poniedziałek, 3 stycznia 2022

„Rytm Wojny” i „Odprysk Świtu” Brandon Sanderson – rozwój uniwersum cosmere i epicka zabawa

Rytm Wojny + Odprysk Świtu
Brandon Sanderson

Gatunek: fantastyka
Rok pierwszego wydania: 2021
Liczba stron: 656 + 720 + 176
Wydawnictwo: MAG

- Nie zawsze postrzegamy siłę we właściwy sposób. Na przykład kto jest lepszym pływakiem? Marynarz, który tonie... w koścu poddaje się prądom po wielu godzinach walki.. .czy skryba, która nigdy nie weszła do wody? (...) Nie umiem tego dobrze wyjaśnić. Ja po prostu... nie sądzę, by Shallan była tak słaba, jak mówisz. Widzisz, słabość nie czyni nikogo słabym. Wręcz przeciwnie.

Opis wydawcy

W opanowanym przez pieśniarzy i Stopionych Urithiru Kaladin i Navani walczą o ocalenie Rodzeństwa, sprena wieży, przed całkowitym zepsuciem. Upadek wieży, stanowiącej główny punkt przerzutowy dla wojsk koalicji monarchów, oznaczałby katastrofę i ostateczne zwycięstwo sił Odium. Aby osiągnąć swój cel, Navani decyduje się na niebezpieczną grę z Raboniel, Stopioną zwaną niegdyś nie bez powodu Panią Bólu.


Moja recenzja

Brandon Sanderson to nazwisko, które na tej stronie pojawiło się już wielokrotnie. Na pewno mogę się zaliczyć do fanów jego twórczości, przeczytałam większość dostępnych na rynku książek, a resztę mam w planach. Zdarzały się pewne rozczarowania, chociażby w przypadku komiksu Biały piasek, ale niezmiennie do powieści Sandersona wracam. Śledzę również rozwój cosmere, czyli uniwersum, w którym mają miejsce wydarzenia z niektórych jego serii.

Uwielbienie fanów autor zyskał dzięki temu w jaki sposób kreuje światy przedstawione, ile uwagi poświęca detalom i jak różnorodnych tworzy bohaterów. Nie należy zapominać, że za każdym razem wprowadzony system magii jest zupełnie oryginalnym pomysłem, który w tym świecie ma mocne podstawy i rozpisany jest w zrozumiały sposób. Najlepsze jest jednak to, czego doświadczamy w przypadku takich kontynuacji jak Rytm Wojny  elementy różnych światów, należących do cosmere zaczynają się zazębiać, a fani wyłapując kolejną taką niespodziankę czują jak serce zaczyna im mocniej bić. To jest porównywalne z tym, co stworzył Marvel  kiedy słyszymy w jednym tomie o postaci czy przedmiocie z innej serii to potrafi to wzbudzić czysty zachwyt fana. Nawet sobie nie wyobrażam co by było, gdyby Sanderson napisał coś w stylu Avengersów, gdzie wszystkie te postacie się spotykają, żeby walczyć ramię w ramię z Thanosem w wersji cosmere. 

Przejdźmy jednak do meritum, bo na razie ogólnie zachwycam się nad twórczością Sandersona, a wpis miał być poświęcony konkretnym tytułom. Najpierw nowelka ze świata Archiwum Burzowego Światła, czyli Odprysk Świtu. Króciutka historia, ale niezwykle wciągająca, to idealny przykład literatury przygodowej. Główna bohaterka wyrusza w morską podróż w celu odkrycia tajemnic wyspy. Dodatkowo wiąże się z tym jej osobista misja, w której chce pomóc towarzyszącemu jej skowrończykowi. Czysta przyjemność z czytania, która zaostrza apetyt na Rytm Wojny.

źródło

Właściwie o podstawach, czyli świecie Rosharu, o postaciach i pomysłach pisałam już we wpisach dotyczących poprzednich tomów. To, czym Rytm Wojny różni się od poprzedniczek jest próg wejścia w historię. Dotychczas dostaliśmy trzy tomy, po tysiąc stron każdy, w których Sanderson malował nam obraz tego świata. Przy każdym powrocie czytelnik potrzebował czasu na przypomnienie sobie tła wydarzeń i wciągnięcie się w fabułę. W Rytmie Wojny wpadłam w wir historii niemal od razu. Może faktycznie była to zasługa poprzedzającej lektury Odprysku Świtu, a może ta część ma jednak mocniejsze rozpoczęcie. Ważne jest to, że od razu wróciły wszystkie emocje związane z Rosharem.

W pisaniu o kontynuacjach zawsze jest taki problem, że niewiele osób jednak te wpisy czyta. Bo człowiek, który nie zna poprzednich tomów raczej nie interesuje się wrażeniami z czwartej serii. Jednak nie omieszkam trochę się w wydarzenia najnowszej części zagłębić. Przede wszystkim, jestem zachwycona rozwojem postaci Navani. Królowa do tej pory pokazywała się jako silna bohaterka, której nie moglibyśmy zarzucić braku charyzmy, ale to dopiero w Rytmie Wojny możemy przebywać z nią dłużej. Navani wspaniale sprawdza się jako postać prowadząca wątek naukowy i rozwoju maszyn, w oparciu o działanie fabriali. I to właśnie tutaj wielokrotnie serce biło mocniej na wzmianki o właściwościach metali (od razu kojarzy się ze światem Scandrial z serii Z mgły zrodzony), a tajemniczy piasek przypomina o komiksie od Sandersona. Same wynalazki i droga do ich wytworzenia nie nudziła ani na chwilę, a połączenie dźwięków ze światłem to kolejny wspaniały pomysł autora. Wątek współpracy Pieśniarzy przy badaniach, a konkretnie Raboniel też sprawdził się świetnie.

Wielu z lubianych przez nas bohaterów dostało satysfakcjonujące rozwinięcie swojej historii. W końcu odkrywamy karty z przeszłości Shallan, Adolin próbuje udowodnić swoją wartość w wojnie, a Kaladin boryka się z bitewną traumą i utratą towarzyszy. Z tej trójki to Kaladin otrzymuje najwięcej czasu i trzeba przyznać, że wyrósł na najlepszego bohatera tej serii, a ukazywanie jego słabości tylko procentuje w większej sympatii czytelników. Doceniam też fragment związany z leczeniem umysłu, które ewidentnie w świecie Rosharu kuleje. Temat ważny, a Sanderson tworzy z niego kolejny ciekawy wątek.

Trudno tutaj napisać o wszystkim, co w Rytmie Wojny działa. Wystarczy chyba stwierdzenie, że ponownie Sanderson potwierdza, że Archiwum Burzowego Światła to jego najlepszy cykl. Rozwój kolejnych postaci, wybór na wysunięcie do poziomu głównych bohaterów Venli czy Navani, chociaż wydawał mi się dyskusyjny, to okazał się strzałem w dziesiątkę. A przenikanie różnych elementów z cosmere sprawia, że czytanie to dodatkowo czysto fanowska frajda. Nie wierzę, że tylko jeden tom nas dzieli od zakończenia pierwszej fazy (ABŚ jest zaplanowane na dziesięć tomów, z czego pierwszych pięć ma miejsce w jednej erze, a kolejne pięć w drugiej). Ja już nie mogę się doczekać.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka