sobota, 16 marca 2019

#KącikAliny - Interdyscyplinarny artysta, czyli Graham Rawle

 Nieczęsto zdarza mi się pokochać autora/kę wystarczająco, by chcieć pochłonąć wszystkie jego/jej dostępne książki. Do tej pory mogłam wyliczyć ich na palcach jednej ręki, jednak wraz z zapoznaniem się z twórczością Grahama Rawle’a muszę już wykorzystać do tego także drugą dłoń. Uczucie zachwytu rosło powoli i może dlatego uważam tę miłość za najdojrzalszą; nie było tu natychmiastowego zawrotu głowy, czy wręcz obsesyjnej potrzeby by poznać całą bibliografię pisarza. Oczywiście, od pierwszych stron „Woman’s World” wiedziałam, że mam do czynienia z artystycznym geniuszem. Jednak dopiero po przeczytaniu jego wszystkich możliwych do zdobycia prac mogę przyznać się wam do przyspieszonego bicia serca na widok imienia Graham Rawle. Żadna z jego książek mnie nie zawiodła, choć stawiałam każdej wysokie wymagania.


#1 Woman’s World


„Overwhelmed by their feelings, they practically fell into each other’s arms. This was the genuine article. 100% pure”
Krótko opisywana już przeze mnie TUTAJ powieść o Normie to moje pierwsze spotkanie z Rawlem, ale jakże wynagradzające. Zostałam pochłonięta nie tylko przez kolażową formę książki, ale również fabułę, która w innych przypadkach powieści eksperymentalnych/multimodalnych często zostaje przyćmiona przez bawienie się formą autorów. Rawle jednak zdaje się nie zapominać o czytelniku, który oprócz nasycenia wzroku oczekuje także po prostu interesującej historii. „Woman’s World” zdecydowanie zapewnia rozrywkę i nie pozwala na szybkie jej odłożenie; bo w końcu chcemy się dowiedzieć kim jest Norma, jak rozwinie się związek jej brata z Eve, i o co chodzi z Mr. Hands. Do ostatnich stron czekamy na rozwinięcie, a wszystko to zawarte w kolażu wycinek z gazet dla kobiet.
Z ciekawostek: chęć adaptacji tej powieści wyraził James Franco, jednak nie doszło do porozumienia i teraz Rawle pracuje sam nad jej adaptacją, a film ma nie tylko odzwierciedlać fabułę, lecz również formę - ma on być kolażem innych filmów. Praca żmudna i czasochłonna, ale mam nadzieję kiedyś zobaczyć „Woman’s World” na dużym ekranie!

#2 Overland


„I didn’t make the coin disappear; I merely made it so that you can’t see it anymore.”
Najnowsza powieść Rawle’a szybko trafiła w moje gusta. Historia osadzona w Kalifornii w 1942 roku, opowiada o zatrudnieniu hollywoodzkiego scenografa, który ma stworzyć miasteczko nad fabryką tak by nie została ona zauważona przez japońskich pilotów. I tutaj Rawle bawi się formą - książkę trzeba trzymać poziomo, na górnej stronie czytamy o wydarzeniach nad fabryką, a na dolnej to, co dzieje się pod miasteczkiem stworzonym przez George’a. Jego perfekcjonizm sprawia, że nie tylko japońscy piloci zaczynają wierzyć w rzeczywiste istnienie miasteczka. Rawle wspaniale wykorzystał niespotykany format książki - postaci, które schodzą z miasteczka do fabryki, poruszają się podobnie po stronach powieści. I do tego widać tutaj humor Rawle’a, który świetnie wpisuje się w moje upodobania i muszę przyznać się do kilku głośniejszych chichotów podczas czytania tej powieści!

 #3 The Card


„Brian May from Queen wants you to join the Army.”
Znaleziona na chodniku karta prowadzi do kolejnej, i kolejnej, i kolejnej, a każda zdaje się zawierać tajemniczą wiadomość dla narratora powieści… a przynajmniej on uważa, że tak jest. Tym razem Rawle przeplata świetny humor z zagadkowymi wydarzeniami: pojawiającymi się kartami, których zdjęcia (zaprojektowane przez Rawle’a) zamieszczone są w książce; próbie odnalezienia karty z dzieciństwa i zrozumienia odejścia ojca. Każda karta, którą dostaje narrator niesie ze sobą misję, i choć jego przyjaciele próbują tłumaczyć je racjonalnie - Riley nie chce przyjąć tego do wiadomości. Pojawiają się tu księżna Diana i Minnie Driver (która grała w świetnym - Good Will Hunting) , obie w wielkim niebezpieczeństwie, które Riley postanawia ratować. Rawle w niesamowity sposób przekonuje czytelnika, że Riley prawidłowo odczytuje zaszyfrowane informacje, a za chwilę pozwala innej postaci podać całkiem inne - równie prawdopodobne - rozwiązanie. Oprócz zdjęć kart, w książce pojawiają się również symbole na marginesach, które, podobnie jak karty Riley’owi, starają się nam coś powiedzieć. Ale czy na pewno? The Card ma intrygujące postaci, które lubimy od pierwszych stron, a ich historie z czasem zaczynają zadziwiać.

#4 Diary of an Amateur Photographer


„I sat staring at the picture until the choir stopped singing and my eyes could focus no longer.”
Wraz z dołączeniem na kurs fotografii, Michael znajduje niepokojące, niewywołane zdjęcie w starym aparacie. To sprawia, że jego pamiętnik powoli zmienia się w zbiór dowodów w sprawie sprzed lat. Jego chęć rozwikłania zagadki staje się obsesyjna, a to wszystko otoczone jest zdjęciami z magazynów z lat 60-tych, listami, artykułami odnoszącymi się do interesującej Michaela sprawy. Rawle po raz kolejny idealnie wpasował się w moje gusta - fotografia i zagadka kryminalna, która rozwiązywana jest w dość niekonwencjonalny sposób. Narrator powoli zatraca się w swojej obsesji, która staje się coraz bardziej niebezpieczna. Rawle daje czytelnikowi wybór, czy chce poznać rozwiazanie, które pozostawia w kopercie na końcu książki. Podobnie jak w The Card każde powiązanie, które zdaje się być zaskakujące jednak ma racjonalne źródło, które ma sens względem całej historii.


Graham Rawle w każdej z wymienionych książek sprawiał, że chichotałam pod nosem i z niecierpliwością czekałam na finał - bo przecież ten musiał być równie spektakularny jak reszta powieści. Nie zawiódł ani estetycznie ani pod względem fabuły. Każde dodane zdjęcie, każdy symbol, każda karta nie były używane przypadkowo, lecz pomagały w kompletnym zanurzeniu się w niesamowitych historiach. Graham Rawle to dla mnie artystyczny geniusz, który w tajemniczy sposób wie jak trafić do mojego serducha, trochę tam namieszać i w końcu zamieszkać (zdecydowanie na stałe). Marzę o kolejnym spotkaniu z autorem, gdzie będę lepiej przygotowana i podziękuję za pozostawienie światu swoich wspaniałych książek!

Graham Rawle jest również znany ze swojej serii „Lost Consonants”, gdzie w zdaniu opuszczał spółgłoskę zmieniając tym samym jego sens:

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka