Od przeczytania pierwszej części - "Drogi Królów" minęło dość sporo czasu, a drugi tom leżał na najbliższej półce i mnie kusił. No i w końcu skusił.
*Słowa Światłości*
Brandon Sanderson
*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Words of Radiance
*Tłumacz:* Anna Studniarek
*Kategoria:* literatura piękna
*Gatunek:* fantasy
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 2014
*Liczba stron:* (w moim wydaniu) 960
*Wydawnictwo:* MAG
"Musisz spojrzeć światu prosto w oczy, zobaczyć jego ponurą brutalność. Musisz przyjąć jego zepsucie. Żyć z nim. To jedyny sposób, by osiągnąć coś znaczącego."
Fabuły nie zdradzam, ponieważ jest to kontynuacja "Drogi Królów".
*Moja ocena:*
Znacie to uczucie kiedy po przeczytaniu świetnej pierwszej części obawiacie się zabrać za kontynuację? A co jeśli czeka nas zawód? Jeśli autor nie sprosta poprzeczce, którą notabene sam sobie postawił? Dopadło mnie to po "Drodze Królów". Bo ja rozumiem napisać jedną genialną cegłę, ale żeby mieć w planach takich dziesięć i nie znudzić czytelnika? Trudne. Ale widocznie możliwe.Brandon Sanderson zaskarbił sobie moją ciekawość. Trochę poszperałam w Internecie i nie mogę uwierzyć, że to nie jest robot. Można znaleźć całą rozpiskę w których miesiącach pracuje nad danym cyklem. Bo Archiwum Burzowego Światła nie jest jego jedynym projektem, a skąd! Na jego oficjalnej stronie znajdujemy takie kwiatki: od stycznia do marca pisał Firefight, w kwietniu skończył Legion: Skin Deep, w maju zajął się The Aztlanian, itd. To sprawia, że naprawdę chce mi się płakać, że na kolejną część Archiwum Burzowego Światła będzie trzeba jeszcze poczekać.
Z tym światem, światem Rosharu, trudno jest się rozstać. Rzadko mi się zdarza, że staram się przeciągać czytanie ostatnich rozdziałów, bo nie chcę zostawiać bohaterów. W tym przypadku tak było i całe popołudnie snuję się po domu nie wiedząc gdzie się podziać. Sanderson sprawił, że świat fantastyki zdobył kolejną perłę. A nawet cały cykl pereł, mam nadzieję.
W "Słowach Światłości" poznajemy dalsze losy naszych bohaterów. Autor skupia się przede wszystkim na Shallan Davar wplatając między rozdziały retrospekcje z jej przeszłości. Wydawać by się mogło, że dobrze urodzona jasnooka powinna mieć życie usłane różami, okazuje się jednak zgoła inaczej - retrospekcje kończą się niezłą niespodzianką. Na tym książka znowu zyskuje w moich oczach. Bohaterowie są dynamiczni, zmieniają się na kartach powieści, podejmują trudne decyzje. Kibicujemy im, ale czasami biadolimy nad ich czynami, bo wiemy, że mogą prowadzić do trudnych dla nich sytuacji. I tak właśnie powinno być, bo przecież nie ma idealnych ludzi. Jestem zachwycona tym, co napędza postaci do podejmowania akcji. Nikt tutaj nie zachowuje się w dany sposób, bo "tak". Postępowanie jest podparte przeszłością bohaterów, ale możemy też widzieć jak inni wpływają na ich czyny. Kaladin, Shallan, Adolin, Dalinar - wszyscy mają do wykonania zadanie, które sami sobie postawili i do którego dążą. Dodatkowo, pojawia się aspekt na który oczywiście czekałam, czyli zalążki wątków miłosnych. Zwróćcie uwagę, że to dwie niemal tysiącstonnicowe powieści, a dopiero teraz autor insynuuje nam gdzie mogą pojawić się głębsze uczucia. Sceny te czytało się z uśmiechem na ustach, muszę złożyć gratulacje za tak niebanalne poprowadzenie związków między bohaterami.
Oczywiście dobrze wykreowani bohaterowie powieści nie czynią. Przejdźmy do świata przedstawionego. Dla mnie to prawdziwy majstersztyk. Mogłabym zanudzić Was opisywaniem poszczególnych elementów, który mnie zaczarowały, ale po co zdradzać za dużo? Autor sam wspomina, że stworzył cały świat od nowa: nowe ekologie, kultury, które nie są po prostu analogią do ziemskich odpowiedników (co niestety często w fantastyce się zdarza). Inspirował się oczywiście znanymi przez nas zjawiskami. Jako przykład podam fakt, że w Archiwum Burzowego Światła kobiety ukrywają jedną z dłoni, pokazanie jej jest czymś bardzo intymnym. Inspiracją była tu kultura Koreańczyków, którzy ukrywają spody swoich stóp. O wszelkich innych przykładach można przeczytać w wywiadzie, którego link podam na koniec.
Uważam, że jest coś niesamowitego w tym jak autor potrafi utrzymać uwagę czytelnika. Wiadomo, że to zawsze jest wyzwanie, a co dopiero przy takim tomisku! Jednak w "Słowach Światłości" wszystko wydaje się interesujące, a każda scena potrzebna. Sanderson doprowadził do perfekcji wprowadzanie nowych bohaterów i ich wątków. Wszystko jest powiązane, a my mamy ogromną frajdę w doszukiwaniu się tych smaczków. Po tej części mamy pojęcie o tym, co czeka naszych bohaterów, widzimy cel fabuły, jednak kompletnie nie potrafię się domyślić jak będzie wyglądał ciąg dalszy. Autor może poprowadzić historię w jakimkolwiek kierunku i ta zagadkowość tylko podsyca mój apetyt.
Co do wydania, napisałam już wiele w recenzji poprzedniej części. Podtrzymuję zdanie, że jest to jedna z najlepiej wydanych książek - pojawiające się co jakiś czas obrazki, rozdziały opatrzone indywidualnym znakiem dla każdego z naszych bohaterów. Co prawda czcionka raczej mała, ale wolę to niż dołożenie dodatkowych stron. I tak ciężko się trzyma tę cegiełkę podczas czytania ;)
"Słowa Światłości" potwierdzają, że w przypadku tej serii mamy do czynienia z kolejnym ważnym dziełem w historii fantastyki. Świat przedstawiony, dynamiczni bohaterowie i zagadkowa fabuła sprawiają, że czytelnik (a szczególnie fan gatunku) nie może przejść obojętnie. Dodajmy do tego garść ideałów rycerskich, którym bohaterowie starają się (z różnym skutkami) sprostać. Osobiście, nie pamiętam kiedy czytałam równie ciekawie ujętą kwestię honoru jak na kartach tej powieści.
Mogę jedynie dodać, że ostatnie rozdziały sprawiły, że krzyczałam podczas lektury z emocji. Autor znowu zaserwował nam kilka niespodzianek i pozostaje czekać niecierpliwie na kolejną część!
Moja ocena: 10/10
link do wywiadu z autorem > http://drogakrolow.pl/pytania-czytelnikow/
obrazek z deviantartu
strona autora