sobota, 7 października 2017

Współczesna literatura a tradycyjne wartości - „Rdza” Jakub Małecki

Książkę wciąż można wygrać na moim Instagramie (konkurs do 14.10) -> LINK.
Swoją drogą zauważyłam, że co książka od Małeckiego to SQN przedstawia nam lepsze okładki. Nie mogę się doczekać jak będzie wyglądała kolejna powieść Jakuba, ja na pewno muszę ją mieć w swojej biblioteczce. 

*Rdza*
Jakub Małecki

*Język oryginalny:* polski
*Gatunek:* społeczna, obyczajowa
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 2017
*Liczba stron:* 283
*Wydawnictwo:* SQN
Bo co to jest za wielka sztuka chodzić po ciemku, jak się ciemności nie boisz? Sztuka jest chodzić po ciemku, jak się od tego cały człowiek trzęsie. To jest wielkie szczęście, bać się.  Tylko wtedy można pokazać, że się jest odważnym.”
*Krótko o fabule:*
Lato 2002 roku. Czekając na powrót rodziców z wielkiego miasta, siedmioletni Szymon układa monety na torach. Nie wie, że jego życie już nigdy nie będzie takie, jak dotychczas. 
Kilka dekad wcześniej jego babka, Tośka, wyrusza w podróż, którą zapamięta na zawsze. Wyrwana z bezpiecznego domu dziewczynka trafia do obcego świata, którego zasad musi się nauczyć. Jako dorosła kobieta stanie przed konsekwencją swoich dawnych wyborów. 
Losy tych dwojga splatają się w sposób, którego żadne z nich się nie spodziewa. Zmuszeni żyć ze sobą, pomimo różnic, Szymon i Tośka próbują zrozumieć się nawzajem i uwierzyć, że wszystko będzie dobrze. 
- opis wydawcy 

*Moja ocena:*
„Rdza” to książka, której nienawidzę i którą kocham jednocześnie. Nienawidzę za to, że Małecki po raz kolejny rzuca na czytelnika czar, który sprawia że nie można się oderwać od czytania. Nie potrafiłam odstawić książki na bok, gdy już raz się w niej zanurzyłam (może to jakiś literacki mentalista). Kocham za to, że przez te krótkie chwile nie istniało nic innego. I tylko gdzieś w głębi rosła mi ogromna, ciemna gula, która narastała z każdą kolejną historią bohaterów, która kolekcjonowała uśmiechy, zagarniała siniaki, ociekała łzami, czytała komiksy i trzymała się za rękę. A na koniec podeszła pod gardło i wywołała lawinę emocji.

Do lektury podchodziłam dość ostrożnie. Dygot i Ślady pochłonęłam niemal jednym tchem, kończąc jedną historię, wchodziłam w kolejną. Na tej podstawie stwierdziłam, że... tak. Że Małecki to nazwisko warte śledzenia. I czekałam, czekałam na tę kolejną powieść, w głowie zbierając te oczekiwania, które wciąż rosły. A później, gdy trzymałam lekturę w ręce pomyślałam: a jeżeli się pomyliłam, a co jeśli tamte zachwyty przeżyłam pod wpływem chwili, a teraz to na pewno będzie inaczej, a teraz przeczytam, przyswoję i po prostu zapomnę, ot tak. Wystarczyło jednak przewrócić pierwsze kartki i przestać myśleć. A zacząć czuć.

Autor ma pewną zdolność, która nie przestaje zadziwiać. On nie opisuje dla mnie rzeczywistości, a pozwala ją odczuwać. Często prosty styl narracji kojarzył mi się z oszczędnością w niesionym ładunku emocjonalnym. Ale teraz już rozumiem, że brak patosu i używania utartych sformowań i zagrywek czasami może kryć pod powierzchnią inny rodzaj emocji. Taki, który nie trafia człowieka w twarz, ale kiełkuje w jego wnętrzu, żeby powoli, wraz z rozwojem akcji, rozlać się po całym ciele. 


źródło
Nie mogę powiedzieć, że podczas lektury Rdzy doszukałam się czegoś nowego w stylu, którym posługuje się Małecki. To nadal ten sam sposób opowiadania, zwięzły, ale zarazem wartościowy, którego zdania składane są w sposób zaskakujący i sprawiają, że chcemy je zapisać, zapamiętać i rozkładać na części pierwsze. Jednak sam wydźwięk powieści, poruszane tematy i uczucie, które pozostawia różnią się, moim zdaniem, od poprzednich książek autora.

Tym razem Jakub Małecki stawia na oklepany literacki temat, jakim jest przyjaźń. I tę przedstawia nam pod wieloma kątami, z perspektywy różnych bohaterów i innych czasów. Na główny plan wychodzi ta łącząca głównego bohatera, Szymka, z Budzikiem. To bardzo dobrze nakreślona relacja, która opowiada o wzlotach i upadkach, a każdy z nich skutkuje zmianą w życiu bohaterów. Książka zaczyna się sceną, w której chłopcy bawią się czy torach i kończy się w tym samym miejscu i w tym samym towarzystwie - wychodzi z tego zgrabna klamra. Jednak jeżeli przyjrzymy się bliżej, to wiele wątków pobocznych również napędzanych jest przez przyjaźń. Doktor zaprzyjaźnia się z Hołowczycem, a Sabina z Józkiem Kłodą. Ci pierwsi są swoimi kompanami do kieliszka, a w alkoholu szukają zapomnienia. Drudzy stają się swoimi powiernikami, wymieniając całą masę listów. Mamy więc temat, który łączy mnóstwo wątków pobocznych, ale w sposób bardzo subtelny i niemal niewidoczny. 

Wiele jest tutaj wtórnych pomysłów, ale opisane są w tak fascynujący sposób, że trudno za to autora winić (a ja nawet poklaskuję i nie obrażę się, jeśli będzie tego jeszcze więcej). Jakub Małecki ponownie za miejsce wydarzeń obiera sobie małą wieś, a za bohaterów prostych, szarych ludzi, którzy może nie robią najbardziej ekscytujących rzeczy pod słońcem, ale zarazem ich codzienność (pięknie opisana przez autora) niezmiennie intryguje i wciąga. Po raz kolejny też odnosi się do wojny i stara się przedstawić to, jaki ślad pozostawia po sobie w mentalności ludzi (widać to podczas fragmentów o Niewidzialnym Człowieku). Znajdziemy tutaj też wątek miejscowej legendy, takiej lokalnej historii, na temat tego co wydarzyło się w sąsiedztwie przed wielu laty. I tego, jak ta historia wpływa na kolejne pokolenia miejscowej ludności.

Nie wiem czy potrafię zrozumieć jak autorowi udało się to po raz kolejny, ale po prostu znowu mnie zachwycił. Rdza to przepiękna historia o przyjaźni, rodzinie, wychowaniu i poszukiwaniu swojego miejsca w świecie. Wydaje się, że to proste, tradycyjne wartości, ale przedstawione są w sposób iście magiczny. Na dodatek książka napisana jest w taki sposób, że nie da się odłożyć jej na bok ani na chwilę. Wciąga, fascynuje i wywołuje masę emocji. Mnie nadal mało, więc już czekam na kolejne książki Jakuba Małeckiego!


Moja ocena: 9+/10



  Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu SQN.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka