Na wstępie wspomnę tylko, że to genialne zwieńczenie trylogii Kroniki Nieciosanego Tronu możecie zgarnąć w moim konkursie, o tutaj LINK.
*Ostatnia więź*
Brian Staveley
*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* The Last Mortal Bond
*Gatunek:* fantasy
*Forma:* powieść
*Cykl:* tom 3 Kroniki Nieciosanego Tronu
*Rok pierwszego wydania:* 2017
*Liczba stron:* 966
*Wydawnictwo:* REBIS
Tym, co pozostaje, jest jedyne liczące się dzieło, prastare zdanie, z którego zmarły zostaje w końcu zwolniony: żeby iść w ten płonący, rozbity świat i tworzyć z jego szczątków coś dziwnego i nowego, coś, czego dotąd nie znano.
Starożytni Csestriimowie powracają, aby dokończyć dzieła unicestwienia
ludzkości. Armie maszerują na stolicę. Krwiopijcy, samotne istoty
czerpiące swoje niezwykłe moce ze świata natury, angażują się u boku
każdej z walczących stron, aby wpłynąć na wynik wojny. Kapryśni bogowie
zaś pod ludzką postacią przemierzają ziemię w sobie tylko wiadomych
celach.
W środku tego całego zamieszania trójka cesarskiego rodzeństwa – Valyn, Adare i Kaden – zaczyna rozumieć, że nawet jeśli zdołają przeżyć katastrofę swojego świata, to niekoniecznie uda im się pogodzić trzy własne - sprzeczne wizje przyszłości.
W środku tego całego zamieszania trójka cesarskiego rodzeństwa – Valyn, Adare i Kaden – zaczyna rozumieć, że nawet jeśli zdołają przeżyć katastrofę swojego świata, to niekoniecznie uda im się pogodzić trzy własne - sprzeczne wizje przyszłości.
- opis wydawcy
*Moja ocena:*
Z ręką na sercu Wam się przyznam, że nie pamiętam już kiedy ostatnio tak dobrze bawiłam się przy lekturze. Wciąż miałam ochotę zarywać nocki i przeczytać ten przysłowiowy jeszcze jeden rozdział. Na dodatek ta książka przypomniała mi trochę dlaczego w ogóle pokochałam czytanie, a szczególnie właśnie fantastykę. I jedyne co mnie niezmiernie dziwi, to fakt, że ta trylogia jest tak mało popularna w Polsce, gdzie fanów tego gatunku jest raczej sporo.
Skupmy się jednak na samej książce, która od pierwszych stron wciąga nas w historię, którą odłożyliśmy wraz z drugim tomem. Na szczęście nie brakowało sprawnie wplecionych informacji dotyczących poprzednich części, dzięki czemu czytelnik z łatwością odświeżał sobie sytuacje, miejsca i bohaterów. Nie miałam najmniejszego problemu z połapaniem się w sytuacji, chociaż przyznam, że trochę się obawiałam, bo poprzednie tomy czytałam dość dawno temu. To, że autor odświeży nam pamięć, absolutnie nie oznacza, że zamęczy nas jakimiś długimi wstępami. Szczerze powiedziawszy, Staveley tak umiejętnie wplótł ważne informacje w treść książki, że nawet nie zauważyłam kiedy czułam się jakbym była z powrotem w jego świecie przedstawionym. A ten nadal robi ogromne wrażenie. Mimo powielania pewnych schematów wciąż uważam, że to naprawdę oryginalnie wymyślony świat, po których stąpają potężni krwiopijcy, szkoleni od dziecka, dosiadający ogromnych ptaków asasyni, brutalni wyznawcy boga śmierci, niezwyciężeni, pozbawieni emocji Csestriimowie, mnisi szkoleni w sztuce poszukiwania pustki, a nawet kilku z młodszych bogów, którzy zadomowili się w ciałach śmiertelników. To robiący wrażenie przekrój bohaterów, a jakimś sposobem autor sprawił, że to wszystko trzyma się kupy i daje spore pole do popisu.
Ta część jest trochę bardziej batalistyczna, co mnie niezmiernie ucieszyło. Już pod koniec tomu drugiego autor pokazał, że ma smykałkę do opisywania scen wojennych, ma na nie pomysł i nie pozwala czytelnikowi się przy nich znudzić (zazwyczaj te wątki mnie męczą). Nie było ich może zbyt wiele, ale gdy już się pojawiały to trzymały za gardło do czasu rozwiązania sytuacji. Szczególnie, że znając już nawyki autora mogliśmy się spodziewać śmierci niemal każdej z postaci. Ogromnie podobał mi się wątek dotyczący Kettralu - ten sposób odbicia ptaków. Oprócz tego, walka przy wyłomie muru wytworzyła wiele emocji. Chyba wszelkie te sceny zyskują, dzięki udziału w nich Skrzydeł Kettralu. Ci wyszkoleni do zabijania asasyni, z idealnie zbalansowanymi zespołami, zgrani, z różnorakimi umiejętnościami sprawiali, że całość stawała się piekielnie interesująca.
źródło |
Najpiękniejszy w kontynuowaniu trylogii czy serii jest zawsze jednak jeden element - bohaterowie. Ci, do których się przywiązujemy, kibicujemy, wymyślamy w głowach ich dalsze losy. W tej trylogii, która jest dość sporych rozmiarów, mamy okazję poznać naprawdę sporo cudownych, barwnych postaci. I zapewne każdy z nas znajdzie tutaj kogoś, kto szczególnie trafi do jego serca. Dla mnie, spośród trójki rodzeństwa, od pierwszej części to był Valyn. Uważam, że autor pięknie pokierował jego historią, przez wprowadzenie w Mieczach cesarza, gdzie można było zapałać do niego sympatią, poprzez drugi tom, w którym popełniał kilka błędów i powoli staczał się w mroczną otchłań swojej osobowości, po tę finalną część, gdzie mamy nową odsłonę Valyna. To człowiek złamany, który traci sens walki, nie znajduje w niej głębszego celu, człowiek, któremu za dużo zostało odebrane, który został za wiele razy oszukany. Trudno mu nie współczuć i nie kibicować.
To tak z głównych bohaterów, jednak moją ulubienicą z wszystkich trzech części musi zostać Gwenna. I chociaż na początku nic tego nie zapowiadało, to już w drugim tomie zapałałam do niej sympatią, a to uczucie zostało w ostatniej części pogłębione i ugruntowane. Taka silna postać, która nie daje sobie w kaszę dmuchać, która nawet kiedy miewa chwile słabości to prze do przodu za wszelką cenę.
Tak naprawdę to o każdej postaci można by pisać i pisać, tak dobrze są wykreowane przez autora. Kaden i Adare dostali świetne rozwinięcia swoich wątków. Mnie szczególnie cieszyły te krótkie spotkania, a raczej konfrontacje, z bogami. Co za tym idzie, podobał mi się pomysł na rozwinięcie postaci Triste. No i pojawiają się cudowni Pchła i Pyrre!
Wiele można o tej książce pisać, ale to co powinniście zapamiętać to fakt, że Kronika Nieciosanego Tronu to kawał cudownej fantastyki, którą każdy fan gatunku przeczytać powinien. Dlaczego? Po prostu ma wszystko, co świetna trylogia fantasy zawierać powinna: oryginalny świat przedstawiony (tak, jest mapka na początku książki), barwnych bohaterów, pochodzących z najróżniejszych miejsc świata i społeczeństwa (w sumie są też bohaterowie nie z tego świata), polityczne zawirowania, która napędzają akcję (jeżeli myślicie, że po zajęciu tronu wszystko idzie z górki to grubo się mylicie), zawiłą fabułę, bogatą w liczne zagadki i jeszcze liczniejsze zaskoczenia (a z tomu na tom pojawia się ich coraz więcej), szczyptę humoru, a równocześnie życiowych mądrości (tych pierwszych najczęściej dostarcza Kettral i Nira, tych drugich mnisi, nauczyciele Kadena).
Potrzebuję pisać więcej? No właśnie, tak myślałam. Lećcie czytać tę trylogię, bo WARTO.
Moja ocena: 9/10
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu REBIS.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz