wtorek, 8 września 2015

#35 - 'Orange is the new Black', czyli girl power w więziennym wydaniu

Jeżeli trochę bliżej się mnie pozna to można stwierdzić, że za dużo interesujących mnie obiektów przeznaczonych jest dla młodszych osób. Czytam młodzieżową fantastykę, wzdycham do fikcyjnych postaci i oglądam banalne seriale. Przy tym ostatnim nadmienię, że zdecydowanie częściej wolę sięgnąć po tasiemiec dla nastolatków, nawet jeżeli skończę go po kilku sezonach bez chęci na oglądanie całości. Tak było w przypadku Glee, PLL czy TVD. Te, które wciąż śledzę nie świadczą o mnie lepiej - bajkowe Once Upon a Time czy luźne New Girl. Ostatnio jednak nabrałam ochoty na coś nowego i postawiłam na serial, który jest teraz na topie, a równocześnie przeznaczony jest dla osób dorosłych, czyli Orange is the new Black! Jak mi się spodobał?
Akcja serialu rozpoczyna się kiedy Piper Chapman (Taylor Schilling) dobrowolnie poddaje się karze skazania za to, że dziesięć lat temu dopuściła się przestępstwa. Za namową jej ówczesnej dziewczyny - Alex (Laura Prepon) przewiozła walizkę pełną nielegalnie zdobytych pieniędzy. Teraz zmuszona jest odsiedzieć karę piętnastu miesięcy pozbawienia wolności w przeznaczonym dla kobiet więzieniu w Litchfield. Jak sobie w nim poradzi?
Serial powstał na podstawie książki - "Orange is the new Black: My Year in a Woman's Prison" autorstwa Piper Kerman. Tak, dobrze się domyślacie. Piper Chapman jest postacią, której historia oparta jest na doświadczeniach autorki książki. Z recenzji, które przeczytałam na jej temat wnioskuję, że nie jest to jakiś wybitny twór. Jednak serial - jak najbardziej się wyróżnia.
 Kiedy zaczęło być o nim głośno byłam przekonana, że mnie nie dosięgnie gorączka oglądania. Kobieta trafiająca za kratki - temu tematowi daleko do mojego kręgu zainteresowań. Do tego byłam przekonana, że to stu procentowy dramat. O, jakże się myliłam! Oczy przetarł mi współlokator, który oglądając ten serial wiele razy wybuchał głośnym śmiechem w pokoju obok. Postanowiłam, że dam mu szansę, obejrzę jeden, może dwa odcinki. I przepadłam na trzy sezony.
Dawno nie oglądałam tak dobrze napisanego serialu. Naprawdę scenarzyści wykonują kawał wspaniałej roboty, bo wiem że w książce brakuje opisów przeszłości poszczególnych postaci.
W więzieniu funkcjonuje wyraźny podział 'rasowy'. Latynoski trzymają się razem, białe pomagają sobie wzajemnie, a czarne sieją ogólny zamęt i wspierają sobie podobnych. Tym co wyróżnia serial są świetnie rozpisane postacie. Rzadko mam tak, że kibicuję wielu bohaterkom i nie wyobrażam sobie bez nich kolejnych odcinków. A tutaj w każdym następnym poznajemy historię z przeszłości danej dziewczyny i to sprawia, że zaczynam ją rozumieć, a nawet wspierać - duchowo oraz myślowo ;). Większość miała problemy z narkotykami, ale spotkamy również kobietę oskarżoną o morderstwo czy obrabowanie banku. Podoba mi się przedstawienie problemów mniejszości, w postaci ciekawych bohaterek. Mamy tutaj transseksualistkę, która walczy o zrozumienie swojego syna, lesbijkę, która nie pożegnała się ze swoją matką przed śmiercią przez brak akceptacji u rodzicielki, zgwałconą dziewczynę, której matka powiedziała kiedyś, że mężczyznom trzeba ulegać. Ciekawe są podstawy psychologiczne zachowań poszczególnych bohaterów, zdarzenia, które wpłynęły znacząco na ich charakter jeszcze w młodości. A do licznych kobiet dołączają również strażnicy, którzy mają złożone osobowości i w różny sposób traktują osadzone.
Niestety, najsłabiej wypada główna bohaterka, czyli Piper. Nie dlatego, że jest nudna, tylko dlatego, że wachlarz innych postaci jest tak szeroki. Obawiałam się, że przez nią ocena serialu spadnie, jednak okazało się, że twórcy sprytnie przeszli z historii o niej do rozwinięcia reszty wątków. Dlatego po jakimś czasie przestaje nam się wydawać, że to ona gra pierwsze skrzypce, a inne bohaterki dostają coraz więcej czasu antenowego. Nie rozumiem również zachwytów nad urodą Alex Vause, bo mnie po prostu odstrasza, szczególnie przez te brwi! Z biegiem czasu okazuje się jednak, że nawet te osoby, za którymi początkowo nie przepadałam dostają coraz ciekawsze historie i nawet Chapman rosną w końcu jaja!
Wydawać by się mogło, że fabuła serialu, którego akcja osadzona jest w więzieniu może po jakimś czasie nudzić. Nic bardziej mylnego! Twórcy wiedzą kiedy zrzucić kolejną, zaskakującą bombę, rozwijają wątki poszczególnych postaci i wprowadzają nowości. Cliffhanger kończący pierwszy sezon był najbardziej kuszącym jaki znam! Nie mogłam się doczekać, aż poznam rozwinięcie tej ostatniej sceny! A w więzieniu z odcinka na odcinek dzieje się coraz więcej - rozwija się kontrabanda, formuje nowy rodzaj religii (a raczej sekty), krąży opowiadanie-erotyk z akcją w kosmosie. A na domiar wszystkiego co chwila znajdujemy zabawne odniesienia do popkultury ;)
 Na dokładkę muzyka, która otwiera serial została specjalnie skomponowana przez moją ulubienicę - Reginę Spector. Oprócz tego każdy odcinek na końcu ma idealnie podsumowującą piosenkę. W sprawie montażu, scenografii i kostiumów nie mam się czego przyczepić, wszystko idealnie oddaje klimat poszczególnych scen.
Podsumowując serial to przede wszystkim świetna rozrywka dla dorosłych. Tak, wiele tu wulgaryzmów, lesbijskiego seksu, brutalności, ale okazuje się, że to wszystko jest niezbędne do uzyskania realnego całokształtu. W zamian dostajemy masę barwnych postaci jak Red, Suzanne czy Taystee, dla których na pewno będziemy chcieli oglądać i które po prostu pokochamy. Nawet kiedy pojawi się odcinek mniej interesujący czy postać, która irytuje (piękna Ruby Rose i jej mdła bohaterka w trzecim sezonie!) nie uda nam się przerwać transu. Ja się właśnie z niego budzę i płakać mi się chce, że tyle przyjdzie mi czekać na kolejny sezon !

Zwiastun na zachętę!

Znacie? Oglądacie?

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka