sobota, 20 października 2018

Magia wokół nas, czyli o tym, że gatunek urban fantasy ma się dobrze

Zastanawiając się nad fantastyką, a konkretniej nad światem przedstawionym tego gatunku najczęściej materializują się w naszych myślach klimaty przypominające średniowiecze. Warowne zamki, odważni rycerze, bezwzględni królowie, przerażające wiedźmy, nawiedzone lasy i walka dobra ze złem. Zazwyczaj autorzy muszą się wtedy postarać przy kreowaniu rzeczywistości, tak żeby wydała się czytelnikowi oryginalna (co czasami ich przerasta). Jednak o tym kiedy indziej, a dzisiaj zamierzam ugryźć temat z innej strony. Bo wrzucenie czytelnika w zupełnie nowy świat, napędzany wyobraźnią autora jest niesamowite, ale równie ciekawe wydaje się inne podejście. Mianowicie, wymieszanie otaczającego nas świata (wraz z wszystkimi jego technicznymi aspektami) z magicznymi stworzeniami. Najczęściej w tym przypadku mówimy o gatunku urban fantasy, który zyskuje wciąż nowych fanów i jest coraz częściej eksploatowany. Co to takiego?

źródło
Możemy mówić o urban fantasy jako podgatunku fantastyki, w którego przypadku magia wkracza do świata techniki - może to być w czasach teraźniejszych, ale też w przeszłości i w przyszłości, najczęściej dotyczy to istniejących miejsc na naszej planecie. Słowo „urban” zobowiązuje do tego, żeby akcja miała miejsce w jednym z miast, chociaż wyróżniamy też tzw. „rural fantasy”, którego akcja rozgrywa się w mniejszych miejscowościach lub wsiach. Za prekursorkę gatunku uważa się Emmę Bull, autorkę powieści Wojna o dąb. Aktualnie autorzy bardzo często skłaniają się do pisania powieści urban fantasy, wspaniale można to zaobserwować na naszym, krajowym poletku. Zacznijmy jednak od głośniejszych tytułów na świecie.
Moją pierwszą stycznością z gatunkiem była powieść Neila Gaimana pod tytułem Nigdziebądź. Jej bohater, Richard to zwykły, szary mieszkaniec Londynu, którego życie zmienia się diametralnie po tym jak pomaga rannej dziewczynie. Traci pracę, narzeczoną i spokój ducha, ale zyskuje przyjaźń i przeżywa niesamowite przygody kiedy okazuje się, że pod ulicami Londynu tętni inne, magiczne życie. Powieść ma wszystko, czego wypatrujemy w porządnym urban fantasy - wartką, rozrywkową akcję, pomieszanie prawdziwego miasta z magiczną otoczką, trzymające w napięciu sceny pościgu i łączenie rzeczywistych elementów z fantastyką. Oczywiście, jak na Gaimana przystało, wszystko bardzo oryginalne i zaskakujące. W swojej karierze stworzył jeszcze kilka tego typu powieści - trzeba w tym miejscu polecić cudownych Amerykańskich bogów, Chłopaków Anansiego czy Księgę Cmentarną.
źródło
We wszelkich zagraniczych zestawieniach książek urban fantasy pojawia się kilka konkretnych, sztandarowych tytułów. Przede wszystkim wymieniany jest Jim Butcher i jego seria Akta Harry'ego Dresdena. Harry pracuje jako konsultant w chicagowskiej policji, gdzie pomaga przy śledztwach paranormalnych, tam, gdzie zwykli śmiertelnicy nie dają sobie rady. Kolejna pozycja to przygody Kate Daniels napisane przez Ilonę Andrews. Dziewczyna mieszka w Atlancie, w której czary płatają figle - co jakiś czas fale magii wyłączają całą elektryczność. Kate natomiast nie ufa technologii i przy sobie woli nosić staromodny, ale niezawodny miecz. Seria właśnie niedawno była wznawiana przez Fabrykę Słów i zamierzam zebrać całą, odświeżyć sobie pierwszy tom i ruszyć dalej z przygodami Kate. Oprócz tych dwóch pozycji mogliście się też spotkać z serią o Mercedes Thompson autorstwa Patricii Briggs bądź Kronikami Żelaznego Druida Kevina Hearne'a.
Chciałabym zwrócić jednak uwagę, że zagranica zagranicą, ale u nas gatunek urban fantasy ma się naprawdę świetnie. Zacznę może od najczęściej wymienianej autorki, czyli Anety Jadowskiej, której książki koniecznie muszę nadrobić. W jej dorobku znajduje się seria o Dorze Wilk, ale też świeższa pozycja rozpoczynająca się książką Dziewczyna z Dzielnicy Cudów. Skłonię się jednak w stronę autorów, z którymi miałam przyjemność się zaznajomić. Urban fantasy w wykonaniu Marty Kisiel zawsze sprawia ogromną frajdę. W Nomen Omen wspaniale wplotła swoją magiczną fabułę w klimatyczny wrocławski krajobraz. To samo udaje się Martynie Raduchowskiej, która w Szamance od umarlaków przedstawia nam świeżo upieczoną studentkę wrocławskiego uniwersytetu - Idę, która ma pewną przypadłość. Otóż, widzi martwych ludzi. Jednak należałoby też wspomnieć o męskiej reprezentacji, czyli Jakubie Ćwieku, który nie dość, że plącze w swoich opowieściach otaczający nas świat z magią, to jeszcze dorzuca do niej postacie znane z mitologii bądź bajek. I w przypadku Kłamcy, i w przypadku Chłopców wychodzi mu to przednio. Teraz czekam aż zabiorę się za Grimm City. Nie wypada też ominąć Anny Lange i jej książki Clovis LaFay: Magiczne akta Scotland Yardu, w której bohaterowie prowadzą śledztwo w XIX-wiecznym Londynie, ale oczywiście niepozbawionym ciekawego systemu magicznego. 
źródło
Skąd takie zainteresowanie gatunkiem? Wydaje mi się, że jest kilka powodów. Przede wszystkim urban fantasy jest o wiele lżejsze i przyjemniejsze od typowej fantastyki. Zarazem jeżeli mówimy o historii raczej pogodnej, zabawnej (jak w książkach Marty Kisiel), jak i w pozycjach bardziej mrocznych (jak u Gaimana). To zawsze będzie opowieść napisana dla rozrywki czytelnika, która wciąga niepostrzeżenie w świat, który o wiele szybciej możemy przyswoić, bo jest nam dobrze znany. Pozwala też czytelnikowi wierzyć, że wokół nas może istnieć magia, a sąsiad to tak naprawdę potężny czarodziej, tylko wszystko to jest sprytnie schowane i jedynie wybrańcy mogą z tym obcować. Na dodatek zazwyczaj w tego typu książkach mamy do czynienia z jakimś śledztwem, zabójstwami, sprawami kryminalnymi. Dodając do tego dużą metropolię otrzymujemy świetną, magiczną książkę sensacyjną, a nawet taki kryminał na sterydach z potężnym, czarodziejskim kopem. I nawet fani romansów znajdą tutaj swoje miejsce, bo urban fantasy często jest punktem wyjścia do napisania paranormal romance'u, jak to było chociażby w przypadku serii o Sookie Stackhouse czy naszej rodzimej Szeptuchy Katarzyny Bereniki Miszczuk.


Co myślicie o tym gatunku? Lubicie tego typu książki? Może polecicie mi swoich ulubieńców?


Krótka lista dla osób chcących przeżywać przygodę z urban fantasy:
1) Akta Harry'ego Dresdena, Jim Butcher, wyd. MAG
2) Kate Daniels, Ilona Andrews, wyd. Fabryka Słów
3) Mercedes Thompson, Patricia Briggs, wyd. Fabryka Słów
4) Kroniki Żelaznego Druida, Kevin Hearne, wyd. Rebis
5) Szamanka od umarlaków, Martyna Raduchowska, wyd. Uroboros
6) Chłopcy, Kłamca, Grimm City, Jakub Ćwiek, wyd. SQN
7) Dziewczyna z Dzielnicy Cudów i inne książki autorki - Aneta Jadowska, wyd. SQN
8) Nomen Omen, Marta Kisiel, wyd. Uroboros
9) Amerykańscy bogowie, Nigdziebądź, Chłopaki Anansiego i w ogóle Neil Gaiman, wyd. MAG
10) Clovis LaFay: Magiczne akta Scotland Yardu, Anna Lande, wyd. SQN



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka