Wracam do czytania! Muszę przyznać, że zaczynało mi tego bardzo brakować, ale teraz znowu mogę poświęcić popołudnia na ślęczenie nad lekturami, których na półce się namnożyło dość sporo. Mam nadzieję, że się cieszycie z mojego powrotu ;)
*Lektor*
Bernhard Schlink
*Język oryginalny:* niemiecki
*Tytuł oryginału:* Der Vorleser
*Gatunek:* literatura zagraniczna
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 1995
*Liczba stron:* 216
*Wydawnictwo:* REBIS
A może „za późno” w ogóle nie istnieje, może jest tylko „późno”, a późno jest o wiele lepsze niż „nigdy”?
*Krótko o fabule:*
Piętnastoletni Michael Berg poznaje piękną dojrzałą kobietę, w której
zakochuje się bez pamięci. Rodzi się między nimi namiętny romans, ale i
czuła bliskość, gdy chłopak czyta Hannie na głos książki. Po jakimś
czasie Hanna jednak znika niespodziewanie, bez śladu. Już jako student
prawa Michael spotyka ją przypadkowo na procesie strażniczek w obozie
koncentracyjnym – na ławie oskarżonych. Poznaje mroczną przeszłość
ukochanej, ale zaczyna też rozumieć, że Hanna skrywa znacznie dla niej
boleśniejszą tajemnicę…
- opis wydawcy
*Moja ocena:*
Chyba nikomu nie muszę tłumaczyć dlaczego zainteresował mnie ten tytuł. Jako fanka kinematografii, oczywiście musiałam zobaczyć film, za który genialna Kate Winslet otrzymała Oscara w kategorii najlepsza rola pierwszoplanowa. Ekranizacja Daldry'ego bardzo mi się podobała, chociaż pamiętam już ją raczej mgliście - oceniałam ją pięć lat temu. Dlatego sięgnięcie po pierwowzór wydawało się tak dobrym pomysłem.
Bernhard Schlink urodził się w 1944 roku. Z wykształcenia jest profesorem nauk prawnych, jednak oprócz artykułów naukowych zajmuje się również beletrystyką. To dzięki powieści Lektor zdobył światową sławę, miejsce na liście bestsellerów i liczne nagrody, a książkę przetłumaczono na ponad pięćdziesiąt języków. Najnowsza pozycja Schlinka, Kobieta na schodach, pojawiała się niedawno na naszym rynku wydawniczym, za sprawą wydawnictwa Rebis (jej recenzja ukaże się wkrótce na blogu, a dodatkowy egzemplarz będzie do wygrania w konkursie).
Zawsze pojawia się problem, kiedy po raz kolejny odkrywamy jakąś historię. Zazwyczaj ekranizacja nie jest tak dobra, kiedy znamy szczegóły zawarte w książce, natomiast pierwowzór może rozczarować, kiedy fabularne zaskoczenia omijają nas, za sprawą obejrzanego wcześniej filmu. Na szczęście zdarzają się wyjątki, które sprawiają, że ponowne zanurzenie się w historii funduje nam kolejną emocjonalną wycieczkę. Mogę to oczywiście zwalić na dość długi okres czasu, który minął odkąd obejrzałam ekranizację, ale wolę wierzyć, że książka Schlinka po prostu wywołuje takie emocje, niezależnie od istniejącego filmu. Na dodatek to, co było największą siłą filmu, czyli zaskakujący twist w akcji, tutaj nie zwala z nóg, a jednak wciąż książka absorbuje sto procent uwagi czytelnika.
Kiedy wzięłam po raz pierwszy Lektora do rąk zdziwiła mnie trochę jego objętość. To naprawdę króciutka powieść - nie wystarcza fakt, że ma niewiele ponad 200 stron, ponieważ dodatkowo czcionka jest naprawdę sporych rozmiarów. Możecie z tego łatwo wywnioskować, że książkę czyta się w błyskawicznym tempie.
źródło |
To, czym powieść zachwyca, jest przede wszystkim narracja, prowadzona w pierwszej osobie. Michael Berg przedstawia wszystkie wydarzenia ze swojej perspektywy, dzięki czemu możemy się z nim identyfikować, a dalej - poznać tok jego myśli i postarać się spojrzeć na tę historię jego oczyma. Dzięki lekkiemu, nienachalnemu, ale zarazem artystycznie nacechowanemu stylowi autora, możemy wniknąć w duszę młodego chłopaka i poznać wszystkie targające nim namiętności. Trzeba zaznaczyć, że pierwsza część książki skupia się przede wszystkim na rozkwitającym związku między Michaelem a Hanną, czyli możemy spodziewać się sporo opisów młodzieńczych żądz i gorących scen między tą dwójką. Wszystko oczywiście opisane pięknym, literackim językiem, zatem: bez obaw!
Po przeczytaniu książki można zacząć się domyślać czym autor się interesuje - wszystko za sprawą procesu sądowego, który zajmuje sporo miejsca w powieści. Na szczęście nie zostajemy zamęczeni absolutnie żadną zbędną nomenklaturą prawniczą. Jest zwięźle i na temat, ale równocześnie zgodnie z prawem i intrygująco. Każda kolejna rozprawa przynosi nowe fakty, które zaciekawiają i sprawiają, że z zaciśniętym gardłem czekamy na rozwiązanie sprawy.
Dlaczego jednak Lektor zdobył aż taką sławę? Wydaje mi się, że cały ten sukces (obok pięknej narracji, porządnie nakreślonej relacji między dwójką bohaterów i elementu zaskoczenia) zawdzięcza postawieniu czytelnika w pozycji człowieka oceniającego. Automatycznie po skończeniu lektury mamy ochotę się zastanowić nad etyczną, moralną stroną postępowania każdego z bohaterów. Możemy pochylić się nad ich poszczególnymi decyzjami, określić czy postąpili dobrze czy źle, a potem postawić się na ich miejscu i starać się zrozumieć to co uczynili, będąc w danych okolicznościach.
Dodatkowym atutem dla książkoholików jest oczywiście temat powieści, które Michael czyta Hannie. Będziemy mogli spotkać się z kilkoma, bardziej lub mniej znanymi, książkami. Ja lubię takie tytuły wyłapywać i dopisywać do swojej listy.
Dodatkowym atutem dla książkoholików jest oczywiście temat powieści, które Michael czyta Hannie. Będziemy mogli spotkać się z kilkoma, bardziej lub mniej znanymi, książkami. Ja lubię takie tytuły wyłapywać i dopisywać do swojej listy.
Cóż ja mogę dodać? Książkę po prostu warto przeczytać, a szczególnie do sięgnięcia po nią zachęcam tych, którzy fabuły nie znają z ekranizacji. Element zaskoczenia, który wprowadził tu Schlink naprawdę robi wrażenie. Dla tych, którzy film widzieli, będzie to miłe przypomnienie, z narracyjnie piękną otoczką. Polecam!
Moja ocena: 8+/10
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu REBIS.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz