*Męźczyźni, którzy nienawidzą kobiet*
Stieg Larsson
*Język oryginalny:* szwedzki
*Tytuł oryginału:* Män som hatar kvinnor
*Gatunek:* thriller/sensacja/kryminał
*Forma:* powieść
*Cykl:* część #1 serii Millennium
*Rok pierwszego wydania:* 2005
*Liczba stron:* 634
*Wydawnictwo:* Czarna Owca
"Ludzie zawsze mają swoja tajemnice. Chodzi tylko o to, żeby je odgadnąć."
*Krótko o fabule:*
Mikael Blomkvist jest dziennikarzem, który popełnił błąd. Jego ostatni artykuł spowodował duże zamieszanie, które zakończyło się dla niego grzywną i wezwaniem do odbycia kary w więzieniu. Wybawieniem i idealną wymówką do odsunięcia się w cień wydaje się zlecenie znalezienia zaginionej czterdzieści lat temu Harriet Vanger, dziedziczki z bogatej rodziny przemysłowców.
Lisbeth Salander wygląda jak anorektyczna piętnastolatka z zamiłowaniem do tatuaży. Ale tak naprawdę to piekielnie inteligentna kobieta i jeden z najlepszych researcherów na świecie.
Razem dochodzą do mrocznych zakamarków przeszłości rodziny Vangerów...
*Moja ocena:*
Jak wiecie po książki z gatunku thrillerów sięgam bardzo rzadko. Jakoś nie przepadam za tym schematem pogoni za mordercą. Całą trylogię Millennium obejrzałam w wersji szwedzkiej. Później oczywiście widziałam także amerykańską ekranizację pierwszego tomu. Możecie się więc domyślić, że historię z książki znałam dość dobrze. Tym bardziej się zdziwiłam, że lektura tak mnie wciągnęła.
Stieg Larsson był dziennikarzem i pisarzem. Zmarł w 2004 roku z powodu rozległego zawału mięśnia sercowego. Nie doczekał się chwały związanej z sukcesem serii Millennium, ponieważ została wydana już po jego śmierci.
Kiedy pierwszy raz spojrzałam na książkę pomyślałam, że to będzie ciężka przeprawa. Utwierdziły mnie w tym początkowe rozdziały - dużo zagmatwanych opisów ekonomicznych, w których laikowi trudno było się odnaleźć. Oczywiście jeżeli chodzi o czytanie to jestem twardą sztuką i mało co potrafi mnie zmusić do odstawienia książki. I bardzo dobrze, bo przewracając kolejne strony coraz bardziej odpływałam w świat wyobraźni.
Naprawdę podziwiam fakt, że autor tak umiejętnie tkał fabułę powieści. Co jakiś czas dokładał cegiełkę, która sprawiała, że nie było czasu na nudę. Świetnie wyważył momenty kiedy pojawiały się poszlaki, zjawiały się nowe postaci. Czasami na tyle dobrze rozważał możliwości, że zaczęłam się zastanawiać czy dobrze pamiętam z filmów kto stał za całą sprawą!
źródło |
Bardzo ucieszyły mnie również wątki poboczne, których nie pamiętałam dobrze z filmów. Nareszcie zrozumiałam całą aferę z Wennerstromem! I to jest właśnie zdecydowana wyższość książki nad ekranizacjami - człowiek ma czas na spokojne przeanalizowanie otrzymanych informacji.
Bohaterowie u Larssona to mały majstersztyk. Mikael to dziennikarz, wierny swojemu zawodowi, przed którym autor stawia wiele problemów natury moralnej. Jak z nich będzie wychodził, przekonacie się podczas lektury. W każdym razie polubiłam go, może nie od samego początku, ale im dłużej go znałam tym większą darzyłam go sympatią. Szczególnie podobało mi się jego podejście do innych ludzi, zawsze traktował ich z szacunkiem, nie oceniał na pierwszy rzut oka. No i przyjął pod swój dach kota, za co punkt u mnie zyskał.
Jednak największą perełką w powieści jest oczywiście Lisbeth, jak twierdzi większość czytelników. Ale osoby, które ją polubiły w książce na jej widok w prawdziwym życiu uciekałyby pewnie gdzie pieprz rośnie! To taka złożona postać. Z jednej strony bardzo twarda, pewna swojego, biorąca życie we własne ręce kobieta. Z drugiej, czytelnik od razu domyśla się, że coś musiało się zdarzyć w przeszłości, co ukształtowało taką osobowość. I od początku obawiamy się tej historii, bo wiemy, że nie może być ona kolorowa. Tutaj kolejny dobry zabieg autora - nie wyjaśnienie tego w pierwszej części tym bardziej zachęca do sięgnięcia po następne! Na dodatek, jako że uwielbiam silne postaci kobiece, nie mogłam nie polubić Lisbeth, która jak chce potrafi skopać tyłek, a ponadto umysłu można jej tylko pozazdrościć! No i podoba mi się zestawienie tej pary - Lisbeth, która jest na bakier z prawem, a nawet nagina je dla własnych korzyści i prawy dziennikarz - Mikael. Dochodzi do tego różnica wieku, dziwny związek Mikaela ze swoją współpracownicą, a jednak wciąż trzymałam za tę parę kciuki.
Samo rozwiązanie zagadki bardzo mi się podobało. Szczególnie moment, kiedy dziennikarz domyślił się nawiązań z Biblii, a później te powolne poszukiwania, grzebanie w archiwach policyjnych. No i sprawa Harriet, z początku przekreślona, która jednak rozwijała się w coś naprawdę oryginalnego.
Podsumowując, Męźczyźni, którzy nienawidzą kobiet to zdecydowanie książka, którą każdy powinien przeczytać. Fani kryminałów/thrillerów koniecznie, a reszta - jak ten Wam się nie spodoba, to chyba ten gatunek kompletnie nie jest dla Was. Ja już nie mogę się doczekać sięgnięcia po kolejne tomy i poznania dalszych losów Lisbeth i Mikaela!
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz