Tegoroczne filmy oscarowe to w większości paczka rozrywkowych tytułów. Biograficzna historia o Elvisie, przedstawiona z rozmachem i masą brokatu przez Baza Luhrmanna, szalone Wszystko, wszędzie naraz z ekscytującymi scenami walk, naładowany akcją Top Gun: Maverick. Z jednej strony – dobrze było się zrelaksować w kinie i obejrzeć po prostu poprawnie przedstawioną historię. Z drugiej, trochę zabrakło czegoś, co prawdziwie by widzem wstrząsnęło.
Dziwi mnie zupełny brak nominacji dla Nie! Jordana Peela. Po wyjściu z kina miałam wrażenie, że nominację za dźwięk i aktorkę drugoplanową będzie miał w kieszeni. Brak nominacji dla filmu skrojonego pod Oscary, She said, również mnie zaskoczyło. Nie uważam, że był to bardzo dobry film, ale spełniał kryteria, które zazwyczaj pozwalały dostać się do grona nominowanych. Nie ma też nowych filmów reżyserów, którzy w przeszłości udowodnili, że są warci śledzenia. Mam na myśli tytuły: Do ostatniej kości Luci Guadagnino, Biały szum w reżyserii Noah Baumbacha, Armagedon Jamesa Grey'a.
Najlepszy film
Jeżeli miałabym wybrać swojego ulubieńca wśród nominowanych do najlepszego filmu to postawiłabym na Wszystko, wszędzie naraz. To oryginalny obraz relacji matki z córką, a zaproponowana forma jest nowatorska, szalona i kompletnie wciągająca. Cała obsada świetnie sobie partneruje, a ich zaangażowanie w dość osobliwe do zagrania sceny robi wrażenie. Aktorzy błyszczą również w Duchach Inisherin, co potwierdza ilość aktorskich nominacji. To mój drugi ulubieniec w tym gronie. Angażująca historia, która potrafi rozbawić i wzruszyć jednocześnie. Zdecydowanie, jeden z tytułów, które sprawiły mi najwięcej frajdy. Rozrywkę przynoszą również Fabelmanowie. Ta opowieść o miłości do kina w wykonaniu Spielberga jest urocza. Reżyser jak mało kto potrafi pokazać czym może być praca wykonywana z pasją. Rękę reżyserską można bez trudu zobaczyć w Elvisie. Baz Luhrmann nie oszczędza na brokacie i cekinach, tworząc elektryzującą historię o królu rock and rolla. Szkoda tylko, że wątek jego managera kuleje. W nowym Top Gunie trudno się do czegoś przyczepić. Scenariusz jest ciekawy, bohaterowie barwni, a akcja ma idealne tempo. To nie jest moje kino, bo za dużo tam hollywoodzkiego patosu, ale i tak ogląda się z przyjemnością. Niestety, tego samego nie mogę powiedzieć o Avatarze. Od strony technicznej to majstersztyk, Cameron potrafi przenieść nas do podwodnego świata i zachwycić jego wyglądem. Za to fabuła zeszła na dalszy plan, a bohaterowie okazali się zupełnie nieciekawi. Cieszy mnie pojawienie się w zestawieniu filmu nieanglojęzycznego. Na zachodzie bez zmian to mocne kino, które pokazuje bezsens wojny i potrafi wstrząsnąć widzem. W trójkącie jest genialny przez dwie części, ale niestety trzecia lekko obniżyła moją ocenę. Wolę jednak wcześniejszy film reżysera, The Square. Tár pozwala zabłyszczeć Cate. Niesamowita rola, która sprawia, że ogląda się to tak dobrze, nawet kiedy bohaterowie rozmawiają o muzycznych zagadnieniach, które są tajemnicze dla widza.
Oscar dla najlepszego filmu: Wszystko, wszędzie naraz
Mój wybór: Wszystko, wszędzie naraz
zdjęcie zza kulis Wszystko, wszędzie naraz |
Najlepszy aktor pierwszoplanowy
Bardzo mocna kategoria w tym roku. Przede wszystkim – powrót Brandona Frasera. Powrót w wielkim stylu. Rola chorobliwie otyłego Charliego, który ma w sobie naiwność dziecka i patrzy na wszystkich z pozytywnym nastawieniem była dużym wyzwaniem. W innych rękach mogłoby wyjść sztucznie, ale Fraser potrafi nas przekonać, że Charlie wierzy w to, co mówi. Jego wzrok jest pełen ciepła i nadziei. Z drugiej strony, Austin Butler zaskoczył mnie swoją interpretacją roli Elvisa. W jakiś magiczny sposób udało się przekazać fenomen króla, bez zbędnego naśladowania (czego najbardziej nie lubię w biopicach, wystarczy spojrzeć na Bohemian Rhapsody). Naprawdę miałam ochotę piszczeć z fankami podczas oglądania jego ruchów scenicznych. Jest jeszcze Colin Farell, który prezentuje swoje umiejętności komediowe i wychodzi mu to świetnie. Ostatni nominowany aktor, którego udało mi się zobaczyć na ekranie to Paul Mescal w Aftersun. Ogromnie się cieszę, że znalazł się w tym gronie. Jego rola w debiucie Wells to petarda emocji, skrytych pod powierzchnią. Jak nikt inny potrafi zagrać wrażliwca.
Oscar dla najlepszego aktora: Brandon Fraser (Wieloryb) / Austin Butler (Elvis)
Mój wybór: rozum podpowiada Brandona Frasera za Wieloryba, chociaż serce bije mocniej dla Mescala
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa
W tej kategorii bój stoczy się pomiędzy dwoma nazwiskami – Cate Blanchett za Tár i Michelle Yeoh za Wszystko, wszędzie naraz. Nie ma co oszukiwać, Cate Blanchett dostarczyła jedną z najlepszych (jeśli nie najlepszą) rolę swojego życia. Jej postać w Tár jest zimna, wyrachowana, ale zarazem pełna pasji i chęci korzystania z życia. Jednak jakimś magicznym sposobem ja kibicuję Michelle Yeoh. Może dlatego, że jej rola, a właściwie role, były tak nieoczywiste. Miała do zagrania wiele postaci i wszystkie udźwignęła z wdziękiem. Z tyłu głowy słyszę też głos, który mówi – Cate ma już Oscara, więc niech to będzie Yeoh. Co do reszty nominowanych: Ana de Armas i jej interpretacja Monroe to jeden z mocniejszych elementów słabego filmu. Michelle Williams miała w swojej karierze lepsze role niż ta w Fabelmanach. Moim zdaniem to za Manchester by the sea powinna zgarnąć statuetkę. Filmu To Leslie nie widziałam.
Oscar dla najlepszej aktorki: Cate Blanchett (Tár) / Michelle Yeoh (Wszystko wszędzie naraz)
Mój wybór: Michelle Yeoh za Wszystko wszędzie naraz
zdjęcie zza kulis, Fabelmanowie |
Najlepszy reżyser
Kolejna mocna kategoria. Patrząc na filmy nominowanych reżyserów, można powiedzieć, że każdy bardzo wyraźnie przekazuje swoją estetykę. Spielberg postanawia opowiedzieć historię opartą na swoim życiu, tworząc obraz o zamiłowaniu do świata kina, które przekuwa się w wymarzoną pracę. Robi to w tak umiejętny sposób, że tylko utwierdza nas w przekonaniu, że jest wyśmienitym reżyserem. Martin McDonagh balansuje na styku komedii i dramatu, pozwalając widzom się pośmiać, ale również wzruszyć. Ma wyczucie, wie jak poprowadzić komediowe wątki, ale też nie boi się posunąć do pewnego ekstremum. Todd Field trzyma się swojego założenia, jego film jest chłodny, pełen tajemniczości i niedopowiedzeń. Ruben Östlund udowadnia, że potrafi jak nikt inny wyśmiać współczesny świat i chociaż The Square podobał mi się bardziej, to W trójkącie zdecydowanie jest dobrym filmem. I na koniec para wariatów, Dan Kwan i Daniel Scheinert. Ich wspólna praca nad Wszystko, wszędzie naraz pokazuje, że brakowało nam ostatnio odrobiny szaleństwa w kinie. Na szczęście nam go dostarczyli.
Oscar dla najlepszego reżysera: Dan Kwan i Daniel Scheinert (Wszystko wszędzie naraz)
Mój wybór: Dan Kwan i Daniel Scheinert za Wszystko wszędzie naraz
Najlepsza aktorka drugoplanowa / Najlepszy aktor drugoplanowy
Nominacje w tych kategoriach pokazują, które filmy mogą się pochwalić świetną obsadą. Rządzą Wszystko, wszędzie naraz i Duchy Inisherin. I z tymi nominacjami się w stu procentach zgadzam. Wybór jednej osoby jest naprawdę trudny. Wśród aktorów zakochałam się w Barry'm Keoghanie. Jest jedna scena w Duchach Inisherin, gdzie jego marzenie lega w gruzach – prawdziwy wyciskacz łez. Jednak tutaj nagroda najpewniej powędruje do Ke Huy Quana i z tym wyborem się zgadzam. Scena rozmowy z Michelle Yeoh nawiązująca do filmu Spragnieni miłości wywołuje ciarki. Wśród aktorek moje serce skłania się do Kerry Condon, która w Duchach Inisherin mnie oczarowała. Jednak nie będę kręcić nosem na Jamie Lee Curtis czy Angelę Basset.
Oscar dla najlepszego aktora drugoplanowego: Ke Huy Quan za Wszystko, wszędzie naraz
Mój wybór: Barry Keoghan za Duchy Inisherin
Oscar dla najlepszej aktorki drugoplanowej: Angela Basset za Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu
Mój wybór: Kerry Condon za Duchy Inisherin
zdjęcie zza kulis filmu Babilon |
Najlepszy długometrażowy film animowany
Nie udało mi się dotrzeć do kina na nowego Kota w butach, chociaż słyszałam, że warto. Resztę nominowanych udało mi się obejrzeć. Moje serce należy oczywiście do Marcela, o którym więcej pisałam po American Film Festiwal. Ma jednak mocną konkurencję. To nie wypanda jest opowieścią o akceptowaniu siebie i zmian zachodzących w naszym życiu. Najsilniejszym tytułem jest jednak Pinokio od Guillermo del Toro. Nigdy nie przepadałam za opowieścią o drewnianym chłopcu, ale del Toro sprawił, że zakochałam się w tej historii. Animacja poklatkowa jest przepiękna, dubbing genialny (oglądałam w oryginalnej wersji). Twist w postaci przeniesienia wydarzeń do faszystowskich Włoch również się sprawdza. Bardzo mnie ucieszy statuetka dla Pinokia, nawet jeśli sercem jestem z Marcelem. Oglądałam też Morską bestię, ale to raczej taka przyjemna przygodówka.
Oscar dla najlepszego długometrażowego filmu animowanego: Guillermo del Toro: Pinokio
Mój wybór: Marcel muszelka w różowych bucikach
Najlepszy film nieanglojęzyczny
Kategoria z której wszyscy są dumni, bo ponownie wśród nominowanych znalazł się polski tytuł. Poprzedni nominowany film, w reżyserii Pawlikowskiego do mnie trafił i mogłam mu z czystym sercem kibicować. Do chwalenia IO jednak mi daleko. Pisałam o nim po Nowych Horyzontach – dla mnie jest na siłę artystyczny. I jeżeli ktoś doszukał się tam znaczenia, to dobrze, ale nie zmieni to mojego wspomnienia męczącego seansu. Przy Blisko wylałam morze łez i uważam, że to świetny film. Szczególnie w obrębie zarysowania relacji między nastoletnimi chłopcami. Z perspektywy czasu ciągle się zastanawiam czy nie ma tam trochę szantażu emocjonalnego. Ale nawet jeżeli jest, to się dałam na niego złapać. Brakuje wśród nominowanych Podejrzanej, ciekawego połączenia historii miłosnej z śledztwem kryminalnym. Są też głosy, że powinien się tutaj znaleźć RRR, czyli hit Bollywood. Przyznaję, że po przesłuchaniu nominowanej piosenki z tego filmu mam ochotę go obejrzeć.
Oscar dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego: Na zachodzie bez zmian
Mój wybór: Blisko
zdjęcie zza kulis filmu Marcel muszelka w różowych bucikach |
Szybka przebieżka przez resztę kategorii:
Najlepszy scenariusz oryginalny: Duchy Inisherin
Najlepsze zdjęcia: Tár
Najlepszy dźwięk: Top Gun
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz