Noah Baumbach, odpowiedzialny za reżyserię tytułu
Frances Ha, powiedział w jednym z wywiadów dla magazynu Variety:
Większość filmowców, gdyby ich zapytać, chciałaby w pewnym momencie kariery stworzyć film czarno-biały. Co takiego pociąga reżyserów w tym monochromatycznym świecie, że postanawiają niemal cofnąć się w czasie i wyrzec udogodnień współczesnej techniki?
 |
„Frances Ha”, reż. Noah Baumbach źródło |
Zacznijmy od wytłumaczenia dość prostego, ale dającego niesamowity efekt.
Tworząc film o tematyce starego kina używanie czarno-białych zdjęć potrafi zdziałać cuda. Najlepszym przykładem będzie tutaj wielki wygrany gali oscarowej 2012 roku - francuski
Artysta, w reżyserii Michela Hazanaviciusa. To tytuł, w którym poznajemy gwiazdę filmów niemych, zmuszoną do pogodzenia się z nastaniem ery dźwięku w kinie. Prawdziwy ewenement: nie dość, że czarno-biały to jeszcze niemy. Reżyser przez długi czas próbował znaleźć studio chętne do wyprodukowania
Artysty, jednak większość słysząc jego pomysł znacząco pukała się w głowę. Kiedy w końcu pojawił się w kinach zgarnął wszystko, łącznie z uwielbieniem fanów. Wygrał sympatię właśnie tym zestawieniem ciężkich czarno-białych zdjęć ze sporą dawką lekkości, pochodzącą z humorystycznego scenariusza i świetnego aktorstwa. To w ogóle jeden z moich ulubionych filmów.
Kolejnym przykładem takiego użycia monochromatycznych zdjęć jest
Ed Wood. Film Tima Burtona o ekscentrycznym reżyserze, mianowanym jednym z najgorszych twórców kina wszech czasów (wtedy jeszcze nikt nie słyszał o Tommy'm Wiseau). Kolejny raz zdjęcia pozwalają nam przenieść się w czasie i zobaczyć proces składania filmu przez pryzmat minionych czasów. Na dodatek czerń i biel zdają się być idealnym punktem zaczepienia dla Tima Burtona. On rozumie te barwy i potrafi oddać ich klimat, przeplatając grozę Wampiry z lekkością przebierającego się w damskie ciuszki Eda.
 |
„Artysta”, reż. Michel Hazanavicius źródło |
Alexander Payne, dwukrotny zdobywca Oscara za scenariusz, ubolewał nad zaprzestaniem kręcenia filmów czarno-białych, tłumacząc, że ta forma odeszła z kina ze względów komercyjnych, a nie artystycznych. Dlatego uparł się, żeby jego następny tytuł,
Nebraska, pozostał monochromatyczny. Producenci zdecydowali, że w takim razie obcinają mu budżet, ale Payne i tak zrobił po swojemu. I ponownie był to świetny pomysł.
Tym razem czarno-białe zdjęcia pozwalają mocniej skupić się na przedstawionej historii bez zbędnych rozproszeń. Surowość obrazu potęguje surowość bohaterów
Nebraski, a ta powieść drogi o starszym mężczyźnie przekonanym o wygranej na loterii staje się oryginalnym obrazem rodziny i problemów w komunikacji między jej członkami.
Dla zbudowania bardziej intymnego klimatu z czarno-białych zdjęć skorzystał także Marcin Bortkiewicz w
Nocy Walpurgii. Ten film, w którym obserwujemy konfrontację dwóch bohaterów, dziennikarza i diwy operowej, zdecydowanie zyskał na kameralności, a niektóre zdjęcia przedstawiające Zajączkowską przywodzą na myśl zdjęcia starych gwiazd Hollywood.
 |
„Nebraska”, reż. Alexander Payne źródło |
Kiedy film zostaje pozbawiony kolorów nagle
nabiera tajemniczości i staje się mniej rzeczywisty. To dlatego stare horrory nadal mają w sobie tę magię, bo patrząc na cień skradającego się potwora wciąż możemy dostać gęsiej skórki. Praca nad głębią i umiejętność operowania światłem dodają kolejnych atutów czarno-białemu kinu. Swego czasu popularny był współczesny horror
O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu, chwalony właśnie za klimat spotęgowany wyborem kolorystyki (a raczej jej braku).
Poczucie oderwania od rzeczywistości jest też widoczne w
Persepolis, filmie animowanym stworzonym na podstawie komiksu o tym samym tytule. Obserwujemy w nim przygody Marjane Satrapi, które przypadły na okres rewolucji islamskiej w Iranie. Z jednej strony fakt, że to animacja, a z drugiej decyzja pokazania wszystkiego w czarno-białej formie sprawiają, że absorbujemy wszystkie odrealnione momenty i przekładamy je na emocje, które odczuwała bohaterka.
Ciekawym przykładem jest również
Pleasantville, w reżyserii Gary'ego Rossa. Tym razem monochromatyczne zdjęcia pozwalają pokazać świat istniejący w puszcze telewizora. W tym przypadku odczuwamy przenosiny bohaterów jako sen, coś kompletnie nierzeczywistego. Natomiast pojawienie się koloru ma znaczenie metaforyczne i tworzy z pomysłem fabularnym nierozerwalną całość.
 |
„Pleasantville”, reż. Gary Ross źródło |
Patrząc na ostatnie lata nie będzie również zaskoczeniem fakt, że
czarno-białe zdjęcia potrafią zapierać dech w piersiach przez pokazywanie na ekranie prawdy w bardzo bezpośredni sposób. Przytoczmy na początek
Idę, czyli film Pawła Pawlikowskiego, opowiadający historię tytułowej Idy, która przed złożeniem ślubów zakonnych spotyka swoją ciotkę. To film, traktujący o przeszłości naszego kraju, poruszający wiele kontrowersyjnych treści. Wywalczył Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny, a Łukasz Żal i Ryszard Lenczewski zdobyli nominację za najlepsze zdjęcia. A te są naprawdę niesamowite. Niedość, że mamy oryginalną kolorystykę, ale również format 4:3 sprawiły, że twórcy zdjęć znaleźli się na liście najlepszych.
Trzeba tutaj również wspomnieć zeszłoroczną
Romę, która zachwyciła kinomanów na całym świecie. Ten film, który pojawił się na serwisie Netflix zdobył w zeszłym roku Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Ponownie czarno-białe zdjęcia wzmagają uczucie kameralności i pozwala widzom skupić się na prawdzie i emocjach bohaterów.
Z innej bajki - świetnym pomysłem było wprowadzenie monochromatycznych zdjęć do biograficznego filmu Martina Scorsese,
Raging Bull, w którym poznajemy historię boksera LaMotty. Tym razem wspominana prawda objawia się przede wszystkim w postaci brutalności głównego bohatera - sceny z jego życia codziennego są przeplatane z surrealistycznymi ujęciami ze scen walk. To najpiękniejsze zdjęcia walk, jakie widziałam.
 |
„Ida”, reż. Paweł Pawlikowski źródło |
Najgorszą rzeczą, jaką można zrobić to zaszufladkować filmy czarno-białe.
Jest tak wiele powodów, dla których twórcy wciąż sięgają po tę technikę, że zbrodnią byłoby wsadzić je do jednego worka. Mnie oglądanie filmów monochromatycznych nigdy nie przeszkadzało, bo często wracam do starszych produkcji. Jest jednak wiele osób, które dziwnym sposobem czują się odstręczone tą formą zdjęć. Kompletnie niepotrzebnie. Tak wiele różnych gatunków możemy znaleźć wśród czarno-białego współczesnego kina. Woody Allen nakręcił w taki sposób aż sześć tytułów, a każdy ogląda się z niegasnącą fascynacją. Na świeżo jestem po wspaniałym
Manhattanie, którego scenariusz po prostu powala. Wspomniany na początku Baumbach stworzył
Frances Ha, opowieść o ekscentrycznej bohaterce, która poszukuje własnej drogi. Nakręcenie całości w czerni i bieli, przywołuje na myśl nurt nowej fali francuskiej. Rodriguez stworzył adaptację komiksu, przenosząc jego mroczny klimat na ekran w
Sin City, Jarmusch bawił się formą i treścią w jednym z moich filmowych ulubieńców,
Kawie i Papierosach, Clooney przeniósł nas w czasie i pokazał kulisy dziennikarstwa w
Good Night and Good Luck. Niemal każdy znany reżyser bawił się z monochromatycznym obrazem. Oprócz wyżej wspomnianych: Aronofsky miał swoje
Pi, Coppola -
Tetro, Besson -
Angel-A, Nolan -
Śledząc, bracia Coen -
Człowieka, którego nie było, Lynch -
Człowieka słonia.
Jako ciekawostkę dodam, że początkowo George Miller chciał nakręcić
Mad Max: Na drodze gniewu w czerni i bieli. Oprócz problemów czysto fabularnych (bohaterowie często wspominają o „zielonym miejscu”, które nie byłoby widoczne w tym wypadku), wiadomo było, że blockbuster nie poradziłby sobie tak dobrze w box office gdyby nie był w kolorze. Przyznaję, moim zdaniem kolorowe zdjęcia do niego są wspaniałe i miałam wątpliwości co do pierwotnego wyboru reżysera. Jednak kiedy zobaczyłam niektóre ujęcia (podróż przez pustynię), zrozumiałam dlaczego Miller wciąż uważa, że ta czarno-biała wersja jest lepsza od kolorowej.
 |
„Kawa i papierosy”, reż. Jim Jarmusch źródło |
Co myślicie o tych tytułach? A może omijacie czarno-białe filmy?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz