środa, 13 maja 2020

O Śmierci na wesoło - „Mort” & „Kosiarz” Terry Pratchett

*Mort*
Terry Pratchett

*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Mort
*Gatunek:* fantastyka
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 1987
*Liczba stron:* 262
*Wydawnictwo:* Prószyński i S-ka
JAK SIĘ NAZYWA TO UCZUCIE W GŁOWIE, UCZUCIE TĘSKNEGO ŻALU, ŻE RZECZY SĄ TAKIE, JAKIE NAJWYRAŹNIEJ SĄ? - Chyba smutek, panie. [...] JESTEM ZASMUTKOWANY
*Krótko o fabule:*
Czasem nawet śmierć potrzebuje wakacji - a na Świecie Dysku, jedynej Płaskiej Ziemi we wszystkich wszechświatach, kościsty strażnik klepsydry życia uświadamia sobie, że tylko jedno może dać mu chwilę wytchnienia: terminator. Wybiera więc sobie Morta - chłopca gorliwie pragnącego zdobyć wiedzę, której stanowczo posiadać nie powinien.
- opis wydawcy

*Moja ocena:*
Pratchett to człowiek legenda wśród fanów fantastyki. Moja pierwsza styczność z jego twórczością miała miejsce dobrych kilka lat temu przy lekturze Koloru Magii. Pamiętam, że jakoś mnie nie zachwycił i stwierdziłam, że trochę poczekam z nadrabianiem reszty cyklu ze Świata Dysku. Po latach postanowiłam podejść do tego bardziej świadomie - poszukać, poczytać o konkretnych częściach i wybrać odpowiednie dla siebie książki. Nie wiem czy wiecie, ale cały cykl podzielony jest na kilka mini serii, które dotyczą konkretnych bohaterów, chociaż tak naprawdę to można traktować książki jako osobne powieści, bo każda radzi sobie dobrze w oderwaniu od reszty (dobra, co ja się znam, czytałam tylko trzy tytuły). W moim przypadku stanęło na cyklu o Śmierci, zapewne przez liczne cytaty, na które natykałam się w Internecie.

Nie będę owijać w bawełnę i od razu powiem, że Pratchett jakoś szczególnie mnie nie zachwyca. Jego styl jest bardzo specyficzny i jednych może oczarować, a innych znudzić - ja jestem gdzieś pośrodku. Doceniam inteligentny humor, bardzo ciekawe pomysły, ale nie jestem w tym stylu rozkochana. Po prostu.

Jednocześnie to jest tak, że lubię czytać Pratchetta. To dla mnie taka niezobowiązująca, lekka rozrywka, na dodatek w gatunku, który bardzo cenię. Mort to pierwsza wydana książka związana z przygodami Śmierci i muszę przyznać, że kostucha to postać z dużym potencjałem. Początkowo wydaje się, że to tytułowy chłopiec jest wiodącym prym bohaterem, jednak światło reflektorów szybko zabiera mu Śmierć, która próbuje poznać ludzi poprzez czynności, sprawiające im radość, jak wędkowanie czy upijanie się do nieprzytomności w barze. Prędko więc miałam w głowie podział, że o Śmierci czytało mi się świetnie, a o Morcie już trochę mniej. Nie zmienia to faktu, że jako wprowadzenie do cyklu książeczka okazała się naprawdę przyjemnym czytadłem.
*Kosiarz*
Terry Pratchett

*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Reaper Man
*Gatunek:* fantastyka
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 1991
*Liczba stron:* 266
*Wydawnictwo:* Prószyński i S-ka
Jest śmierć i podatki, ale podatki są gorsze, bo śmierć przynajmniej nie trafia się człowiekowi co roku.
*Krótko o fabule:*
Śmierć zaginął, zapewne już gdzieś odszedł. A to prowadzi do chaosu, jaki pojawia się zawsze, kiedy ulega załamaniu ważny społecznie sektor usług. Pan Reg Shoe, aktywista Martwych Praw nagle ma więcej pracy, niż mógłby sobie wymarzyć. A niedawno zmarły mag Windle Poons budzi się w trumnie i odkrywa, że powrócił na świat jako zwłoki.
- opis wydawcy

*Moja ocena:*
Po Kosiarza sięgnęłam od razu po skończeniu Morta. Nie ma tutaj ciągłości i poza głównym bohaterem, Śmiercią i jej kompanem: rumakiem Pimpusiem, nie będzie tutaj wspólnych wątków. Wyciągam z tego kojący wniosek, że Świata Dysku wcale nie trzeba czytać po kolei, bo przygody są odrębne i książki radzą sobie dobrze jako samodzielna lektura. Nie wiem jak z resztą serii, ale tak wygląda to w przypadku tych dwóch tomów o Śmierci.

Kosiarz podobał mi się bardziej od Morta. I to jest chyba kwintesencja prozy Pratchetta, że jak żarty siądą to czytelnik będzie się świetnie bawił. W przypadku Kosiarza każdy wątek był równie ciekawy. Śmierć postanowiła spędzić resztę swoich dni jako pomocnik na farmie, więc będziemy świadkami tego jak świetnie radzi sobie z kosą, a nawet starcia z prototypem kombajnu. Oprócz tego śledzimy losy czarodzieja, który umiera dokładnie w momencie przejścia Śmierci na emeryturę. Z tego powodu zamiast pójść dalej staje się duchem zawieszonym między życiem a śmiercią. Jego perypetie, powrót do reszty czarodziejów, a następnie zapoznanie się z innymi nieumarłymi członkami społeczeństwa sprawiały sporo frajdy.

Krótko podsumowując, książki Terry'ego Pratchetta to lekka, niezobowiązująca lektura, z inteligentnym humorem, wykorzystująca wiele otaczających nas zjawisk i robiąca z nich dobrą zabawę. Dodatkowo, to pozycje, które napawają pozytywną energią, pokazują, że życie już takie jest, pełne wzlotów i upadków, a później każdego czeka powitanie Kostuchy i przejście na drugą stronę. Czasami warto się zabawić, czasami warto pójść pod prąd, żeby mieć co powspominać. I pamiętajcie, Windle Poons naprawdę żył pełną piersią dopiero kilka dni po śmierci, więc nigdy nie jest za późno.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka