*Małe kobietki*
Louisa May Alcott
*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Little Women
*Gatunek:* społeczna/obyczajowa
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 1868
*Liczba stron:* 350
*Wydawnictwo:* MG
Pamiętajcie o jednym, moje dziewczynki - matka zawsze gotowa jest być waszym powiernikiem, ojciec waszym przyjacielem, a oboje pełni jesteśmy wiary i nadziei, że nasze córki, zamężne lub nie, będą dumą i pociechą naszego życia.
*Krótko o fabule:*
Córki pani March – stateczna Meg, żywa jak iskra Jo, nieśmiała, uzdolniona muzycznie Beth i nieco przemądrzała Amy – starają się, jak mogą, by urozmaicić swoje naznaczone ciągłym brakiem pieniędzy życie, chociaż boleśnie odczuwają nieobecność ojca. Bez względu na to, czy układają plan zabawy czy zawiązują tajne stowarzyszenie, dosłownie wszystkich zarażają swoim entuzjazmem. Poddaje mu się nawet Laurie, samotny chłopiec z sąsiedniego domu, oraz jego tajemniczy, bogaty dziadek.
- opis wydawcy
*Moja ocena:*
Małe kobietki to książka luźno oparta na życiu autorki, wiele z postaci przypomina członków jej rodziny (podstawowe podobieństwo - Alcott także miała 3 siostry) i bliskich przyjaciół. Lektura ta odniosła natychmiastowy sukces i uznanie wśród czytelników, co sprawiło, że autorka zdecydowała się napisać jeszcze trzy części przygód bohaterów - Dobre żony, Mali mężczyźni i U progu życia. U nas niewiele się o nich mówi i sama myślałam, że Małe kobietki to historia zamknięta w jednym tomie, a jednak to tylko początek, niejako wprowadzenie w świat sióstr March.
Można powiedzieć, że Alcott była prekursorem powieści coming-of-age - Małe kobietki to historia o czterech siostrach i ich wchodzeniu w dorosły wiek. Pierwsze miłości mieszają się tutaj z wciąż dziecięcym pragnieniem zabaw. Dziewczynki mają spore szczęście, bo posiadają świetnego przewodnika życiowego w postaci swojej matki. To ona wskazuje im odpowiednie ścieżki, wytyka błędy i prowadzi przez kolejne przeszkody nastoletniej egzystencji. Na dodatek wszystkie członkinie domu Marchów łączy głębokie uczucie, bezgraniczna miłość, która wręcz wypływa ze stron książki. Dla współczesnego czytelnika czasami robi się aż za słodko - niejednokrotnie emanacja przyjemnych uczuć zdaje się oblewać wszystkich bohaterów, a my mamy wrażenie, że tak dobrze być nie może. Szczęśliwie, Alcott udaje się po chwili znaleźć odpowiedni balans. Momenty cukierkowe przesłaniane są nieustannie tragedią w postaci braku ojca w ich życiu (mężczyzna przez całą powieść stacjonuje z wojskiem w oddalonym mieście). Także nieobecność taty wciąż pada cieniem na, wydawać by się mogło, sielankowe życie kobietek.
źródło |
Lektura Małych kobietek przebiega w uczuciu błogiego spokoju i przyjemnego poznawania perypetii bohaterek. Na dzień dzisiejszy nie jest to może nic odkrywczego, ale niezaprzeczalnie czytanie jej wpłynie na zwiększenie poziomu ciepła w serduchu. Uważam, że o wiele bardziej można ją docenić jeżeli ma się trochę mniej lat - rady pani March są jak najbardziej uniwersalne, jednak starszy czytelnik jest ich wszystkich świadom i może czasami odebrać je jako moralizatorskie kazania. Jednocześnie to lektura, którą z całą pewnością poleciłabym dziewczynkom na początku lat nastoletnich, bo jest tu wszystko czego po książce można w tym wieku oczekiwać - są błędy bohaterów, wynikające ze zbytniego leniuchowania, egoizmu, zazdrości, są przemyślenia, następujące po ich analizie i próby poprawy zachowania, są pierwsze miłości, są pasje: do czytania, grania na instrumentach, malowania. Słowem, wszystko co potrzebne młodzieńczej duszy.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz