środa, 25 listopada 2015

#55 - Kosogłos. Część 2 (2015)

Tytuł oryginalny: The Hunger Games: Mockingjay. Part 2
Reżyseria: Francis Lawrence
Scenariusz: Danny Strong, Peter Craig
W rolach głównych: Jennifer Lawrence, Josh Hutcherson, Liam Hemsworth, Woody Harrelson, Donald Sutherland, Julianne Moore
Produkcja: USA
Gatunek: akcja, s-fi

*recenzja może zawierać spoilery, jeżeli nie czytaliście książek (nie wiem czy takie osoby istnieją)*

Nie wiem czy już wcześniej się Wam chwaliłam, ale to chyba rzecz oczywista - jestem fanką Igrzysk Śmierci. Pamiętam, że czytanie tej trylogii zajęło mi dwa dni i długo nie mogłam się po niej otrząsnąć. Dlatego co roku wybierałam się do kina na kolejną część ekranizacji. I teraz, mimo zaliczeń na studiach, wyrwałam się w poniedziałek na seans ostatniego filmu z serii.
Muszę przyznać, że jestem przeciwniczką dzielenia jednej książki na dwa filmy. Uważam, że przez to ekranizacja traci trochę na ciągłości i budowaniu napięcia. W tym przypadku w miarę szybko wbiłam się w wydarzenia, które rozpoczął poprzedni film, jednak wciąż sądzę, że takie podziały to kwestia zarobienia większych pieniędzy. Ponadto, jestem przekonana, że reżyser udźwignąłby stworzenie Kosogłosa w jednej części. I to jest moje zdanie z takiej bardziej obiektywnej strony. Jednak subiektywnie, w głębi serca, cieszę się, że mogłam przedłużyć to oczekiwanie o kolejny rok i ponownie trafić do świata Panem.
Francis Lawrence już wcześniej udowodnił, że w tym świecie czuje się doskonale. Oglądając ekranizacje wciąż przytakiwałam na rozwiązania zastosowane w Kosogłosie. Całość jest naprawdę bliska moim wyobrażeniom, które sobie wytworzyłam podczas czytania książki, za co należą się brawa.
Wiele osób uważa trzecią część trylogii za najgorszą, jednak dla mnie jest zdecydowanym numerem jeden. W tej części dystopii najwięcej mamy oryginalności w porównaniu z morzem innych książek młodzieżowych z gatunku. Uwielbiam podejście Collins do braku podziału na dobrych i złych - w trylogii nic nie jest jednoznaczne. Czy Coin byłaby lepszym prezydentem niż Snow? Czy Gale nie jest zaślepiony przez ciągłą walkę? Widzimy, że nawet postacie, które przy pierwszym spotkaniu określilibyśmy jako pozytywnych bohaterów mogą zmienić swoje oblicze, bądź pokazać nam to wcześniej ukrywane.
Przejdźmy może do aktorów, bo tutaj wyczułam problem filmu. Jennifer Lawrence uwielbiam, uważam że jej naturalność w odgrywaniu tak różnych charakterów jest zadziwiająca. Od początku uważałam, że z rolą Katniss poradziła sobie idealnie i nie zmieniam swojego zdania. Nie wiem czy osoby znające książkę mogą się jej czepiać - w końcu taka miała być jej postać. Niezbyt ekspresyjna, ale pewna siebie. No i mamy do kompletu Josh'a, który w poprzednich częściach był ucieleśnieniem Peety po prostu i tworzył z Lawrence świetną parę. Ona wciąż pesymistyczna i naburmuszona, a on trzymający ją na duchu, zapatrzony jak w obrazek. I w tym wydaniu sprawdzał się w stu procentach. Jednak grając Peetę po przejściach nie wypada już tak wspaniale. W ogólnym rozrachunku jego rola nie wadzi, ale dla osoby, która akurat aktorstwem się interesuje, sprawia wrażenie zagrywania się w pewnych momentach. A czasami mniej znaczy więcej.
Jednak nic nie zatrze złego wrażenia, które zostawił po sobie Liam w roli Gale'a. Jest to postać, którą bardzo polubiłam w książce, szczególnie w Kosogłosie, kiedy widać było jego chęć walki i uczestnictwa w rebelii. A na ekranie mamy przystojniachę, który recytuje swoje teksty i jest tak mdły, że aż... mdli! Pocieszałam się faktem, że nie dostał za wiele czasu ekranowego (chociaż dla mnie to i tak dostał go za dużo). Żałuję za to, że tak niewiele było Effie i Haymitcha, którzy w ekranizacji dostali nowe życie, przez aktorów ich grających. W ogóle drugi plan w większości spisał się świetnie i trochę żal, że było ich tak niewiele. Trzeba wspomnieć o Samie Claflinie, który był perfekcyjnym Finnickiem, a także o Jenie, która wniosła w film wiele ekspresji, grając Johannę. Na takim tle słabo wypada Moore, która z postaci Coin zrobiła nudną, starą babę. A szkoda.
Muszę powiedzieć jeszcze kilka zdań o kostiumach i charakteryzacji. Czytając książkę obawiałam się, że styliści mogą przesadzić albo w ogóle pokazać świat Kapitolu w nieodpowiedni sposób. Okazało się jednak, że wszystko jest dopracowane i naprawdę należą się brawa! Do tego wspomnę tutaj o wspaniałej kampanii reklamowej. Za każdym razem kiedy pojawiały się plakaty szczęka mi opadała i w jeszcze większym stopniu czekałam na film.
Podsumowując, Kosogłos to naprawdę dobrze zrobiona ekranizacja i fani książek nie powinni być rozczarowani. Reżyser trzyma się wizji autorki, aktorzy starają się odwzorować bohaterów (jednym wychodzi to lepiej, innym gorzej), muzyka dopełnia całości, a sceny akcji - wow. Bez zbędnego przesadyzmu reżyser wprowadził napiętą atmosferę (przy scenie w tunelach myślałam, że zejdę na zawał). Na pewno warto zobaczyć.
Chyba, że nie czytaliście pierwowzoru, bo w takim razie mówię: lećcie do księgarni i nadrabiajcie ;)
I w ogóle to trochę smutno, że to już koniec. Pozostaje jeszcze trylogia na półce, do której zawsze można wrócić!

Można by jeszcze mówić i mówić, ale czekam teraz na Wasze opinie. Widzieliście już ostatnią część Igrzysk Śmierci? Podzielcie się wrażeniami !

14 komentarzy :

  1. Ja Kosogłosa oglądałem wczoraj i niestety się w jakiś sposób zawiodłem. Tak samo jak Ty doszedłem do wniosku, że mogli tak jak w przypadku 2 pierwszych filmów wyciąć to co zbędne i zrobić za to jeden powiedzmy film trwający np 160 minut. Bo skoro można robić Hobbita, który ma prawie 3 godziny, to czemu nie Igrzyska? Ogólnie Kosogłos cz.2 moim zdaniem zbyt przegadany, jakoś tak niemiłosiernie rozciągnięty, a same dialogi czasami prowadzą donikąd. Zabrakło mi krwi i agresji, jaką epatowała książka :) szkoda, że tak dobra książka dostała tak średnie zakończenie :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kosogłosa nie oglądałam i szczerze mówiąc nie mam ochoty. Dwie pierwsze części oglądałam i nie zachwyciły. No cóż gusta są różne.

    Pozdrawiam
    blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za wzmiankę o spoilerach - przez to nie musiałam się pakować w czytanie, przez potem pewnie plułabym sobie w brodę :) Nie, nie czytałam jeszcze Igrzysk, choć oczywiście mam to w planach; mimo to trzymałam się jak do tej pory z daleka od filmów, żeby nie psuć sobie zabawy przy sięgnięciu po trylogię. Postaram się dorwać pierwszą część... a potem zobaczymy, jak to się dalej potoczy :)
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację, szkoda, że to już koniec

    OdpowiedzUsuń
  5. Osobiście nie jestem jakąś większą fanką Igrzysk Śmierci. Zdecydowanie jestem po stronie "Niezgodnej" i "Więźnia Labiryntu" jeśli chodzi o książki tego typu. Pierwsza część zupełnie mi się nie podobała, ale chętnie obejrzę zakończenie calej trylogii. Nie czytałam książek jeszcze, ale kiedyś na pewno to zrobię :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze nie udało mi się iść do kina, jednak na pewno to nadrobię, bo Igrzyska uwielbiam :) Też irytują mnie podziały jednej książki na dwa filmy, zawsze boli mnie fakt, że twórcy chcą za wszelką cenę zarobić na fanach, co potem często odbija się na jakości filmu, no bo ileż można wydłużać fabułę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze nie byłam, ale zamierzam iść. Teraz może wypowiem się o pozostałych częściach. 1 część jako film i książka była nawet okej, ale bez szału. Dopiero 2 część (również ekranizacja i powieść) była świetna! Prawdziwa bomba! 1 część Kosogłosa... Hmn... Była trochę nuda, ale cieszę się, że wrzucili w filmie Effie do trzynastki. Pozdrawiam :*
    http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie oglądałam jeszcze drugiej części Kosogłosa, jednak planuję wybrać się do kina w tym tygodniu i już nie mogę się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książki połknęłam wszystkie, ale filmu nie obejrzałam żadnego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Też jestem fanką "Igrzysk śmierci", ale na "Kosogłosie" jeszcze nie byłam. Idę chyba w sobotę ;)
    Właśnie jakość filmów bardzo często cierpi przez to dzielenie na dwie części. A "Kosogłos"? Boże, ta książka ma pewnie z 300 stron, gdzie tu materiał na dwa filmy? No i efekt jest taki, że mnie pierwsza część "Kosogłosa" nie bardzo się podobała - była jakaś taka nijaka. Ale ja ogólnie lubię te ekranizacje, są bardzo porządne, takie jak trzeba i Lawrence jest świetną Katniss :)
    To szkoda, że jest mało Effie i Haymitcha. Haymitch <3
    A "Kosogłos" może nie jest moją ulubioną częścią, ale jest według mnie najdojrzalszy. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki Collins kończy tę trylogię.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja byłam na nocnym maratonie w kinie, więc miałam ciągłość :D Zgadzam się z każdym zdaniem. moja recenzja całej trylogii ukaże się w poniedziałek :) zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wybieram się za tydzień na ten film z przyjaciółmi. Już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Może wstyd się przyznać, ale nie po drodze mi z tą serią. Niestety nie oglądalem ani jednej części :)

    OdpowiedzUsuń

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka