania, które robią wrażenie, widać że przygotowują się do tego wyjazdu przez długi czas.
Niektórzy powiedzą, że tam tylko bród, smród i ogólne zgorszenie. Podejrzewam, że większość z nich nigdy na festiwalu nie była. Bród jest, oczywiście - pył unosi się na każdym koncercie, a w tym roku trudno nie było tonąć w błocie. Ale pryszniców jest naprawdę sporo, można nawet stanąć w kolejce i pójść się umyć do zamkniętej kabiny. Jeżeli tego Wam mało to zawsze można spać na płatnym, strzeżonym polu namiotowym, gdzie w ogóle jest czysto i bezpiecznie. Taplanie się w błocie nie jest obowiązkowym punktem - jak nie chcesz to się nie wybrudzisz. Ja tam jeszcze nigdy nie byłam, ale nic nie mam do tej zabawy, przypomina mi spędzanie czasu z dzieciństwa i skoro ludzi to cieszy to czemu zabraniać? Co do narkotyków to Jurek Owsiak ciągle woła ze sceny, żeby nie brać, więc to tylko wybór ludzi. I spójrzmy prawdzie w oczy, najczęściej jest to trawa, a osoby wcale nie są po niej agresywni. Jurkowi też trzeba oddać, że całość prowadzi w bardzo otwarty, pozytywny sposób. Nie brakuje jednak tematów ważnych oraz przesłania, które wciąż bije ze sceny - pokój i miłość ponad wszystko. W tym roku solidaryzowaliśmy się z Francją i uważam, że to naprawdę piękny gest ze strony Przystanku.
To pierwszy Woodstock, na którym pojawiły się nowe zasady bezpieczeństwa - zakaz picia piw pod scenami, zamknięty obszar festiwalu. I tak jak to pierwsze mi nie przeszkadzało, tak drugiego nie rozumiem. W czym może pomóc płot w razie niebezpieczeństwa? Tym łatwiej może dojść do tragedii podczas ewakuacji, kiedy wszyscy Ci ludzie pchaliby się do jednego wyjścia ewakuacyjnego. Może ktoś mi to wytłumaczy? Oczywiście to nie jest przytyk do organizatorów festiwalu tylko do władz, które narzuciły takie zasady.
Duże brawa należą się również Pokojowemu Patrolowi oraz ekipie Kręcioły Tv. Ludzie, którzy sprawiają, że Przystanek jest bezpieczny i coraz bardziej profesjonalny.
I tak - NIE ODDAMY PRZYSTANKU WOODSTOCK!
Do zobaczenia za rok :)
Taka mała próbka klimatu, który panuje na koncertach - BUDKA SUFLERA, warto obejrzeć:
*zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Woodstocku (TU) i Facebooka Woodstocku (TU).
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz