Czasem ścigający Cię termin oddania książki w bibliotece się przydaje. W końcu sięgnęłam po zalegające pozycje, które wypożyczyłam już jakiś czas temu. Co prawda Koronę w mroku mam w domu, ale w języku angielskim. Jak zobaczyłam na półce w bibliotece to stwierdziłam - prościej będzie po polsku, prawda?
*Korona w mroku*
Sarah J. Mass
*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Crown of Midnight
*Tłumacz:* Marcin Mortka
*Kategoria:* literatura piękna
*Gatunek:* fantasy
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 2014
*Liczba stron:* (w moim wydaniu) 532
*Wydawnictwo:* Uroboros
"Śmierć jednakże była zarówno jej klątwą, jak i jej darem, a do tego dobrą przyjaciółką od wielu, wielu lat."
*Krótko o fabule:*
kontynuacja Szklanego Tronu
*Moja ocena:*
Wszyscy zapewne kojarzycie tę serię. W Internecie od jakiegoś czasu jest o niej bardzo głośno, dostaje wiele pozytywnych recenzji i ma mnóstwo fanów na całym świecie. O pierwszej części pisałam już trochę na blogu (dokładnie TUTAJ). Jeżeli miałabym podsumować moje odczucia co do Szklanego tronu musiałabym użyć słowa rozczarowanie. Jednak po wielu komentarzach, w których pisaliście, że dalej jest lepiej postanowiłam dać tej historii szansę. Jak podobała mi się kontynuacja?
Na początku muszę zaznaczyć, że o wiele przyjemniej czytało się tę książkę bez zbędnych wymagań. Po jedynce byłam przygotowana na kolejny gniot, a okazało się, że fabuła wciągnęła mnie od pierwszych stron. Celaena została Zabójczynią i historia nareszcie zaczęła nabierać kolorów. Zostawiamy za sobą bezsensowny turniej, w którym wiało nudą i w końcu poznajemy więcej szczegółów na temat świata przedstawionego i sytuacji w Erilei. Za to duży plus.
I fabuła się rozkręcała, rozkręcała, aż wszystko przyćmił wątek miłosny. Ja rozumiem, ja nawet kibicuję, ale dlaczego go tak dużo? Książka mogłaby być o sto stron krótsza, a mi by to nie przeszkadzało. Odkąd pojawił się motyw wielkiej miłości trochę przestało mi się chcieć czytać. Jednak wciąż intrygowała fabuła. No i dobrze, że jej nie odłożyłam.
Jeżeli chodzi o pomysł na rozwinięcie historii to jest on dość banalny. Na wielu blogach z opowiadaniami spotykało się przepowiednie, artefakty, ukryte źródła mocy... Jednak nie mogę powiedzieć, że mi to przeszkadza. Nawet miło było wrócić myślami do lat spędzonych w blogosferze poświęconej gatunkowi fantastyki. Do tego autorka wplotła wszystkie wątki bardzo zgrabnie, nie wygląda to na szyte grubymi nićmi, a wszystko ładnie się zazębia.
Wielu rozwiązań się spodziewałam. Przykładowo duża bomba zrzucona na koniec powieści nie była dla mnie zaskoczeniem. Inne również nie sprawiły, że zbierałam szczękę z podłogi, ale miło było zobaczyć, że autorka zaczęła ryzykować i to jej się opłaciło.
Co do bohaterów to wciąż nie wiem co mam o nich myśleć. Celaena częściej zyskiwała moją sympatię w tej części, żeby chwilę później znowu ją stracić. Wydaje mi się, że najbardziej interesujące są postacie drugo-, a nawet trzecioplanowe. Tajemniczy wątek Lady Kaltain, kuzyn Roland, szajka Finna, czarownice. Chaol dla mnie wiele stracił w tej części, był po prostu bezbarwny. Natomiast u Doriana nareszcie zaczęło się coś dziać i chętnie przeczytam jak potoczy się ten wątek.
Podsumowując, na pewno nigdy nie nazwę się fanką tej serii. Pierwsza część była dla mnie rozczarowaniem, druga podskoczyła w ocenie, ale wciąż nie zachwyca tak jak niektórych. Jednak trzeba przyznać, że znajdzie się jeszcze wiele osób, które będą w pełni usatysfakcjonowane tą historią. A sama na pewno nie zaprzestanę przygody z bohaterami i chętnie dowiem się jak potoczą się ich losy. Szczególnie kusi mnie fakt, że historia zakończyła się w tym właśnie miejscu. Autorka może nareszcie zrobi nam przerwę od przytłaczającego wątku miłosnego i kto wie, może trzecia część okaże się świetną książką? Oby!
Ocena: 6/10
źródło1 - tumblr
źródło2