Jeżeli śledzicie mnie na Instagramie bądź Facebooku to już wiecie, że ostatnio było tutaj ciszej, bo miałam przed sobą obronę pracy magisterskiej. Na szczęście jestem już po i wracam do czytania!
A w ramach pięknie zdanej obrony pojawi się tutaj pewien konkurs z prześliczną książką do wygrania, którą mam od wielu lat na półce, ale nie mogłam się powstrzymać przed kupieniem nowego egzemplarza. I będzie dla Was ;)
*Ślady*Jakub Małecki
*Język oryginalny:* polski
*Gatunek:* społeczna, obyczajowa
*Forma:* zbiór opowiadań/nowel
*Rok pierwszego wydania:* 2016
*Liczba stron:* 297
*Wydawnictwo:* SQN
Franek wiedział, że życie to jednak nie jest powieść, żeby się zawsze układało w zrozumiałe i wytłumaczalne historie. Wiedział, że nie ma się co po nim zbyt wiele sensu spodziewać.
*Krótko o fabule:*
Tadeusz Markiewicz ginie na wojnie, ale nie umiera cały. Pada na ziemię z
rozerwaną głową, aby od tej pory trwać w życiach innych. Jego daleka
krewna, Bożena Czerska, zostaje po wojnie światowej sławy modelką i
uciekając przed samą sobą, odciska ślad na każdym, kogo spotka. Jej
ojciec, Ludwik, każdego dnia budzi się, nie wiedząc kim jest, a jednak
próbuje być kimś. Kolejne życiorysy przeplatają się coraz gęściej,
tworząc niepokojącą mozaikę radości, tęsknoty i strachu.
- opis wydawcy
*Moja ocena:*
Kiedy coś się przytrafia jednokrotnie, to można to zrzucić na karby przypadku bądź szczęścia. Jednak mówiąc o prozie Jakuba Małeckiego nic takiego nie ma miejsca. Dygot zachwycił odmiennością i magią zawartą w słowach, a Ślady potwierdziły, że nazwisko autora zasługuje na miejsce w czołówce współczesnych, polskich twórców.
Znowu spotykamy się z wieloma postaciami, jednak tym razem autor całkiem inaczej buduje ich historie. W Dygocie zmieniali się bohaterowie na przestrzeni wielu lat. Tym razem poznajemy losy każdej z postaci, którą z resztą łączy jakaś więź - w jednym przypadku to mogą być więzy rodzinne, a w innym konkretna historia połączona jest z inną jedynie przez wspomnienie grającego pod kościołem wiejskiego muzykanta, Chwaściora.
Nie chciałam się nastawiać na coś mocnego, ale trudno było mi się wyzbyć świeżych jeszcze emocji po lekturze Dygotu. Dlatego łatwo byłoby mnie zawieść, szczególnie że zazwyczaj wolę pełną fabułę niż zbiór opowiadań. Jakub Małecki potrafił jednak z tych nowelek stworzyć pełny obraz, który mówi nam wiele zarówno o życiu, jak i o śmierci. Już w przypadku wcześniejszej książki można było zauważyć pewną fascynację tym tematem u autora. Ponownie śmierć przedstawiana jest jako naturalna kolei rzeczy, jako coś nieuniknionego, czasami zaskakującego, czasami wyczekiwanego. Z jednej strony te historie stają się gorzkie przez tematykę umierania, ale z drugiej strony to jest właśnie siła Śladów. Każda kolejna śmierć skłania nas do refleksji nad tym, jak dana osoba żyła i co po sobie zostawiła.
źródło |
Małecki w swojej nowej książce pokazuje nam mapę, na której spotkamy całą gamę różnych charakterów, ale wszyscy będą bardzo „nasi”. Spotkamy wykładowcę, który miał romans ze studentką, młodą dziewczynę, która trafiła do ogromnego i wciągającego świata modelingu, kobietę, która nie potrafi pogodzić się ze stratą brata. Nic, czego nie znalibyśmy z życia powszedniego, a jednak czytając kolejne historie czujemy się coraz bardziej zagubieni i nie pomagają nawet mapy umieszczone przed każdą opowieścią. Osobiście wpadałam w stany melancholijne, które kończyły się szklanymi oczami podczas lektury. Najpiękniejsze jest to, że Jakub Małecki nie wywołuje smutku na siłę, równocześnie nie jest to również suche przedstawianie faktów. On balansuje gdzieś pomiędzy, dzięki oryginalnemu stylowi pisania, wprawiając czytelnika w ponury świat, w którym jednak jest jakaś specyficzna magia.
Kolejnym poruszanym w książce tematem, który wybija się moim zdaniem na pierwszy plan, jest wciąż powracająca przeszłość i to, jaki ma ona wpływ na teraźniejszość. Andrzeja nawiedzają duchy, od których oczekuje rozliczenia za swoje winy z młodości. Eustachy z całego swojego życia najbardziej pamięta jak lata temu dziadek zabierał go w Kwilnie na wydmy i opowiadał mu o mieszkających tam smokach. Ostatnim obrazkiem, który zobaczy Bożena przed śmiercią będzie jej sześcioletnia wersja, która idzie z rodzicami pod hale, na pyzy.
Jeżeli miałabym się upatrywać wad, to w przypadkach niektórych historii trochę było mi mało, chciałam więcej. Zapewne to kwestia osobistych preferencji co do bohaterów, o jednych mogłabym czytać w nieskończoność, a inni mnie po prostu do siebie w mniejszym stopniu przekonali. Nie ma co się dziwić, bo wielu z nich to bardziej negatywnie nakreślone osobistości. Co zresztą sprawia, że stają się jeszcze bardziej realistyczni, a ja współczując im z całego serca, marzę o tym żeby po prostu ich przytulić.
Czy Ślady są dla każdego? Moim zdaniem - nie. Uważam, że przede wszystkim trzeba posiadać pewną dozę wrażliwości, żeby te historie skłoniły czytelnika do refleksji. Sam styl pisania autora jest bardzo oryginalny i ja jestem jego niezaprzeczalną fanką, ale rozumiem, że mogą zdarzyć się osoby, którym nie przypadnie do gustu. Zadajmy jednak inne pytanie - czy warto prozy Małeckiego spróbować? Jak najbardziej tak. Dajcie mu szansę, a nuż docenicie go tak jak ja! Rzadko to robię, ale dorzucę Wam kolejny cytat, żebyście poczuli klimat, w jakim pisuje Małecki.
Irek mógł być bardzo albo nie być wcale. Panicznie bał się bycia pośrodku, bycia konkretnym typem człowieka, bycia „jednym z”. Teraz nie jest już nikim i może właśnie o to chodziło, może za długo był kimś i całe swoje życie zużył na długo przed śmiercią.
Jeżeli nie jesteście przekonani, to odwołam się jeszcze do wrażeń czysto estetycznych. Zdecydowanie Ślady to najpiękniej wydana książka, która wpadła mi w tym roku w łapki. Okładka jest przepiękna, tytuł na niej wytłoczony, każdy rozdział oznaczony poszczególnymi śladami uciekającymi w górę strony. Świetna robota.
Czekam z niecierpliwością na kolejne książki Jakuba Małeckiego.
Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu SQN.
Wyzwania:
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz