*Do latarni morskiej*
Virginia Woolf
*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* To the lighthouse
*Gatunek:* społeczna/obyczajowa
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 1927
*Liczba stron:* 192
*Wydawnictwo:* C&T
Teraz już nie musiała myśleć o nikim. Mogła być sobą i sama dla siebie. Tego właśnie często ostatnio pragnęła – móc myśleć, a może nawet nie tyle myśleć, co siedzieć samotnie w ciszy. Powłoczka istnienia – chłonna, hałaśliwa, lśniąca – odpadała i człowiek kurczył się do własnych rozmiarów; z nabożnym skupieniem zwracał się w głąb siebie, ku klinowatemu trzonowi ciemności, niewidocznemu dla innych.
*Krótko o fabule:*
W letniej rezydencji na Hebrydach przebywa rodzina Ramsayów i ich goście. Wydarzeniem dnia jest planowana wycieczka do latarni morskiej. Ale to tylko tło dla monologów wewnętrznych kolejnych postaci zapisanych w formie strumienia świadomości. A epilog tej historii nastąpi dopiero po latach...
- opis wydawcy
*Moja ocena:*
Z autorką przeżyłam miłość od pierwszego przeczytania dobrych dziesięć lat temu, a mimo to do tej pory zapoznałam się jedynie z trzema jej książkami. I w takim układzie jest mi naprawdę dobrze. To nie jest dla mnie tego typu literatura, którą się pochłania, czyta jedną powieść za drugą, a raczej książki, które pozwalają nam coś przeżyć i nie można ich przedawkować. Każda z lektur pozwalała mi na przeniesienie się w świat wewnętrzny bohaterów i wierzę, że kolejny tytuł zrobi to samo. Tylko że na pewno trochę czasu minie zanim do jej twórczości wrócę.
W przypadku Do latarni morskiej, tak jak Woolf nas już przyzwyczaiła, nie będziemy mieć do czynienia z typową fabułą. Całość książki można przedstawić w dwóch zdaniach: Rodzina Ramsey'ów z przyjaciółmi przebywają w letnim domku, a nazajutrz planują odwiedzić latarnię morską. Udaje się jednak do niej popłynąć dopiero lata później i to w okrojonym składzie. Tyle, naprawdę nic więcej fabularnie tutaj się nie stanie. Nie o to jednak w książce chodzi.
źródło |
Proza Virginii Woolf nie należy do łatwych i nie da się jej czytać bez pełnego skupienia. Autorka wchodzi w głowy bohaterów i przedstawia nam ich życie wewnętrzne. To, że niewiele dzieje się na zewnątrz, brak tutaj standardowej „akcji”, sprawia, że możemy głębiej skupić się na emocjach i stosunku poszczególnych bohaterów do każdej sytuacji. Uczucia między nimi nie są zaprezentowane wprost, nikt tutaj nie będzie nikomu wyznawał miłości. Ramsey doceni swoją żonę, kiedy ta przytaknie mu w sprawie brzydkiej pogody i to będzie dla niego największy dowód jej oddania oraz miłości. To w takich niuansach Woolf jest najlepsza. Jej proza jest rozczłonkowana, a zarazem tak bardzo realistyczna. Pokazuje, że zwykły dzień, proste czynności to tylko to, co widać na zewnątrz, a w głowie każdego z nas toczą się niekończące batalie i rozważania, to wewnątrz każdego człowieka leży najciekawszy element życia. I dlatego niezmiennie warto do jej prozy wracać.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz