„Wojna światów”
Herbert George Wells
Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 1898
Liczba stron: 216
Wydawnictwo: Vesper
Wojna ta powinna była nauczyć nas przynajmniej jednego. Litości dla wszystkich tych bezrozumnych stworzeń, które znosić muszą nasze nad sobą panowanie.
Moja recenzja
Wojna światów była zapewne jedną z pierwszych powieści o inwazji Marsjan, jakie zostały napisane. To porcja literatury, którą każdy fan fantastyki powinien poznać, szczególnie w tym pięknie ilustrowanym wydaniu. Wydawnictwo Vesper wykonało kawał dobrej roboty, podczas czytania możemy się zachwycać ilustracjami H. A. Corrêi, które świetnie dopełniają wrażenia z lektury.
Główny bohater prowadzi nas przez fabułę relacjonując wszystkie wydarzenia z pierwszej ręki. Akurat w pobliżu jego domu rozbił się pierwszy cylinder z kosmosu i to właśnie tam rozpoczynają się początkowe ataki Marsjan. Autor obdarzył narratora lekkim piórem, dzięki czemu wszelkie opisy kosmicznych maszyn będą ciekawe, ale nie przeintelektualizowane – to po prostu relacja naocznego świadka wydarzeń. Sam przebieg fabuły jest zupełnie nieoczywisty dla współczesnego czytelnika – atak zaczyna się od pierwszej strony, a w finale nie ma przesadnych fajerwerków, bohaterów poświęcających się dla sprawy i specjalnych patentów na pokonanie przybyszów z Marsa.
Książka wydawała się najmocniejsza dopiero w drugiej części, już po opisie początkowej inwazji i po okiełznaniu wybuchu paniki wśród mieszkańców Anglii. Kiedy całe tłumy uciekały z Londynu, a nasz bohater ukrywał się przed śmiercionośnymi kosmitami zaczęło się pojawiać miejsce dla interesujących wniosków. Spotykani po drodze towarzysze byli katalizatorami myśli, które pojawiały się u narratora podczas inwazji – czy tak właśnie czują się mrówki, patrzące na potęgę człowieka? Czy Marsjanie uważają ludzi za gatunek, który nadaje się tylko do zniszczenia, niegodny im się równać? Czy ludzkość dotychczas była tak bardzo zapatrzona w siebie, że z całą pewnością uznała się za niepokonaną? Sporo tego podczas czytania przychodzi na myśl. Wojna światów zapewnia dość szybką lekturę i chociaż mnie specjalnie w sobie nie rozkochała, to na pewno warto się z nią zapoznać.
„Folwark zwierzęcy”
George Orwell
Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 1945
Liczba stron: 136
Wydawnictwo: Muza
Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze od innych.
Moja recenzja
Z przeczytaniem tego klasyka literatury długo zwlekałam, co może wydawać się dziwne, bo Rok 1984 George'a Orwella należy do grona moich ulubionych powieści. Folwark zwierzęcy dość niedawno pojawił się na mojej półce i mimo niewielkiej objętości jakoś nie mogłam się przekonać do lektury. Kiedy w końcu udało mi się ją zacząć to przeczytałam całość ekspresowo – naprawdę jest to króciutka historia. Pierwszym wnioskiem po zakończeniu powieści było to, że żałuję, iż nie była to moja lektura szkolna, bo omawianie jej i docieranie do źródła każdego wydarzenia musiałoby być świetnym doświadczeniem podczas lekcji z polonistką.
Orwell opowiada o zmaganiach zwierząt na folwarku, a wszystkie wydarzenia i postacie mają swoich odpowiedników w historii Rosji. Właśnie przez to dość dosadne przedstawienie stalinizmu w negatywnym zabarwieniu autor długo miał problem ze znalezieniem wydawcy dla Folwarku zwierzęcego. Przykładowo, jedna ze świń jest odzwierciedleniem Stalina, druga Trockiego, a koń reprezentuje zapatrzony we władzę lud, który zapracowuje się, tylko żeby dogodzić rządzącym. Autor w dość jasny sposób sygnalizuje tutaj kto jest kim, czytelnik może w tych odniesieniach się odnaleźć, a jeżeli po lekturze będziecie ciekawi, to w Internecie z łatwością znajdziecie opis korespondujących wydarzeń z rosyjskiej historii.
Ja jednak nie rozkładałam całości na części, żeby dopasować do historii, a skupiłam się na bardziej ogólnych wrażeniach. Bo to, co Orwell napisał okazuje się oczywiście bardzo uniwersalne. Rewolucja, wybór nowej władzy, mydlenie oczu społeczeństwa, wymyślanie tematów zastępczych, żeby ukryć błędy, podział na „równych i równiejszych” – to przecież ciągle się dzieje, a już chyba nie muszę mówić jak wiele z tych obrzydliwych zagrywek jest widoczne w działaniach naszej aktualnej władzy. Także Folwark zwierzęcy na pewno zasługuje na miano jednej z najlepszych książek właśnie przez swój uniwersalizm, mimo że sam Orwell odnosił się do konkretnych osób i wydarzeń. Okazuje się, że ciągle kręcimy się w kółko i dajemy się nabrać na te same slogany, przekształcane później dla dobra rządzących. Zdecydowanie lektura obowiązkowa, żałuję, że nie we wszystkich szkołach.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz