poniedziałek, 16 marca 2020

„Dobre żony” Louisa May Alcott - trudy i znoje życia dorosłego

*Dobre żony*
Louisa May Alcott

*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Good Wives
*Gatunek:* społeczna/obyczajowa
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 1869
*Liczba stron:* 445
*Wydawnictwo:* MG 

Mężczyźnie rzadko się to zdarza, bo jeżeli kobieta podaje radę, pan świata dopiero wówczas ją przyjmuje, gdy wmówi w siebie, że właśnie zamierzał to samo uczynić.
*Krótko o fabule:*
Upłynęło kilka lat i dziewczęta powoli wkraczają w inny świat, dorośleją, zmieniają się, przeżywają smutki i rozczarowania, nawet tragedie, ale jednocześnie życie nie skąpi im także radosnych i szczęśliwych chwil. Cztery siostry - cztery różne drogi życiowe.
- opis wydawcy 

*Moja ocena:*
Tym razem zacznę od trochę innej strony niż zwykle. Otóż, warto pozachwycać się krótko nad nowymi wydaniami książek Alcott, które będą ozdobą każdej biblioteczki. Jako że klasyczna historia sióstr March, mająca początek w Małych kobietkach, należy do kanonu powieści dziecięcych/młodzieżowych to warto mieć ją na swojej półce. Szczególnie w tym wydaniu: twarda oprawa, obicie materiałem, proste, ale przepiękne rysunki w środku. Po prostu wspaniała robota wydawnicza, człowiek wręcz nie może się napatrzyć.

Oczekiwałam z niecierpliwością kiedy uda mi się zasiąść do lektury drugiej części Małych kobietek. Pierwszy tom to niejako wprowadzenie, przedstawienie postaci w ich młodzieńczych latach, ale czytelnik szybko odczuwa, że ostatni rozdział powieści jest zawieszony w powietrzu - wiemy, że to dopiero początek ich poważnych przygód.

Tak się złożyło, że między lekturą pierwszego i drugiego tomu udało mi się obejrzeć ekranizację Małych kobietek w reżyserii Grety Gerwig. Film obejmuje wydarzenia z dwóch części, więc siłą rzeczy zaspoilerował mi sporo historii opisanych przez Alcott. Nie odebrał mi za to przyjemności z czytania. Przez to, że ekranizacja tak bardzo mi się spodobała jeszcze milej było mi wrócić do znanych bohaterów. Tym razem miałam przed oczami aktorów z filmu, ale dodawało to tylko więcej życia i energii każdej z postaci. Także wiadomo, że lepiej najpierw przeczytać książkę, a później zobaczyć film, jednak jeżeli jesteście po seansie to możecie spokojnie sięgnąć po oryginał, żeby poznać szerszy obraz i liczne historie, na które nie znalazło się miejsce w ekranizacji.

źródło
Dobre żony to powieść mniej cukierkowa niż pierwsza część przygód sióstr March. Całe szczęście, bo przyznaję, że drugiej takiej dawki słodyczy mogłabym nie przetrawić. Wraz z mijającym okresem dzieciństwa panny March doświadczają trudów związanych z dorosłym życiem, a całość jawi się w o wiele ciemniejszych barwach. To wciąż nie jest dramatyczna powieść, ale zawiera w sobie kilka wydarzeń tragicznych, wystawia naszych bohaterów na próbę charakteru i siły woli. To, co mnie najbardziej kupiło to nieoczywiste wybory niektórych postaci. Czytelnik zdecydowanie miał w głowie pewien schemat, według którego mogła się potoczyć historia dziewcząt, a szczególnie niekonwencjonalnej Jo. Alcott jednak idzie tutaj pod prąd i nie daje nam typowych rozwiązań. Przyznaję, że to, na które się finalnie zdecydowała nie do końca mnie przekonuje - wierzę jednak, że wydawcy w tamtych czasach naciskali na zakończenia w tym rodzaju. Bardzo dobrze komentuje to Gerwig w najnowszej ekranizacji, oddając słuszność słowu napisanemu, ale dopowiadając historię ówczesnych pisarzy literatury młodzieżowej, skierowanej przede wszystkim do młodych panien.

Rzadko z taką sytuacją się spotykam, ale muszę przyznać, że w przypadku Małych kobietek to druga część wypada ciekawiej. Chociaż najlepiej byłoby potraktować tę historię jako całość, bo pierwszy tom faktycznie tylko lekko wprowadza nas w świat postaci, a dopiero drugi pozwala poznać ich charaktery. To z lektury Dobrych żon będziemy mogli wyciągnąć wnioski na przyszłość, nauczyć się czegoś na podstawie historii bohaterek. To tutaj znajdziemy podsumowanie bez zbędnego moralizatorstwa (szczególnie ze strony matki dziewcząt). Patrząc na życie poszczególnych postaci zaobserwujemy, że każdemu czasami zdarzy się zły dzień, w którym strzeli gafę w towarzystwie i trzeba się z tym pogodzić; że warto postępować zgodnie ze sobą i swoim sumieniem, a nie tak, żeby zadowolić wszystkich wokół; że każdy ma szansę popracować nad swoimi wadami i wyjść na prostą; że po prostu dobrze jest cieszyć się z małych chwil w życiu. Najważniejsze jednak, że po każdej, nawet najgorszej dla nas burzy, wyjdzie w końcu słońce - czasami trzeba na nie po prostu dłużej poczekać. Bywają momenty kiedy taka lektura z prostym, pozytywnym przekazem jest najlepszym czytelniczym wyborem.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka