Odwieczne pytanie blogerów książkowych: oceniać czy nie oceniać? Jak to się mówi: są dwie szkoły. Jedni piszą recenzję, wytykają plusy i minusy, ale zostawiają książkę/film bez konkretnej oceny, inni dorzucają te magiczne cyfry na końcu. Najczęściej spotykana skala to ta dziesięciopunktowa, chociaż zdarzają się osoby, które wykorzystują skalę pięciopunktową. Okazuje się jednak, że skala skali nierówna i każdy blogger podchodzi do tych cyferek pewnie zupełnie inaczej. Na jakiej zasadzie ja wybieram liczbę punktów?
Podejrzewam, że mało kto zwraca uwagę na to JAK ocenia. Po prostu po przeczytaniu książki decyduje ile jego zdaniem powinna dostać gwiazdek. Moja analogia odczuć i liczb pochodzi z portalu filmwebu i wygląda następująco:
1 - Nieporozumienie
2 - Bardzo zły
3 - Słaby
4 - Ujdzie
5 - Średni
6 - Niezły
7 - Dobry
8 - Bardzo dobry
9 - Rewelacyjny
10 - Arcydzieło!
Ogólnie znajomi twierdzą, że większość filmów/książek oceniam dość wysoko. To już kwestia personalnego rozumienia danego numerka. Skoro uważam, że film/książka jest dobra to daję 7 punktów i nie zastanawiam się czy to dużo czy mało, po prostu pasuje mi do odczucia związanego ze wspomnianym numerkiem. Zresztą jestem osobą, która raczej stara się znajdować dobre strony we wszystkim, co pewnie też wpływa trochę na mój system oceniania.
Przejdę jednak do kwestii, która tak naprawdę zmusiła mnie do napisania tego posta informacyjnego, czyli jak oceniam. Liczba gwiazdek swoją drogą, ale dla mnie najważniejsze jest ocenianie wewnątrz danej kategorii. Już tłumaczę o co mi chodzi. Weźmy dla przykładu taką sytuację: przeczytałam jedną z książek, którą określa się mianem klasyki, która znajduje się na licznych listach lektur wartych poznania, jest doceniana przez krytyków i czytelników. I ta książka bardzo mi się spodobała, przyjmijmy dałam jej 9 gwiazdek w moim systemie oceniania (przykładem może być Rok 1984, który do tego opisu by pasował). No i jednocześnie mamy drugą książkę, która dotyczy konkretnego gatunku, powiedzmy fantastyki. Wtedy oceniam ją wyłącznie w tej kategorii i nie patrzę czy jest lepsza czy gorsza od tego klasyka, ponieważ takie porównywanie w ogóle nie ma dla mnie sensu. Dlatego ona też dostaje 9 gwiazdek (tym razem mogę przytoczyć Drogę Królów Sandersona).
Analogicznie jeżeli chodzi o filmy, sztuki teatralne czy muzykę. Dla mnie niepojęte jest myślenie, że musical nie ma szans na tyle punktów co dramat, bo wszystko rozpatruję wewnątrz kategorii.
Analogicznie jeżeli chodzi o filmy, sztuki teatralne czy muzykę. Dla mnie niepojęte jest myślenie, że musical nie ma szans na tyle punktów co dramat, bo wszystko rozpatruję wewnątrz kategorii.
Podsumowując, to że książka jest komedią, romansem czy science-fiction nie wpływa na decyzję o wystawionej przeze mnie ocenie. Każda powieść może być arcydziełem w swoim gatunku i żadnej komedii nie porównam nigdy do powieści kryminalnej, bo w obu finalnie poszukuję całkiem innych elementów.
Ciekawa jestem czy zgadzacie się z moim sposobem oceniania, czy twierdzicie raczej, że niektóre gatunki nie zasługują na oceny tak samo wysokie jak prawdziwe dzieła literatury? I przede wszystkim jak Wy oceniacie? A może w ogóle się nad tym nie zastanawialiście? Dajcie znać!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz