*Europa jesienią*
Dave Hutchinson
*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Europe in Autumn
*Gatunek:* science-fiction
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 2018
*Liczba stron:* 408
*Wydawnictwo:* Rebis
I tak rok po roku Linia pełzła przez Europę, mniej więcej w tym samym czasie, gdy Europa rozsypywała się wokół niej. Unia Europejska rozpadła się, a Linia sunęła dalej.
*Krótko o fabule:*
Zjednoczona Europa należy już do przeszłości. W następstwie kryzysów gospodarczych i niszczycielskiej pandemii rozsypała się jak puzzle i wciąż się dzieli. Powstają coraz mniejsze państwa i quasi-państewka. Niepodległość ogłaszają nawet linie kolejowe, rezerwaty przyrody i statki wycieczkowe. W tym raju szpiegów i przemytników swego miejsca na ziemi szuka Rudi, kucharz z krakowskiej restauracji. Zwerbowany przez tajemniczą organizację odbywa szkolenie wywiadowcze i wkrótce zostaje jej tajnym kurierem. Krąży po kontynencie, wymykając się jawnym oraz tajnym służbom, i z zadania na zadanie zaczyna sobie uświadamiać, że za spiskami i kontrspiskami, w których uczestniczy, za sporami, które toczą kraje Europy, mogą stać postaci z zupełnie innej rzeczywistości…
- opis wydawcy
*Moja ocena:*
Czytając Europę jesienią nie mogłam się pozbyć skojarzeń z niektórymi pomysłami serialu Black Mirror. Dave Hutchinson nie decyduje się bowiem na tworzenie świata przedstawionego od podstaw, długie go kreowanie i przedstawianie czytelnikowi, nie wymyśla jakichś technologii, które ciężko sobie aktualnie wyobrazić. On robi niby mały krok do przodu, reorganizując wygląd dzisiejszego świata, ale w sposób delikatny i bardzo subtelny. Tak, iż z łatwością uwierzymy, że tego typu sytuacja może nas czekać za kilkanaście lat. Dlatego osoby, szukające science-fiction z podróżami międzygalaktycznymi i rojem nowoczesnych robotów mogą sobie odpuścić tę pozycję. Natomiast Ci z Was, którzy lubią powieści szpiegowskie, koniecznie powinni po nią sięgnąć.
Pierwsze zaskoczenie czekające nas podczas lektury, to fakt, że sporo akcji ma miejsce w Polsce. Chociaż w kontekście książki Europa jesienią nie możemy raczej mówić o krajach, takich, jakimi je znamy dzisiaj. Hutchinson w swojej wersji opisuje rozpad Unii Europejskiej i zupełne przeobrażenie systemów, rządzących światem. W jego powieści, jeżeli ktoś bardzo się postara to może stworzyć swoje własne państwo na terenie jednego parku krajobrazowego bądź wokół Kolei Transeuropejskiej. Problem pojawia się, kiedy człowiek chce się poruszać między tym rojem państewek, bo kontrole graniczne zostały ewidentnie zaostrzone. To jest punkt wyjścia historii głównego bohatera - Rudi to Estończyk, którego poznajemy jako szefa kuchni w krakowskiej restauracji. Pewnego dnia w jego życiu pojawia się oferta dodatkowej pracy, związanej z dostarczaniem i odbieraniem paczek na terenie Europy. Kiedy przyjmuje ofertę staje się członkiem międzynarodowej organizacji, Les Coureurs. Na kartach powieści Rudi wyśmiewa całą terminologię związaną z tą szajką, oskarżając jej twórców o czytanie za dużo literatury szpiegowskiej z końca dwudziestego wieku. Faktycznie, widać inspiracje autora klasyką gatunku, więc dla jej fanów będzie to dodatkowa gratka.
źródło |
Rudi jako postać pierwszoplanowa przez dłuższy okres czasu była dla mnie dość nudnym towarzystwem. Zdawało mi się nawet, że jest dość niezdarny jak na swój nowy zawód i raczej często nie udaje mu się dobrze wykonać powierzonego zadania. Na szczęście wszystko zmienia się wraz z przebiegiem fabuły (szkoda tylko, że dłużąca się część zajmuje większość książki). Zostałam zaaferowana od momentu, w którym Rudi przestaje mieć jakiekolwiek pojęcie co się wokół niego dzieje, a zarazem my, czytelnicy, także próbujemy domyślić się co ukrywają wszyscy towarzysze mężczyzny. Momentami czuć było taki kafkowy klimat, a Rudi niczym pan Józef K. z Procesu był sterowany przez obcych ludzi, mając problem z połapaniem się w sytuacji. W kolejnych rozdziałach przechodzi jeszcze większą przemianę i staje się prawdziwym poszukiwaczem prawdy, a ja w końcu zaczęłam doceniać spędzany z nim czas.
Książka Europa jesienią to zdecydowanie gratka dla fanów literatury szpiegowskiej. I nie trzeba się obawiać o gatunek science-fiction, bo wprowadzony jest naprawdę przystępnie i niemal odwzorowuje to, co może zdarzyć się z Europą w ciągu kilkunastu lat. Pamiętajcie, że na pewno warto doczytać powieść, nawet jeżeli chwilami okaże się dla Was nużąca. Wszystkie elementy historii, mimo że wydają się być niezwiązanymi ze sobą opowiadaniami, nagle wskoczą na odpowiednie miejsca układanki. Dlatego warto przeczekać te bardziej nudne momenty, bo autor trzyma w zanadrzu nie lada niespodziankę. I wierzcie mi na słowo, nie spodziewalibyście się takiego rozwoju wydarzeń. Ostatnie sto stron pochłaniało się z pełnym zaciekawieniem i to dzięki nim mam ochotę poznać dalsze losy Rudiego i futurystycznej Europy.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz