wtorek, 16 lutego 2016

Pakuj czosnek, krucyfiks i hostię, żeby zmierzyć się z 'Draculą' Brama Stokera

Dzisiaj obiecana kilka dni temu recenzja jednego z klasyków, znajdującego się na liście stu tytułów BBC, które każdy powinien przeczytać. Moja opinia jest oczywiście amatorska, brak mi wiedzy i wykształcenia filologicznego, toteż nie spodziewajcie się jakiejś wnikliwej analizy. Mam jednak nadzieję, że Was zainteresuje.

*Dracula*
Bram Stoker

*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Dracula
*Tłumacz:* Marek Król
*Kategoria:* literatura piękna
*Gatunek:* horror
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 1897
*Liczba stron:* 363
*Wydawnictwo:* Zielona Sowa

"Człowiek niekiedy więcej może się nauczyć od wariata, niż od mędrców."
*Krótko o fabule:*
 Jonathan Harker to młody prawnik, który przybywa do Transylwanii, aby poprowadzić sprawę kupna posiadłości w Londynie przez hrabiego Dracula. Po drodze mija ludzi, którzy na wieść gdzie się wybiera życzą mu bożego błogosławieństwa i żegnają się znakiem krzyża. Jonathan nie rozumie ich zachowania, a poznanie hrabiego utwierdza go w przekonaniu, że to elegancki i uprzejmy gospodarz. Po jakimś czasie zaczyna jednak zauważać dziwne rzeczy, które dzieją się w zamku...

*Moja ocena:*
Dracula to powieść, którą miałam w planach przeczytać już dawno temu, bo znajomi wciąż mi o niej przypominali i polecali.
Bram Stoker był irlandzkim pisarzem, pracował jako dziennikarz, sekretarz aktora Irvinga oraz administrator Lyceum Theatre w Londynie. Tworzył utwory fantastyczne, erotyczne, a także bajki dla dzieci, jednak wciąż kojarzony jest z historii o hrabim Dracula.
Przyznam, że już od początku zostałam zaskoczona. Okazało się, że jest to powieść epistolarna, czyli nie mamy tutaj typowej narracji, a historia przedstawiona jest za pomocą listów, notatek, wpisów z dziennika czy telegramów. Nie spotykam się często z tego typu rozwiązaniem, ale zawsze podziwiałam autorów za wybór tak ciężkiej formy, a Bram Stoker poradził sobie z nią wręcz zabójczo dobrze! 
Specjalnie nie oglądałam ekranizacji Coppoli, żeby nie zepsuć sobie przyjemności z czytania. Zaskoczyłam się więc kiedy fabuła zaczęła mi przypominać o innym filmie, mianowicie parodii Mela Brooksa, którą jako nastolatka lubiłam oglądać (sic!). I niestety, okazała się dość wierna oryginałowi (oczywiście pomijając jej prześmiewczą naturę). Trochę mnie to bolało, bo czasami zamiast przerażającego hrabi widziałam Nielsena, co potrafiło zniszczyć zbudowane napięcie. 
Zamek w Transylwanii - źródło
Byłam zaskoczona jak dobrze bawiłam się podczas lektury, która składała się z zapisków bohaterów. Na szczęście autor nie skupił się za bardzo na ich uczuciach, każdy z nich prowadził swój dziennik rzetelnie, bez zbędnych dłużyzn, a często z ciekawie budowanym napięciem. Były postacie, które poznałam lepiej, były takie które zostały przedstawione mniej dokładnie. Na pewno wyczuwalny jest wpływ lat, w których autor tworzył tę powieść - panowie są tutaj siłą napędową, to typowi karierowicze, a kobiety jako delikatne mimozy zajmują się szukaniem dla siebie dobrej partii, a ponadto często mdleją z wrażenia. Pomimo tego, miło było poczytać o staraniach pani Miny w dorównaniu partnerowi, czym zasłużyła sobie na szacunek w gronie mężczyzn. Moim ulubieńcem został doktor Van Helsing, pewnie dlatego że bez niego wszyscy mieliby przechlapane (może nawet własną krwią). 
W powieści co jakiś czas zmieniają się okoliczności, w których znajduje się czytelnik. Stoker nie ogranicza się do zamku w Transylwanii, a umożliwia nam poznanie XIX-wiecznego Londynu, panujących tam zwyczajów i mentalności ludzkiej. Podobało mi się jak na kartach pojawiały się postacie, które później odgrywały ważną rolę, a każda z nich była jakoś powiązana z bohaterem, którego już znaliśmy. Wyszło zgrabnie, a zachowanie poszczególnych postaci zawsze było zgodne z jej wykreowanym charakterem. Zresztą, sama też pewnie długo nie wierzyłabym w istnienie wampirów, tutaj plus za wiarygodność. W pewnym momencie odwiedzamy szpital psychiatryczny, gdzie pojawia się kolejny ciekawy wątek, czyli przypadek Renfielda. Długo nie mogłam rozgryźć kim jest ten człowiek i z niecierpliwością czekałam na następne notatki doktora Sewarda.
Stoker był jednym z pierwszych autorów podejmujących temat wampiryzmu i to on został prekursorem w tej dziedzinie. Żeby Draculę odstraszyć potrzebujemy czosnku, krucyfiksu bądź hostii (a najlepiej wszystkiego po trochu), a żeby takiego żywego trupa wykończyć wbijamy kołek w serce i odcinamy głowę. Współcześnie temat wampiryzmu znowu jest modny, ale z cech hrabi pozostały chyba tylko ostre zęby i blada cera, a cały folklor i kultura pogranicza słowiańsko-rumuńskiego zostały odsunięte w niepamięć. Dlatego warto cofnąć się w czasie i zobaczyć skąd autorzy czerpali swoje inspiracje w kreowaniu postaci.
W pewnym momencie zaczęłam odczuwać, że ta powieść została napisana głównie dla uciechy gawiedzi i trochę zaczęło brakować mi podjęcia ryzyka (na pewno miałam nadzieję na bardziej zaskakujące/spektakularne zakończenie). Jednak u schyłku XIX wieku czytelnicy potrzebowali czytać o typowej walce dobra ze złem, zapewne dlatego Stoker tak pokierował akcją.
Historia hrabi Dracula to zdecydowanie powieść, którą każdy fan horroru powinien przeczytać. Oprócz wspaniale wykreowanej postaci wampira znajdziemy tutaj plastyczne opisy życia w XIX wieku, ciekawych bohaterów i dowiemy się jak skutecznie wykończyć żywe trupy. I pamiętajcie, żeby wystrzegać się nietoperzy, wilków i mgły!

Moja ocena: 8/10

Wyzwania:

http://bohater-fikcyjny.blogspot.com/2015/12/31-wyzwanie-czytelnicze-2016-konkurs.html








Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka