*Córka lasu*
Juliet Marillier
*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Daughter of the Forest
*Cykl:* Siedmiorzecze
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 1999
*Liczba stron:* 648
*Wydawnictwo:* Papierowy księżyc
Wszystko zależy od tego, jak ty widzisz świat. Nie ma ciemności i światła poza tym, jak ty je postrzegasz. Wszystko zmienia się w mgnieniu oka, a jednak pozostaje takie samo.
*Krótko o fabule:*
Siedmiorzecze to nieprzystępne, tajemnicze miejsce, strzeżone przez milczących zbrojnych przemykających wśród drzew w szarych płaszczach i chronione przez siły starsze niż czas. Spokój jest jednak złudny – najeźdźcy zza mórz, Brytowie i Wikingowie, przynoszą wojnę i zniszczenie. Ale wróg czai się też wewnątrz twierdzy: Lady Oonagh, czarodziejka piękna jak poranek, ale o duszy mrocznej jak noc, opętała serce Lorda Columa i zagroziła jego siedmiorgu dzieciom. Wiedźma rzuca na sześciu braci potworne zaklęcie – zaklęcie, które tylko Sorcha może złamać, wypełniając w zupełnym milczeniu zadanie powierzone jej przez Czarowny Lud. Jeśli przemówi, zanim zrealizuje swój cel, jej bracia przepadną na zawsze.
- opis wydawcy
*Moja ocena:*
Ostatnio rzadko sięgam po gatunek młodzieżowej fantastyki, więc starałam się dobrze przemyśleć wybór odpowiedniej książki. Kiedy sięgnęłam po Sagę Księżycową za sprawą polecenia autorki Kochajmy książki to byłam zachwycona. Tutaj wydawało się, że będzie podobnie, bo raz: gatunek ten sam, a dwa: to ponownie jest retelling, tym razem baśni o braciach zaklętych w dzikie łabędzie. Meyer sięgała w swoich książkach po historie popularnych księżniczek i mocno bawiła się z przerabianiem znanych motywów na pasujące do jej świata przedstawionego. Natomiast Marillier dość wiernie trzyma się bazowej historii i buduje wokół niej odpowiedni klimat i pełnokrwistych bohaterów. Gdybym miała wybierać to Meyer radzi sobie z tym retellingiem jednak lepiej.
W Córce lasu zdecydowanie postawiono na klimat i to czuć od pierwszych stron książki. Stylizowana na średniowieczne czasy i zakorzeniona w irlandzkiej historii ma potencjał na zostanie świetną rozrywką dla czytelnika. Kamienne zamki, nauka sztuki pojedynków, knute intrygi, ziołolecznictwo, potyczki między Brytami a Irlandczykami, a nade wszystko czająca się w lesie magia to zdecydowanie wszystkie elementy, które punktują u mnie w tego typu powieściach. W Córce lasu jednak nie obyło się bez problemów.
źródło |
Dla mnie więc początek jest dość rozwleczony. Natomiast trzeba przyznać, że kiedy czytelnik już wsiąknie w tę powieść to czytanie przynosi czystą przyjemność. U mnie nastąpiło to dość późno, ale gdy w końcu się wciągnęłam to połknęłam drugą połowę książki w jeden wieczór. Żałuję, że tempo akcji nie zostało bardziej wyrównane, ale zawsze lepiej w tę stronę - żeby końcówka nas mocniej ekscytowała. Wątek relacji Sorchy z Brytami został świetnie poprowadzony, dziewczyna powoli zdobywała zaufanie i miejsce, w którym czuła się jakkolwiek bezpiecznie, ale nieustannie musiała być na baczności. Ciekawie rozwijała się jej przyjaźń z Hugh, a także relacje z jego matką czy Margery. Tutaj naprawdę nie mam się czego przyczepić.
Córka lasu okazała się powieścią przepełnioną baśniowym klimatem, mocno trzymającą się ram znanych nam z dzieciństwa. To lektura dość nierówna, ale finalnie sprawiająca przyjemność z czytania. Niesie ze sobą proste, ale nadal oddziałujące przesłanie, że warto poświęcać się dla bliskich, że na przebyte cierpienia znajdziemy lekarstwo, a za przewinienia czeka nieuchronna kara. Zabierając się za nią trzeba jednak przystać na kilka minusów, jak rozciągnięte wprowadzenie do akcji czy dość jednostronnie zarysowane charaktery bohaterów. Może to być dobry wybór dla fanów historycznej fantastyki, którym niestraszna nutka wątku miłosnego i kropla magii. Ja spędziłam miło czas przy tej lekturze, choć spodziewałam się po niej czegoś więcej.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz