piątek, 20 marca 2020

„Wieczna wojna” Joe Haldeman - pacyfistyczna powieść wojenna

*Wieczna wojna*
Joe William Haldeman

*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* The Forever War
*Gatunek:* science fiction
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 1974
*Liczba stron:* 336
*Wydawnictwo:* Rebis
Nie obchodzi mnie, czy masz dziewięćdziesiąt lat , czy trzydzieści. Jeżeli nie będę mogła być twoją kochanką, będę twoją pielęgniarką.
*Krótko o fabule:*
Wojna to piekło i William Mandella przekonuje się o tym na własnej skórze. Gdy rozpoczyna się konflikt z Taurańczykami, inteligentną rasą z kosmosu, Mandella jest ledwie szeregowcem. Towarzyszymy mu przez całą karierę, obserwując jego oczami okrucieństwa, ogrom cierpień i absurdy walk… a także przemiany technologiczne i społeczne na Ziemi, która w ciągu jego życia - na skutek efektów relatywistycznych – starzeje się o kilkaset lat.
- opis wydawcy

*Moja ocena:*
Po dłuższej przerwie postanowiłam powrócić do serii Wehikuł czasu od wydawnictwa Rebis, która składa się z klasyków gatunku science-fiction. Dwa pierwsze tomy serii mnie zachwyciły, trzeci rozczarował. Wieczna wojna akurat pojawiła się na rynku w momencie, kiedy miałam więcej czasu na nowe lektury i dlatego wybrałam właśnie ją na powrót do cyklu.

Przed podejściem do lektury na pewno warto wiedzieć, że autor odbył służbę w Wietnamie jako inżynier wojskowy. Przeżycia z tym czasem związane zdecydowanie wpłynęły na jego twórczość, co widać mocno w Wiecznej wojnie. Joe Haldeman jest z wykształcenia astronomem, a jego wiedza obok doświadczenia była niezbędnym czynnikiem, dzięki któremu powstała tak kompleksowa powieść, za którą otrzymał zasłużone, prestiżowe nagrody: Hugo oraz Nebula.

Wojenne science-fiction tak naprawdę mało mnie interesuje, ale w klasycznych przykładach tego gatunku często można znaleźć coś wyjątkowego. Tak jest w przypadku Wiecznej wojny. Przede wszystkim bardzo wyraźnie pokazuje bezsens wojny, jej wydźwięk jest mocno pacyfistyczny. Przez sporą część książki poznajemy kolejne działania wojskowe, budowanie baz, przejmowanie planet, walki z Taurańczykami, co sprawia, że ta niewielka objętościowo powieść pełna jest akcji. Natomiast wyniesiemy z niej fakt, że każda z tych akcji była zupełnie pozbawiona dalekosiężnego planu, będąca wymysłem kilku ludzi siedzących wygodnie za biurkiem. Czytelnicy natomiast będą świadkami całej masy bezcelowych, brutalnych i nagłych śmierci członków drużyny głównego bohatera.

źródło
Częstym problemem książek science-fiction jest dla mnie brak przywiązania do postaci. W tym przypadku miałam podobnie, bo autor nie poświęca czasu na dokładny rozwój charakterów i skrupulatne zarysowanie sylwetek bohaterów, a raczej skupia się na szerszym, wojennym obrazie. Póki finalny przekaz jest jasny, póty brak intrygujących postaci przestaje mi tak bardzo przeszkadzać. Mandella pozwala nam spojrzeć swoimi oczami ma wydarzenia wokół niego, ale zdecydowanie nie skłania do zbudowania do siebie silniejszych uczuć.

W Wiecznej wojnie znajdziemy sporo technicznego słownictwa i opisów licznych wynalazków przyszłej ludzkości. Dla mnie to pozytyw, bo można docenić wiedzę i przygotowanie autora, który każdy ze szczegółów musiał dobrze przemyśleć. Sam opis zastosowań skafandrów i tego, jak zmieniał się na przestrzeni czasów robi wrażenie. Dobrym pomysłem okazało się też wspomnienie o chemicznym wspomaganiu żołnierzy przed walką, tak żeby nie czuli empatii, a sztucznie wyzwalano nienawiść do wroga. Od razu mi się przypomniał jeden z odcinków serialu Black Mirror. Rozumiem jednak, że niektórzy tym technicznym słownictwem mogą być przytłoczeni.

W czym tkwi siła Wiecznej wojny? Oprócz mocno pacyfistycznego wydźwięku, który wybrzmiewa pośród sporej ilości akcji, autor bardzo ciekawie pokazuje rozwój społeczeństwa. Mandella spędza w kosmosie sporo czasu i kiedy wraca na Ziemię po roku, to na planecie minęło lat o wiele więcej. I w przypadku tej powieści nie mówimy o kilkunastu/kilkudziesięciu latach, a o wiele dłuższym okresie - akcja książki rozpoczyna się w 2007, a kończy w 3143 roku. Dzięki temu czytelnik może zaobserwować zmiany jakie zaszły na przestrzeni lat, a te są naprawdę drastyczne. Od faktu, że walutą przestają być pieniądze a zaczynają kalorie, przez panujące ogólnie bezrobocie i zatrudnianie sobie ochrony w celach przeżycia wycieczki na lotnisko, w końcu po kompletną zmianę podejścia do orientacji seksualnej. Akurat w sprawie tego ostatniego tematu: w pewnym momencie okazuje się, że heteroseksualny Mandella czuje się obco wśród ludzi, którzy w większości są homoseksualni. Jak to dobrze jest zobaczyć w tego typu książce zmienioną perspektywę i poznać to uczucie odosobnienia z powodu czegoś, co dla danej osoby jest zupełnie naturalne.
Także, klasyka science-fiction daje radę!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka