wtorek, 2 lutego 2021

„Północ i południe” Elizabeth Gaskell – elektryzujący świat przeciwieństw

„Północ i południe
Elizabeth Gaskell

Gatunek: literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 1855
Liczba stron: 576
Wydawnictwo: Świat książki

Wielokrotnie od myślenia robiłem się smutny, a od działania nigdy.

Opis wydawcy
Margaret Hale i John Thornton to niezwykła para. Ona, dobra i wrażliwa na ludzką krzywdę, pochodzi z zamożnego południa Anglii. On, przemysłowiec z północy i znajomy jej ojca, uważa, że najważniejsze są prawa ekonomii. Poznają się, gdy Margaret wraz z rodziną przenosi się z zielonego Helstone do robotniczego Milton. W zadymionym mieście młoda kobieta odkrywa świat, o jakim nie miała pojęcia: pełen biedy, chorób i nieustannego wiązania końca z końcem. Tak właśnie wygląda życie pracującej dla Thorntona rodziny Higginsów, z którą się zaprzyjaźnia. Gdy w fabryce wybucha strajk, Margaret nie ma wątpliwości, po czyjej stanąć stronie. Ale w dramatycznej sytuacji to właśnie Thornton będzie potrzebował jej pomocy.


Moja recenzja

Impulsem do rozpoczęcia roku z lekturą Północ i południe było obejrzenie serialu Bridgertonowie, który jest dostępny na platformie Netflix. Poczułam mocną potrzebę zanurzenia się w książce napisanej wyszukanym językiem, w której bohater walczy o serce ukochanej, wszyscy wystrojeni są w piękne kostiumy i wyróżniają się nienagannymi manierami. Zatęskniłam za klimatem XIX-wiecznej opowieści, ale w ujęciu raczej poważnym, czyli zupełnie odmiennym niż w przytoczonej wcześniej ekranizacji romansu. Także zamiast po prostu czytać pierwowzór Bridgertonów sięgnęłam po klasykę epoki wiktoriańskiej w wykonaniu Elizabeth Gaskell.

Z prozą autorstwa Jane Austen jestem dość dobrze zaznajomiona, a z twórczości sióstr Bronte czytałam tylko najważniejsze tytuły, czyli Dziwne losy Jane Eyre i Wichrowe wzgórza. Za to książek pani Gaskell nie znałam zupełnie, toteż zastanawiałam się czy będą przypominać którąś z napisanych przez wspomniane autorki. Z ciekawostek warto zaznaczyć, że prywatnie Gaskell była przyjaciółką Charlotte Bronte i nawet napisała jej pierwszą biografię. Podczas lektury książki Północ i południe okazało się, że są pewne cechy wspólne ich twórczości – na pewno to, że Elizabeth Gaskell, również przedstawicielka pisarzy epoki wiktoriańskiej, świetnie rozpisała główną kobiecą postać, której jedynym zadaniem nie jest tylko służenie za obiekt męskiego zauroczenia.

Północ i południe to nie jest tak do końca romans, a jego przewagi się po książce spodziewałam. Pierwsze skrzypce gra tutaj jednak rewolucja przemysłowa, a obserwowanie tego jak zmieniał się w tamtych czasach świat jest kompletnie pochłaniające. Zielone południe, na którym nadal wszyscy mieszkają w uroczych domkach na wsi, uprawiają pola, a po radę udają się do proboszcza zestawione z ciemnym, brudnym, głośnym i rozwijającym się miastem północy, Milton. Zarys tego tła historii wypada w książce na spory plus.

Kadr z serialu, który wciąż przede mną, źródło

Kolejnym ważnym wątkiem jest oczywiście temat wyzysku pracowników, którzy w nieodpowiednich warunkach zapracowują się w fabrykach za marną zapłatę. W tym przypadku udało się bardzo sprawnie połączyć dwa światy. Z jednej strony – Margaret poznaje Bessy, która choruje na zapalenie płuc przez pracę w niezdrowych warunkach, a jej ojciec jest jednym z przewodniczących strajku. Z drugiej – tata Margaret, pan Hale, prowadzi długie rozmowy z Thortonem, właścicielem dużej fabryki, w której produkcja cierpi przez strajk. Dzięki tym dwóm perspektywom zobaczymy mocne i słabe punkty każdej ze stron, a naszym bohaterom łatwiej będzie zrozumieć postępowania przeciwników.

Romans jest tutaj bardzo skąpy. Znaczy to tyle, że nie będziemy świadkami wielu scen romantycznych, opisów wzniosłych uczuć i miłosnych westchnień. Za to dość dobrze poznamy charaktery głównych postaci. Margaret to świetna bohaterka, która wiele zniesie – na początku widać to w pomocy przy przeprowadzce i utrzymywaniu domu, a później w poświęceniu dobrego imienia dla pewnego członka rodziny. Nie narzeka, szybko przyzwyczaja się do nowej sytuacji majątkowej, a nawet stara się przekonać swoją matkę, że wszystko się ułoży, żeby wnieść trochę pozytywnego spojrzenia na okoliczności, w których rodzina Hale się znalazła. Margaret to bardzo empatyczna postać, która niestrudzenie próbuje uświadomić Thortona, że drastyczne środki w walce ze strajkującymi nie przyniosą oczekiwanych skutków. Samo sparowanie tej dwójki wypadło bardzo ciekawie i cieszy mnie brak uromantycznienia na siłę wszystkich sytuacji ich dotyczących. Mimo świadomości tlącego się uczucia, bohaterowie rozmawiają na inne tematy, próbują zostawić emocje z boku w celu przedyskutowania ważniejszych spraw.

Dla mnie Północ i południe to przede wszystkim przykład tego, że żaden człowiek nie jest nieomylny, a zdanie na dany temat czasami warto zmienić, a na pewno sensownym jest przynajmniej wysłuchać drugiej strony. Nabranie trochę dystansu do swoich przekonań, otwarcie się na przemyślenia innych osób, nieważne z jakiej grupy społecznej pochodzą, może sporo pomóc. W książce znajdziemy oczywiście romans, ale w centrum znajduje się przemysłowa rewolucja z problemami klasowymi, etycznymi, z wieloma prywatnymi tragediami. Całość napisana pięknym językiem, a i w przebiegu fabuły łatwo można się zakochać. Północ i południe trafi do moich ulubieńców literatury z epoki wiktoriańskiej.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka