środa, 1 czerwca 2016

Majowy magiel filmowy

Wyjątkowo zabiegany miesiąc skutkuje niewieloma obejrzanymi filmami. Podejrzewam, że teraz z czasem będzie coraz lepiej - mam nadzieję, że się cieszycie :)
Carte Blanche (2015)
Czasem trafia się dobry, polski film. I Carte Blanche początkowo na taki mi wyglądało, oparty na faktach, temat ciekawy, Chyrę lubię - spodziewałam się miłego seansu. Niestety, trochę się przejechałam.
Fabuła skupia się na nauczycielu historii, Kacprze (Andrzej Chyra), który dowiaduje się, że traci wzrok. Staje przed dylematem czy nadal prowadzić zajęcia czy odejść z pracy.
Największym problemem tego filmu było nawpychanie w historię mnóstwa wątków. Gdyby twórcy skupili się na chorobie i pokazaniu stosunków Kacpra z uczniami mogłoby wyjść coś wspaniałego, szczególnie, że te tematy ładnie się sprzedają ("Stowarzyszenie Umarłych Poetów" dowodem!). Ale nie. Musiano dorzucić wątek miłosny, który bardziej denerwował niż pomagał. Oprócz tego po łebkach przedstawiona przyjaźń, historia Wiktora, historia Klary. Po prostu chciano za dużo. A im dalej tym gorzej się to oglądało i było mi głupio, że bohater tak postępował (trochę to było niebezpieczne jednak). Dlatego zawiodłam się.

Moja ocena: 4/10

Serena (2014)
Chyba nie muszę specjalnie tłumaczyć dlaczego obejrzałam ten film. Tak, gra tam moja ukochana Jennifer Lawrence. Wychodzi jednak na to, że nie zawsze zakochuję się w filmach z jej udziałem.
George Pemberton (Bradley Cooper) jest właścicielem imperium składów drewna. Pewnego dnia poznaje tajemniczą Serenę (Jennifer Lawrence), której rodzina zarządzała tartakami. Kobieta zaczyna go fascynować.
Jest kilka rzeczy, które doceniam w tym filmie. Świetne zdjęcia, kostiumy, klimat. Jednak nic nie uratowało mnie przed wszechogarniającą nudą. A wymagania miałam duże, bo nie tylko, że Lawrence, ale za reżyserię odpowiadała Susanne Bier, autora cudownego W lepszym świecie. Niestety gra aktorska mnie bardzo zawiodła, a chemia między odtwórcami głównych ról mnie kompletnie nie przekonała. Co dziwne, bo i w Poradniku Pozytywnego Myślenia i w American Hustle byli o wiele bardziej elektryzujący. Cóż, dla mnie Serena to raczej niewypał, w którym można pooglądać ładne zdjęcia i kostiumy. Przyznam, że pod koniec pojawiły się zaskoczenia, ale nie zrobiły na mnie takiego wrażenia, żeby podnieść jeszcze wyżej ocenę.

Moja ocena: 5/10

Klub dla wybrańców (2014)
 O tym filmie czytałam na kilku portalach, ale jakoś nie doszły mnie bardziej konkretne informacje. Raczej opinie typu: gra tam wielu przystojniaków. I trudno się z nimi nie zgodzić.
Miles (Max Irons) oraz Alistair (Sam Claflin) przyjeżdżają na studia do Oksfordu. W pierwszych tygodniach otrzymują okazję dołączenia do prestiżowego klubu dla wybrańców z bogatych rodzin.
Początkowo nie wiedziałam gdzie taka fabuła może zmierzać. Ot, grupa studentów robiąca rozróby. Do tego z każdej zadymy wychodzili obronną ręką, bo zawsze mogli zapłacić za wyrządzone szkody. Dlatego bardziej zainteresował mnie poboczny wątek miłosny, który był moim zdaniem ciekawie poprowadzony. Aż doszło do wielkiej bomby. Przyznam, że nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i dlatego ocena skoczyła oczko w górę. Ogólnie warto zobaczyć, można się nauczyć, że pieniądze wszystkiego nie naprawią. Chociaż podejrzewam, że w polskiej społeczności ten film wielu rzeczy nie nauczy. Jednak oglądało się dość przyjemnie.

Moja ocena: 6/10


Miss Potter (2006)
Ostatnio na którymś z blogów przeczytałam notkę na temat Beatrix Potter, autorki książek dla dzieci. I to tam polecono mi ten film.
Beatrix (Renee Zellweger) jest autorką książek dla dzieci. Pewnego dnia udaje się do wydawcy ze swoimi pracami, jednak ma swoje wymagania. Książki mają być tanie, w małym formacie i opatrzone jej autorskimi rysunkami. Norman Warne (Ewan McGregor) zachwycony jej pracami nawiązuje z nią współpracę.
Przez większość czasu trwania filmu oglądało mi się film bardzo przyjemnie. W tym sensie, że można by go włączyć w niedzielne popołudnie i obejrzeć z całą rodziną. Podobały mi się animacje towarzyszące pracy Beatrix, całość dobrze zagrana, do tego przebijała tutaj moja miłość do filmów kostiumowych. I znowu zaskoczenie pod koniec sprawiło, że ocena skoczyła oczko do góry. Polecam, film wart obejrzenia, szczególnie dla fanów książek!

Moja ocena: 7/10


Sicario (2015)
Czasami narobienie sobie nadziei na film genialny przed obejrzeniem nie jest dobrym pomysłem. Ale Sicario naprawdę robi wrażenie.
Agentka FBI (Emily Blunt) dołącza do grupy, która ma za zadanie zniszczenie szefa meksykańskiego kartelu narkotykowego. Z biegiem czasu zaczyna zastanawiać się nad kwestiami moralnymi związanymi ze sprawą.
To był naprawdę dobry film. Co prawda po opiniach spodziewałam się czegoś genialnego, ale i tak pozostałam pod dużym wrażeniem. Początek był mocnym uderzeniem, twórcy nie obawiali się pokazać brutalności złoczyńców. Później akcja powoli rusza, a widz wraz z główną bohaterką zastanawia się w co ona się wpakowała. Bardzo podobało mi się rozwiązanie. Do tego poruszane tematy prywatnej zemsty, moralności, wykonywania swoich obowiązków, prawości. I tego o jak wielu sprawach nie wiedzą zwykli mieszkańcy, cywile. Świetnie zmontowany, trzymający w napięciu. Muzyka idealnie wpasowana, cudowne zdjęcia (szczególnie te przy akcji z tunelem - ten zachód <3). Ciekawym zabiegiem było wplecenie wątków pobocznych, które po jakimś czasie zazębiały się z główną akcją. Polecam, szczególnie fanom kina akcji.

Moja ocena: 8/10


Myszy i ludzie (1992)
Jakieś cztery lata temu przeczytałam króciutką książkę Johna Steinbecka pod tytułem Myszy i ludzie. Pamiętam, że bardzo mną wstrząsnęła, więc prędzej czy później musiałam sięgnąć po ekranizację.
Lennie (John Malkovich) to silny mężczyzna o umyśle dziecka. Podróżuje przez Amerykę razem z przyjacielem - George'm (Gary Sinise). Razem zarabiają, żeby na starość osiąść na farmie.
Nie wiem dlaczego, ale po prostu uwielbiam tę historię. Jest taka czysta, nie potrzebuje żadnych ozdobników. Przyjaźń, która łączy bohaterów choć tak nieprawdopodobna, wydaje się czymś naturalnym. Oboje potrzebują tego drugiego, idealnie się uzupełniają. Razem pracują, razem mieszkają, razem marzą o lepszym życiu. Znowu ryczałam przy wątku Candy'ego. Całość utrzymana jest niemal w teatralnym środowisku - jedność miejsca, niewielu aktorów, akcja która nie pędzi do przodu. Pozwala to na skupienie się na wielu problemach przedstawianych w historii. Świetna scena rozmowy z czarnoskórym robotnikiem, podkreślająca czystość Lennie'go. To film, który naprawdę warto obejrzeć. Ale najpierw przeczytajcie książkę!

Moja ocena: 9/10

Widzieliście coś z powyższych? Co polecacie?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka