Darko Cvijetić
Gatunek: literatura piękna
Rok polskiego wydania: 2025
Liczba stron: 114
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Jakiś pułkownik mi przez radio tłumaczy, że w tamtej wojnie ustasze zabili wszystkich jego bliskich. Ale co ja mam z tym wspólnego, do jasnej cholery? Z powodu twoich zabitych w czasie tamtej wojny ja muszę strzelać do babci w tej?
Opis wydawcy
Darko Cvijetić po raz kolejny podejmuje temat wojny w Bośni i Hercegowinie. Autor „Windy Schindlera" opowiada tragiczne losy jednostek ze zwaśnionych bratnich narodów za pomocą krótkich, przejmujących fraz z pogranicza prozy i poezji.
W zeszłym roku kilkukrotnie natrafiłam na pełne zachwytu opinie o Windzie Schindlera autorstwa Darka Cvijetića. Gdy pojawiła się okazja, by sięgnąć po jego kolejną książkę, podejmującą temat wojny na Bałkanach — Czemu na podłodze śpisz — nie wahałam się ani chwili. Teraz już wiem, na czym polega siła jego twórczości.
Opowieść podzielona jest na trzydzieści dwa rozdziały. Każdy z nich stanowi niewielki wycinek z życia jednego z bohaterów i przybiera różne formy — czasem to list, czasem relacja z frontu, innym razem ostatnie słowa wypowiedziane przed śmiercią. Choć poszczególne historie wydają się odrębne, autor umiejętnie przeplata między nimi wspólne motywy. Dzięki temu, mimo zmieniających się postaci, odnosi się wrażenie, że wszyscy tkwią w tej samej, uniwersalnie tragicznej rzeczywistości. Wojna nie oszczędza nikogo, a okrucieństwo pojawia się nagle, bez ostrzeżenia. Bohaterowie próbują zachować resztki normalności, kurczowo trzymają się pozytywnych myśli i nadziei, że jeszcze kiedyś wrócą do bliskich, do dawnego życia. Jednak rzeczywistość okazuje się brutalna. Tak jak trudno pojąć, dlaczego trzeba strzelać do sąsiadów i braci, tak samo trudno jest się otrząsnąć z wojennych doświadczeń po powrocie.
Czemu na podłodze śpisz to lektura wstrząsająca i bezkompromisowa. Styl Cvijetića zdradza jego poetycką wrażliwość — w krótkich zdaniach potrafi zawrzeć ogrom emocji i znaczeń. Unika przy tym sztucznego patosu, odnajdując idealną równowagę między brutalnością wydarzeń a pięknem języka. To krótka książka, ale o ogromnej sile oddziaływania — zostaje z czytelnikiem na długo. Trudno to oddać słowami, to trzeba przeczytać. Po prostu zachwyciła.
Sebastian Barry
Gatunek: literatura piękna
Rok polskiego wydania: 2024
Liczba stron: 224
Wydawnictwo: ArtRage
Prawdziwe historie tego świata kryły się pod warstwą milczenia. Milczeniem była zaprawa i milczeniem były cegły tworzące ściany, których często nie mogło przebić nic.
Opis wydawcy
Policjant Tom Kettle niedawno przeszedł na emeryturę i zamieszkał w zaciszu nowego domu, przybudówki do wiktoriańskiego zamku z widokiem na Morze Irlandzkie. Miesiącami z nikim się nie widział, pomijając ekscentrycznego właściciela i znerwicowaną młodą matkę, która wprowadziła się tuż obok. Kettle wraca wspomnieniami do swoich bliskich: ukochanej żony June i dwójki dzieci, Winnie i Joego. Kiedy jednak u drzwi staje dwóch byłych kolegów po fachu, którzy pragną rozwikłać sprawę niedającą mu od kilkudziesięciu lat spokoju, Kettle musi wrócić do tego, co pragnął na zawsze zostawić za sobą.
Nazwisko Sebastiana Barry’ego w ciągu ostatniego roku często przewijało się wśród twórców, których śledzę w mediach społecznościowych. Za każdym razem kiedy ktoś dzielił się wrażeniami po lekturze, ton wypowiedzi był pochwalny. Nie natknęłam się na ani jedną negatywną opinię o jego twórczości. Postanowiłam więc zacząć swoją przygodę z Barrym od Czasu starego Boga, który znalazł się na longliście do Nagrody Bookera w 2023 roku.
Historia opowiedziana jest z perspektywy emerytowanego detektywa, którego pewnego dnia odwiedza dwójka policjantów. Rozgrzebują starą sprawę, co zmusza głównego bohatera do zajrzenia w głąb pamięci, gdzie ukrył niejedno bolesne wspomnienie. Od początku dostajemy tylko strzępki informacji – wiemy, że Tom mieszka samotnie, choć kiedyś miał żonę i dwójkę dzieci. To sprawia, że od razu czujemy w powietrzu tragedię, ale zanim poznamy całą historię, musi minąć sporo czasu. To było wspaniałe uczucie — z jednej strony bardzo chciałam odkryć, co się wydarzyło, a z drugiej bałam się prawdy. I miałam powody — książkę odkładałam zapłakana.
Momentami to opowieść kryminalna, w której próbujemy poznać sprawcę. Czasami to historia miłosna, a czasami wręcz fantastyczna, bo trudno odróżnić, co jest rzeczywistością, a co wytworem wyobraźni Toma. Ponieważ główny bohater jest starszym człowiekiem, jego umysł płata figle — a tym samym wodzi za nos także czytelnika. Zdarza się, że przez kilka stron śledzimy jakąś rozmowę, by nagle okazało się, że była tylko snem.
Ta powieść pokazuje, że Barry to autor, którego twórczość warto śledzić. Z dużym wyczuciem odmalowuje tło wydarzeń — małe miasteczko portowe w Irlandii z kapryśną pogodą — i kreuje bohaterów z ogromną empatią. Wierzymy mu, bo czujemy, że zna swoich bohaterów na wylot, rozumie ich bolączki, a ich motywacje są dla nas jasne.
Czas starego Boga to lektura krótka, ale ciężka i ponura. Barry dba o każdy detal, dzięki czemu nie mamy poczucia, że tanio gra na naszych emocjach, by wymusić współczucie. Elementy tragiczne przeplata z przepięknymi opisami miłości, której można bohaterom pozazdrościć. To, w jaki sposób Tom mówi o June, to jeden z najpiękniejszych literackich zapisów miłości, jakie ostatnio czytałam. Tym bardziej boli, że cały wszechświat sprzysiągł się, by nie dać im spokoju. Choć próbują uciec od przeszłości i przez chwilę wierzą, że im się uda, wystarczy jedno wydarzenie, by obudzić uśpione demony. Dla mnie to była bolesna, ale piękna podróż — i mam nadzieję, że inni czytelnicy odnajdą w niej coś dla siebie.
Gatunek: fantastyka młodzieżowa
Rok polskiego wydania: 2025
Liczba stron: 404
Wydawnictwo: MATERIA
- Moja droga siostro, skoro nie masz ochoty na sen, opowiedz jakąś historię, która poruszy naszą wyobraźnię w tych nocnych godzinach.
Opis wydawcy
Opowieści, które przetrwały wieki, powracają w pełnym blasku. Księga tysiąca i jednej nocy ożywa na nowo, odsłaniając zmysłowy i tajemniczy świat Orientu Ponadczasowy zbiór bliskowschodnich baśni i legend misternie snutych przez Szeherezadę, z każdą historią wciągający coraz głębiej do świata, który hipnotyzuje, uwodzi i zapiera dech. Splatają się tu namiętność i intryga, miłość i zdrada, pasja i wyrachowanie, mądrość i magia, a wszystko to w cieniu przeznaczenia, oparach herbaty z kardamonem i przy pucharach pełnych wina
Księga tysiąca i jednej nocy owiana jest aurą tajemnicy, a fascynująca jest już sama historia jej powstania. Do dziś nie wiemy, kto był autorem tych opowieści, wywodzących się z tradycji perskiej, arabskiej i indyjskiej. Pierwsza europejska publikacja ukazała się we Francji. Jej tłumaczem był Antoine Galland, który zdobył manuskrypt od pewnego Syryjczyka. Jego przekład szybko zdobył ogromną popularność, przewyższając nawet Biblię pod względem czytelnictwa. Gdy poproszono go o kolejne historie, zwrócił się do znajomego z Bliskiego Wschodu, który znał opowieści przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie. Tak właśnie do zbioru trafiły m.in. opowiadania o Aladynie i Ali Babie, których nie było w manuskrypcie.
Edycja, którą miałam okazję przeczytać – tłumaczenie Richarda Burtona – była bardzo kontrowersyjna w czasie wydania. Burton, w przeciwieństwie do poprzednich tłumaczy, wiernie trzymał się oryginału, nie łagodził zawartych w nim erotycznych i brutalnych motywów. Czytając to wydanie Arabskich nocy, trudno odmówić opowieściom pikanterii. Bywają też momenty drastyczne, a postacie rzadko prezentują się jako moralne wzorce.
Zbiór obejmuje ponad trzydzieści historii, z których wiele to krótkie, kilkustronicowe opowieści. Spina je postać Szeherezady, wszystkowiedzącej narratorki. Szeherezada, chcąc uniknąć śmierci z rąk sułtana, co wieczór opowiada jedną z baśni, przerywając w najciekawszym momencie. W ten sposób zyskuje sobie kolejny dzień życia. Styl, w jakim napisane są te historie, jest prosty i bezpośredni. Prozę często przeplata poezja, zazwyczaj cytowana jest przez któregoś z bohaterów. Lekturę warto sobie dawkować, bo choć opowieści są ciekawe, wiele z nich opiera się na podobnych motywach. Często powraca temat zdrady, oszustwa, manipulacji – momentami przypomina to starożytną telenowelę. Byłam szczerze zaskoczona, jak wiele rozrywki może przynieść ta lektura. Krótkie rozdziały czytało się szybko i z przyjemnością, ale to właśnie najdłuższa historia wciągnęła mnie najbardziej. Wielopokoleniowa saga, pełna magii, dżinów i duchów, w której stawką jest miłość, wystawiona na próbę przez dawne krzywdy – przypomina wręcz film bollywoodzki.
Arabskie noce zdecydowanie warto poznać – choćby dla ich wartości historycznej. Czytając te dawne opowieści nie sposób nie zauważyć motywów, które później przeniknęły do literatury fantasy. Jestem przekonana, że twórcy romansów również czerpią inspirację z tej pełnej namiętności klasyki. To wydanie dodatkowo zachęca do lektury – piękne, bogato ilustrowane, oprócz literackiej przygody, oferuje również estetyczną przyjemność.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz