Miało być o Festiwalu Aktorstwa Filmowego, ale najpierw trochę o wydarzeniu, które miało miejsce w Starym Klasztorze (Wrocław), w środę dwunastego listopada.
Akurat w moje urodziny do Wrocławia dotarł Fismoll ze swoją trasą koncertową na polanie "At Glade". W samym wykonawcy rozkochałam się już jakiś czas temu, kiedy na pewnym blogu z poezją znalazłam utwór "Look at this". Często mam nastrój na takie melancholijne brzmienia. W dodatku przy takim rodzaju muzyki najlepiej pije się jesienną herbatę/kawę, gapi w liście na drzewach i rozmyśla. Nawet książki dobrze się przy niej czyta (zazwyczaj muzyka mi przeszkadza, a tutaj - nope!).
Sam wykonawca o polanie pisze na Facebooku tak:
"Polana była dla mnie zawsze najbliższym miejscem. Miejscem w którym powstał niemalże cały materiał na płytę. Tworzyło się albo pod brzózką, albo leżąc na trawie. Było to dla mnie jedno z niewielu miejsc, prócz lasku Dębińskiego, w które mogłem uciekać do pierwotności, natury, do siebie. Spędziłem tam setki godzin samotnych, ale i w towarzystwie mojego najbliższego Przyjaciela. Na rozmowach, modlitwach, nocnych obserwacjach nieba."
W sali koncertowej Starego Klasztoru byłam pierwszy raz. Robi wrażenie. Sklepienie niczym w kościele, scena kameralna, miejsca na parterze oraz na balkonie. Idealne wnętrze na tego typu koncert. Rozmieszczenie krzeseł trochę przeszkadzało. Przede mną siedział dość wysoki pan, więc dostałam skurczu szyi od ciągłego wyginania się.
Sam koncert - magiczny. Zostawił mnie w nostalgicznym uniesieniu. Miałam ochotę od razu pobiec na polanę i posiedzieć pod drzewem, wpatrując się w niebo. Na żywo Fismoll brzmi równie dobrze jak na płycie. Do tego jest bardzo zabawny, w tym swoim skromnym wypowiadaniu się i szukaniu właściwych słów. Wszyscy muzycy grają cudnie, dźwiękowiec wykonuje pracę świetnie, bo nie mamy pojęcia, że istnieje (czyli dla niego największy komplement). Przyznam, że czasem wizualizacje z tyłu trochę mnie rozpraszały. Przykładowo ten kosmos ze zdjęcia. Ale przy innych utworach idealnie się komponowały (ujęcie drżącego liścia - mrau!).
Pierwszy raz na koncercie się popłakałam. Dziękuję za najlepszy urodzinowy prezent, Fismoll!
A Wam polecam zaznajomić się z jego twórczością, jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście :)
(zdjęcia pochodzą ze strony http://wroclaw.dlastudenta.pl/muzyka/koncert/City_Sounds_Fismoll,1161118,,136500.html#photo oraz z Facebooka Fismolla -> https://www.facebook.com/pages/Fismoll/351254321556875)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz