Pokazywanie postów oznaczonych etykietą odlot. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą odlot. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 grudnia 2019

Rozgrzewające seanse, czyli ciepluchne filmy na święta

Przede wszystkim, lekko spóźniona, ale ślę Wam serdeczne życzenia! Mam nadzieję, że święta były spokojne, spędzone tak, jak lubicie najbardziej, ze smacznymi potrawami i pięknymi kolędami. Jeżeli jakimś cudem wciąż nie poczuliście ciepła płynącego ze świąt to przychodzę do Was z małą pomocą.



W okresie świątecznym niekoniecznie nastawiam się na filmy związane stricte z Bożym Narodzeniem. Mam zawsze nadzieję na seanse przepełnione ciepłem - takie przyjemne tytuły, które wprawią mnie w rodzinny nastrój. Także dzisiaj krótka lista filmów, które wewnętrznie rozgrzewają, dają nadzieję i nawet jeżeli w wielu przypadkach do arcydzieł im daleko to każdy potrafi dobrze się umościć w naszych serduchach.

Czas na miłość (2013), reż. Richard Curtis

źródło
Właściwie na tym miejscu mógłby znaleźć się inny tytuł od tego reżysera, bo i Dziennik Bridget Jones i To właśnie miłość budzą we mnie ciepłe uczucia. Jednak jakiś szczególny sentyment mam właśnie do About time, czy jak ktoś woli w polskim tłumaczeniu: Czas na miłość. Zazwyczaj nie oglądam komedii romantycznych z chłopakiem, a ta jakoś nam obojgu podeszła, rozczuliła i wzruszyła. Historia jest dość prosta: chłopak poznaje dziewczynę, rodzi się uczucie i obserwujemy później kilka lat ich życia. Oryginalnym motywem jest tutaj pewien element fantastyczny, bo główny bohater ma zdolność przeskakiwania w czasie. Jednak z filmu przede wszystkim wyciągamy opowieść o ludziach i ich emocjach. O miłości, o tym, żebyśmy cieszyli się daną chwilą i czerpali z niej garściami, żebyśmy doceniali każdy moment spędzony z bliskimi osobami, żebyśmy pogodzili się ze stratą. Idealną ilością słodyczy raczą nas wszyscy aktorzy, którzy mają taki naturalny urok, że nie czujemy się obciążeni cukierkowością na siłę. A najlepszą rekomendacją będzie fakt, że kiedy przeskakując po kanałach napotykam na Czas na miłość zawsze przestaję przełączać.

Odlot (2009), reż. Pete Docter, Bob Peterson

źródło
Całe dzieciństwo czekałam na kolejne produkcje spod szyldu Disney'a, ale jako dorosła osoba jaram się bardziej Pixarem. Ich animacje często skierowane są do starszych widzów. Rezygnując z księżniczek i rycerzy, postanawiają pokazać nam życie prostych ludzi, które wzrusza niemal od pierwszych minut. Oglądając Odlot człowiek zalewa się łzami już w początkowej sekwencji (istnieje ktoś kto się nie rozpłakał w tym momencie?). To jedna z najwspanialszych historii miłosnych, jakie pokazano nam na ekranie. Później Odlot jest równie dobry. Z tematu miłości przeskakuje w samotność i radzenie sobie ze stratą, dodatkowo wciąż nie rezygnuje ze wspaniałej przygody, którą oglądamy z oczarowaniem, we względu na piękne obrazki (balony unoszące dom głównego bohatera wpadły już do wora klasyki). Na dodatek pokazuje przepiękną przyjaźń, potwierdzającą, że różnica wieku w tym przypadku nie ma znaczenia, że zawsze potrzebujemy drugiego człowieka, który rozjaśni nasze dni i wywoła w nas ciepłe uczucia. Jakby tego było mało mamy jeszcze upartego staruszka, który po stracie ukochanej decyduje się na spełnienie jej największego marzenia. To pięknie pokazuje, że jego miłość trwa nadal i możemy być pewni, że nigdy o niej nie zapomni. Cała animacja jest zupełnie rozczulająca, a zarazem tematy poprowadzone są lekko, często z przymrużeniem oka. Każdy powinien ją zobaczyć.

Amelia (2001), reż. Jean-Pierre Jeunet

źródło
Pamiętam, że wiele osób polecało mi Amelię, a ja jakoś nie byłam przekonana do seansu. Wydawało mi się, że ten cały zachwyt jest dość podejrzany, bo przecież z opisu wynikało, że to kolejna komedia romantyczna. Amelia to mieszkanka Paryża, która postanawia sobie, że będzie uszczęśliwiać ludzi wokół, prowadzi więc własne śledztwa i stara się popychać poszczególne osoby w dobrą stronę. Pewnego dnia w jej życiu pojawia się także mężczyzna, przy którym serce zaczyna dziewczynie bić mocniej. Także nic szczególnie oryginalnego. Jednak Amelia jest dopracowana na tylu poziomach, że trudno się podczas seansu nie zachwycić. Piękne są tutaj kadry i ich kolory, wspaniale rozpisany jest scenariusz, wszystko to zagrane z masą charyzmy od Audrey Tautou, a w tle muzyka, która na długo nie ucieka z pamięci. Amelia jest po prostu pełna magii, iluzja pięknie przeplata się tutaj z realizmem. Można w filmie znaleźć wszystko, czego w czasie świątecznym poszukujemy: bezinteresowane spełnianie ludzkich życzeń, pomoc bliźniemu w zamian za uczucie czystej satysfakcji z wyciągnięcia do nich ręki, a do tego magia kina w najlepszym wydaniu, ciepło, miłość i przyjaźń. Warto dać się ponieść tej onirycznej historii i zatopić się w marzeniach.

Narzeczona dla księcia (1987), reż. Rob Reiner

źródło
Nie wiem jak jest u Was, ale moim świętom często towarzyszyły filmy familijno-przygodowo-fantastyczne. Czy to Niekończąca się opowieść czy Długo i szczęśliwie czy Gwiezdny pył - zawsze przykuwały nas rodzinnie do telewizora. Kto nie lubi tych heroicznych czynów i magicznych sztuczek, posypanych odpowiednią ilością słodyczy, księżniczek i niesamowitych stworów? Filmy w tym klimacie najlepiej się miały w latach 80tych/90tych, dlatego wracając do nich po latach musimy być przygotowani na kanciaste efekty specjalne i lalkowe potwory. Jeśli przymkniemy na te niedociągnięcia oko mamy najlepszą przygodę na ekranie. Widzowie będą śledzić poczynania Wesley'a, który postanawia odbić swoją ukochaną z dzieciństwa z rąk księcia Humperdincka. Po drodze spotka mnóstwo postaci pobocznych, którzy wniosą swoje mini historie do fabuły i oczarują nas heroicznym charakterem. W filmie brak efekciarstwa, wszystko jest proste, pozbawione zbędnego napompowania czy patosu. Jednocześnie przekazuje nam lekcję na temat przyjaźni, lojalności i oddaniu się sprawie. Potrafi przy tym rozbawić i wprawić w dobry nastrój. Narzeczoną dla księcia traktuję jako film z dzieciństwa, jestem ciekawa jakby mi się spodobał, gdybym pierwszy raz oglądała go jako dorosła osoba. Może ktoś z Was go nie widział, nadrobi i mi powie?


Mała Miss (2006), reż. Jonathan Dayton, Valerie Faris

źródło
Ten film należy już chyba do klasyki kina rodzinnego. Mała Miss jest kinem drogi w najlepszym wydaniu. Wszystko zaczyna się w momencie, kiedy 7-letnia Olive postanawia, że weźmie udział w konkursie piękności. Żeby dojechać na miejsce zawodów cała rodzinka pakuje się do vana i rusza w drogę. Kwintesencją tego filmu jest zróżnicowanie charakterów - w rodzinie mamy cynicznego nastolatka, wujka ze stanami depresyjnymi, korzystającego z używek dziadka, marzącego o pracy motywatora ojca i przejmującą się wszystkim mamę. Ta mieszanka wygląda na początku na dość dysfunkcyjną, ale z czasem widzimy, że pod problemami kryją się nierozerwalne więzy rodzinne. Ten film nauczy, że nieważne jaki jesteś to rodzina Cię zaakceptuje, a nawet zgodzi się zatańczyć wspólnie pokręcony taniec zwycięstwa. Na dodatek to świetnie rozpisany i zagrany film, zgarnął Oscara za scenariusz i za rolę drugoplanową dla Alana Arkina. Lekki i zabawny, a ponadto rozczulający w kwestiach więzów rodzinnych, wiary w siebie i dążenie do osiągnięcia marzeń.

Duża ryba (2003), reż. Tim Burton

źródło
Któż by pomyślał, że mistrz dziwactw i potworów będzie tak świetnym reżyserem kina familijnego? I Duża ryba, i Edward Nożycoręki mogą pomóc w pozyskaniu z ekranu uczucia ciepła i rodzinnej miłości. Na listę trafił ten pierwszy, bo oprócz tego, że sprawdza się jako przyjemny seans, to zapełniony jest niesamowitymi historiami, które prowadzą do pięknego pojednania. Wszystko zaczyna się od ponownego spotkania ojca i syna, którzy od lat ze sobą nie rozmawiali. Syn ma za złe rodzicowi, że całe życie krył się za wymyślnymi opowieściami, nie odkrywał przed nim prawdziwego oblicza. Łatwo się domyślić dokąd takie spotkanie doprowadzi - po latach obaj mężczyźni dojdą do porozumienia po długiej rozmowie. Wspaniale tutaj zademonstrowano ten moment zrozumienia, kiedy po zawiłej konwersacji dochodzi do zawarcia pokoju. Bohater przeżył kolorowe, cudowne, wypełnione magią życie, a na ostatniej prostej brakuje mu tylko wybaczenia od strony syna. Ostatnia scena, w której syn niesie rodzica na rękach wywołuje u mnie zawsze morze łez. A sam film? Pokazuje nam, że życie jest krótkie, ale możemy zapełnić je masą pięknych historii, pozwala też uświadomić sobie, że na każdego z nas w końcu przyjdzie czas, a lżej będzie odchodzić z czystym sumieniem.


Reszta tytułów warta rozważenia to m.in.: The Perks of being a Wallflower, Pół żartem pół serio, August Rush, Miasteczko Halloween, Tootsie, Deszczowa Piosenka, Most do Terabithii, Forrest Gump, Good Will Hunting, Mój sąsiad Totoro, Dawno temu w trawie, Poradnik pozytywnego myślenia, La La Land, Nietykalni i seria o Harry'm Potterze.

środa, 21 czerwca 2017

Trochę inne bajki, czyli animacje niekoniecznie dla dzieci

Nie ma co owijać w bawełnę - do tej pory uwielbiam oglądać bajki. Często gdy staję przed wyborem: film albo animacja, to wybieram drugą opcję. Po prostu istnieje większe prawdopodobieństwo, że spędzę przy niej przyjemne chwile i się nie rozczaruję. 
To prawda, oglądam wiele bajek skierowanych typowo do dzieci. Byłam w kinie na Krainie lodu i się tego nie wstydzę. Ba! Nawet się przednio na niej bawiłam. Jednak to te inne animacje, które już niekoniecznie nadają się do oglądania przez najmłodszych, zapadają mi na dłużej w pamięci. Dzisiaj polecę Wam kilka tytułów, wartych uwagi. Niektóre z nich to po prostu bajki, które mogą oglądać starsi i młodsi, ale znajdzie się kilka przykładów jedynie dla osób dorosłych. Gotowi?


Jeden z moich ulubionych filmów animowanych i pierwszy autorstwa Hayao Miyazakiego, który udało mi się obejrzeć. Później się okazało, że wszystko co wychodzi spod jego rąk jest wyjątkowe. Największy sentyment został mi jednak do Ruchomego Zamku Hauru. Przepiękna historia, cudowne obrazy i po prostu genialna ścieżka muzyczna. Bardzo podobał mi się sposób przedstawienia bohaterów, którzy nie są jednoznacznie dobrzy bądź źli. Dzieci obejrzeć też mogą, ale moim zdaniem starsi widzowie bardziej docenią ten tytuł.

Musiała znaleźć się tutaj animacja, którą wyreżyserował genialny, niepowtarzalny i jeden z moich osobistych ulubieńców - pan Wes Anderson. Kocham jego filmy i specyficzną estetykę, ale ta animacja po prostu rozłożyła mnie na łopatki. W tym przypadku uważam, że dzieci raczej nie powinny być nią zachwycone, ponieważ najsilniejszą stroną filmu jest absurdalny humor, który trafia w moje gusta w stu procentach. To zdecydowanie jedna z najzabawniejszych animacji, jakie dane było mi zobaczyć. Na dodatek historia jest frapująca, całość wykonana w technice animacji lalkowej-poklatkowej, co sprawia, że podziw jest jeszcze większy, a Anderson nie rezygnuje ze swojej miłości do idealnie dobranej gamy kolorystycznej dla każdej klatki filmu.

To akurat jedna z bardziej znanych animacji, przynajmniej tak mi się wydaje. Pamiętam, że podchodziłam do niej ze sporą rezerwą, bo rzecz dzieje się w przyszłości, a bohaterem jest mały robot. Wydawało mi się, że to po prostu nie moje klimaty. Jednak bardzo się zdziwiłam! Wall-E to przepiękna, wzruszająca historia, która porusza ważny i aktualny temat niszczenia naszej planety. Najdziwniejsze w tym wszystkim, że to niemal w całości jest kino nieme. Bo roboty nie rozmawiają, a ich komunikacja opiera się na wydawaniu specyficznych dźwięków. Jak już przy tym jesteśmy - warstwa techniczna (obraz i dźwięk) to prawdziwy majstersztyk. I znowu - dzieci obejrzeć mogą, ale starsi powinni bawić się na niej lepiej.

Animacja, która powstała w 2007 roku na podstawie komiksu o tej samej nazwie, autorstwa Marjane Satrapi. Są to prawdziwe wydarzenia z życia autorki, historia obejmuje okres rewolucji islamskiej w Iranie. I cóż, to już absolutnie nie jest animacja dla dzieci. Jednak dzięki temu, że autorka użyła do przedstawienia swojego życia obrazków, czy to rysowanych czy to tych ruchomych, uzyskała efekt jeszcze bardziej zatrważający i przejmujący. Zarazem znajdzie się tam wiele dystansu do życia (dzięki głównej bohaterce) i osobliwego poczucia humoru. Zdecydowanie warto to zobaczyć, a ja chętnie zapoluję także na komiks.

Chyba nie muszę specjalnie przedstawiać tego filmu? Jeden z najgłośniejszych tytułów ostatnich lat, a moim zdaniem małe arcydzieło gatunku animacji. Bo to wciąż bajka dla młodszych, ale starsi rozkochają się w niej równie łatwo. Już pierwsze dziesięć/piętnaście minut doprowadza zapewne połowę widzów do płaczu (w tym mnie). A później jest zabawnie, refleksyjnie, z wartką akcją i ciekawymi bohaterami, tak różnymi od tych typowych pięknych księżniczek i książąt. Trudno też po prostu nie zachwycić się podniebną podróżą domkiem z masą balonów, w kierunku nieznanej przygody - okazuje się, że żaden wiek nie jest tutaj przeszkodą. Cudowna animacja.

Bardzo kameralna animacja, z powolną akcją i francuskim klimatem, mimo że akcja ma miejsce w Anglii. Postać starszego, samotnego iluzjonisty, który stara się wyżyć ze swojej pasji w świecie, gdzie ludzie preferują głośne dźwięki rockandrolla niż spokojne, znane sztuczki magiczne. I wtedy poznaje młodą dziewczynę, która namiesza w jego ułożonym życiu. Animacja bardzo depresyjna, to dramat, więc nie możemy się spodziewać żadnych wybuchów śmiechu. Za to na pewno spełni estetyczne oczekiwania - każdy kadr jest tutaj przepiękny, kreska jest bardzo oryginalna. Nie dla dzieci, ale dorośli obejrzeć mogą. A nawet powinni!

Animacja Sklep dla samobójców ma o wiele mniej fanów niż wszystkie inne pozycje na tej liście, ale w mój gust trafiła (może miałam akurat idealny na nią nastrój?). Wydaje mi się też, że na plus działał tym razem oryginalny dubbing. Zazwyczaj bardzo polski cenię, ale już w przypadku naszego rodzimego zwiastuna widzę, że całość mogłaby podobać mi się mniej. A szkoda, bo to naprawdę przyjemna czarna komedia, którą rozświetla uśmiech jednego z bohaterów. Zgrabnie napisana, bardzo klimatycznie narysowana - tylko oglądać. Oczywiście to kolejny przykład animacji dla raczej starszych odbiorców.

Nie będę w tym przypadku mydlić Wam oczu - ta animacja trochę odstaje od reszty z listy. Moim zdaniem dzieciaki będą się na niej bawić równie dobrze, a wszystko za sprawą stworzenia o największej słodyczy na świecie - Totoro. W Japonii ta bajka zyskała ogromną popularność, dlatego i wielkiego pluszowego zwierzaka można spotkać w licznych sklepach z zabawkami, a jego wizerunek widnieje nawet na logo osławionego Studia Ghibli. Niemniej, sama obejrzałam ją mając sporo lat na karku, a nie przeszkodziło mi to zakochać się w niej bez pamięci. Pięknie nakreślone relacje w rodzinie, przywiązanie do drugiej osoby - proste prawdy, które w tym filmie zyskują magiczną moc. Polecam!

Sekrety morza to kolejna animacja z listy, która zyskała ogromną popularność. I tak, kolejny raz dzieci mogą zobaczyć, ale uważam, że docenią ją bardziej osoby dorosłe. Cudownie przedstawione zostały mniej znane współcześnie mitologie i wiary - mamy tutaj masę najdziwniejszych stworzeń żyjących gdzieś na pograniczu świata realnego z fantastycznym, od uśmiechniętych fok, przez ludzi-kamieni, po wiedźmy z armią sów na zawołanie. A najważniejsze, że reżyser miał idealne wyczucie, przez co animacja łapie za serce, rozczula, powoduje uśmiech, a przede wszystkim podziw. Bo tutaj gama kolorystyczna, ujęcia, wyobraźnia w połączeniu z genialną ścieżką dźwiękową tworzą po prostu magię. Koniecznie zobaczcie, a ja będę polować na wcześniejszą animację reżysera, Sekret księgi z Kells.

Dobra, to nie jest do końca animacja, ale moim zdaniem Kongres zasługuje na miejsce w tej liście. To takie nowatorskie połączenie filmu z animacją - część została więc nagrana, a część dorysowana. Wszystko oczywiście na potrzeby oddania zawiłej i futurystycznej fabuły, której autorem jest Stanisław Lem! Już samo to powinno zachęcić nas do obejrzenia tego tytułu. Na dodatek główną rolę gra Robin Wright, która jest tutaj cudowna. Muszę przyznać, że całość mnie trochę skołowała i zostawiła z mętlikiem w głowie - były momenty mocne i trochę przeciągnięte. Warto jednak sprawdzić na własnej skórze.


Na liście nie zmieściło się wiele pozycji, nadmienię chociażby inne anime (Opowieści z Ziemiomorza, Tajemniczy świat Arriety, Księżniczka Mononoke, Wilcze dzieci, Spirited Away, 5 centymetrów na sekundę) i takie cudeńka jak Chico i Rita, 9, Koralina, Miasteczko Halloween, W głowie się nie mieści, Gnijąca Panna Młoda. Wszystkie polecam nadrobić. 
Chętnie się dowiem czy Wy też znacie takie animacje, które dorosłemu mogłyby się spodobać nawet bardziej niż młodszym widzom. Czekam na propozycje!

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka