Pewnego razu w Hollywood
Quentin Tarantino
Gatunek: powieść
Rok pierwszego wydania: 2021
Liczba stron: 432
Wydawnictwo: Marginesy
Cliff nigdy nie zastanawiał się nad tym, jak postąpiłaby Ameryka w przypadku wrogiego najazdu Rosjan, hitlerowców, Japończyków, Meksykanów, wikingów albo armii Aleksandra Wielkiego. Wiedział, jak zachowaliby się Amerykanie. Zesraliby się w gacie i zadzwonili po pieprzone gliny. A widząc, że policja nie tylko nie zamierza im pomóc, lecz wręcz wspiera okupantów, po krótkiej rozpaczy by się podporządkowali.
Opis wydawcy
Długo oczekiwane pierwsze dzieło fabularne Quentina Tarantino – jednocześnie zabawne, smakowite i brutalne – to nieustannie zaskakująca, czasem szokująca adaptacja jego nagrodzonego Oscarem filmu.
Quentin Tarantino to reżyser filmowy, którego nazwisko dobrze znają wszyscy fani kina, oczekujący z niecierpliwością na kolejne jego twórcze eksperymenty. To również człowiek, który najpierw był entuzjastą kinematografii, a dopiero później postanowił wiedzę o tej sztuce przekuć we własne tytuły. I zrobił to bardzo dobrze, łącząc różne nurty i pomysły, żeby finalnie stworzyć własny, niepowtarzalny styl, w którym trup ściele się gęsto, postaci często pokazują nam swoją mroczną stronę, a całość ogląda się z niegasnącą uwagą.
W zeszłym roku na ekranach kin zagościł dziewiąty film reżysera, Pewnego razu... w Hollywood, który przez niektórych został okrzyknięty arcydziełem, a niektórych rozczarował. Zapowiedzi wskazywały, że ważne miejsce w tej opowieści odegra historia grupy Mansona i ich ataku na dom Polańskiego. U Tarantino nic jednak nie jest takie oczywiste. Reżyser przez większość filmu pozwalał nam zaglądać do ówczesnego świata Hollywood, przede wszystkim skupiając się na postaciach dwóch kumpli: aktora westernów i jego kaskadera. Dla mnie tematyka okołofilmowa sprawdziła się w tym przypadku wspaniale, a Pewnego razu... w Hollywood zdecydowanie mnie zaczarowało. Kiedy dowiedziałam się, że reżyser wydaje tę historię w postaci książki to oczywiście chciałam ją przeczytać i dowiedzieć się jak Tarantino poradził sobie w nowym medium.
Zastanawiam się nad zasadnością napisania takiej powieści. W założeniu ma ona sens jeśli chcemy nadać historii pewnego kontekstu, rozwinąć jakieś wątki i rozbudować element, którego nie udało się przenieść na ekran kinowy. Jednak już po początkowych rozdziałach, jedna myśl boleśnie tłukła mi się po głowie – czytanie tej książki to jakby czytanie scenariusza przepisanego w formie powieści z notatkami reżyserskimi. Co, jako pewne doświadczenie obcowania z głową reżysera było dla mnie naprawdę ciekawe. Wręcz wyobrażałam sobie, że podczas reżyserowania danej sceny Tarantino rzucał Pittowi szerszy kontekst w postaci historii z przeszłości jego bohatera albo to, co powinno mu przechodzić przez myśl w danej chwili, tak żeby aktor w pełni mógł oddać sprawiedliwość granej postaci. Czy to jednak wystarczy na uzasadnienie powstania tej książki? Chyba nie.
Tarantino też w wielu miejscach rozpisuje się o świecie Hollywood, wymieniając nazwiska i tytuły, w których łatwo można się pogubić. Zapewne dlatego, że przeciętnemu czytelnikowi trudno jest ustalić które z nich istniały w rzeczywistości, a które są wymysłem autora w celu rozbudowania jego fikcyjnych postaci. Jednak trzeba przyznać, że sam klimat panujący wówczas w świecie twórców filmowych oddany był akuratnie, a wiele wstawek wypadło merytorycznie i interesująco. Przykładowo przedstawienie dorobku Polańskiego w wykonaniu Tarantino czytało się naprawdę dobrze.
Pewnego razu w Hollywood w wersji książkowej jest typową gratką dla super fanów reżysera, ale nie jest to coś, co wniesie nam powiew świeżości do znanej z filmu historii. Faktycznie, więcej dowiemy się o przeszłości bohaterów i okolicznościach, w jakich pracują, jednak nie jest to nic, czego byśmy potrzebowali po seansie filmu. Mnie osobiście niektóre momenty popsuły trochę wizerunek Tarantino, bo czytanie zdań, które mieli w głowie bohaterowie podczas poszczególnych scen często wzbudzały niesmak. Tak naprawdę już w filmach mamy tego zalążek, gdzie chociażby widać fascynację brutalnością czy wiele obliczy fetyszy reżysera, ale dopiero na kartach książki te opisy potrafiły odpychać.
Autor posługuje się prostym stylem i finalnie wypada bardziej jako taki „opowiadacz historii” niż pisarz. Z tego wynika akurat jeden duży plus – książkę czyta się ekspresowo i ona naprawdę wciąga. Mimo tego, że już wcześniej znałam wydarzenia to wciąż oddawanie się lekturze było przyjemną odskocznią, która pozwoliła mi trochę oderwać się od codziennych obowiązków. Wydaje mi się, że w takiej rozrywkowej formie może się wielu osobom spodobać. Ja jednak bardziej polecam powrót do filmowego pierwowzoru.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Marginesy.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz