wtorek, 4 października 2016

Przyjaźń ponad wszystko - „Prawdodziejka” Susan Dennard

Ostatnio głośno się zrobiło o tej książce, a dużo w tym zasługi zawartości wrześniowego epikboxu. Ja swój egzemplarz dostałam w BoxImaginato - cała zawartość zachwyca, a książkę pochłania się błyskawicznie.


*Prawdodziejka*
Susan Dennard

*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Truthwitch
*Gatunek:* fantasy
*Forma:* powieść
*Cykl:* część #1 Czaroziemie
*Rok pierwszego wydania:* 2016
*Liczba stron:* 384
*Wydawnictwo:* SQN Imaginatio
Prawą ręką daj mu to, czego oczekuje, lewą odetnij sakwę.
*Krótko o fabule:*
Młode wiedźmy Safiya i Iseult mają zwyczaj często wpadać w tarapaty. I przez to teraz muszą opuścić swój dom.
Safi jest bardzo rzadką wiedźmą prawdy, która jest zdolna zdemaskować każde kłamstwo.
Wielu zabiłoby dla jej umiejętności. Dlatego Safi musi pozostać w ukryciu. Inaczej zostanie wykorzystana w konflikcie między imperiami. Z kolei prawdziwe moce Iseult są tajemnicą nawet dla niej samej. I lepiej, żeby tak zostało.
- opis wydawcy

*Moja ocena:*
Bardzo rzadko interesuję się zagranicznymi książkami, które nie są jeszcze wydane w Polsce. I tutaj akurat Prawdodziejka była wyjątkiem, za sprawą niechcący przeczytanej przeze mnie recenzji. Kiedy dowiedziałam się, że fabuła skupia się na dwóch przyjaciółkach, które władają osobliwymi mocami (jedna potrafi stwierdzić czy ktoś kłamie, druga widzi więzy/emocje innych osób), stwierdziłam, że to będzie coś oryginalnego i muszę to przeczytać. 
Susan Dennard to młoda autorka, która zdobyła wykształcenie w dziedzinie biologii morskiej. To właśnie jej wiele książek zadedykowała znana w naszym kraju - Sarah J. Maas. Kobiety są przyjaciółkami, a sama Susan w podziękowaniu określiła je mianem więziosióstr (w kontekście Prawdodziejki to naprawdę dużo znaczy).
Kiedy zobaczyłam, że osoba, która stoi za Szklanym tronem, który był moim rozczarowaniem, zachwala tę książkę zaczęłam myśleć, że coś może mi tutaj nie pasować. Lubię młodzieżowe fantasy, ponieważ potrafi mnie oderwać od codzienności, zazwyczaj jest lekkie i bardzo wciągające. Niestety często występują elementy, które mnie niesamowicie drażnią. I coś z tego było również w Prawdodziejce.
Zacznijmy jednak od początku. Już pierwsze strony wrzucają nas w same centrum akcji - nie spodziewajcie się żadnych wstępów, ponieważ autorka serwuje nam od razu jazdę bez trzymanki. I przyznam, że bardzo mi się to spodobało. Zostaliśmy zbombardowani osobliwymi nazwami, ponieważ w świecie Czaroziemi, postacie są postrzegane przez pryzmat ich umiejętności. Są osoby, które mają uzdrowicielskie moce, są tacy, którzy potrafią ujarzmić wiatry, są wreszcie rzadko spotykane prawdodziejki. Na początku wątpiłam w znaczenie tej umiejętności, która wydaje się dość prozaiczna, jednak w kwestiach pertraktacji między krajami to może być faktycznie przydatna zdolność. Większość osób zostaje naznaczona specjalnym tatuażem, który pokazuje innym, w czym się specjalizują. Już jest tego dużo, prawda? A to tylko część całego świata przedstawionego. Samo rozpoczęcie akcji mi się podobało, czekałam tylko na zwolnienie, kiedy poznamy szczegóły na temat bohaterów, wydarzeń i zbudowanego świata. Niestety, nie uraczyłam niczego takiego. Akcja gna, gna, aż do samego końca, dlatego ostatnich stron nie odczułam tak emocjonalnie - brakowało mi zbudowania napięcia. Z jednej strony jest przynajmniej ciekawie, nie ma czasu na nudę, a bohaterów spotykają coraz to nowe przygody, z drugiej ja naprawdę wolałabym poznać system działania magii w tym świecie, jakieś historie bohaterów. Wydaje mi się, że wszystko staje się przez to ledwie nakreślone, a pozostaje wiele rzeczy, które można rozwinąć. Może autorka zostawia to na kolejne tomy? Tego dowiemy się w przyszłości. 
źródło
To, co działa na korzyść powieści to bohaterowie, a przede wszystkim dwie główne dziewczyny. Ogromny plus dla Susan Dennard za wysunięcie na pierwszy plan wątku przyjaźni między Safi i Iseult. Różnią się one od siebie niemal wszystkim, ale zarazem idealnie się uzupełniają. Safi jest w gorącej wodzie kąpana, działa impulsywnie, natomiast dla Iseult najważniejszy jest przemyślany plan działania. Dziewczyny nazwane są w książce więziosiostrami i naprawdę czuć, że są ze sobą związane niczym rodzina. Żałuję tylko, że sam system zostawania więziosiostrą/więziobratem nie został wyjaśniony (znowu może w kolejnym tomie?).
Postacie drugoplanowe są przede wszystkim bardzo barwne. Nie uświadczymy tutaj żadnego mdłego bohatera. Merik jako książę Nubrevny, to taka prawa postać, postępuje zgodnie ze swoim sumieniem i przekłada dobro swojego kraju nad wszystko inne. Oprócz niego poznamy wiele innych osób, jednak najbardziej intrygujący jest Aeduan, czyli krwiodziej. Ten to ma dopiero ciekawe umiejętności. Wciąż nie wiem gdzie jest granica jego mocy, ale z tego co przeczytałam, nie dziwię się, że wszyscy krwiodziejów się obawiają. Na pewno o nim jeszcze poczytamy, na co czekam z niecierpliwością.
Wiele osób twierdzi, że wątek miłosny jest niewielki i nie powinien zawadzać jeżeli za nimi nie przepadamy w tego typu książkach. Cóż, faktycznie sam wątek nie zajmuje zbyt wiele stron, ale jest niestety dość banalny. Między dwójką osób od pierwszego wejrzenia iskrzy, znamy to skądś? Trochę przez ten wątek straciłam sympatii dla jego przedstawicieli. Za to na plus wypada historia miłosna Kullen-Rybera, która rozgrywa się jednak w tle. I przyznam, że bardziej czekam na rozwinięcie uczuciowe drugiej bohaterki, którą obdarzyłam większą sympatią.
Jeżeli chodzi o fabułę to jestem zadowolona, bo autorka narzuciła pewien kierunek, w którym całość będzie zmierzać. Gdyby książka była jedynie o pościgu za prawdodziejką byłabym zawiedziona, ale na szczęście tak się nie dzieje. Co prawda nadanie głównego celu wiązało się znowu ze sztampowym zagraniem - przepowiednia, te sprawy - ale mi to nie przeszkadzało.
Wydaje mi się, że miałam trochę zbyt wygórowane oczekiwania względem Prawdodziejki. Spodziewałam się chyba więcej fantastyki, a mniej młodzieżówki. Pewnie dlatego wymieniłam tyle uwag. Jednak całość naprawdę zapewniła mi rozrywkę, a przebywanie z bohaterami wspominam z przyjemnością. To, co mi przeszkadzało można bardzo łatwo naprawić - wszystko zależy od kolejnego tomu. Bardzo liczę na dokładniejsze opisy działania systemu magicznego, świata przedstawionego i dalszego rozwijania bohaterów. Podłoże jest porządne, wszystko zależy od tego, co Susan Dennard z nim zrobi.

Moja ocena: 6+/10

  Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu SQN.

Wyzwania:

http://bohater-fikcyjny.blogspot.com/2015/12/31-wyzwanie-czytelnicze-2016-konkurs.html











Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka