Książkę przeczytałam już ponad tydzień temu i wciąż czuję smutek, że to już koniec tej miłej serii :)
*Winter*
Marissa Meyer
*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Winter
*Gatunek:* dziecięca, młodzieżowa
*Forma:* powieść
*Cykl:* część #4 Sagi Księżycowej
*Rok pierwszego wydania:* 2015
*Liczba stron:* 824
*Wydawnictwo:* Puffin Books
"Yeah, but broken isn't the same as unfixable."
*Moja ocena:*
W pierwszym odruchu planowałam odczekać, zrobić przerwę po skończeniu Cress. Myślałam, żeby przepleść sobie sagę jakimś klasykiem, żeby nie czuć się winna. Jednak cegiełka Winter leżąca na półce za bardzo kusiła i musiałam od razu wskoczyć w ten futurystyczny świat księżniczek znanych z dzieciństwa.
Każda kolejna część przynosiła rozszerzenie świata przedstawionego. I tak, nie dziwi fakt, że tym razem też to nastąpiło, ale w zupełnie innej skali. Tym razem nie przemieszczamy się po Ziemi, ale wędrujemy na Lunę i to tam odbywa się akcja całej książki. Muszę przyznać, że podobał mi się pomysł na wykreowanie tego państwa, szczególnie ten podział na sektory, dzięki którym Levanie łatwiej było trzymać społeczeństwo w ryzach. Arystokracja Luny niestety okazała się dość schematyczna, ale na szczęście wiele o niej nie było, ledwie wspomniana. Przyznam, że mogłam też wszystkiego nie zrozumieć, jako że czytałam w oryginalne, a nie chciało mi się zaglądać do słownika ;)
Jednak to, czym cała Saga Księżycowa stoi są bohaterowie. To dzięki przywiązaniu do nich chcieliśmy poznawać kolejne części i przeżywać ich przygody. Ta część zmieniła moje nastawienie do niektórych postaci. Przede wszystkim Scarlet, którą lubiłam, bo była taką silną postacią, jeszcze bardziej zyskuje, a wszystko dzięki jej przyjaźni z Winter. Winter to księżniczka, pasierbica królowej Levany, obdarzona niespotykaną urodą, ale również pewną ułomnością (więcej nie zdradzę, coby nie spoilerować). No i tak, Winter to oczywiście odzwierciedlenie Królewny Śnieżki. Co do retellingu to najbardziej podobało mi się rozwinięcie fragmentu, w którym łowca ma zabić Królewnę Śnieżkę - naprawdę autorka ciekawie wplotła ten wątek w perypetie bohaterów Sagi.
źródło |
Wydaje mi się, że Winter i Jacin dostali nieco mniej czasu niż inne pary w poprzednich częściach i może dlatego nie byłam zachwycona ich wątkiem romantycznym. Problem tkwi w tym, że Winter moją sympatię w końcu zyskała, ale Jacin już niekoniecznie i chociaż wiem, że pasują do siebie, to muszą dostać tytuł najmniej interesującej mnie pary z Sagi. Za to Wilk i Scarlet znowu zyskali, mają na pewno ciekawą relację. Cinder z Kaiem w tej części przeszli jakoś bez większych emocji, a wygrali znowu Cress i Thorne. Zresztą wydaje mi się, że bez Cress to bohaterowie umarliby już w początkowych rozdziałach. Niepozorna, ale wyciągała ich z wszystkich sytuacji.
I tutaj nasuwa mi się pewien mankament całej historii - w Winter za dużo było dla mnie tego szczęścia bohaterów. Prawda jest taka, że gdyby Levana chciała to większość z nich mogła zabić kiedy miała sposobność. Naprawdę kilka razy powinien ktoś pociągnąć za spust i byłoby po sprawie. Jednak wiadomo, że całość oparta jest na baśni i nie mogło to się źle skończyć. I tak się cieszyłam, że autorka wprowadziła trochę więcej śmierci, szczególnie w ostatnich rozdziałach. Chociaż dla mnie wciąż było cukierkowo.
Trudno jednak psioczyć na takie coś, skoro czyta się sagę młodzieżową opartą na bajkach. No wiadomo, że nie będzie mrocznie i ciężko, prawda? Dlatego muszę powiedzieć, że cała saga przyniosła mi mnóstwo frajdy oraz ogromną sympatię do bohaterów, którym kibicowałam do końca. A Winter to naprawdę ładne zwieńczenie całości. Szczególnie podobały mi się ostatnie rozdziały, w których poznaliśmy plany każdego z bohaterów. Teraz tylko muszę polować na epilog, który jest bodajże w zbiorze opowiadań Stars Above.
Co mi pozostaje? Czekać na kolejną książkę autorki, czyli Heartless, która ma dotyczyć historii Królowej Serc z Alicji w Krainie Czarów. Kto czeka ze mną?
Moja ocena: 8/10
Wyzwania:
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz